24 października 2013, 21:41
.
Edytowany przez bursztynowa.lady 3 listopada 2013, 18:15
24 października 2013, 21:43
moja mama ma raka ;/
24 października 2013, 21:45
.
Edytowany przez bursztynowa.lady 3 listopada 2013, 18:16
- Dołączył: 2013-03-06
- Miasto: Częstochowa
- Liczba postów: 25973
24 października 2013, 21:46
ja jestem bomba tykajaca
24 października 2013, 21:51
hmmm mama już jest po operacji, po chemii i po radioterapii. Sama operacja, przebiegła bez powikłań. Mama najgorzej przechodziła chemię. Cóż rokowania są dobre, nic nie wskazuje na dalszy rozwój choroby.
A mama załamała się w chwili gdy dowiedziała się o raku, później dała radę. My wspieramy ją jak tylko możemy.
24 października 2013, 21:58
Edytowany przez bursztynowa.lady 3 listopada 2013, 18:16
24 października 2013, 22:00
moja mama zachorowała w wieku 40lat, więc również bardzo młodo...
ale mama się nie poddała!! wiedziała, że musi z tym walczyć dla nas
- Dołączył: 2013-03-06
- Miasto: Częstochowa
- Liczba postów: 25973
24 października 2013, 22:03
wszystko zalezy od tego jakie sa rokowania. niektore nowotwory sa zaawansowane to mozna tylko pomagac w opiece, wspierac. o ile pamietam to pewna osoba nie wiedziala ze ma nowotwor, nie chcielismy tego mowic chociaz i tak nie wiem czy sie nie domyslila. nie dalo sie nic zrobic wiek, choroby towarzyszace
- Dołączył: 2009-08-09
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 2937
24 października 2013, 22:07
Ja miałam, do głowy mi nie przychodziło raczej, że mogę nie wyzdrowieć. Rodzice na spokojnie mówili( miałam 16 lat): trzeba zrobić to i to, będziesz tak i tak się czuć prawdopodobnie, damy radę, jesteśmy rodziną. Nie było przy mnie atmosfery paniki czy przerażenia, nikt nie histeryzował przy mnie( lecz jestem pewna, że tak było), mówiło się o kolejnych krokach leczenia a nie czy będzie kolejny krok i reszta życia.
Bardzo mi pomagało takie podejście patrząc z perspektywy czasu. W domu było spokojnie, mówiło się raczej jako o etapie do przejścia a nie etapie od którego zależy moje życie. Dzięki temu nie wywoływali we mnie ani paniki ani przerażenia, nie mówiło się non stop o horobie i dzięki temu nie myślałam w kółko o horobie. Duźo czasu spędzaliśmy razem, jak mogłam to wychodziliśmy razem, dużo rozmawialiśmy: o książkach, muzyce, histori, gotowanie, polityce..ale na moje szczęcie nie w kółko o raku.
Minęło ponad 10 lat. Bez nawrotów.
24 października 2013, 22:09
własnie tydzien temu moja bliska osoba zmarla na nowotwor trzustki:((((rokowanie nie byly od poczatku dobre,ale mimo to ta osoba caly czas byla przytomna,swiadoma i gdybym nie wiedziala,ze jest chora to bym nie powiedziala tak nawet.nikt nie mowil o takich tragicznych rokowaniach bo nie chcieli martwic,zalamywac i do konca wierzyl,ze z tego wyjdzie:(ale lekarze mowili zeby sie przygotowac na najgorsze i tak tez sie stalo:(((choroba trwala 2 miechy tylko 2:(((((((((((((