- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 maja 2014, 19:50
Kilka razy pytałam Was już o radę. Jednak walczę o swój związek, chciałabym aby coś z tego było. Mam faceta, który pracuje w delegacji (inżynier na budowach trwających około rok). Kiedy jest blisko przyjeżdża w środku tygodnia i w weekendy, niedługo będzie dalej i będzie tylko w weekendy. Przeprowadziliśmy się. Jutro robię parapetówkę tylko dla koleżanek. Jesteśmy razem już 9 miesięcy, żadna z koleżanek jeszcze go nie zna, z nikim nie wychodzimy, nie mamy swojego towarzystwa. Bardzo chciałam żeby się poznali, z racji tego robię tą imprezę w środę ( w weekend nie mogłam). Proszę go żeby przyjechał troszkę wcześniej, a on na to, że nie wie kiedy się wyrwie. Pracuje całe dnie, śpi i chodzi na siłownię w tygodniu. To jego życie. Nigdy go nie prosiłam w tygodniu żeby się zwolnił z pracy. Często jest tak pochłonięty nią że nie dzwoni na dzień dobry np dopiero o 13. Pokłóciliśmy się o to jutro. Bo on nigdy nie bierze L4 (od 6 lat nie był), nie zwalnia się z pracy. Poprosiłam go żeby skończył normalnie o 15, ten jeden raz i był w domu o 17, żeby odpoczął i się odświeżył, a on że nic nie obiecuje, że raczej będzie o 19. Zależy mi żebyśmy się z kims poznali, mieli towarzystwo, głupi przykład - majowy weekend cały spędziliśmy sami, w mieszkaniu. Kiedy on jest przy mnie jest ok, w weekendy. Ale w tygodniu... kilka zdawkowych rozmów. Odłożone słuchawki z pretensjami. Nie wiem co mam robić.
W dodatku pretensje "pewnie skończy się koło północy a ja muszę rano jechać". Wiem, musi wyjechać o 5, po 5 aby dojechać na 7, ale nigdy od 9 miesięcy nie zaprosiliśmy znajomych, to pierwszy raz i ma z tym mega problem.
Po prostu poprosiłam o to zeby jeden raz skończył jak należy, o 15. Przecież ma kolegów w biurze, którzy robią to samo. Jeden raz czy to tak dużo?
Żeby było jasne, ja się cieszę, że jego pasjonuje jego praca, że jest dla niego ważna. Ale ona jest najważniejsza. Mam wrażenie, że jak będziemy mieli dzieci to i tak ta praca będzie najważniejsza i w tygodniu będę sama.
Edytowany przez ZagubionaMyszka 6 maja 2014, 20:03
6 maja 2014, 20:51
To takie bezpieczeństwo. Jest tam, pracuje, ćwiczy, a kiedy wraca wie, że czeka na niego kobieta. Odległość odległością, praca pracą ale trzeba mieć jakiś wkład w związek. Jesteście krótko ze sobą, a już masz wątpliwości i musisz walczyć- a z twoich poprzednich tematów wynika , że w większości przypadków jednostronnie.
Wszystko rozumiem, ciężka praca jest trudno itd. Ale skoro już przyjeżdża powinien chlonąć każdą chwilę razem i dokładać starania aby wasz związek miał ręce i nogi... A przebywanie wśród towarzystwa też jest potrzebne.
Edytowany przez Natala17 6 maja 2014, 20:52
6 maja 2014, 21:04
dla dziewczyn z Vitalii jest albo białe albo czarne. Albo Cie poklepia po ramieniu albo zjadą z góry do dołu. Nie zrozumie nikt Twojego problemu bo są wieksze problemy w zwiazku,dla Ciebie akurat "TO"jest ważne ,dla innych niekoniecznie . Musisz bardziej wyluzowac nie nakręcac sie .to TYLKO spotkanie, szkoda nerwów , a Twojego faceta po czesci rozumiem, tez mi sie nic nie chce jak wiesz ze czeka mnie tyranie od rana. nawet wolny dzien wolę spedzic gnijac w kocu przed tv...
6 maja 2014, 22:02
Nigdy go nie prosiłam w tygodniu żeby się zwolnił z pracy. Często jest tak pochłonięty nią że nie dzwoni na dzień dobry np dopiero o 13. Pokłóciliśmy się o to jutro. Bo on nigdy nie bierze L4 (od 6 lat nie był), nie zwalnia się z pracy.
Rozumiem, że pracoholizm partnera utrudnia Ci życie, ale... chyba nie chodzi jednak o to, że nie dzwoni do 13 (!) ??? Czy musi dzwonić na dzień dobry, a tylko ja tego nie rozumiem?
Druga sprawa - nie bierze nigdy L4 - ja tez nie biorę, bo nie choruję. Jak chcę wziąć urlop, to biorę urlop, l4 nie jest po to, żeby zrobić sobie wolne od pracy, to po pierwsze. Po drugie - nie ma czegoś takiego jak L4
6 maja 2014, 22:11
Przemysl sobie ten zwiazek... Pracoholizm pracoholizmem ale jesli ma sie byc w zwiazku to trzeba czasem spedzac czas razem, milo sobie wyjsc ze znajomymi etc. Zastanow sie co by Cie usatysfakcjonowalo i wyloz mu kawe na lawe - niech Ci powie czy to jest realistyczne czy nie. No i sie zastanow jak by mialo dalsze zycie wygladac, tzn rodzina i te sprawy - bylabys samotna matka z regularnym doplywem gotowki. Jednym to pasuje, innym nie.
6 maja 2014, 23:45
Powstawaj sobie przez x-miesięcy o 5tej...
Dla mnie jesteś niepoważna z tym dzwonieniem na "dzień dobry" i obsesją bratania się faceta z Twoimi przyjaciółkami. W mojej opnii chyba za bardzo się nudzisz w życiu i wymyślasz sobie problemy. Dorośnij.
7 maja 2014, 09:54
Ciezko powiedziec, bo troszke znam ten zawod i ta profesja jest meeegaaa zajmujaca i pasjonujaca. Tez tak mialam gdy bylam czynna zawodowo /teraz mam male dziecko i siedze w domu/.
Znam kilku inzynierow budowy. Sa tacy, ktorzy maja rodziny, dzieciaki i przez caly tydzien ich nie ma. Sa tacy, ktorzy pracuja do 16h jako inzynierowie budowy /ale w takiej firmie rodzinno-przyjacielskiej/. Roznie jest, zalezy co to za budowa. Ale moge Ci powiedziec szczerze, ze po pracy czlowiek czuje sie jakby go ktos przez maszynke do miesa przekrecil i nie ma sily na nic.
Moze Twoj facet nie ma potrzeb towarzyskich? /ja tez nie mam i rozumiem takich ludzi/, moze jest bardzo zmeczony ciagle, a zawod go wciaga /rozumiem go w 100%/. Ciezko stwierdzic po tym co napisalas.
7 maja 2014, 12:08
Dziwna sytuacja. Z jednej strony dobrze ,że facet jest pracowity, solidny i zarabia na dom bo w przyszłości będzie to wam potrzebne, ale skoro tak jak mówisz nigdy nie brał 'urlopu' , ' nie zwalniał się ' to coś tu jest nie halo. Albo jest tak strasznie pochłonięty przez pracę albo po prostu woli ją od Ciebie...
7 maja 2014, 12:13
zachowujesz się trochę, jak żona policjanta z dowcipu- dziwi się, że po ślubie nie wraca on do domu na obiad o 15.00. Taka profesja.
Jesteście razem bardzo krótko, kilka miesięcy, to krótki staż, a Ty już jesteś niezadowolona i nieszczęśliwa, bo on nie spełnia Twoich oczekiwań. Trochę widziały gały, co brały. Ja go nie usprawiedliwiam, ale to chyba kolejny Twój wątek o wydźwięku: "mój facet nie jest taki, jak chciałabym, żeby był". Nie zastanawia Cię to? Bo mnie tak.