- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
13 kwietnia 2014, 11:34
Jak mam powiedzieć chlopakowi, ze chcialabym poznać Jego rodzine? Spotykamy sie od grudnia,On mial juz okazje poznac moje rodzenstwo (chociazby w Boze Narodzenie podczas spotkania calego rodzenstwa u siostry i spontaniczne zaproszenie Go, ostatnio spedzamy soboty u mnie w domu, wiec On juz wszystkich praktycznie poznał). Ale przykro mi jest, ze ja nie znam jeszcze nikogo z Jego strony... Chcialabym w koncu spotkać Jego rodzinę, poznać ludzi a nie tylko o nich slyszec. Kiedyś zapytalam o to wprost i uznal, ze na wszystko przyjdzie czas, wiec odpuscilam. No a teraz zbliżają sie kolejne swieta i okazja bylaby wrecz idealna... Jak mam "podpuscic Go" by zaprosil mnie do swojego rodzinnego domu? Nie chce sie narzucac, dobrze by bylo jakby sam to zaproponowal, ale w jaki sposob dyskretnie podsunac mu ta mysl?? Spotykamy sie, zalezy mi na Nim i czuje, ze Jemu na mnie, planujemy wspólny wypad na majówkę, byc moze będę musila wyjechac na 4 miesiace i chociażby wczoraj powiedział, ze będzie czekal, akceptuje moje plany zawodowe , wspiera mnie w realizacji marzen itp. Wiec chyba normalne jest to, ze chce poznać rodzine chlopaka, skoro to nie jest zadna przelotna znajomosc, a coraz czesciej mysle, ze z kims takim jak On moglabym ulozyc sobie przyszlosc. Owszem, wiem ze jest to typowa rodzina, gdzie jak wszedzie sa jakies problemy (i nie mam tu na mysli, zadnej patologii), ale nie uwazam by miał sie czego wstydzic, obawiać, bo tez nie mam za kolorowej sytuacji w domu. Proszę, moze ktoras z Was byla w podobnej sytuacji? Jak, kiedy i po jakim czasie poznalyscie rodzine swojego lubego? Bo nie wydaje mi sie, zeby to bylo moje zyczenie a normalna kolej rzeczy w powaznym zwiazku
Edytowany przez swiress 13 kwietnia 2014, 11:38
14 kwietnia 2014, 21:00
Hm, chyba jakoś po pół roku, ale ja się bardzo przed tym broniłam. To raczej on nalegał, żebym ich poznała. Dla mnie to było zdecydowanie za szybko, kiedy on już jakoś po dwóch miesiącach zaczął o tym mówić. Teraz jesteśmy 1,5 roku razem, a ja byłam u niego jakoś mniej niż 10 razy na pewno. On u mnie często przebywa, bo uczy się w tym samym mieście, w którym ja mieszkam, a sam mieszka nieco dalej i jakoś mi nigdy nie jest po drodze... ;) W sumie nadal w jakimś stopniu to dla mnie trochę paraliżujące przeżycie. :D Jego braci i ich dziewczyny/żony bardzo lubię i dobrze się z nimi dogaduję, ale jakoś jego mega-konserwatywni rodzice budzą we mnie lęk. ;)
Nie przyspieszaj
niczego. Jeśli będzie na to gotowy, to Cię zaprosi do
siebie. Mój facet po roku znajomości dopiero poznał mojego ojca, który mieszka 3 godziny drogi ode mnie. Dodam, że mój ojciec nigdy
wcześniej nie poznał żadnego z moich chłopaków, chociaż z jednym byłam
przez dwa lata. I powiem Ci, że to np. dla mnie było bardzo stresujące. Gdyby nie pewne specyficzne okoliczności, to nadal by go nie poznał, a
ja tym bardziej bym tego nie zaproponowała, chociaż wierz mi - traktuję
związek z nim poważnie. I kto wie, być może, poznałby go dopiero po ładnych paru latach bycia razem... Bywają pewne skomplikowane relacje w rodzinie, i
nawet jeśli wszystko jest ok na pierwszy rzut oka, to nie znaczy, że on
od razu po stosunkowo krótkiej jednak znajomości będzie chciał Cię ze wszystkimi
zapoznać. Bez względu na to, jak ważna dla niego jesteś.
Ale... Doczytałam wątek. I dziwi mnie to, że żadnych jego znajomych nawet nie poznałaś. Może faktycznie to, co któraś wyżej pisała o oczekiwaniach rodziny wobec niego odnośnie bratowej jest prawdą. No i on ma 32 lata, więc chyba nie powinno być dla niego to aż tak traumatyczne... A może z drugiej strony właśnie dlatego, że to jego pierwszy poważny związek, chce mieć 100% pewność, że nie uciekniesz i że rodzinie przedstawi dopiero kobietę, z którą spędzi resztę życia? Ciężko powiedzieć, jak on może to postrzegać.
Edytowany przez Intensive 14 kwietnia 2014, 21:03
15 kwietnia 2014, 14:51
Ja mam podobny problem. Mieszkamy razem z chłopakiem, przeprowadziłam się do innego miasta specjalnie dla Niego i jego rodziców widziałam tylko 2x na oczy i to zupełnie przypadkowo. Jeszcze też nigdy u Niego nie byłam, niby trochę się cieszę bo to na pewno dla mnie byłby stres. Ale dziwnie czuję się z tym bo on Moją mamę poznał od razu. Moich dziadków też już zna. A ja tylko jego rodzeństwo pare razy widziałam i to też w locie. Nic nam chyba nie pozostaje tylko czekać aż sami się zmotywują. Możesz go podpytać czemu nie chce cie zaprosić, czy się czegoś wstydzi ? Mój po rozmowie wyznaczył mi datę że możemy pojechać w Maju. Ale w sumie to teraz nie wiem czy to dobry pomysł bo czuję że to wymusiłam na Nim.
16 kwietnia 2014, 00:25
po co?>
moja matka nie zyczy sobie wizyt "obcego" faceta, dopiero po ZARECZYNACH. Mnie to odpowiada. Nie mam ochoty na obiadki i zjazdy rodzinne. Nie oszukujmy sie, u siebie czujemy sie czasami zbyt swobodnie, a nowa osoba w domu rodzinnym to niepotrzebny stres dla rodzicow i dla nas.
Ani nie pogadamy szczerze z rodzicami ani nie spedzimy tego czasu z polowka.
Znamy sie, uwaga! 2 miechy, i chce mnie zabrac do swoich rodzicow na wielkanoc - ale ja nie chce i nie wiem jakby sie z tego kulturalnie wykrecic.
Naprawde chcesz poznac jego matke? Moze byc fajna, ale moze od razu upatrywac w Tobie przyszla synowa i zarzucic dziwnymi pytaniami albo porowaniami z jego byla.
16 kwietnia 2014, 18:28
W wielkim skrócie: w niedziele odbyla sie bardzo poważna rozmowa... Moje pierwsze pytanie dotyczyło Jego stosunku do bratowej i powiedział, że ma dziwny charakter,i zachowania, których nie lubi u kobietym Wiec zapytalam o dzieci, i wiadomo chce przede wszystkim im pomóc, żeby mialy cos swojego (dom, który moze byc sprzedany przez bratowa, która twierdzi ze nie poradzi sobie w jego utrzymaniu), w koncu są to dzieci Jego brata i nie chce zostawic ich bez pomocy (w ogole ze względu na trudna sytuacje w dzieciństwie stara się wszystkim pomoc na tyle na ile może. Wedlug mnie robi wszystko i dba o wszystkich, ale zapomina o samym sobie. I to jest Jego podstawowy problem - dobrym jest czlowiekiem, ale mimo wszystko tez powinien pomyslec o swoim życiu, szczęściu. A z tego co mi powiedział i teraz wnioskuje to, że w domu stara sie byc dobrą duszą, opiekunem (wczesniej nie napisalam, ale nie ma ojca), a w tej całej sytuacji czuje sie odpowiedzialny także za bratanków... Ale powiedział mi, ze w zadnym wypadku nie chce zastąpić im ojca, a bratowa nie moglby sie nawet zaopiekować w sensie bycia razem dla dobra dzieci, chociazby z tego powodu, ze byla to zona Jego brata. Również zapytalam czy ktokolwiek w domu powiedział, dal mu do zrozumienia, ze powinien zaopiekować sie bratowa - twierdzi, ze nawet nie bylo takiej sytuacji i wszyscy wiedza (rodzeństwo, matka), ze nie jest to kobieta dla Niego i nikomu by to nawet do glowy nie przyszlo. I przede wszystkim nikt nie będzie mówil co ma robić. Jedynie jakas ciotka o tym wspomniala w dniu czy dzien po pogrzebie co do teraz wzbudza w Nim wielkie emocje, ze jak mogla w ogóle cos takiego powiedzieć?! Chociaz to wszystko to jest nic. Zapytalam wprost, kim ja jestem dla Niego i ile znacze i czy w tej skomplikowanej sytuacji rodzinnej widzi miejsce dla mnie w swoim życiu. No i jest tak, ze bardzo lubi spędzać ze mna czas, wczesniej z zadna dziewczyna nie dogadywal sie tak jak ze mna i najwazniejsze, nigdy wczesniej nie byl w poważnym zwiazku, nie wie jak to jest naprawdę być z druga osobą i nie jest w stanie określić tego co do mnie czuje, bo nie wie co to znaczy kochac. Ma problem z nasza relacja, wie ze problem leży w Jego glowie, ale chce i stara sie by to zmienic. No i przede wszystkim nie chce kończyć naszego zwiazku (bo jak powiedział jestem dla Niego dziewczyną), ale potrzebuje czasu, zrozumienia, a jakiekolwiek naciski z mojej strony temu nie pomoga... Także ja Mu wierze, tez nie wiem co konkretnie do Niego czuje, ale napewno nie jest mi obojętny i w zadnym wypadku nie chce kończyć tego związku, tej znajomości. I zgodnie z Jego życzeniem, poczekamy na to co przyniesie czas... A pytanie o rodzine i możliwość jej poznania darowalam sobie., bo jak będzie chcial i będzie już na to gotowy to zapewne wczeniej mnie o tym poinformuje;) I faktycznie moze byc tak, jak ktoras z Was zasugerowała, ze poprostu czeka na pewność, ze to mnie chce przedstawić najbliższym, jako swoja dziewczyne i chce mieć pewność co do mojej osoby i potencjalnej naszej wspolnej przyszłości. I teraz na spokojnie wszystko sobie poukładałam, rozumiem Go i na dobra sprawę tez potrzebuje czas by nabrać pewnosci czy jest to dla mnie wlasciwa osoba. Zauwazylam, ze po tej calej rozmowie i wyjaśnieniu sobie tych wszystkich rzeczy jest dla mnie bardziej mily, tak jakby faktycznie sie stara bardziej, niż wczesniej. Wiec chyba faktycznie Mu zależy na mnie tylko potrzebuje czasu by stworzyć powazny i w pelni normalny związek, bo jak doszliśmy do wniosku kazdemu z nas wydaje sie, ze jesteśmy osobami, z która mozna wlasnie stworzyć taki związek. Także dziekuje Wam za wszystkie wypowiedzi, rady i cierpliwie czekam na to co mi los przyniesie z ww. mężczyzną. Pozdrawiam chudzinki;)
Edytowany przez swiress 16 kwietnia 2014, 18:33
16 kwietnia 2014, 20:03
Mnie jeszcze tego samego dnia chciał zaprosić, ale nie chciałam, poczekałam pod domem w aucie :P nie wiem, może się wstydzi czegoś, ma nieciekawą sytuację w domu czy coś.
16 kwietnia 2014, 20:07
wątek o bratowej dał mi do myślenia ... no ale może to moja paranoja, więc się nie sugeruj :)
16 kwietnia 2014, 20:15
ojtam, ojtam, srylajda czy jak jej tam jest z facetem 6 lat i niby bierze z nim ślub, a wciąż nie poznała jego rodziców :D Czym się przejmujesz? :P
16 kwietnia 2014, 20:24
po co?> moja matka nie zyczy sobie wizyt "obcego" faceta, dopiero po ZARECZYNACH.
Dokładnie, moja przyjaciółka ma to samo. Matka jej powiedziała, że nie ma ochoty poznawać jej "chłopaków" tylko przyszłego męża. Dla mnie 4 miesiące, to bardzo krótko i uważam, że po 4 miesiącach nie można stwierdzić czy związek jest poważny czy nie. Wyluzuj, gdyby facet po 4 miesiącach naciskał na poznanie mojej rodziny stwierdziłabym, że ma coś nie tak z głową.