Temat: Dom czy mieszkanie?

Lepiej kupić wyremontowane mieszkanie bliżej centrum miasta czy wybudować dom niedaleko miasta, albo na wsi, ale zamieszkać w nim kiedy będzie w nim tylko urządzona łazienka, kuchnia i sypialnia, a reszte domu urządzać później?

kiniaa234

oczywiście są różne miejscowości. Można mieszkać w mieście i mieć gorzej z tymi wszystkimi sklepami, szkołami, dojazdem itd. Szczególnie na nowych osiedlach, które dopiero się rozbudowują. Znajomy woził córkę do szkoły przez dwa lata zanim puścili koło nich miejski, wcześniej do przystanku mpk mieli prawie 2 km. A zachciało im się super widoku z okna. W tym czasie klął na czym świat stoi, bo robił za szofera i musiał układać dzień pod jej lekcje. Chodziło mi jedynie o to, że blok to nie zawsze więzienie. A jeśli ktoś się decyduje na budowę domu niech weźmie pod uwagę różne "drobiazgi", nie tylko własne pragnienie mieszkania w domu. Autorka nie sprecyzowała jak wygląda okolica, gdzie rozważają postawienie domu, więc trudno odnieść się do sytuacji. Absolutnie nie twierdzę, że któreś z tych rozwiązań jest lepsze. Każdy jest inny i co innego będzie dla niego najlepsze. Jeśli ktoś nie jest pewien, że w tym właśnie miejscu będzie mieszkał za 10 lat to bez sensu jest się budować - łatwiej sprzedać czy wynająć mieszkanie. Podobnie jeśli ktoś ciągle wyjeżdża chociażby w delegacje to też trudniej z domem. Fakt, że ciężko porównać poranną kawę we własnym ogródku z tą pitą na balkonie (dla mnie czysta abstrakcja, bo na balkonie to ja pranie suszę, a nie kawę piję). Także nie znając takich szczegółów z życia autorki raczej ciężko coś doradzić. Każdy może napisać co on by wolał w marzeniach, albo nawet realizuje już w rzeczywistości. Mi akurat jest bez różnicy gdzie mieszkam, ale na plus bloku zaliczam to, że nie muszę kosić trawy, a tego szczerze niecierpię

Pasek wagi
Ja do siedemnastego roku życia mieszkałam w blokach - cichych spokojnych, z bezproblemowymi sąsiadami i całkiem dużym metrażu, potem przeprowadziłam sie do domu jednorodzinnego - jaki był lament, że będę mieszkać na zadupiu, że tyle trzeba zrobić, że w blokach to się o nic nie martwiłam, że sklep miałam pod nosem, a w domu to dramat bo do najbliższego sklepu mam 7 min spacerem, a do centrum i infrastruktury wiekszej uwaga 10 min spacerem.
Teraz nigdy w życiu nie przeprowadziłabym się do bloku, świetna spokojna okolica, duży plac gdzie mam ogródek, altanę, garaż, gdzie może spokojnie biegać mój pies i tylko mój, a nie sto tysięcy dziamoków sąsiadów. Jak jestem w toalecie to nie niesie mi się po rurach jak sąsiad z czwartego pierdzi w kibel, nie słyszę jak sąsiadka słucha radia Maryja, ani jak ktoś nade mną tupie (jakby spokojni nie byli sąsiedzi, jakies dźwięki muszą wydawać).
Mieszkamy z mężem z moimi rodzicami (dogadujemy się świetnie), każdy ma osobne mieszkanie więc pełen luz. Koszty miesięczne na 4 osoby to maksymalnie 600 zł. tej demonizowanej pracy przy domu tez nie jest tak dużo jakby się wydawało, teraz piece same się zasypują i w dupsko ciepło.
Nawet jeśli cieknie mi rura, mam do zrobienia jakiś remont czy do wyłożenia jakieś inne koszta to wiem za co płacę, ile płacę i mogę się założyć, że wychodzi tego zdecydowanie mniej niż w blokach. W czynszach za mieszkania znajduje się jeszcze pensja dla pracowników spółdzielni, te remonty na które wszyscy łożą odbywają się raz na 10 lat (ale 300zł miesięcznie sie wszyscy składają), wodę grzeję sobie sama z centralnego, przy okazji ogrzewania, tak więc płacę tylko za zimną, a jaki jest masakryczny koszt ciepłej wody w bloku?
Metraż mojego mieszkania to prawie 90m, przedszkole i podstawówkę mam pod nosem.
A mieszkam w małym miasteczku i rzeczywiście dla ludzi z większych miast często jest szokiem to, że my tutaj nie żyjemy w lepiankach razem z kozami,  a sklepy są równie dobrze wyposażone niż w centrach metropolii.
Tyle mojego i tak zawsze będzie grupa ludzi nastawionych tylko na bloki lub tylko na domy, chociaż z moich obserwacji wynika, że Ci, którzy przeprowadzają się z bloków do domków już do bloków wracać nie chcą, w drugą stronę bardziej się tęskni (nie jest to reguła).
A jeszcze trzy słowa o kosztach: dom jest droższy jeśli chodzi o postawienie go, czy kupienie od bloków za to utrzymanie go jest tańsze i to miażdżąco, mieszkanie kupi się taniej (chociaż metraż też mniejszy), za to opłaty są jak za zboże. Dużo i to bardzo zależy od lokalizacji, bo jeśli z dojazdem czy infrastrukturą ma być problem...
dom! 
całe życie mieszkam w mieszkaniu i wiem jedno, nikomu nie życzę
Dom na wrocławskim Biskupinie ;)
Ja mieszkam w bloku ale wolałabym dom :) Niestety nie stac mnie :P .Zreszta dawniej wszyscy uciekali do miast a teraz jest zupelnie odwrotnie-ludzie uciekaja masowo na wies ;-)
ja mieszkałam z rodzicami w bloku, podobało mi się tam. Człowiek płaci ale nie myśli o niczym.
obecnie mamy z mężem dom z wielkim podwórkiem.
jest ciężko, bo trzeba napalić, kupić opał( obecnie wydalam na 3m drzewa 570zł, a jeszcze węgiel trzeba kupić), szambiarkę zamawiać.
no ale za to rachunki za wodę i prąd mam z licznika, i płacę tyle ile faktycznie mam, żadnych niedopłat ani nadpłat nie mam.

kocham mój dom, czasem jet ciężko ale moje dziecko cały czas lata po dworze, ma trampolinę, basen. a wschód słońca jest niesamowity.
robimy sobie w wakacje grilla, albo ognisko, gwiazd jest mnóstwo. las mam za ulicą. w zimę pola są całe we śniegu, i chodzą sarny, każdy dom ma ozdoby choinkowe. Jest po prostu pięknie.

w Warszawie nie mogłabym już mieszkać, jest tam ciasno, poza tym nie widać dzieci na podwórku.
aha moja mama ma 46m2  mieszkanie, jest ciasne.
 ja mam 92m2 dom- trzy pokoje, salon, wielka kuchnia, duża łazienka, spory przedpokój i kotłownia.
dom! sama kupilam i dziekuje za mieszkanie i wkurzajacych sasiadow. Choc mieszkanie mialam piekne.
Pasek wagi
Do 24 roku życia mieszkałam w domu na przedmieściach miasta.
To ma ogrom minusów: dojazdy autobusami do szkoły, potem na uczelnię zajmowały mi po 3-4 godziny dziennie, autobusy kursowały 1 raz na godzinę, a w weekendy były dosłownie 4 kursy w ciągu całego dnia. Dostać się gdziekolwiek to była tragedia. Każdy wyjazd do centrum miasta, do lekarza, na imprezę, gdziekolwiek - to było planowanie niczym wyprawy na koniec świata, żeby tylko wszystkie dojazdy zgrać. Tylko jeden sklep w pobliżu, czynny do 17, w weekendy zamknięty. W dodatku drogo i mały asortyment.

Od niecałych 2 lat mieszkam w mieście, 15 minut spacerkiem od centrum. Teraz widzę jaka to ogromna wygoda, mam wszytko pod nosem. Ale to też ma swoje minusy - nie można wyjść sobie z kawą na ogródek, nie można zrobić grilla pod domem, nie można się opalać pod blokiem - całe lato jednak siedzi się w tych 4 ścianach.

Ja obecnie bym się z miasta, mieszkania nie wyprowadziła.. Ale kiedyś, za 10-15 lat chciałabym się przeprowadzić do domku na wieś.
dom, tylko i wyłącznie dom. Mieszkałam kiedyś w bloku jakiś czas i nigdy więcej, ciągle hałas, trzaskanie drzwiami, szczekające psy na klatkach schodowych, winda, spuszczana woda i samochody pod oknem. coś okropnego. Dlatego dom, cisza i spokój i robisz co chcesz.
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.