- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
3 maja 2014, 17:34
Kochani!
Chciałabym, abyście pomogły mi w trochę w niezbyt kolorowej rzeczywistości. Zakładam pierwszy temat, nie znacie mnie, ale mam nadzieję, że ten temat potraktujecie poważnie. Za wszystkie konstruktywne odpowiedzi bardzo serdecznie dziękuję :)
Sprawa przedstawia się tak: Nie chodzi o moje dziecko tylko o brata który za niedługo będzie kończył 8lat. Między nami jest różnica 13 lat (jest nas tylko dwoje), studiuję dziennie w innym mieście i wracam do domu rzadziej niż co dwa tygodnie na weekendy.
Jest z nim niemały problem, buntuje się, zero jakiejkolwiek inicjatywy do odrabiania zadania domowego (wiem że nad takim małym dzieckiem trzeba jeszcze siedzieć i pilnować, ale on rzuca zeszytami i wszystkim co ma akurat pod ręką ), brak szacunku do rodziców, nie słucha co się do niego mówi- dziecko jak z programu superniani.
Problem nie tkwi oczywiście w samym dzieciaku, ale niestety w naszych rodzicach. Jesteśmy typową dysfunkcyjną rodziną. Tata alkoholik (nie pije już dzień w dzień, średnio 3 razy w roku ma ciąg który trwa do 2 tygodni. No, ale alkoholik jest alkoholikiem do końca życia. Oczywiście układ nerwowy nie jest w dobrym stanie - zażywa psychotropy ) ogólnie bardzo denerwujący, nic nie zrobi w domu tylko leży pod telewizorem, czasem przemieści się przed komputer, w okresie letnim nie ma go w domu cały dzień bo jeździ na rowerze. Jest emerytem i siłą rzeczy to on przebywa z młodym najwięcej czasu (czyli ma na niego największy wpływ) lub go po prostu oleje i dziecko siedzi cały dzień po szkole przed telewizorem.
Mama pracuje, jest pielęgniarką więcej jej nie ma niż jest. Wraca po 18 do domu i dopiero to ona siada z dzieckiem nad zadaniem, a młody się buntuje, ona traci cierpliwość i wychodzi na to ze tata jest super, a matka jest wyrodna.
Problem nie jest tylko na poziomie szkoły. Młody za rok idzie do komunii (a raczej powinien). Nie chce chodzić do kościoła, a jak już się go uda zaciągnąć to się bardzo źle zachowuje. To z ojcem ogląda debaty polityczne itp. a on dopowiada ze kościół jest zły, księża pedofile, a Boga wcale nie ma.
Sytuacja w domu wcale sie nie poprawi, mama swoje, ojciec swoje, a młody głupieje. I pytanie: co w tej sytuacji byście zrobiły, lub czy znacie podobną sytuacje. Nie chce żeby wyrósł na jakiegoś kriminaliste czy nastoletniego tatę.
Myślałam nad internatem, ale nie wiem czy taki dla małych dzieci istnieje i czy w ogóle jest to dobry pomysł.
3 maja 2014, 17:42
Nie mam za bardzo styczności z małymi dziećmi więc ciężko cokolwiek doradzić, ale skoro Ty i tak jesteś tak rzadko w domu to obawiam się że nie wiele możesz zdziałać :/
3 maja 2014, 17:55
Kurczę, trudna sprawa... To ciężki kaliber, ale może jakaś pomoc społeczna, świetlica, korepetycje... Sama nie wiem, ale jestem pełna podziwu dla Twojej dojrzałości i troski.
3 maja 2014, 17:57
wydaje mi sie ze w takim wypadku moze pomoc tylko psycholog dziecięcy. W szkole powinien taki byc, moze z nim powinnaś porozmawiać ? Znam podobny przypadek jednak nie chodzi o alkoholizm a o rozbita rodzine.
3 maja 2014, 18:03
Problem tkwi w rodzicach i prawda jest taka, że jeśli będzie dalej wrastał w takich warunkach to będzie idealnie nadawał się do 'Surowych rodziców'. Zamiast o internacie pomyślałabym jak trafić do rodziców, a szczególnie do ojca. Szkoły Podstawowe z internatem są, ale nie wiem czy są jakieś ograniczenia wiekowe.
3 maja 2014, 18:05
A byłaś u wywochawcy młodego z prosba o pomoc?
Skoro on jest taki nerwowy to pewnie potrzebuje solidnego sportu.ZApiszcie go na piłke nozna albo inny sport.Co do religii to musicie w którymś dniu posiedziec na spokojnie z nim i pogadac na ten temat. Mozna ostatecznie z nim troche ponegocjiowac , cos w stylu żeby poszedł na komunie i do kościoła przed a potem sam bedzie decydował o swojej religii.Religia to taki temat gdzie każdy ma swoje własne zdanie na ten temat i nie da sie zmusic drugiego czlowieka do danej wiary.8 letnie dziecko zdaje juz sobie sprawe z niektorych rzeczy ( zwałszca że ojciec jeszcze robi mu wode z mózgu) . Z ojcem tez trzeba moim zdaniem pogadać żeby niektórych rzeczy nie robił przy dziecku.
3 maja 2014, 18:05
Kurczę, trudna sprawa... To ciężki kaliber, ale może jakaś pomoc społeczna, świetlica, korepetycje... Sama nie wiem, ale jestem pełna podziwu dla Twojej dojrzałości i troski.
Próbowałam namówić żeby młody chodził na harcerstwo (żeby miał jakieś zajecia pozalekcyjne) - nie chciał, wymyślił sobie karate i tu na przeszkodzie stanął ojciec bo jemu się nie chce go nigdzie zawozić (mieszkamy na wsi więc wszędzie daleko). Pomoc społeczna nie wiem na jakiej zasadzie miała by pomóc, z kasą nie jest rewelacyjnie ale też nie potrzeba żadnej pomocy w tej sprawie
3 maja 2014, 18:14
A byłaś u wywochawcy młodego z prosba o pomoc?Skoro on jest taki nerwowy to pewnie potrzebuje solidnego sportu.ZApiszcie go na piłke nozna albo inny sport.Co do religii to musicie w którymś dniu posiedziec na spokojnie z nim i pogadac na ten temat. Mozna ostatecznie z nim troche ponegocjiowac , cos w stylu żeby poszedł na komunie i do kościoła przed a potem sam bedzie decydował o swojej religii.Religia to taki temat gdzie każdy ma swoje własne zdanie na ten temat i nie da sie zmusic drugiego czlowieka do danej wiary.8 letnie dziecko zdaje juz sobie sprawe z niektorych rzeczy ( zwałszca że ojciec jeszcze robi mu wode z mózgu) . Z ojcem tez trzeba moim zdaniem pogadać żeby niektórych rzeczy nie robił przy dziecku.
Z ojcem nie da się pogadać, ani tym bardziej wytłumaczyć mu że robi źle. Wypróbowane nie raz :/
Oczywiście że religia jest to osobista sprawa każdego człowieka, no ale 8 letnie dziecko nie powinno decydować na takiej płaszczyźnie życia. Zaproponowałam mamie żeby zainicjować spotkanie z jakąś siostrą czy z księdzem (którzy oczywiście mają podejście do dzieci) żeby porozmawiać z nim indywidualnie o Bogu. Bo wiem że ani ja ani mama nie nadajemy sie do takich spokojnych rozmów, jedynie osoby trzecie, które nie angażują sie emocjonalnie w tej sprawie.
Ale nic z tego nie wyszło. Szczerze, matka nie ma ani sił, ani nerwów by robić coś w tej sprawie. Też nie jest pierwszej mlodości (50lat). A mnei nie ma, postaram sie zająć młodym przez wakacje, choć nei bedzie to łatwe zadanie bo będe chodzić do pracy
Edytowany przez 3 maja 2014, 18:19
3 maja 2014, 18:17
pomoc społeczna to nie tylko pieniądze ale tez pomoc w trudnych sytuacjach życiowych.
3 maja 2014, 18:20
Trzeba by chyba zacząć od pozbycia się "wzorca". Twoja mama musi wpierw uporządkować sprawę z Twoim ojcem. Albo się weźmie w garść i ogarnie albo kop w tyłek, bo już macie jednego darmozjada w domu a rośnie Wam drugi. Szkoda chłopaka, bo jeśli nadal będzie tak, że matka mówi jedno, a ojciec drugie Twój brat cały czas będzie wybierał sobie tą wygodniejszą opcję. Widzi, że rodzice się nie dogadują i skrzętnie to wykorzystuje.