- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
28 maja 2014, 10:38
Dziewczyny ja już naprawdę nie wiem co robić. Jestem z chłopakiem ponad rok, oboje mamy po 19 lat. Ja się bardzo zaangażowałam w ten związek, zakochałam się i nie potrafię poradzić sobie z sytuacją jaka mnie spotkała. Matka mojego P nie akceptuje mnie, początkowo dało się jeszcze wytrzymać ale ostatnie tygodnie przerosły mnie. Jest na tyle bezczelna,ze potrafi nie odpowiedzieć mi dzień dobry kiedy przychodzę do jej domu, potrafi przekręcać oczami, robić jakieś dziwne aluzję, myśląc, że ich nie rozumiem, dając mi do zrozumienia,że nie jestem mile widziana w jej domu. Wczoraj zrobiła awanturę bo byłam u nich w domu do 22 !!! ale nie mogłam wyjść wcześniej bo była burza. Ona w ogóle nie rozumie, żadnych racjonalnych wyjaśnień. Chłopak z nią rozmawia, stara się jakoś załagodzić sprawę ale ona jest po prostu nienormalna. W tym wszystkim ja nie wiem co mam robić, najchętniej zostawiłabym to wszystko ale kocham go, wiążę z nim przyszłość, poza tym, gdybym z nim zerwała dałabym satysfakcję jego matce. On widzi, że problem jest w niej ale nie bardzo wie jak ma z sobie z nim poradzić. Ostatnio prawie ze mną zerwał bo po kolejnej awanturze ja się rozpłakałam, zaczęłam krzyczeć i obwiniać go,że pozwala mnie tak traktować, stwierdził, że ja histeryzuję i że powinnam to ,,olać bo ona się nie zmieni'' ale ja nie potrafię. Mam silny charakter, wiem że warto walczyć o ten związek ale już powoli brakuje mi wiary w to wszystko.
Jedynym rozwiązaniem jest wyprowadzka ale jak wspomnialam oboje mamy 19 lat, on jeszcze ma rok technikum przed sobą, ja zaczynam studia w tym roku. Nie mamy pieniędzy żeby razem zamieszkać, w sumie nie mam pewności czy on się od niej wyprowadzi.
Nasz związek ogolnie jest udany, bardzo się kochamy, kłócimy się praktycznie tylko przez jego matkę ale ja nie wiem czy jest sens to ciągnąc. Jeżeli nawet by się nam udało to przecież ona kiedyś będzie moją rodziną a niestety ja nie chce mieć z nią nic wspólnego.
28 maja 2014, 10:59
kobieta chce dobrze dla swojego syna. chce dla niego ładnej szzupłej, zdrowej kobiety
Widzę że bardzo trafny nick żmijo
28 maja 2014, 11:04
To daj przykład i sama skończ swój związek skoro jest tak źle ;) w necie łatwo się radzi rozstanie innym, kiedy samemu się nie ma odwagi (albo tak naprawdę powodów)...W takiej sytuacji najważniejsza jest chyba postawa partnera, bo rodzice mogą sobie gadać co chcą, ale jak facet jest dorosły to albo im powie do słuchu co o tym sądzi i że to jego życie, albo zmniejszy kontakty. Na samą ich opinię i zachowanie jednak nie jest w stanie do końca wpłynąć, to też przecież dorośli ludzie. Gorzej kiedy w kłótniach wychodzi na to, że "mamusia miała rację" albo facet zmusza cię do kontaktów z rodziną, mimo że nie potraf na nich wymóc kulturalnego zachowania. Wtedy fakt, to jest powód do rozstania, ale nie dlatego że mama cię nie lubi, tylko dlatego że facet jest pierdoła ;)Nie pocieszę się ale ja bym to skończyła. Miałam dokładnie taką samą sytuację jak Ty i również poszliśmy wynajmować mieszkanie i co ? i było jeszcze gorzej . (,,,) Jest to cięzkie, zyje ze swiadomoscia ze bede miala wieczne problemy i beznadziejne wiezi rodzinne.
Ja mam inny charakter od mojego chłopaka, gdyby taka sytuacja była z mojej strony to bym krzykneła na matkę raz drugi i myślę , żeby poskutkowało ale w jego przypadku jest inaczej. Czy krzykiem czy prośbą nic nie działa, ona za wszelką cene chce pokazać kto rządzi i gdzie jest moje miejsce
28 maja 2014, 11:06
Jak naprawdę go kochasz i uważasz, że to świetny związek, to po prostu to olejesz... Ja sama mam taką matkę jak twój facet ;) potrafiła moim chlopakom nie odpowiadać dzień dobry czy rzucać jadowitymi tekstami :) Radziliśmy sobie z tym tak, że spotykałam się z chlopakiem poza domem albo u niego, a poza tym po prostu olewka. Od kilku lat zresztą z nią nie mieszkam i problem jest że tak powiem nieaktualny, bo ona mojego faceta po prostu nie widuje,mnie zresztą też rzadko. To że jesteś z chłopakiem nie znaczy, że musisz się integrować z jego matką.I chłopak ma trochę racji - owszem, powinien się wstawić za Tobą kiedy ona Ci docina czy robi aferę bez powodu, ale tak naprawdę co on może, skoro jak rozumiem jest jeszcze na jej utrzymaniu i u niej mieszka? To bardziej Twoja rola czy olejesz sprawę czy będziesz robić aferę, bo "teściowa" nie wita cie z otwartymi ramionbami. W ogóle dziwię się, że tam chodzisz w takiej sytuacji - ja bym wtedy unikała spotkań w domu chłopaka, szkoda nerwów. Na pewno wg mnie nie jest to powód do rozstania - gdyby któryś facet mnie rzucił, bo moja mama go nie lubi, uznałabym to za wymówkę. Rodzina rodziną, rzadko kiedy stosunki z teściami są idealne - wiążesz się z facetem a nie jego rodziną. Zastanów się tylko nad tym związkiem, czy faktycznie jest tak wspaniały jak piszesz, bo gdyby był, to raczej nie pisałabyś o rozstaniu tylko z powodu mamusi... Ale to tylko moja opinia ;)
nie do konca sie zgadzam. znam bardzo wiele zwiazkow, ktore rozpadly sie przez czyjes matki. nawet dwa moje - ale bogu dzieki za taka mamusie, bo z perspektywy czasu, faceci byli straszni. nie wyobrazam sobie byc w pelni szczesliwym zwiazku, ktorego nie akceptuja rodzice jednego z partnerow. moze to dziwny poglad, ale tak mnie mamusia wychowala ;)
a z tym zdaniem w ogole sie nie zgadzam. ja zawsze mialam swietny kontakt z " tesciowymi" i czulabym sie bardzo zle, gdyby ktoras mnie nie lubila. I co on moze? moim zdaniem bardzo duzo - porozmawiac, powiedziec, ze rani go zachowanie matki, z moim charakterem to bym sie nawet poklocila.
przestancie tyle siedziec u niego. spedzajcie czas u Ciebie lub na powietrzu - jest tez mozliwosc, ze mamusia sie wystraszy,ze synuc malo czasu w domu spedza i zmieni swoj stosunek do Ciebie.
28 maja 2014, 11:12
Jesteś z nim, a nie z jego mamą. Po prostu spotykajcie się u Ciebie, albo na mieście. Nie chce Cię w jej domu to nie przychodź tam. Unikaj tej kobiety jak się da, a wszystko będzie dobrze.
28 maja 2014, 11:12
Przede wszystkim zdarzają się matki, które są chorobliwe zazdrosne o swoje ewentualne synowe. Traktują je, choć to głupie, jak rywalki do serca ich syna. I niestety nic tego nie zmieni, to jest jej synuś a Ty jesteś rywalką...
Facet w 99,9% choć Tobie będzie przytakiwał, jak zostanie sam, słowa złego mamie nie powie, tylko zacznie przytakiwać jej, dla świętego spokoju. Poza tym, sama wiesz, że własnej matce się dużo wybacza...
Sytuacja może się rozwinąć dwojako - albo ona Cię wreszcie zaakceptuje, jak zobaczy, że to już coś na poważnie...bo teraz, sorki, macie 19 lat i choć wydaje się Wam, że to uczucie na śmierć i życie, żadna matka nie potratuje tego uczucia póki co poważnie... albo wyjście numer dwa - nigdy Cię nie zaakceptuje i albo to olejesz, albo na tym tle będziecie się z chłopakiem wiecznie sprzeczać...
Wszystko zależy od Twojego charakteru. Jeśli jesteś w stanie olać jej zachowanie, to nie ma problemu...
Na pewno nie możesz stawiać chłopakowi wyboru "ja albo ona", naskakiwać na jego matkę i ciągle wskazywać, że to jej wina... bo prędzej czy później on i tak stanie po jej stronie, chyba, że jest wyjątkiem od reguły...
Coż pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć (jak wredna teściowa) i trzeba z nimi żyć.
28 maja 2014, 11:15
A ja powiem tak ......z matką będzie coraz gorzej.
Łatwego życia nie będziesz miała ( ale z czasem uwierz mi będzie to po Tobie spływać).
Najważniejsza jest postawa Twojego partnera ! - jeśli będzie Ciebie wspierał , bronił , pouczał matkę - to idealnie.
Jeśli nie - a wręcz przeciwnie będzie ją bronił i usprawiedliwiał to dobrze takiemu związku nie wróżę.
Jestem od Ciebie starsza , jestem mężatką od 10 lat.
Moja teściowa na początku chyba nawet mnie "kochała" lub tak się maskowała.
A zmieniła się strasznie tuż przed planowaniem ślubu.
Ona - upokarzała mnie przy innych,przygryzała , bezustannie pouczała i ciągle miała "ale".
Ja kiedyś - Nigdy nie powiedział do niej czegoś złego,zawsze uśmiechnięta i zawsze skora do pomocy......A po takim traktowaniu zawsze ryczałam w domu.
Ja potem - zmądrzałam i doszłam do wniosku że nigdy mnie nie będzie lubić,że będzie mnie traktować jak szmatę.Zaczełam mieć własne zdanie,mówiłam grzecznie ale stanowczo "nie" itd . Wiedziałam że nie zmienię jej - ale zmienię się ja !
Mąż - zawsze przy mnie,zawsze mnie wspierał,zawsze reagował i zawsze przywoływał matkę do porządku.
I tak było prawie prawie 10 lat.
Aż w styczniu tego roku teściowa mi zrobiła świństwo którego się nie wybacza ( a mimo to została zaproszona na komunię mojego dziecka - przyszła do kościoła,na przyjecie nie).
Nigdy jej tego nie wybaczę , nie mam zamiaru z nią utrzymywać żadnych stosunków ( nie mam problemu żeby mąż i dziecko teściów odwiedzali - aczkolwiek oni byli tego świadkiem i też na skrzydłach do niej nie lecą , żeby powiedzieć że mają odwiedziny gdzieś.) .Dla mnie moja teściowa jest bezczelna bo aż jestem w szoku że tydzień temu kiedy miałam urodziny chciała mi złożyć życzenia - ha ha ha .
Najważniejsze że mam dziecko i męża.To oni są dla mnie najważniejsi - nie ona !
Dlatego jeśli masz siłę -walcz ....i olej.
28 maja 2014, 11:15
28 maja 2014, 11:21
nie do konca sie zgadzam. znam bardzo wiele zwiazkow, ktore rozpadly sie przez czyjes matki. nawet dwa moje - ale bogu dzieki za taka mamusie, bo z perspektywy czasu, faceci byli straszni. nie wyobrazam sobie byc w pelni szczesliwym zwiazku, ktorego nie akceptuja rodzice jednego z partnerow. moze to dziwny poglad, ale tak mnie mamusia wychowala ;) a z tym zdaniem w ogole sie nie zgadzam. ja zawsze mialam swietny kontakt z " tesciowymi" i czulabym sie bardzo zle, gdyby ktoras mnie nie lubila. I co on moze? moim zdaniem bardzo duzo - porozmawiac, powiedziec, ze rani go zachowanie matki, z moim charakterem to bym sie nawet poklocila.
No nie wiem, dla mnie przyczyną nie jest nigdy sama matka, tylko jak już do podejście faceta do problemu... I ok, rozumiem rozstania "bo rodzice nie akceptują związku", kiedy jest się w wieku gimnazjalnym czy licealnym. Ale w momencie jak ma się 19-20 i więcej lat, a rodzice mają muchy w nosie z powodu wyboru partnera, to niestety, ale to ich problem. Uważam, że można mieć dużo gorsze problemy w zyciu niż to.
I niestety rozmowa z rodzicem nie zawsze działa. Można sobie powiedzieć, można się kłócić, a mamusia i tak będzie swoje. Ja na to patrzę z nieco innej strony bo sama mam zaburzoną matkę, i trochę mi przykro jak czytam, że są osoby wg których nikt nie mógłby być ze mną w szczęśliwym związku, bo mam taką matkę, a nie inną. A naprawdę g*wno mogłam; jak z nią jeszcze mieszkałam to nie byłam w stanie jej zmusić nawet do głupiego odpowiadania "dzień dobry" :/
28 maja 2014, 11:22
a ile czasu spedzacie razem? moze przez to cos zawala w szkole? mozew domu nic nie robi bo ciągle jestes Ty?
U mnie był taki problem z bratem, jak się zakochał to w domu go nie było po 20h dziennie, był młody, pracował jako kierowca wracał do domu 2-3 w nocy a czasem o 5 czy 6 wyjeżdzał w trasę. Mama się o niego martwiła. Tylko że nie okazywała tego tej dziewczynie, tylko kłócili się z moim bratem po prostu. I chyba tak powinno się to załatwiać, jednak związek ten wówczas nie podobał się mojej mamie. Ale nie tyle dziewczyna tylko sposób w jaki postępują. Jak się ożenił wszystko się zmieniło - na początku mieszkali nawet u moich rodziców i teściowa z synową świetnie się dogadywały ;) Może u Ciebie to też nie chodzi personalnie o Twoją osobę tylko o to co robicie? Pomyśl jak to u Was wygląda
28 maja 2014, 11:26
jezeli jestes w stanie rozstac sie z nim przez jego matke to powodzenia.......... Moze nie spotykajcie sie u niego,tylko u ciebie, albo na miescie? w parku itp, bedziesz miala z glowy kobiete
28 maja 2014, 11:31
miałam podobną sytuację, chłopak stanął w mojej obronie, bo naprawdę była to przesada - ciągle rzucała dwuznaczne aluzje, które potem niby "obracała w żart", obrażała nie tylko mnie, ale i moją rodzinę, której nigdy nie widziała na oczy, krytykowała wszystko, od moich włosów po wiek, ciągle mówiła, że jestem gówniarą, nic nie wiem, raz nawet na wejściu dała mi do ręki szmatę i powiedziała, że jest tu syf i mam posprzątać, bo jako kobieta powinnam dbać o mężczyznę. jej teoria była następująca: mój synuś ma leżeć i pachnieć a Ty musisz być kopciuchem i służyć mu, bo jesteś kobietą.
pewnego dnia, kiedy ok 00 wyprosiła mnie z domu (miałam spać u Mojego) powiedziałam "proszę bardzo, więcej mnie Pani nie zobaczy" i "grzecznie" wyszłam, po czym kolejny rok Mój przyjeżdżał do mnie CODZIENNIE, spędzając w swoim domu maxymalnie 2 h.
zrozumiała, że nic nie ugra, teraz dalej rzuca aluzje, dalej jest okropna, ale ja się tym nie przejmuję, bo wiem, że Mój mnie kocha i widzi, że to ona jest "tą złą", ona potrafiła mi wmawiać (podczas kiedy miałam depresję, więc był to czas, w którym czułam się tak beznadziejna, że ślepo wierzyłam we wszystkie obelgi), że nie zasługuję na jej syna, że on jest przeze mnie nieszczęśliwy, że jak chcę dać mu szczęście to powinnam odejść i dać mu zaznać życia z cytuję "prawdziwą kobietą", na jakie zasługuje.
Mój zawsze mnie bronił, prócz sytuacji, kiedy np on spał a ja byłam z nią sam na sam, wtedy to w ogóle cyrk, teksty typu: "radzę ci nie mówić o tym jemu, pewnie i tak polecisz do niego, bo nie jestes dorosła i nie potrafisz przyjąć prawdy prosto w oczy... chcesz go nastawić przeciwko mnie, zniszczyłaś nasz kontakt"... Ja jestem osobą z natury pyskatą, starałam się być grzeczna i powiem Ci, że byłam chyba aż nazbyt... ale jak trzeba było to odpowiadałam, zawsze - bez obelg, wyrzutów, po prostu na spokojnie wyrażałam swoją opinię, niezgodę z jej poglądem, ogólnie: broniłam się. To ona potem leciała do Mojego (o ironio) i mówiła, że ja powiedziałam to to i to. Mój oczywiście stał za mną, bo a) kiedy mówila prawdę, czyli mnie cytowała, twierdził, że w tej sytuacji miałam prawo tak powiedzieć, nie obraziłam jej a ona mnie wiele razy, więc nie widział w tym nic złego b) jak zmyślała - znał mnie na tyle, by wiedzić kiedy to robi... więc nie było tematu. Zresztą cały czas widział jak ona się zachowywała i nawet dał mi "przyzwolenie" na to, bym przeklinała i mówiła ostrzej, cytuję mniej więcej: "Kochanie, przepraszam Cię za nią, weź jej nie słuchaj i jak Ci coś mówi to odpowiedz jej tak samo, nie musisz być taka delikatna, może jak jej puścisz wiązankę to się uspokoi" - A z natury jest człowiekiem, który bardzo szanuje matkę, zresztą wszystkich ludzi.
Ciągle próbowała mnie wrobić w poczucie winy, beznadziejności, na kazdym kroku powtarzała, ze do niczego sie nie nadaje, nawet jak kroiłam coś to musiała się uczepić, ze za grubo, że masło za cienko,że marna ze mnie gospodyni...
w każdym razie musicie pokazać jej, że jej walka nie ma sensu. Ty powinnaś przyjmować "rady" z godnością, nie pokazując bólu, czy złości - odpowiadać NADMIERNIE grzecznie, aby się wkurzała (przynajmniej ja tak robiłam), że nie wyprowadza cię z równowagi i jej działania nic nie dają a Twój powinien bronić cię za każdym razem i pokazać jej, że jesteś dla niego ważna i jeśli ona będzie się tak zachowywać to zwyczajnie ZOSTANIE SAMA, bo taka jest prawda... możecie uciec się do kroku takiego jak My - zostawić ją samą, by zrobumiała, że Wy jesteście jednością i nie ma prawa dyktowwać warunków, jeśli chodzi o to z kim jest jej syn...
charakteru nie zmienisz , ale będzie mnijsze nasilenie - wiem po sobie, choć i tak ninenawidzę tej kobiety, aż dziwne, bo nigdy wcześniej nie powiedziałam o NIKIM, że go nienawidzę a o niej z całą pewnością mogę tak powiedzieć... zostawienie chłopaka jest najgorszą decyzją - pokażesz jej, że wygrała, bo wygra - oboje będziecie nieszczęśliwi przez jej zaborczość, bo pewnie o to tu chodzi
Walcz o swój związek. A jeśli Twj Ci nie pomaga to a) zastanów się, czy nie przesadzasz b) zastanów się, czy chcesz być z maminsynkiem, który nie broni swojej kobiety
Edytowany przez jestem.ponad.tym 28 maja 2014, 11:36