Temat: Musze się wygadać...

Pamiętacie dałam pare dni temu wpis o tym ze mój "były" facet mnie wyzywał, szantażował i szarpał? Zostawiłam go oficjalnie, ale dla niego to nie jest koniec, mówi ze mnie kocha i przeprasza, ale jego słowa na mnie nie działają. Od stycznia spotkałam kogoś innego, kto mnie wspiera w tym wszystkim, mówi ze nie zasługuje na takie traktowanie. Ja jak inny człowiek mam prawo do szczęśćia a te szczęśćie znalazłam u boku innego - nagle przypadkiem. Świetnie się dogadujemy. On chce poznać mojego syna, ale jak powiedziałam o tym rodzicom to moja mama zabrania mi zabrać mojego syna ze sobą! A mój brat do mnie " ze do dupy małego zabierzesz " . Płakać mi się chce... :(

zdecydowanie e całym wątku popieram adrazkiewicz.co do wypowiedzi innnych zwłaszcza entropicznej,szkoda sie wypowiadac..

adrazkiewicz2 napisał(a):

Będę bronić moich racji, tak już mam. I moim zdaniem bardzo dobrze że dziewczyna chce wychodzić, poznawać ludzi i nie zamyka się w sobie, szczególnie po tym co ją spotkało (jej były facet), ja z perspektywy czasu nie żałuje że dość szybko podniosłam się po tym jak zostałam sama, dziwie się wręcz skąd miałam tyle samozaparcia żeby się do końca nie załamać, oczywiście nie jesteśmy w tej samej sytuacji, ale będę popierać to że ona chce się wyrwać i przy okazji nie wypiera się dziecka.Ok, macie swoje opinie, według Was dziecka nie powinna jednak brać (nadal nie rozumiem czemu), ale po co te naskoki na nią że jest nieodpowiedzialna skoro w tak krótkim czasie rozgląda się za innymi? Ma 21 lat, chce ułożyć sobie życie jak najszybciej... na co ma czekać? Nie mówię tu o jakiś wielkich krokach ale właśnie o poznawaniu się bliżej, niezobowiązujących spotkaniach...Z pewnością macie różne wyobrażenia jak wygląda taka "randka", no więc z tego co pamiętam 18-sto miesięczne dziecko jest na tyle absorbujące uwagę że nawet gdyby bardzo chciała iść z potencjalnym "partnerem" pod rączkę byłoby jej ciężko.

Jak dla mnie dobrze, ze sobie na nowo układa życie, no ale oczyiwste jest, że nie ma się z czym spieszyc. Po wyjsciu z jednego, tak ciezkiego zwiazku, nie powinna sie od razu pchac w drugi (tzn niech sie oczywiscie z facetem spotyka, ale nie warto od razu podchodzic do wszytskiego smiertelnie powaznie). A po drugie nie moze myslec tylko o sobie tylko tez o dziecku. A jaki jest racjonalny powod zeby od razu dziecko ze soba zabierała? i dziewczyny naprawde maja racje, ze dziecko nie musi ogladac wsyztskich nowych facetow mamy i ich poznawac.. To nie jest dla niego dobre. Dzieci sie przywiazuja, a potem jak cos nie wyjdzie to ono tez bedzie cierpiało. Zreszta skoro rodzina jej pomaga to uwazam, ze akurat w takiej sprawie nie warto robic sobie w nich wrogow, pewnie narazie tylko w nich ma wsparcie (no i w tym nowym).

I naprawde nie rozumiem co twoje zabieranie dziecka do kosciola i na zakupy ma z tym wspolnego. Ja wcale nie mam złej opini o tobie (bo te komentarze typu, ze jestes suka.. no to szkoda gadac) ani nie podchodze wrogo jak niektorzy tutaj, ale uwazam, ze na kilka rzeczy tu nie zwracasz uwagi.. I jesli mam byc szczera to wydaje mi sie, ze autorka postu akurat decyzji co do zwiazkow nie umie najlpeszych podejmowac o czym swiadczy jej poprzedni.. Widocznie szybko i mocno sie anagazuje, a potem nawet gdy jest zle to nie potrafi zrezygnowac.M.in dlatego uwazam, ze nie powinna wkrecac dziecka od poczatku, szczegolnie ze mu to w zaden sposob sie nie przysłuzy ani potrzebne nie jest.

Pasek wagi

adrazkiewicz2 napisał(a):

Tak, dobrze wyczułaś, gratuluję. Ale co to ma do rzeczy w związku z moim rzekomym ograniczeniem umysłowym?

To że jesteś moim zdaniem ograniczona umysłowo skoro nie potrafisz zrozumieć tych jak to ujęłaś "biednych dzieci" i robisz sobie kpiny z osób które napisały jak to wygląda z punktu widzenia dziecka.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.