- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
27 grudnia 2013, 17:03
27 grudnia 2013, 17:29
Też tak myślę.Sama bym się martwiła o córkę , nie lubię wybuchowych ludzi i boję się trochę takich obrażalskich, fochowatych i rządzacych "terorystów "rozumiem Cie doskonale, ze sie martwisz.. niestety corka musi przekonac sie na "wlasnej skorze", ze to nieodpowiednia osoba.. Jesli bedziecie ja naciskac, zeby z nim zerwala itd. to bedzie jeszcze gorzej...
27 grudnia 2013, 17:33
Edytowany przez Dana40 27 grudnia 2013, 17:37
27 grudnia 2013, 17:45
dokladnie tez mi sie wydaje, ze to toksyczny zwiazek... a raczej toksyczny partner.. mozna dawac delikatnie do zrozumienia corce, ze to nieodpowiedni partner ale ona i tak musi sie sama przekonac.. wiem to sama z autopsji oraz ze zwiazkow od kolezanek...Facet po przejściach, nieobliczalny wybuchowy, nie wiadomo co może mu strzelić do głowy. A córka jest z nim szczęśliwa ? Pewnie wydaje jej się, że go kocha, a tak naprawdę boi się być sama. Jeżeli tak to niech szybko przejrzy na oczy i ucieka jak najdalej, dla swojego dobra. Lepiej żyć samotnie niż dać się wyniszczać toksycznemu człowiekowi.
27 grudnia 2013, 17:45
szczerze? przypomina mi to trochę mój związek. teraz mam prawie 24 lata, ale od 16 roku życia byłam z chłopakiem, który zachowywał się podobnie do chłopaka Twojej córki. Niestety...byłam z nim 4 lata i dopiero wtedy się otrząsnęłam. Czułam, że moi rodzice nie bardzo go lubią. Np., nigdy nie chciało mu się nic robić i pracować, pracował np. tydzień, a potem rzucał i wypalił kiedyś do mojej mamy z takim tekstem (ona jest dyrektorką szkoły): "bo pani nic nie wie o prawdziwej pracy, pani tylko siedzi na dupie i pierdzi w stołek, taka jest prawda". Nie zapomnę tego nigdy, a wiesz co ja zrobiłam? Broniłam go...że nie to chciał powiedzieć, że przecież mamę moją przeprosił...
zaczął mnie nastawiać przeciwko mamie głównie, bo ona się martwiła o mnie, tata trzymał się bardziej z boku, chłopak mi mówił, że mam porozmawiać z moją mamą bo traktuje go nie tak, jak on by chciał, że zachowała się w stosunku do niego tak lub tak, że faworyzuje chłopaka mojej siostry (obecnie już mojego szwagra) a ma zachowywać się w stosunku do niego tak samo jak do chłopaka siostry (ja tego nie widziałam, moja mama nigdy nie dała mu czegoś takiego do zrozumienia, choć na pewno tak myślała, bo znam ją, jej miny, jej hmm...delikatne aluzje), mama zawsze starała się być miła i udawała, że wszystko jest ok. Udawała, bo teraz widzę to wszystko zupełnie inaczej. Ale niestety musiałam dojść do tego sama... Chłopak kazał mi wybierać albo mama albo on, że jeśli z mamą coś nie zrobię, żeby zachowywała się inaczej, to pożałuję. A ja nie wiedziałam o co mu chodzi, bo tak naprawdę wszystkie jego problemy, były wyimaginowane. Nic z tego co mu się wydawało, że jest, nie miało miejsca. Nie wiem jak to opisać, ale on w każdym widział coś, co mu przeszkadzało, a jeśli był to ktoś z mojego otoczenia, to kazał mi to zmieniać.
Ale teraz tak: gdyby moja mama wtrącała się wtedy, próbowała ze mną rozmawiać "no, ale on jest taki i taki, no patrz jak on Cię traktuje, jak traktuje mnie..." itd., to bardzo by sobie narobiła problemów, bo ja byłam za bardzo zaślepiona. Kompletnie bym się od niej odwróciła. Kłóciłabym się z nią, a w efekcie pewnie bym się wyprowadziła do niego... Nie wiem co poradzić, ale moja mama udawała, że wszystko jest ok, choć nie było, a ja na szczęście sama się otrząsnęłam. Teraz gadamy o tym związku na luzie, bo problem zniknął, ale jeśli Twoja córka sama się nie przekona, to chyba nic nie da się z tym zrobić... Choć każdy człowiek jest inny. Ja opisałam co było u mnie i co bym zrobiła, gdyby wtedy moja mama zaczęła ingerować, ale nie wiem co zrobiłabym na jej miejscu, na Twoim i jak bym to rozegrała. Mam nadzieję, że nie będę nigdy musiała... Wydaje mi się, że trzeba czekać, aż Twoja córka przejrzy na oczy, oby tylko nie doszło kiedyś do jakiegoś ślubu, bo wtedy będzie jeszcze większy problem, a na razie można czekać, że się otrząśnie..
Przepraszam, że tak długo i że w sumie nic konkretnego nie doradziłam...nie wiem po prostu co...
27 grudnia 2013, 17:53
szczerze? przypomina mi to trochę mój związek. teraz mam prawie 24 lata, ale od 16 roku życia byłam z chłopakiem, który zachowywał się podobnie do chłopaka Twojej córki. Niestety...byłam z nim 4 lata i dopiero wtedy się otrząsnęłam. Czułam, że moi rodzice nie bardzo go lubią. Np., nigdy nie chciało mu się nic robić i pracować, pracował np. tydzień, a potem rzucał i wypalił kiedyś do mojej mamy z takim tekstem (ona jest dyrektorką szkoły): "bo pani nic nie wie o prawdziwej pracy, pani tylko siedzi na dupie i pierdzi w stołek, taka jest prawda". Nie zapomnę tego nigdy, a wiesz co ja zrobiłam? Broniłam go...że nie to chciał powiedzieć, że przecież mamę moją przeprosił...zaczął mnie nastawiać przeciwko mamie głównie, bo ona się martwiła o mnie, tata trzymał się bardziej z boku, chłopak mi mówił, że mam porozmawiać z moją mamą bo traktuje go nie tak, jak on by chciał, że zachowała się w stosunku do niego tak lub tak, że faworyzuje chłopaka mojej siostry (obecnie już mojego szwagra) a ma zachowywać się w stosunku do niego tak samo jak do chłopaka siostry (ja tego nie widziałam, moja mama nigdy nie dała mu czegoś takiego do zrozumienia, choć na pewno tak myślała, bo znam ją, jej miny, jej hmm...delikatne aluzje), mama zawsze starała się być miła i udawała, że wszystko jest ok. Udawała, bo teraz widzę to wszystko zupełnie inaczej. Ale niestety musiałam dojść do tego sama... Chłopak kazał mi wybierać albo mama albo on, że jeśli z mamą coś nie zrobię, żeby zachowywała się inaczej, to pożałuję. A ja nie wiedziałam o co mu chodzi, bo tak naprawdę wszystkie jego problemy, były wyimaginowane. Nic z tego co mu się wydawało, że jest, nie miało miejsca. Nie wiem jak to opisać, ale on w każdym widział coś, co mu przeszkadzało, a jeśli był to ktoś z mojego otoczenia, to kazał mi to zmieniać.Ale teraz tak: gdyby moja mama wtrącała się wtedy, próbowała ze mną rozmawiać "no, ale on jest taki i taki, no patrz jak on Cię traktuje, jak traktuje mnie..." itd., to bardzo by sobie narobiła problemów, bo ja byłam za bardzo zaślepiona. Kompletnie bym się od niej odwróciła. Kłóciłabym się z nią, a w efekcie pewnie bym się wyprowadziła do niego... Nie wiem co poradzić, ale moja mama udawała, że wszystko jest ok, choć nie było, a ja na szczęście sama się otrząsnęłam. Teraz gadamy o tym związku na luzie, bo problem zniknął, ale jeśli Twoja córka sama się nie przekona, to chyba nic nie da się z tym zrobić... Choć każdy człowiek jest inny. Ja opisałam co było u mnie i co bym zrobiła, gdyby wtedy moja mama zaczęła ingerować, ale nie wiem co zrobiłabym na jej miejscu, na Twoim i jak bym to rozegrała. Mam nadzieję, że nie będę nigdy musiała... Wydaje mi się, że trzeba czekać, aż Twoja córka przejrzy na oczy, oby tylko nie doszło kiedyś do jakiegoś ślubu, bo wtedy będzie jeszcze większy problem, a na razie można czekać, że się otrząśnie..Przepraszam, że tak długo i że w sumie nic konkretnego nie doradziłam...nie wiem po prostu co...
27 grudnia 2013, 17:59
Pogadaj z córką prywatnie, delikatnie,a le nie oceniaj go , nie krytykuj go ,a spytaj ją ,czy jest szczęśliwa, czego chce od związku , życia ? Narzucanie jej czegokolwiek, nic nie da, wręcz wywoła odwrotny skutek, będzie czuła kolejną presję i rozdarcie .Sama musi wiedzieć,że ma oparcie w was i uszanujecie jej każdą decyzję, nawet popełniając błąd nadal może na was liczyć.To nie jest łatwe, ale nie przeżyjecie za nią życia.
27 grudnia 2013, 17:59
27 grudnia 2013, 18:00
27 grudnia 2013, 18:04
ja pozwolę podzielić się swoim doświadczeniem,jako,że byłam w podobnej sytuacji,jak Twoja córka jest lub być może jest. byłam w związku ze wspaniałym facetem,nosił mnie na rękach,komplementy itd.cieszyłam się,że tak fajny i przystojny facet zainteresował się nieśmiałą,nieco grubszą(ale bez nadwagi) dziewczyną.po ok 3 miesiącach czar prysł,zaczęły się jego zdrady,jedna druga,wszystko wybaczałam,owinął sobie mnie wokół palca,byłam na każde jego skinienie,wręcz za nim latałam.znęcał się nade mną psychicznie i wszystkie,dosłownie wszystkie swoje niepowodzenia i ewentulane problemy w związku zwalał na mnie.było mi cięzko,ale byłam zakochana,nie wyobrażałam sobie życia bez niego.tyle razy chciałam odejść,ale mi nie pozwalał.nie zatrzymywał siłą,ale manipulował,wiedział co mówić.wszyscy widzieli,że źle się zaczęło ze mną dziać,znajomi podsuwali mi innych facetów,żebym mogła się od tamtego uwolnić,rodzice i siostra tłumaczyli,prosili,a ja zawsze odpowiadałam,że on jest najucodowniejszym facetem na ziemi,tylko ja cały czas coś psuję.nic,ale to nic do mnie nie trafiało.nie będę się wdawać w szczegóły,ale skończyło się następująco: zawaliłam całkowicie rok studiów,wpadłam w depresję,2 próby samobójcze i daleką ucieczkę z domu.od powortu do domu i jego ostatecznego odrzucenia mnie minął rok.dopiero powoli do mnie trafia,że bardzo mnie krzywdził,że nie wszystko było moja winą.jestem cały czas na antydepresantach,chodzę na psychoterapię i powoli odbudowuję swoje poczucie wartości i szukam sensu w zyciu. bardzo wspiera mnie rodzina i nowy chłopak.najgorsze jest to,że byłego chyba nadal kocham,ale zaczynam kierować się rozumem..nie wiem, czy ktokolwiek będzie w stanie przemówić Twojej córce do rozsądku:( u mnie się to nie udało.. naprawdę powinna uwolnić się od niego czem prędzej.myślę,że im dłużej są razem,tym bardziej ona jest z nim związana. mam tylko nadzieję,że nie musi się stać nic gorszego,alby dopiero wtedy zrozumiała,że on nie jest dla niej opdowiednim facetem...jeżeli teraz jest taki wybuchowy to co będzie po ślubie? na pewno nie lepiej,ale dużo gorzej,bo ćorka będzie już jego "własnością".jak ktoś wspomniał,najpierw musisz z nią porozmawiać, co ona czuje do niego,czy jest szczęśliwa, czy wiąże z nim swoją przyszłość, musisz ją tak podejść,żeby udało Ci się dowiedzieć o ich związku jak najwięcej oraz o jej emocjach,uczuciach,jak jest z jej psychiką jest bardzo skryta,nie będzie więc łatwo.nie skończy się pewnie na jednej rozmowie,bo trzeba to robić maleńkim kroczkami.dopiero wtedy,gdy będziesz miała jaśniejszy obraz jak jest w ich związku,jak ona sama się ma,to wtedy możecie podjąć większe kroki.jakie?tu już dalej nie poinstruuję.ale pamiętaj-nie zasypuj jej odrazu stekiem pytań i to jeszcze jakimiś trudnymi. rób małe kroczki,zdobywaj jej zaufanie,b jak będziesz naciskać,to gwarantuję Ci,że córka nic Ci nie powie,a jeszcze bardziej zamknie się w sobie.jeżeli nie dacie sobie rady,to możesz zasięgnąć pomocy psychoterapeuty.on pomoże Wam,jak macie rozmawiać z córką. nie lekceważcie problemu,jeżeli go widzicie,bo później może być już za późno.życzę powodzenia!:)
27 grudnia 2013, 18:05