- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
26 marca 2014, 21:37
Powoli, choc juz dosc dlugo dojrzewam do tej decyzji.. Choc caly czas sie ludze.. Ogromny wplyw na NIEpodejmowanie decyzji ostatecznej ma fakt ze po prostu nie dalabym rady sama. Po prostu, materialnie. Gdybym byla sama, zrobilabym to juz dawno. Ale bez stalej pracy, z dzieckiem..
Boje sie wojny, ze maz by tak latwo nie odpuscil..
Boje sie podzialu obowiazkow nad dzieckiem- mieszkamy za granica. Najpewniej byloby to dwa tygodnie u mnie, dwa tygodnie u niego a ja po prostu nie wyobrazam sobie nie miec jej "na stale" u siebie. Nie mylic z utrudnianiem kontaktow oczywiscie bo nie mam najmniejszego takiego zamiaru. Moglby spedzac z nia tyle czasu ile zechce.
Sama nie wiem, boje sie ze nie dam rady.. Boje sie ze bede tego zalowac. W koncu, jak to mowia, "nie bije", nie jest taki zly..
Dlaczego sie rozwiedliscie? Jak dalyscie rade? Mialyscie pomoc z zewn? (rodzice np). Ja, niestety, zostalabym z tym calkiem sama (tym bardziej ze mieszkamy za granica). A, i kolejny punkt na nie- po rozwodzie nie moglabym tak po prostu wrocic.. Musialabym zapewnic swobodny kontakt z ojcem.. Ale tak zyc.. na sile.. Juz tak dalej nie chce..
26 marca 2014, 21:47
wierzę, że dasz sobie radę.
sytuacja mega trudna i własnie przez to co piszesz wiele kobiet zostaje... a nie raz jest potem coraz gorzej.
musisz sobie to wszystko jednak mocno przemyśleć i zorganizować. szukasz jakiejś pracy tam na miejscu?
26 marca 2014, 22:00
Dzieki za slowa otuchy, fajnie ze ktos odpisal :)
Tak, szukam ale latwo nie jest.. Nie chce robic czegos czego nie lubie (np.sprzatac) bo wiem, ze to tez nie jest praca dajaca stabilizacje. Poki co jestem na stazu w korporacji ale..szczerze powiedziawszy nie idzie mi najlepiej.. Moj maz zabil we mnie doszczetnie pewnosc siebie, jakiekolwiek poczucie wlasnej wartosci... Po wojnach jestem w pracy kompletnie rozbita, co prawda staram sie tego nie okazywac, to oczywiste ale czasami, nawet w pracy mam ochote sie rozplakac.. Bariera jezykowa nie pomaga. Zreszta, oni widza ze jestem dziwna, czasami stres kompletnie mnie parazlizuje. I nie chodziloby tu ani o jezyk, ani o zakres obowiazkow bo z tym dalabym rade, ale .. hmm.. jak to ujac.. Ta sytuacja wykancza mnie psychicznie,wysysa ze mnie resztki pozytwnego myslenia, czegokolwiek.. SCIANA z kazdej strony i kompletnie nie wiem co dalej.
26 marca 2014, 22:07
Współczuję, bez jakiejkolwiek pomocy musi być Ci bardzo ciężko... Porozmawiaj z nim może, że chciałabyś odejść i chcesz to zrobić polubownie, a może dałoby się to jakoś naprawić?
Wiesz, najlepszym wyjściem byłby inny partner który wspomógł by Cię psychicznie i zapewne finansowo... tak, wiem, to okrutne, ale myślę że potrzebujesz kochanka.
26 marca 2014, 22:09
Uważam, że nie ma sensu męczyć się w związku jeżeli nie widzisz dalej Waszej wspólnej przyszłości. Rozwód to czasami jedyne dobre rozwiązanie w takiej sytuacji. Nie warto tracić życia, skoro nie da się już uratować związku. Wiadomo, że zawsze będą jakieś obawy i wątpliwości, ale jeśli nie spróbujesz to skąd wiesz, że na pewno sama sobie nie dasz rady? Z tego co napisałaś to trzyma Cię przy mężu tylko stabilizacja materialna. Nie ma chyba mowy o jakichkolwiek uczuciach. W takim razie nie widzę najmniejszego sensu, żeby to dalej ciągnąć. Na pewno masz przyjaciół, rodzinę, którzy w jakiś sposób mogliby Cię wesprzec w trudnych chwilach.
26 marca 2014, 22:13
wytlumaczenie ze nie wezme rozwodu bo sobie nie dam rady jest dziecinne .Czyli tak naprawde wcale nie chce go i szukasz na sile wymowek. Bo jak ktos chce nie zastanawia sie nad takimi rzeczami. Co jest dla Ciebie priorytetem ??? Byc z kims tylko dla pieniedzy ???porazka !!!! a gdzie uczucie , szacunek,miłośc ????
26 marca 2014, 22:13
o rozstaniu i rozwodzie mowimy nieustannie. Zeby bylo smieszniej, on tez, bo przeciez to ja a nie on jestem w tym zwiazku straszna wedlug niego.
Kochanka chetnie bym sobie znalazla, naprawde ;) ale to nie takie latwe kiedy jest sie wiezniem we wlasnym domu i dzieckiem zajmuje sie wlasciwie tylko ja.. Moze glupio to zabrzmi ale nawet gdyby takie mysli przyszly mi do glowy, to nie mam takich mozliwosci. Praca- dom, a on zna kazdy moj krok.
Ale nie rozpatruje tej drugiej opcji powaznie. To co napisalam-ze chcialabym, to raczej kwestia skrytych marzen niz mozliwosci:)
Poza tym, nie myslalam o tym w zakesie pomocy finansowej. Mysle ze uzaleznienie sie od kolejnego faceta nie przyniosloby poztyku.
26 marca 2014, 22:16
Kochane, dla mnie nie licza sie pieniadze. Nie jestem materialistka.
Ale majac dziecko nie moge po prostu "isc pod most", skazac ja na tulanie sie po jakis patologicznych osrodkach ecc., tym bardziej za granica.
Nie, nie wdajac sie w szczegoly, nie mam nikogo kto moglby mi potem ewentualnie pomoc.
26 marca 2014, 22:24
NIe wiem w jakim kraju mieszkasz, ale podejrzewam, ze jest tam pomoc spoleczna, moze tam sie zwrocic na poczatek? Juz sama wyprowadzka da ci potrzebny spokoj i bedzie ci latwiej w pracy i w walce z exem. Ja sie rozwiodlam pare lat temu i nigdy nie zalowalam, jedynie czego zaluje, ze nie zrobilam tego wczesniej