- Dołączył: 2013-10-26
- Miasto: pociecha
- Liczba postów: 14
26 października 2013, 17:17
Cześć dziewczyny! Mam problem i liczę, że mi pomożecie.
Jestem w związku długi czas, 8 lat, mam 24 lata. Było raz lepiej, raz gorzej, ale zawsze razem. Teraz wszyscy nasi znajomi biorą ślub, koleżanki są w ciąży, mieszkają razem. A my? Nie mieszkamy razem, nie jesteśmy zaręczeni. Rok temu mój chłopak powiedział mi, że nie chce teraz się ze mną zaręczać, że za kilka lat, była to bardzo burzliwa rozmowa, płakałam, błagałam żeby mnie w ten sposób nie krzywdził, ale on powiedział wiele dobitnych słów. Nie rozstaliśmy się, a w tym roku jemu się odmieniło i chce się ze mną zaręczyć - nagłe zmiany decyzji nie działają na mnie za dobrze.
Jest jeszcze drugi problem. W chwili kiedy mój chłopak zachował się jak się zachował poznałam innego, młodszego od siebie, przyjaźniliśmy się, ale zerwałam z nim kontakt, bo za dużo nas zaczęło łączyć. Minęło od tamtej pory trochę czasu, a ja o nim nie zapomniałam, moja ucieczka od niego nie pomogła.
Dzisiaj mój związek się wypalił do końca, kłócimy się non stop, nic nie jest tak jak powinno i myśl, że jesteśmy ze sobą tak długo już nawet nie pomaga, po prostu oboje mamy siebie już dosyć, chociaż to sprawia, że mam mega doła.
I teraz mam problem co zrobić - zerwać z obecnym chłopakiem i spróbować odzyskać tamtego przyjaciela do którego coś po cichu czuję czy nadal szarpać się i próbować poskładać ten związek z miliona rozsypanych kawałków? To wszystko nie jest na moje nerwy, mam okropne myśli, nie radzę sobie zupełnie. Jak mam wymazać 1/3 swojego życia? To wszystko tak bardzo boli, a jednak nie widzę już ratunku :( Mam żal do mojego chłopaka, że dopuścił do takiej sytuacji, że w takim wieku, po tylu latach razem my tak naprawdę byliśmy obok siebie, a nie razem. Studiowaliśmy w tym samym mieście, a mieszkaliśmy osobno, bo to był jego wybór. Dzisiaj mówi mi, że tego żałuje, a nadal nie zmienia tej sytuacji i zero planów na zmienienie jej. Starałam się, a teraz już odpuściłam. Przez to wszystko mam depresję, czuję, że on stracił mnie już rok temu, a nadal w tym tkwię, nie potrafię przeciąć tego łańcucha, który nas łączy :((
EDIT: Aha, dodam jeszcze, że dla mojego chłopaka, który chce się teraz zaręczyć to zaręczyny oznaczają kupienie pierścionka i nic więcej, tkwienie w stanie "zaręczeni", bo wszyscy pytają go na co czeka.
Edytowany przez paulinakorda 26 października 2013, 17:19
- Dołączył: 2013-09-08
- Miasto: Gdynia
- Liczba postów: 1148
26 października 2013, 17:44
Daruj to sobie. Szkoda marnować najlepsze lata...
- Dołączył: 2009-08-09
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 2937
26 października 2013, 17:45
Ja bym się rozstała. Szarpiecie się, związek się wypalił, masz do niego żal, nie ma to sensu by trwać w tym następne 60 lat.
Rozstanie nie oznacza wymazania 1/3 życia, tylko uznanie że byłaś z nim szczęsliwa przez kilka lat, dorastaliście razem, kochaliście się. Ale teraz jest czas, by ruszyć na przód i szukać szczęścia gdzie indziej i w przysłosci przy kimś innym.
Ja się ostatnio rozstałam po wieloletnim związku. Nie uważam, że straciłam czas, nie starałam się wymazać tych lat z pamięci. Byliśmy razem bardzo szcęsliwi, mieliśmy na siebie olbrzymi wpływ, dużo sobie daliśmy. Ale ten etap się skończył i przyszedł czas na nowy, inny a nawet lepszy. Ja się przez lata zmieniłam, on się zmienił, zmieniliśmy się w innych kierunkach. Ale nie znaczy to, że straciliśmy te lata.
26 października 2013, 17:45
paulinakorda napisał(a):
Salemka napisał(a):
paulinakorda napisał(a):
Play_Hard_Work_Hard napisał(a):
Może zapytaj go czemu z Tobą jest... Nie ma planów na przyszłość po 8 latach, więc może to tylko przyzwyczajenie albo wygoda (min. seks). Jesteście w wieku kiedy osoby z tym stażem zaczynają wspólne życie a jemu się nie śpieszy, bo ma wyraźnie jakiś powód...
Mówi, że kocha. A seks? Zapomniałam co to.
Może jest homoseksualistą?
Nie. To nie to. Myślałam, że wina jest we mnie, że już mu się nie podobam, zaczęłam to sobie nawet wmawiać, że moje ciało nie jest ok. Jednak tutaj dziewczyny wybiły mi to z głowy.
Skąd masz pewność? To może jest aseksualny, bo jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby zdrowy chłopak w tym wieku nie miał popędu seksualnego...
Jeżeli chodzi o seks to faceci w czasie zbliżenia podobno nie zwracają szczególnej uwagi na to jak wyglądamy... tzn. nie widzą wielu rzeczy, które nam przeszkadzają...
26 października 2013, 17:47
samosa napisał(a):
Ja bym się rozstała. Szarpiecie się, związek się wypalił, masz do niego żal, nie ma to sensu by trwać w tym następne 60 lat.Rozstanie nie oznacza wymazania 1/3 życia, tylko uznanie że byłaś z nim szczęsliwa przez kilka lat, dorastaliście razem, kochaliście się. Ale teraz jest czas, by ruszyć na przód i szukać szczęścia gdzie indziej i w przysłosci przy kimś innym.Ja się ostatnio rozstałam po wieloletnim związku. Nie uważam, że straciłam czas, nie starałam się wymazać tych lat z pamięci. Byliśmy razem bardzo szcęsliwi, mieliśmy na siebie olbrzymi wpływ, dużo sobie daliśmy. Ale ten etap się skończył i przyszedł czas na nowy, inny a nawet lepszy. Ja się przez lata zmieniłam, on się zmienił, zmieniliśmy się w innych kierunkach. Ale nie znaczy to, że straciliśmy te lata.
Zgadzam się!!! Każdy związek to nauka oraz cenne doświadczenie!
- Dołączył: 2013-10-26
- Miasto: pociecha
- Liczba postów: 14
26 października 2013, 17:56
samosa napisał(a):
Ja się ostatnio rozstałam po wieloletnim związku. Nie uważam, że straciłam czas, nie starałam się wymazać tych lat z pamięci. Byliśmy razem bardzo szcęsliwi, mieliśmy na siebie olbrzymi wpływ, dużo sobie daliśmy. Ale ten etap się skończył i przyszedł czas na nowy, inny a nawet lepszy. Ja się przez lata zmieniłam, on się zmienił, zmieniliśmy się w innych kierunkach. Ale nie znaczy to, że straciliśmy te lata.
Jeśli mogę spytać to dlaczego się rozstaliście? Ja już wiem co to jest związek przechodzony. Bardzo żałuję, że nie spotkałam go teraz, może to wszystko inaczej by się potoczyło. Nie mogę też powiedzieć, że go nie kocham, swoje życie bym za niego oddała, ale nie mam już siły się szarpać :( Zamiast cieszyć się z tego, że jesteśmy młodymi farciarzami, którzy już coś osiągnęli to wymagamy od siebie czegoś nierealnego. Nie wiem czy mogę to jeszcze w jakiś sposób zmienić, bo o ile zależało mi na tym żeby ten związek zaczął wyglądać tak jak wyglądać powinien to już nie mam siły tłumaczyć mu, że w tym wieku i takim stażem powinniśmy mieszkać ze sobą i układać życie. A co do kasy, to jest najmniejszy problem, opłaty za mieszkanie sama reguluję i nie potrzebuję żeby się do nich dorzucał, chociaż problemem może być to, że ja nie zawsze mam czas na gotowanie obiadu i sprzątanie (a co dopiero za 2 osobami), a on nie jest nauczony do takich obowiązków.
26 października 2013, 17:58
zerwij z obecnym bo sama już was razem nie widzisz i nie szkoda ci zwyczajnie marnować jeszcze więcej czasu z nim? tamten pewnie już kogoś ma - ale przecież na 2 facetach się świat nie kończy
- Dołączył: 2013-10-02
- Miasto: Brembilla Bg
- Liczba postów: 640
26 października 2013, 18:00
jak dla mnie to za szybko na slub, masz dopiero 24lata, nie wazne ze jestescie juz 8lat razem.
ja bym bardziej sie postarala o wspolne zamieszkanie a nie na naleganie na zareczyny
- Dołączył: 2013-10-26
- Miasto: pociecha
- Liczba postów: 14
26 października 2013, 18:05
hania2007 napisał(a):
zerwij z obecnym bo sama już was razem nie widzisz i nie szkoda ci zwyczajnie marnować jeszcze więcej czasu z nim? tamten pewnie już kogoś ma - ale przecież na 2 facetach się świat nie kończy
Nie ma nikogo, widziałabym na fb, czasami wrzuci jakąś aluzję do mnie i wiem, że o mnie nie zapomniał, wiem, że coś do mnie czuł/czuje, ale nie wiem czy chciałby mieć jeszcze ze mną coś wspólnego, bo uciekłam.
Przestałam nalegać na zaręczyny rok temu jak mnie brzydko potraktował. Jednak chciałam z nim zamieszkać, bo zaręczyć się = dać pierścionek i koniec gadania, a podczas mieszkania razem wszystko wychodzi, ale on ma ważniejsze rzeczy na głowie, czyli praca ponad wszystko.
- Dołączył: 2007-11-08
- Miasto: B
- Liczba postów: 11273
26 października 2013, 18:14
W moim odczuciu jesteś z nim ponieważ jesteś typem dziewczyny, która nie umie i boi się być sama. Lepszy rydz niż nic. Nie mogłabym tkwić w tak beznadziejnym związku bez żadnych perspektyw, bo szkoda by było mi czasu i życia na to.
edit: w ogóle wymuszanie zaręczyn, wtf? Nie wstyd Ci było o to żebrać?
Edytowany przez FabriFibra 26 października 2013, 18:15
- Dołączył: 2009-08-09
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 2937
26 października 2013, 18:22
paulinakorda napisał(a):
samosa napisał(a):
Ja się ostatnio rozstałam po wieloletnim związku. Nie uważam, że straciłam czas, nie starałam się wymazać tych lat z pamięci. Byliśmy razem bardzo szcęsliwi, mieliśmy na siebie olbrzymi wpływ, dużo sobie daliśmy. Ale ten etap się skończył i przyszedł czas na nowy, inny a nawet lepszy. Ja się przez lata zmieniłam, on się zmienił, zmieniliśmy się w innych kierunkach. Ale nie znaczy to, że straciliśmy te lata.
Jeśli mogę spytać to dlaczego się rozstaliście? Ja już wiem co to jest związek przechodzony. Bardzo żałuję, że nie spotkałam go teraz, może to wszystko inaczej by się potoczyło. Nie mogę też powiedzieć, że go nie kocham, swoje życie bym za niego oddała, ale nie mam już siły się szarpać :( Zamiast cieszyć się z tego, że jesteśmy młodymi farciarzami, którzy już coś osiągnęli to wymagamy od siebie czegoś nierealnego. Nie wiem czy mogę to jeszcze w jakiś sposób zmienić, bo o ile zależało mi na tym żeby ten związek zaczął wyglądać tak jak wyglądać powinien to już nie mam siły tłumaczyć mu, że w tym wieku i takim stażem powinniśmy mieszkać ze sobą i układać życie. A co do kasy, to jest najmniejszy problem, opłaty za mieszkanie sama reguluję i nie potrzebuję żeby się do nich dorzucał, chociaż problemem może być to, że ja nie zawsze mam czas na gotowanie obiadu i sprzątanie (a co dopiero za 2 osobami), a on nie jest nauczony do takich obowiązków.
Dorosłam i przede wszystkim dojrzałam. Mam jakąś wizję swojego źycia, plany, marzenia. On miał inne, inne przyzwyczajenia, inne potrzeby. Ja chcę zdobyć świat, jemu zaczęło wystarczać leżenie na kanpie z pilotem. Nie chciałam się szarpać, nie chciałam zacząć go nienawidzić a do tego by doszło. mialabym żal, że coś tracę. a tym coś nagle się okazało, że to moje życie.
Jesteśmy nadal w bardzo dobrych stosunkach, bardzo się lubimy i szanujemy, nadal jesteśmy w swoich życiach ale na innych zasadach. Kocham go w jakiś sposób nadal, ale siebie, swoje życie i marzenia bardziej.