Temat: Blagam, co mam myslec??Jak pomoc Jemu i sobie?

Hey Dziewczyny. Rozpaczliwie poszukuje pomocy. Opisalam kiedys tu swoja historie. Tymczasem ma ona ciag dalszy, a ja calkowicie nie wiem, co zrobic. Wklejam z poprzedniego watku historie, jesli jest to Wam za dlugo przejdz do ostatniego akapitu. Blagam, pomozcie mi.

Sytuacja nieco skomplikowana. Ponad rok temu dowiedzialam sie, ze maz mnie zdradzil, a ja na dodatek dowiedzialam sie, ze jestem w ciazy. Nie dalam mu szansy, wyprowadzil sie z domu, rozwod, itd. Coreczka niedlugo bedzie miala roczek.
No, ale do rzeczy. Kiedy bylam juz w 5 miesiacu, poszlam do przyjaciol, gdzie byl pewien ich znajomy, T. Przyznam nieskromnie, ze wiem, ze jestem uwazana za bardzo ladna i zgrabna kobiete, ciaza tego nie zmienila. Nadal waze 53 kilogramy, mniejsza o to. Mam 25 lat, a ten znajomy 32. Widzialam wtey, ze byl mna mocno zainteresowany, mimo ze bylyam w trakcie sprawy rozwodowej, ze zlamanym serem i na dodatek w ciazy. Mieszanka ekstra odsraszajaca. Jak chwilke zostalismy sami, bo przyjaciele poszli do kuchni, to pytal bardzo taktownie, jak sie czuje i jak sobie radze (gdy przyszlam do znajomych plakalam wiec delikatnie wyjasnilam sprawe). Byl bardzo uprzejmy, delikatny. Zaproponowal, ze mnie odwiezie. Zgodzilam sie. Jak bylismy pod domem, przyznal, ze chcialby sie ze mna zaprzyjaznic, bardzo go ujelam. powiedzialam, ze absolutnie nie chce zadnych przyjaciol plci meskiej i mam uraz do mezczyzn. podziekowalam i sie zwinelam. Nie widzielismy sie od tego czasu..
Az miesiac temu spotkalam go na takiej imorezie rodzinno- przyjacielskiej. Bylo duzo osob, ale on jak tylko mnie zauwazyl, od razu przyszedl, pytal, co slychac, jak sie czuje, jak sobie ulozylam moje sprawy. Moze troche nazbyt odwaznie, ale podobalo mi sie to, ze nie ukrywal, ze nic sie nie stalo. Caly wieczor dawal mi znaki, ze tylko  mna sie interesuje, co bylo bardzo mile i nienachalne, a tym bardziej mnie dowartoscciowywalo, ze on jest barzdo przystojny i np. moja siostra jest w niego zapatrzona jak w obrazek. Znow probowal zlapac ze mna jakis kontakt na dluzej. Podobalo mi sie to, ze wzial moja coreczke na rece, rozmawial z nia i wcale sie tego nie wstydzil, chociaz ona ma niespelna roczek. Zachowywal sie, jakby to on byl jej ojcem. Usmiechal sie do mnie, ale podkreslam nie byl nachalny. Zaproponowal, ze nas odwiezie. Zgodzilam sie, bo faktycznie, z dojazdem to u mnie ciezko (byly wzial auto po rozwodzei, mnie na nie jeszcze nie stac, a mieszkam poza miastem) Co ciekawe przyjaciolki podchodzily i mowily,co to za facet, itd. interesuje si eToba, pasowalibyscie do soebie, on Piekny, ty tez..ale chcialabym miec z nim romans.. Rozne takie. Przyznam nie obchodzilo mnie to wcale..A powod jest taki, ze nie wierze, ze samotny, przystojny facet moglby sie interesowac(chocby nie wiem, jak piekna) kobieta z dzieckiem. Nie wiem, czy jestem w stanie zaufac kolejnemu mezczyznie, jesli w ogole doczegokolwiek  by doszlo.  No, ale wracajac do opowiesci, pomogl mi wniesc wozek do gory i inne torby..a ja zaprosilam go na herbate(bylo  mi glupio sie jakos nie odwdzeiczyc). Bylo juz nieco pozno, musialam mala polozyc, weic nie od razu usiedlismy do tek herbaty. Przeprosilam go i poweidzialam, ze moze isc jesli chce, herbate wypijemy kiedy indziej,bo mala marudna, musze ja jeszcze wykapac, polozyc, a to troche trwa. Powiedzial ze chetnie poczeka i pomoze mi przy malej, bo uwielba dzeici. Ze jego siostra ma chlopca i on sie chetnie nim zajmowal. Pozwolilam mu na to. Wykapalismy razem mala, ale troche nawet gupuio wyszlo, bo ochlapal sie niemilosiernie i potem byl w samej koszulce na ramiaczkach, taka co sie nosi po d koszula. Troche bylam tym faktem skrepowana, bo jednak jestem kobieta, z potrzebami i nie jest mi obojetny widok pieknego ciala. Taka walka troche, chcialo sie patrzec, a z drugiej strony ciagly dystans i obawy i twierdzenie, ze nie wazne jest to, ze mu sie podobam. On sie za to nie krepowal i zajmowal sie mala pieknie, rozmawial ze mna swobodnie. W koncu mala zasnela i siedlismy na kanapie, ale ja bylam wykonczona! Najchetniej to bym go splawila, ale byl bardzo mily i przyznam, ze go polubilam od tamtej pory.. Zamiast herbaty, wypilismy wino. Po jednej lampce juz odplywalam, nie ze slabej glowy, tylko z faktu, ze bylam bardzo zmeczona. I tak jakos rozmawialismy jeszcze, on w koncu wyznal, ze zawsze chcial zalozyc rodzine, ze spotykal sie z kobietami (to jego slowa, zdziwilam sie, bo normalnie kto mowi, ze spotykal sie z konbietami? raczej z dziewczynami, albo laskami) ze bardzo mu sie podobam,bo jestem inna, nie narzucam sie, jak inne, Wtedy mu powiedzialam, ze to chyba oczywiste, bo mam dziecko i ne wyobrazam sobie, by jakis facet na mnie lecial. On sie mocno zdziwil i tylko spytal, zartujesz? Bylo juz bardzo pozno i po tym winie chcialam sie polozyc do lozka, wiec go przeprosilam i sie pozegnalismy. Zanim poszedl dlugo patrzyl mi w oczy, a nie jestem glupia, wiec wyczulam, ze bardzo chcialby ..cokolwiek.. Nawet zostac do rana na tej glupiej kanapie. Nie widzelismy sie od tamtej pory tydzien.. Kolejnym razem maz mojej przyjaciolki ( o ktorym pislaam na wstepie) przyjechal mi pomoc z pralka, bo sie zepsula. I zgadnijcie kto przyjechal z nm? Tak, T. Ale chlopaki sie zajeli pralka a ja mala, wiec nie bylo za bardzo okazji porozmawiac. Jak uznali, ze bedzie dzialac i skonczyli robote przyjaciel spytal, czy przyjade do nich na kolacje, zaprzeczylam. Powiedzialam, ze jestem zmeczona i zaraz i tak mala bede klasc,bo ostatnio nie dala mi pospac.. T. za to spytal, czy bede jesc kolacje, powiedzialam, ze jeszcze nie iwem. A on na to, ze pojdzei do sklepu, skoro ja jestem taka zajeta i cos przyniesie. Przyjaciel tylko sie usmiechnal i pozegnal. Gdy wrocil milo spedzilismy czas, on zrobil spaghetti. Przyznam, ze ne bylo zachwycajace, ale mile to bylo, ze ugotowal cos. Juz sie nie czulam taka skrepowana.. traktowalam go, jak dobrego znajomego. Wypilismy wino, ja niewiele, on tez nie, bo wracal autem, polozylam mala spac, a on w tym czasie posprzatal ze stolu i usiadl na kanapie, tam na mnie czekal. Usiadlam kolo niego i powiedzialam, ze jestem taka zmeczona(znowu, pewnie pomyslal, ile ta baba narzeka) a on mnie tylko przytulil i wzial w ramiona. Kiedy sie obudzilam bylam w swoim lozku, byla 2 w nocy, poszlam do malej, a on spal na kanapie! Tak sie tym faktem przestraszylam, ze sen mi odszedl..Mala spala ok, wiec cihco poszlam do lazienki, a potem uslyszalam pukanie do drzwi. Pytal sie, czy wszstko w porzadku. Nie wiem, co mi sie stalo, ale nie wytrzymalam tej jego dobroci i zaczelam ryczec. Po mezu, ktory mnie zdradzil po pijaku i nie traktowal tak czule, to bylo dla mnie nie do pomyslenia, ze facet moze byc taki wrazliwy.Musial uslyszec, ze placze i wszedl do srodka. Nie bylam w stanie na niego spojrzec, bylam cala roztrzesiona. On wzial mnie za reke i poprowadzil do sypialni, usiadlam nalozku, on obok. Pytal sie, co sie stalo? Mialam gule w gardle, najlepiej jakby wtedy wyszedl i nigdynie wracal, bo.. chyba zaczynalam cos do nie go czuc. Wiem, ze to naiwne i dziecinne i smaa nie wiem, jakie, ale na prawde sie boje. Do teraz. Co bylo dalej? Wycieral mi lzy i jak sie troche uspokoilam to powiedzial, zebym nie plakala, bo on sie mna zaopiekuje i ze mnie kocha. Zatkalo mnie totalnie, takie wyznania nad ranem, wszstko za szybko i w ogole fakt, ze to sie dzieje. Nic mu nie odpowiedzialam. Z pewnej siebie kobiety stlam sie lekliwa zwinieta w sobie mala dziewczyna na brzegu tego lozka.  Powiedzial,ze nic nie szkodzi,ze ja do niego nic nie czuje, albo ze nie chce mu tego powiedziec, ze poczeka na mnie. Polozyl mnie na poduszke a sam polozyl sie za mna i mnie objal. Czulam sie wtedy wspaniale, bezpiecznie. Czulam jego cialo, miesnie, hmm..jego meskosc(jesli mozna to tak powiedziec) a on nawet mnie nie pocalowal! Nie chcial, bym sie chyba wystraszyla jeszcze bardziej, tak sobie mysle. Potem zasnelam, a jak znowu sie obudzilam to juz bylo prawie jasno, a mala byla z nim w duzym pokoju i sie bawili razem. Nie wiedzialam, jak si ezachowac wiec tylko powiedzialam Czesc, usmiechnelam sie i zniklam w lazience. Potem musial jechac do pracy(poniedzialek) wiec oddal mi mala i pocalowal w policzek. Dwa dni sie nie odzywal( wkoncu dostal moj numer komorki) Potem jeszcze spotkalismy sie po poludniu jak bylam na spacerze z coreczka. Co ciekawe moj byly maz zaczal do mnie wydzwaniac, ze wroci do naszego mieszkania po sprzet ktory chyba w piwnicy jest, czy jakos tak. nie mialam nic przeciwko, niech zabiera. Ale tak sie stalo, ze przyjechal akurat wtedy, gdy T. po spacerze wszedl do gory. Od razu zaczal sie rzucac, ze sobie mezczyzn sprowadzam, ze teraz chce go zdradzic, ze szmata jestem, ze nie ma prawa dotknac jego corki i takie rozne. Jakbysmy dalej malzenstwem byli. Wsyzstko tak sie szybko potoczylo, ze rzuicil sie na T. i zaczeli sie bic. Ostatecznie byly wyladowal za drzwiami. Ja nie wytrzymalam i tez po chwili go wywalilam za drzwi, mimo ze tak na prawde mnie bronil. Sama nie iwem, czemu, balam sie.. Od tamtrego czasu rozmawialismy krotko przez telefon, T. sie widocznie nie zrazil, bo dalej byl mily i cieply do mnei. Tylko ja od tamtego czasu nie potrafie sobie poradzic z emocjami. Nie wiem, co tak na prawde mi przeszkadza? Zaczelam duzo myslec o bylym,oczywiscie, nie ze wrocilmy so siebie, nic z tyhc rzeczy. Raczej, ze on tez byl mily, a potem okazal sie dupkiem. Nie mamy duzego kontaktu, od czasu do czasu przyjezdza zobaczyc si ez mala, ale nieregularnie. Wiem, ze cierpi i chce do mnie wrocic, ale juz nie probuje,b o wie, ze nie ma szans. natomiast z T. nie wiem, co robic. Jest bardzo pociagajacy, przystojy, meski, opiekunczy, dleikatny, ale i tak sie boje. Czy wszytskie kobiety zdradzone tak maja? czy tylko ja mam to wszystko tak wyolbrzymione? te moje leki i obawy, ze nie pozwalaja mi zyc? Jak dluzej o tym mysle, to mam wrazenie, ze to lepeij dla niego, jakby sobie panienke znalazl, a nie rozwodke z dzeickiem..Co mi poradzicie?? Co mam zrobic? Wiem, ze to sprawy uczuciowe i nikt nie moze nikomu powiedziec, co ma robic, al epotrzebuje porozmawiac na ten temat. Wybaczcie, ze to takie strasznie dlugie i histroia rodem z romansow, ale tak sie uklada moje zycie..Jestem przerazona wszystkim, zyciem, uczuciami i faktem, ze moglabym sie jeszcze keidys kochac z mezczyzna, bo dopuszczam nawet taka mysl..Pomozcie mi troche zrozumiec siebie.
(http://vitalia.pl/forum44,815977,0_Mialyscie-kiedys-taka-sytuacje-co-mi-poradzicie-nieco.html) Kolejne wydarzenia byly na str.12

Wowczas doradzilyscie mi, bym sprobowala, dala Mu czas. Tak zrobilam. Spotykalismy sie. Poznawalismy. Byl to piekny czas. Tym bardziej szanuje Go za to, ze zrozumial, ze nie jestem gotowa na zwiazek i oprocz namietnych pocalunkow do niczego miedzy nami nie doszlo. Tak, niestety, nie potrafilam dzialac wbrew sobie. Mimo ze na poczatku bylo cudownie,a e w sercu dalej mialam rany i leki. Wolalam to zostawic. W koncu on powiedzial: W takim razie musze odejsc. Nie potrafie o Tobie zapomniec, ale nie miej mi za zle, ze sie nie bede dalej o Ciebie starac. No i sie zgodzila, wiadomo, nie chcialam Go ranic.
Mniej wiecej pol roku temu, gdy dowiedzial sie od moich znajomych(tych z poprzedniego zwiazku), polecil mnie w swojej rodzinnej firmie i dostalam tam prace jako pomoc biurowa- sekretarka. Bardzo jestem Mu wdzieczna, bo naprawde rozwiazalo to moje problemy. Mam opiekunke, a zdarza sie, ze w inne dni podrzucam mala do Mamy.
Sytuacja jednak jest skomplkowana. Widzimy sie czsem w biurze. Czasami przynosze mu dokumenty, przefaksuje cos.. Dalej patrzy na mnie takimi oczami, ze serce mi mieknie. Wiem, ze stracilam Go bezpowrotnie, ale dopiero teraz doprowadzilam do porzadku siebie, moje serce i umysl. Problem w tym, ze T. ma kogos. I to dziewczyna z firmy. Ma 30 lat, zgrabna, ladna. Calkowicie rozna w wygladzie ode mnie, ale wydaje sie, ze powaznie odbiera ten zwiazek, bo mowila nawet ostatnio kolezankom, ze chcialaby miec juz z nim dziecko, nawet bez slubu.
Ja przez to wszystko przechodzilam, nie mam zamiaru wtracac sie jakkolwiek miedzy nich. Chociaz mialabym umrzec z rozpaczy. Najbardziej przeszkadza mi... On. Jest dalej taki kochany, mily, uczynny, dojrzaly.
Jestem bliska zalamania, widzac jak Mama przywozi mi coreczke a On najzwyczajniej wita sie z moja Mama i bierze mala na rece i cos tam do niej gada. Ta jego dziewczyna troche sie oburza, ze jak to, to nie jego dziecko, ale stara sie robic dobra mine do zlej gry, na ogol jest mila (dla mnie tez). Ale jak zachorowalam i zadzwonilam by o tym powiadomic to kilka razy do mnie dzwnil, pytal, jak sie czuje, czy mi cos potrzeba. Przyjechal do mnie do domu po zwolnienie, bym nie musiala wychodzic z domu.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze mam wrazenie, ze On cos do mnie czuje i wcale tego (rzede mna) nie kryje. Krociutko jak ostatnio przynioslam mu faks, akurat z pokoju wychodzila Jego "narzeczona"(jak zwykla o sobie mowic) i powiedzialaa : Juz jest wolny. Sama rozumiesz, nie moge bez niego zyc. I sie usmiechnela. Oczywiscie odwzajemnilam usmiech (po przyjacielsku) i weszlam. On tez slyszal, co powiedziala, a sam stwierdzil na glos: Ja rozumiem. Mialem tak z jedna niesamowita Kobieta. Bylo mi niezrecznie i glupio, ze gapilam sie tylko w podloge i zwinelam sie szybko.
Na dobra sprawe, nie wiem, czy mowil o mnie, czy o kim innym. Chociaz mam wrazenie, ze o mnie, bo przy tym patrzyl dlugo na mnie, jakby oczekujac reakcji z mojej strony.
Codzien budze sie i mysle o Nim.Zasypiam z mysla o NIm. Wiem, ze czuje do niego cos glebszego, ale nie chce psuc Mu jego zwiazku, bo ja swoja szanse stracilam. Nie wiem, jak mam sie zachowywac w stosunku do niego, czy odpowiedziec na Jego uwagi, czy przemilczec.Czy walczyc. Widze tlyko, ze On cierpi, ma takie smutne oczy, jak patrzy na mnie. na pewno bardzo Go zranilam. Nie chce jej Go odbierac, bo nienawidze zdrad.Ale serce mi sie kraje, jak to widze i chyba bede musiala odejsc z tej firmy. Nie chce Go unieszczesliwiac. Blagam doradzcie mi, co mam zrobic??
Na dodatek taki mlody chlopak z dzialu obok sie kreci kolo mnie. Jestem mila i grzecznie odsuwam jego zaczepki i komentarze. Do tej pory jest mi glupio, jak T. przechodzil akurat a ten proponowal mi wyjscie na spacer po pracy. A ja glupia  powiedzialam : zobczymy. Bo chcialam miec go jak najszybciej z glowy. A T. tylko brwi podniosl, jakby byl zaskoczony. I teraz mam wrazenie, ze pomysli sobie o mnie cos niestosownego.
Chce by bylszczesliwy, by moja coreczka byla, ja tez bym chciala, ale jak to wszystko pogodzic?? Zapomniec? Odejsc?? Boze, doradzcie mi.
Ps.Wybaczcie, ze znow poemat naskrobalam.

odezwij się, daj koniecznie znać jak się sytuacja rozwinęła.

Hey, dziekuje, ze tak sie interesowalas moja sytuacja. Mialam bardzo duzo problemow, dlatego nie bylam w stanie nic pisac. Faktycznie porozmawialam z nim wtedy. Przyjechal sam I chyba I tak wiedzial, o co chodzi, bo od razu jak tylko usiddlismy przy stole to spytal: Kochasz mnie? A ja bylam tak zaskoczona tym pytaniem, ze tylko potrafilam skinac glowa I sie rozplakac. Ale za chwile sie uspokoilam I doszlam do wniosku, ze musze mu wszystko powiedziec krotko I konkretnie, musi touslyszec a nie ulatwiac mi sprawy. Miedzy innymi powiedzialam, ze coraz trudniej mi z ta sytuacja I nie oczekuje, ze rzuci teraz wszystko dla mnie, bo bylam gotowa odejsc (z firmy, z zycia) I wiem, ze spotyka sie teraz z tamta, widze jej zaangazowanie, I nie chce sie wtracac wiecej jesli on tego tez chce. Tylko ze zasluguje na wyjasnienie zanim odejde  I by wiedzial, ze przemyslalam wszystko I odnalazlam sie itd.  Tak jak sie spodziewalam, tylko siedzial I patrzyl na mnie I mial smutna mine. Po chwili powiedzial, ze sam czuje sie bardzo nieszczesliwy beze mnie a teraz tym bardziej skoro ma dziewczyne, bo chcialby byc w porzadku I najpierw z nia porozmawiac zanim..cokolwiek. tak to ujal. I wstal spojrzal na mnie jeszcze I powiedzial: Wiesz dobrze, ze Cie kocham. Wydaje mi sie, ze zawsze to wiedzialas, ale teraz to Ty musisz poczekac na mnie az bede mogl z czystym sumieniem zaczac spotykac sie z Toba. I mam nadzieje, ze stanie sie to jak najszybciej. Ucalowal mnie w policzek I szybko wyszedl. No i tyle. Niewiem, czy dzwonil, czy siedzial tylko ale dlugo stal jeszcze autem przed moim mieszkaniem. Widzielismy sie potem dwa razy w pracy przez caly tydxien I miaoam wrazenie, ze nic sie nie zmienilo. Jego dziewczyna dalej byla wesola, co prawda nie rozmawiala juz, co robili razem itd, moze tylko to byly pozory, nie wiem, bo potem malutka mi sie rozchorowala na wirusa zapalenia pluc  I trafila do szpitala. Potem I ja zachorowalam I tak lezalysmy dlugie trzy tygodnie prawie, jeszcze nie wrocilam do pracy, bo slaba bylam I dalej mam zwolnienie, a T.za ten czas zdarzyl juz powydzwaniac do mojej Mamy I wypytac, gdzie lezymy, jak sie mamy, jednak odradzilam Mu by przyszedl do szpitala, to tylko przeslal mi kwiaty. Oczywiscie dzwonil tez do mnie , ale nie rozmawialismy o nas, widocznie chcialby ze mna porozmawiac bezposrednino, bo czulam to w jego slowach, ale zwyczajnie dalej czekam na jego ruch. wiec sama nie wiem, jak to sie rozwinie, chociaz staram sie myslec pozytywnie I w sumie ciesze sie, ze nie musialam chodzic przez ten czas do pracy I myslec I ogladac ich.. tak, to chyba tyle..

sorry, ale dla mnie to brzmi jak zmyslona, glupawa historyjka

mysl sobie co chcesz..

Walcz o szczęście po prostu. Jeśli mylni eodbierasz jego sygnały to na pewno ci o tym powie, tylko z nim porozmawiaj. Nie czekaj aż padnie na kolana przed Tobą.

Pasek wagi

Mnie to sie nie chce wierzyć, ze tacy faceci istnieją. Wydaje mi sie, ze go wyidealizowałas i wyrwałas z kontekstu zycia. Chyba sam o tym wiesz, bo gdyby był taki wzorowy, bylibyscie razem i nie byłoby:

"Tym bardziej szanuje Go za to, ze zrozumial, ze nie jestem gotowa na zwiazek i oprocz namietnych pocalunkow do niczego miedzy nami nie doszlo. Tak, niestety, nie potrafilam dzialac wbrew sobie. Mimo ze na poczatku bylo cudownie,a e w sercu dalej mialam rany i leki. Wolalam to zostawic. W koncu on powiedzial: W takim razie musze odejsc. Nie potrafie o Tobie zapomniec, ale nie miej mi za zle, ze sie nie bede dalej o Ciebie starac. No i sie zgodzila, wiadomo, nie chcialam Go ranic."

po przeczytaniu Twej koncowej opowiesci - Potwierdzam swoje zdanie, przedstawiasz go w idealnym zwieciadle. Facet, gdyby chciał byc z Tobą, nie pieprzyłby tych farmazonów tylko z Toba był. Wysyła Co kwiaty i kaze czekac, bo kochana PRACUJESZ RAZEM Z NIM I Z JEGO LASKA! "skandal" nie byłby dobrze widziany.

Przestan sie łudzic i doklejac sobie romantyczne historyjki do zycia

Pasek wagi

yuratka napisał(a):

Mnie to sie nie chce wierzyć, ze tacy faceci istnieją. Wydaje mi sie, ze go wyidealizowałas i wyrwałas z kontekstu zycia. Chyba sam o tym wiesz, bo gdyby był taki wzorowy, bylibyscie razem i nie byłoby:"Tym bardziej szanuje Go za to, ze zrozumial, ze nie jestem gotowa na zwiazek i oprocz namietnych pocalunkow do niczego miedzy nami nie doszlo. Tak, niestety, nie potrafilam dzialac wbrew sobie. Mimo ze na poczatku bylo cudownie,a e w sercu dalej mialam rany i leki. Wolalam to zostawic. W koncu on powiedzial: W takim razie musze odejsc. Nie potrafie o Tobie zapomniec, ale nie miej mi za zle, ze sie nie bede dalej o Ciebie starac. No i sie zgodzila, wiadomo, nie chcialam Go ranic."po przeczytaniu Twej koncowej opowiesci - Potwierdzam swoje zdanie, przedstawiasz go w idealnym zwieciadle. Facet, gdyby chciał byc z Tobą, nie pieprzyłby tych farmazonów tylko z Toba był. Wysyła Co kwiaty i kaze czekac, bo kochana PRACUJESZ RAZEM Z NIM I Z JEGO LASKA! "skandal" nie byłby dobrze widziany.Przestan sie łudzic i doklejac sobie romantyczne historyjki do zycia

to sie tylko nadaje na tanie romansidlo, albo jest to totalnie przekrecone i autorka przedstawia sytuacje mocno naciagnieta i romantycznie przesadzona, 

Mnie tez sie nie chcialo wierzyc, dlatego, ze moj maz taki nie byl. Dlatego nie ufalam Mu na poczatku I nie moglam uwierzyc w ta szczerosc, zamiary, ze moze sie interesowac tak po prostu kobieta z dzieckiem I przy tym nie byc jak 90% innych mezczyzn. Nie mam zamiaru teraz udowadniac, ze taki jest, ze szczerze postepuje, itd. Bo w koncu tylko pisze co sie wydarzylo I to I tak pozostanie w moim zyciu, a chcialam dac znac dziewczynom, co do mnie pisaly.

ja wierze ze ta y faceci istnieją. Wiem co moj maz dla mnie robił zeby sie tylko moc ze mną spotkać, długie rozłąki, poświęcenia... Normalny fCet nie był by do tego zdolny. Czekam na dalszy rozwój sytuacji i trzymam kciuki i powrotu do zdrowia!

Misuzu napisał(a):

ja wierze ze ta y faceci istnieją. Wiem co moj maz dla mnie robił zeby sie tylko moc ze mną spotkać, długie rozłąki, poświęcenia... Normalny fCet nie był by do tego zdolny. Czekam na dalszy rozwój sytuacji i trzymam kciuki i powrotu do zdrowia!

O to własnie chodzi, ze TEN facet nie jest zdolny. Autorka łyknęła ziarno naiwnosci, ze ustawiony gośc chce ją z dzieckiem i kolejnym w brzuchu. a wyszło jak wyszło. wstawia jej teraz gadki o czekaniu itd czyli standard - chciał sobie bzyknąc (moze to jakis dewiant, lubi pukanko kobiet w ciązy), a teraz sytuacja jest dosc niewygodna. Obie w jednym biurze....

faceci, którym zależy i kochają - istnieją - jak najbardziej! ale nie tacy, jakiego próbuje przedstawiac tutaj autorka.

daję sobie rece obciąć:) ze dziewczyna bedzie nadal soebie wkrecac, a koles bedzie sie bujał z innymi

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.