Temat: Facet i problem z alko.

Na wstępie ostrzegam, że to kolejna historyjka rodem z telenoweli, jakich pełno na tym forum, niestety osobista i życiowa. Jeśli nużą Cię, denerwują bądź rozśmieszają tego typu rozprawy - daruj sobie czytanie, zaoszczędzisz sobie czasu, a mi dodatkowych nerwów. ;)

Sprawa ma się tak: mam faceta od prawie dwóch lat. Od grudnia mieszkamy razem, wcześniej dzieliło nas 100km, widywaliśmy się średnio co 2. weekend. W związku z tym, że stracił pracę w swoim rodzinnym mieście, nadażyła się okazja by zaczął jej szukać bliżej mnie, no i znalazł, wprowadził się do mojego wynajmowanego w mieszkaniu studenckim pokoju.

Zanim zamieszkaliśmy razem było wiele między nami zgrzytów, o różne pierdoły. Uważałam, że to wina odległości i tego, że mamy dla siebie za mało czasu. Dlatego też myślałam, że wspólne meiszkanie będzie lekarstwem na te problemy. Niestety, jedne problemy znikają, inne się pojawiają...

Pomijając szczegółową analizę charakteru i osobowości mojego lubego, powiem tylko, że jest osobą wrażliwą i chyba trochę niedowartościowaną ze względu na trudną sytuację rodzinną, w kórej się wychowywał i z którą do tej pory sobie nie umie poradzić. W każdym razie nie miał łatwo i pewnie dlatego tak tłumaczę sobie niektóre jego zachowania...

Odkąd zamieszkaliśmy razem dostrzegłam, że ma on problemy z alkoholem. Polega to na tym, że mimo iż nie pije często, to gdy już zacznie, nie potrafi robić tego w rozsądny sposób. Zawsze kończy się na uchlaniu, a że głowę ma słabą, to naprawdę wiele mu nie trzeba. Akcje takie mają przeważnie miejsce w weekendy, zwłaszcza gdy jedzie do swojego rodzinnego miasta i spotyka się ze starym towarzystwem. Ok, rozumiem, że fajnie sobie popić ze starymi kumplami i  nie jestem typem zaborczej dziewczyny, która stawia ultimatum "ja albo kumple". Jednak uważam, że coś jest nie w porządku, gdy idzie się napić, a mi nic o tym nie mówi, albo wyłącza wtedy telefon, albo co gorsza, obraża mnie przez telefon sprowokowany moim niezadowoleniem. 

W ubiegły weekend przechodziłam przez kolejną taką sytuację. Pojechał na zjazd do swojego miasta, w sobotę wieczorem się nie odzywał, a w niedzielę przyjęchał narąbany i wygadał się, że w sobotę też pił. Dzisiaj rano zaspał do pracy i oczywiście połowy wieczoru nie pamiętał. Ja żeby go nie prowokować, gdy był pijany, udawałam że wszystko ok, pomogłam się ogarnąć i walnąć do łóżka, co by mi wstydu przed współlokatorami nie narobił. Potem, gdy on już spał, oczywiście przeryczałam pół nocy i mocno postanowiłam, że to koniec.

Problem w tym, że na codzień mój luby jest przykładnym partnerem. Widzę, że mnie kocha, dba o mnie, pomaga w domowych zajęciach, wyciąga z domu na spacery, wycieczki etc., kupuje kwiaty i słodycze bez okazji... Moi rodzice też go polubili, spędzał z nami święta i w ogóle wszystko super.

Do momentu aż się napije...

Nie wiem co mam robić. Ostatnio gdy się pokłóciliśmy zastrzegł, że obiecywalismy sobie kiedyś, że w przypadku rozstania zrobimy to "humanitarnie", dlatego teraz, gdy mieszkamy razem, potrzebowałby ok miesiąca, by poszukać innego mieszkania i odłożyć na kaucję i czynsz. Ja też nie mogę właścicielce z dnia na dzień powiedzieć, że się wyprowadzam, poza tym nie chcę, bo mam 5 minut z buta na uczelnię, a takie fajne mieszkanie w dogodnej lokalizacji i przede wszytskim cenie to ciężko upolować. 

Poza tym, gdy rano zaczął mnie przepraszać i mówić jak mnie kocha, oczywiście serce mi zmiękło. Wiem, że jeśli postanowię się z nim rozstać, to przez ten czas, zanim się wyprowadzi będę cierpieć katusze... A ja wcale nie jestem taka pewna, czy powinnam go zostawić... :(
Pasek wagi
skoro jest poukładanym wrażliwym facetem dobrym i takim który da Ci szczescie w życiu , a jego problemem jest picie a raczej brak hamulca podczas picia ,na pewno nie zostawiaj go . To jest choroba jak każda inna. On obiecując Ci poprawę sam  w to wierzy. Niestety kolejna próba sprawdzenia siebie kończy się upiciem . Te wszystkie złe słowa któe słyszysz z jego ust kiedy jest pod wpływem nie są mówione ze szczerego serca a z głupoty, nikt po upicie sie nie jest mądry. Myśle ze powinien isc do zwykłego psychologa ,nie od razu AA czy cos, to jest problem z podejsciem do alkoholu a nie samego picia. .Twoj facet musi się zagłebić co powoduje brak hamulca. Sytuacja gdzie pije z kumplami jego kumple np piją do pewnego momentu albo w odpowiednim tempie a  on do zgonu. Szczerze sama mialam  z tym problem ale okryłam że mogę byc pijana mogę byc na imprezie ze znajomymi i zachowam klasę pijąc z resztą. Zrezygnowalam z picia czystej wódki, jesli koledzy kupuja flaszkę niech siada razem  z nimi ale np z butelki niech wypije 3 kieliszki a reszte piwo. Jest taka granica w piciu...jest ok a o jedno za dużo i rozum idzie spac . Twoj facet na pewno nie chce taki byc a to wychodzi  w praniu. Pomoz mu, a psycholog myśle ze to najlepsze rozwiązanie. Najczęsciej z tego problemu się wyrasta. Tym bardziej ze pije włąsnie raz na jakis czas ,a nie codziennie bez umiaru. Twoj facet po prostu NIE POTRAFI pić.

Jest źle - zaczynasz go usprawiedliwiać. Słyszałaś kiedyś o czymś takim jak współuzależnienie? To, że jest wrażliwy i ma trudną sytuację rodzinną nie jest usprawiedliwieniem dla nadużywania alkoholu. Ma problem = od tego są specjaliści, psychoanalitycy, psychologowie, wreszcie - psychiatrzy. Wydaje się, że to nieszkodliwe - jest młody, więc imprezuje, a że imprezuje - to pije. Ale sytuacja w której on pije przez cały weekend a następnie zawala obowiązki, do tego po alkoholu totalnie zmienia się jego stosunek do ciebie, nie wróży dobrze. Mam pewne doświadczenia w tej materii i powiem tak: szkoda twojego życia.

Przy okazji, polecam artykuł o żonach alkoholików: http://www.styl.pl/magazyn/w-swiecie-kobiet/news-...


To jest trudne, ale na twoim miejscu bym wiała - on się nie zmieni dla ciebie (najlepszym przykładem jest to, że potrafi ci nabluzgać kiedy jest pijany), a może być tylko gorzej. Będzie cię co tydzień przepraszał i obiecywał poprawę, po czym 5 dni później zrobi dokładnie to samo. Nie chcesz przecież całe życie usprawiedliwiać go przed sobą i resztą świata? Jeśli on nawet na twoją prośbę nie jest w stanie się opanować, ma poważny problem - a jeszcze chwilę i nie, on tylko WY będziecie mieć problem z alkoholem.

Znałam niejednego, który co weekend chlał na umór - tylko że oni w momencie w którym u boku pojawiała się partnerka, bardzo szybko stopowali picie.

A mieszkanie to nie problem - ja w sytuacji w której rozstałam się z facetem i musiałam się szybko wyprowadzić, przyznam, że zachowałam się brzydko względem właścicielki - z dnia na dzień się wyniosłam, klucze zostawiając eksowi i na jego głowie również było wyjaśnienie co i jak. Trudno, straciłam 500zł kaucji, musiałam pójść do pracy na ten jeden miesiąc, żeby odrobić tę stratę, ale byłam wolna i spokojna.

ps. kompletnie nie zgadzam się z Vitaliowaladyy, dziewczyna chyba nigdy nie zetknęła się twarzą w twarz z tym problem. Owszem, to jest choroba - ciężka, trudna nie dla chorego, tylko dla jego otoczenia. Szkoda twojego życia (a całe masz jeszcze przed sobą) na użeranie się z facetem, który nie widzi problemu - mało tego, jego inspiracją jest Riedel. Wyobrażasz sobie mieć dziecko z facetem, co do ktorego nie wiadomo, czy przyjdzie na święta, bo może gdzieś zabaluje? Chcesz patrzeć na twarz swojego dziecka, które płacze zawiedzione że tatuś znowu jest pijany albo wcale się nie pojawił, choć obiecał? Zostaw go i szukaj szczęścia z innym.

No i Vitaliowaladyy - alkoholik wcale nie musi pić codziennie. Alkoholikiem jest osoba, która ma problem z powstrzymaniem się od picia, nie kontroluje ilości wypijanego alkoholu, nie wie kiedy skończyć, a głód alkoholowy jest silniejszy niż wszystkie inne bodźce. To jest także ta osoba, która szuka usprawiedliwienia dla swojego picia, osoba, której zachowanie pod wpływem alkoholu się zmienia, osoba, która agresją reaguje na sygnalizację problemu. Alkoholik to wbrew pozorom nie zawsze osoba, która każdego dnia wypija MAŁĄ ilość alkoholu - typu wino do obiadu czy jedno piwo. Problem się pojawia, kiedy ilość alkoholu rośnie, a pijący nie widzi w tym nic szczególnego.

Pasek wagi
Jak pewnie dobrze wiesz pierwszym krokiem do trzeźwości jest zdanie sobie sprawy z uzależnienia. Dopóki Twój ukochany nie będzie chciał się leczyć to nie będziesz miała możliwości mu pomóc.
Powiem tak, przechodziłam to samo co Ty. Czyli na co dzień było super, ale jak przychodził weekend to nie mogło skończyć się na jednym piwku, trzeba było zalać trupa, że ledwo się szło. A ja co tydzień przysięgałam sobie że to już ostatni raz do momentu kiedy tak się ochlał że nie mogłam go dobudzić i od 5 rano do 10 siedziałam na klatce ( po pracy) bo nie słyszał jak nawalałam dzwonkiem. Dodatkiem było to że mój tata również miał problem z alkoholem.. i stwierdziłam że to koniec.
Owszem mogłam walczyć, nawet próbowałam ale przez to wszystko zgasło chyba uczucie, a skoro nie było już uczucia to tak na prawdę nie było co ratować. Gdyby mój obecny partner miał z tym problem - na pewno bym walczyła.
A teraz powiem Ci coś od drugiej strony, nie polecam grup AA , w przypadku Twojego chłopaka raczej na początek terapia indywidualna, trzeba najpierw znaleźć przyczynę takiego zachowania, zmienić tok myślenia i powoli wychodzić na prostą. Jest bardzo wiele miejsc w których można uzyskać pomoc, ja również chętnie pomogę Ci znaleźć takie miejsce u Ciebie w mieście.
Jeśli kochasz go - walcz, jeśli uczucie wygasło to nie ma sensu, bo taka walka wymaga wiele czasu, wyrzeczeń i cierpliwości

Tyle różych opinii z Waszej strony, że mam jeszcze większy mętlik w gowie... W każdym razie dziękuję, choć nie wiem jeszcze co postanowię...

Pasek wagi
U mnie był podobny problem. Dobry chłopak. W sumie dorosły facet po 30, a nie facet. Pił, wszystko było ok, ale nie wiadomo w którym momencie go ścinało. Robił z siebie hojraka i idiotę jednocześnie, nie mogłam tego znieść. Były takie trzy sytuacje. Za trzecią kiedy wróciliśmy do mieszkania poszedł spać. Ja rano poszłam na zajęcia, nie musiałam oglądać jego kaca. Kiedy o 14 wróciłam do domu był już w miarę doprowadzony do ładu, po kac kąpieli. Udawał, że się nic nie stało - usiadłam z nim i porozmawiałam. I powiedziałam, że to była ostatnia taka sytuacja. Jeśli powtórzy się jeszcze raz - odchodzę bez słowa i bez drogi powrotnej. Bo ja nie wyobrażam sobie takich akcji kiedy będziemy małżeństwem albo kiedy będą dzieci. Stara się. Widzę, że mu zależy. A widmo mojego odejścia nad nim wisi jeśli coś takiego się zdarzy - po prostu kiedy będzie pijany położy się spać, a ja się spakuję i wyjadę do rodziców. Na razie działa - czyli mu zależy. 
Pasek wagi

Indecis napisał(a):

On uważa, że nie ma problemu, że ja wyolbrzymiam i że jak jedzie się spotkać ze starymi kumplami, czy rodziną, to i tak będzie pił, bo wszyscy piją i nikt się ich nie czepia. Więc jeśli tylko mu zaproponuję AA, to powie, że zdurniałam. 

właśnie! bo on nie jest alkoholikiem! I nie ma problemu z piciem bo kazdy pije. Wiadomo nie każdy bo nawet wypowiadały sie tu osoby że picie nie jest potrzebne do życia. Owszem,ale są sytuacje ludzie gdzie właśnie to jest dodatek do udanego spotkania. Facet musi nauczyć sie pic z głową, a nie ma sensu mu zabraniac wysyłac  na odwyk, On ma problem  z tym hamulcem ,tego sie musi nauczyć. Chce pić tak jak inni , dobrze sie bawią są duszami towarzystwa ale wszystko kulturka. Musi wiedzieć  ze po 0,5 l wódy jeszcze sie trzyma ale gdy siegnie po kolejne trunki jego poziom schlania idzie do góry po tamtym co juz w siebie wlał , a on dokłada sobie dodatkowych procentów;). wiem że opisuję to troche dziwnie ale byłam w identycznej sytuacji i pamietam jak nie rozumialam siebie i swojego zachowania. Zbierałam sie na zakrapianą imprezę i powtarzałam sobie "dzis zachowam klasę" alkohol lał sie strumieniami a mi sie wydawało ze jeszcze jest ze mna  ok (na chwile obecną) nie zdawałam sobie sprawy ze  przeciez z minuty na minutę wyglądam i czuje sie co raz gorzej i wlewanie w siebie kolejnego kieliszka nie przyniesie nic mądrego. Pogadaj  z nim i wysłuchaj co on ma do powiedzenia. Czy pije bo lubi stan sponiewierania sie ,czy lubi sie napic dla rozluźnienia  ale bez efektu poniewierki.

pogadaj z nim co zaobserwowalas, jesli jest dojrzaly i zalezy mu na Tovie, to die zastanowi nad swoim zachowaniem i bedzie chcial sie poprawic. Powodzenia :)

jablkowa napisał(a):

Jeśli go naprawdę kochasz, to ja bym na Twoim miejscu nie rozstawała się z nim z tego powodu. Każdy ma jakieś problemy, a Wy jesteście w związku, więc powinniście się wzajemnie wspierać i próbować razem znaleźć rozwiązanie. Na pewno nie pomożesz mu, jeśli go nagle zostawiasz. Według mnie rozstanie tylko może pogłębić jego problem .. Zastanów się nad tym i przemyśl, czy na pewno chcesz go z tym zostawić samego? Z tego co napisałaś, facet rzeczywiście Cię kocha i zależy mu na Tobie. Ja bym mu dała szansę i spróbowała jakoś pomóc rozwiązać ten problem razem.

Nie zgodzę sie. Im szybciej facet osiągnie swoje prywatne dno za sprawa swojego problemu (tu alkohol), tym większa szansa, ze zacznie z tym problemem rzeczywiście walczyć i ze sobie z nim poradzi. Zostawienie przez dziewczynę z powodu alkohol byłoby swego rodzaju porażka. Osiągnięcie porażki uczy wiecej niż sukces. Na miejscu autorki powiedziałbym i zrobiła to co czuje. Mianowicie, ze kochasz go, ale to i to zachowanie niszczy Wasz związek i Cie rani. A Ty przecież nie chcesz mieć obok siebie człowieka, ktory czyni Cie nieszczęśliwa. Jesli sam nie wpadnie na to by leczyć ten problem, rozstancie sie. Jest bardzo duże prawdopodobieństwo, ze wtedy zawalczy o swoje i pózniej Wasze wspólne zycie. To taka ocena na zimno , bez brania pod uwagę Twoich uczuć do niego, bo te zaślepiają i każą wybaczyć po każdych przeprosinach.

comfy autorka ani nikt inny nie musi sie ze mną zgadzac. jednak czytajac to jakim facetem jest mężczyzna autorki stwierdzxam,ze jest dobry jednak zagubiony. Jest granica pomiędzy bezmyślnym zabalowaniem a alkoholizmem. Nie ma co wrzucać gościa do worka z menalami i najgorszymi bo w weekend zaliczył zgona. Skoro obiecuje poprawę to chce sie zmienic. Nie obiecuje dla świętego spokoju. Przynajmniej  w moim przypadku obiecywalam bo było mi głupio, bo chcialam byc inna jak reszta-byc miedzy ludzmi,pić ale sie . Jednak po tygodniu dwóch napełniona siła  i wiara w siebie popełniałam to samo głupstwo. Nie z braku szacunku do drugiej osoby,ani nie ze stawiania % nas pierwszym miejscu.- ponad związek. Musi sie stac pewnie cos bardzo złego pod wpływem jego bezmyślnego picia. Nawet rozstanie. Nie chce pisac tu wszystkim o sytuacjach  z mojego zycia jednak ja ogarnęłam sie razem  z chwilą gdy mój związek pzrestał istnieć przez moje wybryki po %. Usiadłam i zadałam sobie pytanie czemu tak musi być. czemu mam tracic drugą osobę przez to że ledwo stoje a wydaje mi sie że jeszcze mogę. Nie zaszyłam sie w domu, nie przestałam umawiać sie z koleżankami bo jestem głupia po %. Zaczełam pic inaczej niż zwykle. Problem przestał istniec. Alkohol jest dla ludzi- mądrych ludzi.

Tylko czy dając mu szansę, tłumacząc, rozmawiając i dochodząc do porozumienia, nie obnażę swojej naiwności, słabości, niekonsekwencji? Boję się, że pomyśli sobie, że skoro byłam tak blisko odejścia, a nie odeszłam, to pewnie nigdy tego nie zrobię, albo przynajmniej jeszcze długo będę tolerować podobne wybryki. Boję się, że nawet sama siebie będę tak oszukiwać w przyszłości i zmarnuję sobie życie. 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.