- Dołączył: 2013-08-01
- Miasto: Sadłowo
- Liczba postów: 18
7 stycznia 2014, 20:04
Witam. Mam do Was pytanie. Jak zachowuje się Wasz facet, kiedy próbujecie sobie coś wyjaśnić podczas kłótni czy też po kłótni ? Czy przyznaje się do błędów, czy podważa to, co mu zarzucacie ? Czy przyjmuje Wasze argumenty, które mają uzmysłowić mu, co Was boli bądź pokazać jakich zmian oczekujecie w związku ? Czy słucha tego, co macie do powiedzenia, czy raczej wykłóca się o swoje racje i nie daje Wam dojść do głosu ?
Tak się zastanawiam.. ponieważ jestem z moim facetem prawie rok, od miesiąca mieszkamy razem, mamy po 25 lat, i nie możemy się kompletnie dogadać, porozumieć. Właściwie to kłótnie zaczęły się w październiku, czyli trwają ponad 3 miesiące (wcześniej oczywiście też się zdarzały, ale ich sposób się zmienił, są ostrzejsze i mają miejsce dużo, dużo częściej, ostatnio właściwie dzień w dzień). Oboje mamy silne temperamenty, mocne charaktery. Mam problem, bo te awantury wykańczają mnie psychicznie, a już najbardziej to, że On nigdy nie potrafi przestać mówić - jak się nakręci to będzie jechał, i jechał, i jechał. To po 1. Po 2.. On nie przyznaje się do winy, wiecznie "odbija piłeczkę" - przerzuca wszystko na moją stronę, na moją osobę. Nie twierdzę, że nie dolewam czasem oliwy do ognia, bo na pewno nie jestem niewinna - ale mam dość bycia obarczaną za całe zło, mam dość ciągłej krytyki - każdego nastroju, każdej miny, słów, które wypowiadam - na każdym kroku jestem komentowana, i ciężko mi się żyje po prostu. On twierdzi, że nie będzie powstrzymywać się od wyrażania własnego zdania. Zarzuca mi, że nie można mi nic powiedzieć.. prawda czy nie prawda, ale nie da się słuchać co 5 minut o sobie, że jestem chodzącym złem, a do tego wszystkiego doszukuje się w każdym moim słowie obrazy skierowanej do Niego, nawet jeśli staram się kontrolować to, co mówię. Nie da się z Nim przeprowadzić żadnej konstruktywnej rozmowy, która przyniosłaby jakieś wnioski, jakąś skruchę. Taaaa - skrucha. Zero pokory - dla niego jest to coś obcego (Jestem Panem wszechwiedzącym i chodzącym ideałem - tak mogę to teraz szyderczo skomentować). Może i jestem złośliwa, wredna i jakaś tam, każdy ma swoje wady, ale potrafię słuchać, nie mam problemu w rozmowach z ludźmi o trudnych sprawach, ale z Nim się nie da, bo jak ma się dać rozmawiać z kimś, kto wiecznie odpycha to co się do Niego mówi, i uważa, że On jest w porządku.. Jakieś pomysły ? Sugestie ?
Nawet jak mi kiedyś powiedział, że Go nie chwalę i się źle z tym czuje, to przez miesiąc z byle powodu starałam się mu mówić dobre rzeczy, by poczuł się fajnie, specjalnie to kontrolowałam, po czym powiedział, że On nie widzi moich starań i nadal Go nie chwalę.. a co najlepsze - wcześniej również starałam się Go doceniać na każdym kroku, czego On nie zauważał....
Już nie mam pomysłów jak do Niego dotrzeć :(
- Dołączył: 2010-11-17
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 16221
7 stycznia 2014, 20:35
a może czas spojrzeć prawdzie w oczy i dopuścić do świadomości myśl, ze do siebie nie pasujecie? sama widzisz, ze im dalej w las tym kłótni więcej, a to dopiero rok razem. moim zdaniem lepiej nie marnować czasu na coś, co i tak w końcu się rozpadnie.
- Dołączył: 2011-07-15
- Miasto: Elbląg
- Liczba postów: 13662
7 stycznia 2014, 20:35
mniej wywalone na to co mówi,a Ty spokojnie przekaż mu, że jesli jeszcze raz podniesie głos to zaczniesz się powaznie zastanaowiac nad rozstaniem. Kiedy powtórzy sie jego darcie japy, spakuj się i wyprowadz i chocby nie wiem co przytrzymaj tak długo aż narobi w majtki ze strachu czy przypadkiem nie jest to koniec
- Dołączył: 2013-08-01
- Miasto: Sadłowo
- Liczba postów: 18
7 stycznia 2014, 20:39
blair17 napisał(a):
Może powinnaś pomilczeć, dać po sobie ponać,że Cię to boli, nie kłócić się,ale pokazać,że Ci przykroMoże serce mu zmięknie i zauważy że rani Cię swoim zachowaniem :) 3maj się pozdrawiam :)
Wczoraj wyszłam o 13, powiedziałam mu, że mam tego dosyć, nie będę siedzieć z Nim cały dzień jak na szpilach, że nie wytrzymuję już tych awantur, żeby się nad sobą zastanowił. Poszłam odwiedzić rodziców. Zadzwonił po kilku godzinach, jak się uspokoił, i zapytał czy może przyjechać byśmy porozmawiali - najpierw nie chciałam, wiedziałam, że to nic nie da, bo te nasze rozmowy to krzyki i katastrofa, ale w końcu uległam i poszliśmy o 19:30 na spacer. Skończyło się to tak, jak podejrzewałam, że się skończy - niby przyjechał się godzić, a ponownie było odbijanie piłeczki i nic do niego nie docierało co mówiłam, i tak kolejna rozmowa (awantura) przerzuciła się na temat o mnie i o tym, jaka jestem złośliwa i jaki on jest biedny, że musi to znosić. Może i jestem złośliwa, bo nie mam już siły. Na sylwestra zrobił mi awanturę, że się za dużo wygłupiam i śmieję, a on nie ma na to ochoty, to zarzucił mi, że olewam jego prośby i mam w dupie jego i jego uczucia bo nie mogłam przestać się śmiać (z siebie!!!!!) ;( to był jego powód by zepsuć nam wieczór..
- Dołączył: 2013-08-01
- Miasto: Sadłowo
- Liczba postów: 18
7 stycznia 2014, 20:44
beatrx - dziś pierwszy raz pomyślałam o tym, że może nam się nie udać, bo kompletnie do siebie nie pasujemy..
yuratka - a żebyś wiedziała, że już leciałam po bandzie tak jak on, i mu powiedziałam, że nie będę tego znosić i się wyprowadzę jak tak dalej będzie, bo to nie ma sensu się tak zamęczać ze sobą, dla niego moja wyprowadzka = rozstanie, i jeszcze mówi mi, że to będzie moja decyzja, że go zostawiam kiedy wyniosę walizki z Jego mieszkania..
- Dołączył: 2010-09-27
- Miasto: Brussel
- Liczba postów: 13213
8 stycznia 2014, 00:51
Mi
ostatnio takie klotnie rozwaliły 12 letni zwiazek psychicznie nie dalam rady
Edytowany przez ANULA51 8 stycznia 2014, 00:52
8 stycznia 2014, 05:55
Edytowany przez 244c34e409705f3e7a907c2310b2d687 5 września 2014, 06:57
- Dołączył: 2012-02-08
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 435
8 stycznia 2014, 10:16
Mój były taki był... mija półtora roku odkąd go zostawiłam i staram się nie utrzymywać kontaktów, ale i tak jak się odezwie, to robi wyrzuty w moją stronę, że to wszystko moja wina, że przeze mnie był u psychologa, przeze mnie matury nie zdał, przeze mnie wykończył się psychicznie, przeze mnie nie ufa ludziom. I w ogóle nie widzi tego, jak ja się zmieniłam na GORSZE przy nim. Moja rodzina niemal skakała z radości, jak się dowiedziała o końcu tego wszystkiego. On próbował to wyjaśniać, ale jak tylko usłyszał, że dla mnie temat tych relacji jest skończony, to wydzierał się na mnie, że jestem najgorsza, że zrujnuje mi życie i tak dalej.
A teraz? Mam nowego mężczyznę, oboje jesteśmy uparci, ale jak już dochodzi do tego, że coś jest nie tak, to ja mówię swoje, on mówi swoje i jakoś się dogadujemy. Któreś z nas przeprasza, któreś obiecuje zmianę. Nie zdarzyło się jednak, że nie wysłuchaliśmy swoich zdań i odczuć.
Stąd wiem, że rozmowa z takim typem człowieka, jak opisałaś wyżej i jak opowiadałaś dalej w komentarzach, to może być bardzo ciężki orzech do zgryzienia... Raczej nie wyobrażam sobie związku z taką osobą, jeśli będziecie chcieli później założyć rodzinę, to co będzie z dziećmi? Będą słuchać kłótni i cierpieć, bo tatuś nie umie przyznać się do winy? Pomyśl sobie, że po poprzednim związku ja nadal leczę się z uczucia "jesteś najgorsza". Niestety takie złe emocje silniej siadają na psychice człowieka niż te dobre. Mego obecnego mężczyzny nie zamieniłabym na żadne skarby świata ani nic innego i uważam, że zostawienie tamtego drania było jedną z najlepszych decyzji w moim życiu!
- Dołączył: 2013-08-01
- Miasto: Sadłowo
- Liczba postów: 18
8 stycznia 2014, 14:31
Wydaje mi się, że w każdym związku są kłótnie, nie oczekuję ideału, ale raz na jakiś czas, a nie co chwilę, awantury trwające kilka dni.. :(
LeavesTea napisał(a):
Pomyśl sobie, że po poprzednim związku ja nadal leczę się z uczucia "jesteś najgorsza". Niestety takie złe emocje silniej siadają na psychice człowieka niż te dobre.
Ja również byłam już w jednym takim związku. 6 lat ponad. Koleś zniszczył mnie psychicznie, nie chce znowu tkwić w relacji, która mnie wyniszcza i odbiera mi poczucie własnej wartości, z kimś kto nie potrafi rozmawiać o swoich błędach, i nic nie potrafi rozwiązać.. pierwszy raz aż tak mi się ciężko z kimś dogadać, ech.
- Dołączył: 2007-08-28
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 12398
8 stycznia 2014, 21:24
Tak czytam i czytam i jedna kwestia mnie zastanawia...trochę od innej strony, ale to może za chwilę. Otóz ja jestem z facetem juz ponad 4 lata, ponad połowa tego to wspólne mieszkanie,do tego mamy dziecko i przyznam się szczerze, ze rzadko sie klocimy. Jakieś tam spiecia są, czasem podnoszenie glosu ale jednak rzadko, nie ma jakichs wybuchów, scysji.Nie potrafiłabym byc z kims z kim nie mogłabym sie dzien w dzien dogadac i kto by mi nerwy psuł,dogadywał, komentował etc.A co do mojego poczatku to wiem, ze to moze nie na temat i pewnie nikt nie odpowie ale zastanawia mnie kwestia czulosci w takim ukladzie. To znaczy- macie ochote na czulosci po takim dniu klotni?nie wiem, łózko was godzi??ja np wyobrazam sobie, ze gdyby facet mnie denerwował,wrzeszczał to za cholere nie mialabym ochoty na zadne czulosci i tak związek by lezał. Dla mnie atmosfera zwiazku i zrozumienie jestn niesamowicie wazne, kazde spiecie odbiera mi ochote na cokolwiek.
Edytowany przez Mandaryneczka 8 stycznia 2014, 21:25
- Dołączył: 2013-08-01
- Miasto: Sadłowo
- Liczba postów: 18
9 stycznia 2014, 14:51
Mandaryneczka napisał(a):
Tak czytam i czytam i jedna kwestia mnie zastanawia...trochę od innej strony, ale to może za chwilę. Otóz ja jestem z facetem juz ponad 4 lata, ponad połowa tego to wspólne mieszkanie,do tego mamy dziecko i przyznam się szczerze, ze rzadko sie klocimy. Jakieś tam spiecia są, czasem podnoszenie glosu ale jednak rzadko, nie ma jakichs wybuchów, scysji.Nie potrafiłabym byc z kims z kim nie mogłabym sie dzien w dzien dogadac i kto by mi nerwy psuł,dogadywał, komentował etc.A co do mojego poczatku to wiem, ze to moze nie na temat i pewnie nikt nie odpowie ale zastanawia mnie kwestia czulosci w takim ukladzie. To znaczy- macie ochote na czulosci po takim dniu klotni?nie wiem, łózko was godzi??ja np wyobrazam sobie, ze gdyby facet mnie denerwował,wrzeszczał to za cholere nie mialabym ochoty na zadne czulosci i tak związek by lezał. Dla mnie atmosfera zwiazku i zrozumienie jestn niesamowicie wazne, kazde spiecie odbiera mi ochote na cokolwiek.
Nie, odkąd zaczęły się takie ciągłe kłótnie czyli te ostatnie miesiące, zbliżeń jest bardzo mało.. i niestety mam takie poczucie oddalenia, tym bardziej mam świadomość, że powoli, powoli - wszystko się rozpada, czuję się z Nim coraz bardziej obco. Wczoraj powiedział, że przemyślał, i wie, że schrzanił, że nie wyobraża sobie życia beze mnie i się poprawi - ale ja wiem, że skoro On nie widzi swoich błędów to nie zmieni swojego postępowania, a pewnie oczy mu się otworzą jak to wszystko się już rozleci..