Temat: mieszkanie z rodzicami

Witam. Mam problem (tak mi sie wydaje) z moim narzeczonym. Za kilka miesiecy mamy slub. Jak wiekszosc, bedziemy mieszkac u rodzicow, w tym wypadku u moich. Jako ze mieszkamy z narzeczonym troche drogi od siebie, mieszka on z nami juz teraz. Jezdzi z tad do pracy i w ogole. Jego wprowadzenie sie tu nie bylo ustalane tylko wyszlo tak z samo z siebie, zostawal na noc co jakis czas az w koncu zaczal przyjezdzac codziennie. W czym problem? Ja nie pracuje, szukam pracy ale wiadomo jak teraz jest z robota. Uttrzymuja mnie wiec rodzice. I wychodzi na to, ze teraz utrzymuja tez jego. Nie wiem czy jestem jakas dziwna, moze tak ale glupio mi tak wykorzystywac rodzicow. Codzienne obiady, sniadania, drugie sniadania do pracy, kolacje. Moj kochany je duzo, jak to chlop. Do tego jest wybredny. Chleba z pasztetem nie tknie, tylko z szynka. Sama szynka tez Be, musi byc pomidor. Wiec np idzie do sklepu to kupi sobie 1 pomidora tylko dla siebie, cytryne do herbaty tylko dla siebie, parowki jak nie maja rodzice to idzie i kupi tylko sobie, a jak sa jakies w lodowce to zje te co sa. On nie zarabia malo, nie chce go wykorzystywac ani nic. Skoro jednak mamy byc malzenstwem to musze jakos to rozwiacac. Chcialabym zeby czasem chociaz zrobil jakies zakupy, albo dal mi przynajmniej 20 zl na jakies ziemniaki, szynke czy cos. Nie wiem jak mu to powiedziec, czy wogole moge? Aluzji nie rozumie. Jak mu mowie np ze nie wiem co dzis bedzie na obiad jak wroci, bo nie mam kasy i pozycze od mamy to on mowi a to nic nie rob, ale jak mam nie robic jak on caly dzien w robocie to ciezko zeby obiadu nie mial jak wraca. Bardzo chce isc do pracy i nie miec takich glupich problemow.
Zastanów się nad tym ślubem, ale tak porządnie. Myśli tylko o sobie, potem będzie jeszcze gorzej!
rozmawiałaś już z narzeczonym? daj znać, jak sytuacja się rozwinęła
I co, wtedy ty będziesz płacić za was oboje jak pójdziesz do pracy? Musisz mu powiedzieć normalnie, że on powinien się dokładać do wspólnych rachunków. To kpina żeby dorosły zarabiający facet tak się zachowywał - jeden pomidor...
Po rozmowie z Narzeczonym.
Hej dziewczyny!  Przede wszystkim bardzo dziekuje Wam za tak duzy odzew i wsparcie. Jestescie wielkie.
A teraz do rzeczy. Zaczne od poczatku, a wiec od piatku kiedy to ow narzeczony wrocil z pracy - oczywiscie glodny. Ja jednak korzystajac z rady ktorejs z Was, nie przygotowalam obiadu. Powiedzialam - nie mialam kasy mowilam Ci. Tu nastapila obraza majestatu. Panicz wypil 2 piwa, ktore sobie kupil w drodze z pracy i glod wzmogl sie jeszcze bardziej. Wzial dupke i poszedl na kebab. Nie rozmawialismy caly wieczor, nie chcialo mi sie denerwowac. Mialam akurat troche roboty na glowie wiec nawet bylo mi to na reke. Narzeczony szybko zasnal, a ja korzystajac z okazji do wzmocnienia swojej obrazy poszlam spac do drugiego pokoju. Rano byl zdziwiony oczywiscie, o co chodzi i wogole. I tu  nastapil moment kulminacyjny. Powiedzialam o co chodzi, ze mysli tylko o sobie a nie o mnie. Nie obchodzi go czy ja tez nie mam ochoty na piwo, albo czy jadlam skoro nie mialam kasy i ze wogole to glupio sie czuje z tym ze zerujemy na rodzicach. Ze jesli juz tu mieszkamy razem u nich to musimy sie zaczac dokladac. Bylo oczywiscie wielkie zdziwienie z jego strony, ze u niego to nic bysmy nie musieli itd. Na to ja, ze tu rodzice tez nic nie chca ale tak trzeba i ze bedziemy sie wszyscy lepiej czuc. Koniec koncow przyznal mi racje. Ustalilismy, ze bedziemy robic zakupy tak zeby rodzice juz w zasadzie nie musieli. Jutro mamy sie udac na pierwsza taka zakupowa wyprawe za JEGO kase. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Aanabell napisał(a):

Po rozmowie z Narzeczonym.Hej dziewczyny!  Przede wszystkim bardzo dziekuje Wam za tak duzy odzew i wsparcie. Jestescie wielkie.A teraz do rzeczy. Zaczne od poczatku, a wiec od piatku kiedy to ow narzeczony wrocil z pracy - oczywiscie glodny. Ja jednak korzystajac z rady ktorejs z Was, nie przygotowalam obiadu. Powiedzialam - nie mialam kasy mowilam Ci. Tu nastapila obraza majestatu. Panicz wypil 2 piwa, ktore sobie kupil w drodze z pracy i glod wzmogl sie jeszcze bardziej. Wzial dupke i poszedl na kebab. Nie rozmawialismy caly wieczor, nie chcialo mi sie denerwowac. Mialam akurat troche roboty na glowie wiec nawet bylo mi to na reke. Narzeczony szybko zasnal, a ja korzystajac z okazji do wzmocnienia swojej obrazy poszlam spac do drugiego pokoju. Rano byl zdziwiony oczywiscie, o co chodzi i wogole. I tu  nastapil moment kulminacyjny. Powiedzialam o co chodzi, ze mysli tylko o sobie a nie o mnie. Nie obchodzi go czy ja tez nie mam ochoty na piwo, albo czy jadlam skoro nie mialam kasy i ze wogole to glupio sie czuje z tym ze zerujemy na rodzicach. Ze jesli juz tu mieszkamy razem u nich to musimy sie zaczac dokladac. Bylo oczywiscie wielkie zdziwienie z jego strony, ze u niego to nic bysmy nie musieli itd. Na to ja, ze tu rodzice tez nic nie chca ale tak trzeba i ze bedziemy sie wszyscy lepiej czuc. Koniec koncow przyznal mi racje. Ustalilismy, ze bedziemy robic zakupy tak zeby rodzice juz w zasadzie nie musieli. Jutro mamy sie udac na pierwsza taka zakupowa wyprawe za JEGO kase. Zobaczymy co z tego wyjdzie.


No to super, mam nadzieje ze nie probuje Ci tylko zamydlic oczu :D musisz byc czujna, nawazniejsze ze udalo Ci sie na spokojnie o tym pogadac :))
bardzo dobrze,że posłuchałaś dziewczyn!:) no i super,że udało Ci się coś osiągnąć:) z tego co piszesz, było mu to dość w niesmak, może nie miał wyjścia i musiał na to przystać.no chyb,że coś do niego dotarł to podwójne gratulacje:)  pisz od czas do czasu jak się sprawy mają:) 
Przeczytałam cały wątek, i moje pierwsze wrażenie to to, że facet jest beznadziejny. Cała zarobiona kasa do kieszeni, a jak znajdziesz już tę pracę, to co, będziesz wydawać wszystko na Was obojga, bo "nie chcesz od niego wymagać"? Przecież to jest śmieszne. A na jego miejscu mieszkając u kogoś na krzywy ryj za friko bym chyba nie wyrobiła ze wstydu. 

Jego podejście jest tutaj kluczowe, wiesz? Wiem, że to trochę inna sytuacja, ale miałam kiedyś kolegę, który bywał u mnie niemalże codziennie i nie powstydził się nigdy, za przeproszeniem, wyżreć mi całego zapasu słodyczy wybrzydzając przy tym, a potem pójść do mojej kuchni i tam wyżreć pół lodówki. Bardziej denerwujący od samej czynności jest fakt, że on nie widział w tym zupełnie nic złego, w dodatku mówił, co mu nie smakuje i powinnam zmienić, hahaha. Głupia byłam, bo nie doczepiłam się do tego w porę, ale to i tak już przeszłość, kontakt się urwał.
Parę miesięcy po całej tej powalonej akcji, odwiedził mnie pierwszy raz mój chłopak, akurat było upieczone jakieś ciasto, no i go oczywiście poczęstowałam, i tu z kolei była akcja w drugą stronę. Było mu głupio, że cokolwiek u mnie je i takie tam. A jak podczas kolejnych spotkań gdzieś się wybieraliśmy, to nie żałował kasy, chociażby żeby złożyć się na coś na pół. I to jest w porządku. 

Z moich przeżyć tego typu, kiedy to ja odwiedziłam mojego chłopaka na dłuższy czas, bo mieszkałam u niego przez 2 tygodnie ferii, było mi bardzo źle z tym, że nie mogłam się przez ten czas dokładać do codziennego życia, bo byłam wtedy na utrzymaniu jego rodziców - jedzenie, kąpiel itp., jednak od początku nikt tego nie wymagał ode mnie ani się nie czepiał, bo w końcu jechałam w odwiedziny do swojego chłopaka, ale to nie zmienia faktu, że było mi wstyd. I to jest normalna reakcja normalnego człowieka, według mnie. Zazwyczaj jak chodziliśmy na jakieś drobne zakupy i kupiłam np. gorącą czekoladę, to podzieliłam się z całą ich rodziną. W podzięce dałam im na początku i na końcu pobytu bombonierkę. Myślę, że w Waszym wypadku taką symboliczną bombonierką powinno być dokładanie się przez Twojego faceta chociaż do części rachunków. Bo w ten sposób odciąża Twoją rodzinę i jednocześnie ma świadomość, że mieszka u kogoś, a nie na swoim, jest dorosły i ma pewne obowiązki, a pewne rzeczy po prostu wypada.

A jak taki pasożyt, jak osoba z pierwszej części mojej opowieści uważa, że nie robi nic złego i jest w stanie jeszcze skrytykować, a w dodatku masz z nim styczność aż zbyt często, to coś jest nie tak.

Dobrze, że z nim porozmawiałaś. Mam nadzieję, że zmieni Wam się na lepsze i że te zakupy to nie będzie taka jednorazowa akcja dla picu, i że zmieni mu się to podejście "jak nie ma w domu to zjem na mieście", bo będzie Wam po prostu lepiej, a Ty nie będziesz poniżana (bo kobieta, która skacze wokół mężczyzny i jeszcze za niego płaci, mimo, że on ma kasę, to jest poniżenie). Jeśli jednak się nie zmieni, to rozważyłabym na Twoim miejscu zmianę towarzysza życiowego na kogoś, kto będzie Ci to życie ułatwiał, a nie komplikował, bo nie ma sensu się użerać z beznadziejnymi ludźmi.
Pasek wagi

ja chyba nie rozumiem fenomenu "pobieramy się, rodzice nas będą utrzymywać". Ślub to jest poważna decyzja, zakładacie rodzinę. Wy, nie wasi rodzice. Jak w ogóle to ma wyglądać według Was?

Dwie dodatkowe dorosłe osoby na garnuszku rodziców? Z opcją bzykania? Srsly?

rozumiem, że w sprawie jedzenia doszliście do porozumienia, a co z resztą? 

Pasek wagi

kurcze, a nie jest mu głupio??? zarabia, więc czemu ciągle żaruje na Twoich rodzicach? 

ja czasem przyjeżdżam do mojego na weekend i wiadomo, że jem z nimi obiad, śniadanie itd. - trochę mi głupio, ale zawsze mimo wszystko staram się coś przywieźć ze sobą  - czy to glupie ciasteczka czy wino... czy herbatę, bo przecież sama też wypijam. jak jego mama miała urodziny to też coś słodkiego jej kupiłam. ostatnio nawet zrobiłam małe śniadaniowe zakupy - no głupio mi tak po prostu żerować. 
on też czasem do mnie przyjeżdża to wiadomo, że też zje u mnie i nikt nikomu nie liczy, ale ja zdecydowanie częściej do niego jeżdżę, bo na całe weekendy. wg mnie wypada czasem też samemu coś od siebie kupić...

krolowamargot1 napisał(a):

ja chyba nie rozumiem fenomenu "pobieramy się, rodzice nas będą utrzymywać". Ślub to jest poważna decyzja, zakładacie rodzinę. Wy, nie wasi rodzice. Jak w ogóle to ma wyglądać według Was?Dwie dodatkowe dorosłe osoby na garnuszku rodziców? Z opcją bzykania? Srsly?rozumiem, że w sprawie jedzenia doszliście do porozumienia, a co z resztą? 

no właśnie, popieram koleżankę.
mówisz, że nie pracujesz... stać was w ogóle na utrzymanie się? bo chyba za rachunki Twoi rodzice sami płacić nie będą?
mnie z moim jeszcze nie stać na wyprowadzkę, nie mieszkamy niestety jeszcze razem - życie na własny rachunek oznacza własną kasę na wszystko - rachunki, czynsz, wynajem/kredyt, jedzenie, leki itd. nie wyobrażam sobie brać kasy od rodziców po ślubie...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.