Temat: Czy z Wami rodzice też tak się cackali?

Dziewczyny, patrzę z podziwem na matki, które dyskutują, tłumaczą, pytają o zdanie nawet swoje 3 letnie dzieci. Te dzieci są traktowane podmiotowo. To piękne. Patrzę na to z podziwem, ale też zdumieniem, ponieważ ze mną tak nikt się nie cackał. Zawsze był rozkaz do wypełnienia, decyzja bez pytania. A jak mi się nie podobało, to albo słyszałam, że jestem nieznośna albo straszono mnie oddaniem do obcych ludzi albo dostawałm w łeb.
Zastanawiam się, czy to było normalne w naszym dzieciństwie (dziś mam 28 lat), że dziecko tresowano i nie pytano o zdanie, czy może po prostu u mnie w domu traktowano tak dzieci? Jak było u Was? Chodzi mi o wiek mniej więcej ok. 3-5 roku życia, nie później
ze mną nikt się nie cackał,ale to byly inne czasy ,zupelnie inny świat....dzieci spedzały czas na podwórku i znaly swoje miejsce w szeregu...mnie nikt nie pytał o zdanie a ciuchy nosiłam po starszej siostrze...rodzice pracowali a dzieci żyły własnym życiem...zawsze wiedziałam kiedy jest czas na lekcje na zabawę i obowiązki.....natomiast dziś świat stoi do góry nogami....
Pasek wagi
Moi rodzice starali się nas nauczyć podejmować rozważne decyzje, nigdy nie podejmowali ich za mnie, żebym się nauczyła samodzielności. Nigdy też za mnie nic nie załatwiali, do szkoły chodzili tylko na wywiadówki, za wszystko odpowiadałam sama. Musiałam rozważyć wszelakie "za" i "przeciw", a jak poszło coś nie tak, to ja za to płaciłam. Przyznaję, że brakuje mi "masz zrobić tak i koniec", ale dzięki temu lepiej sobie radzę niż, choćby nawet, były facet, który sam załatwić umiał chyba tylko siebie w toalecie -.- 
Rozkaz do wykonania. O cokolwiek chodziło... Chociaż mam 19 lat, tak jest nadal ...
Tłumaczenie, rozmowy, dużo decyzji podejmowaliśmy wspólnie. W sumie zwłaszcza z mamą, bo np. na wakacje jeździłyśmy same i od dziecka czułam, że mama jest przyjaciółką a nie jakimś dyktatorem, który ma "ostatnie słowo". Byłam więc wychowywana w "partnerskiej" relacji z rodzicami:)
W moim domu panowała dyscyplina, nie było miejsca na tupanie nóżką i krzyki. Wszystko musiało być tak jak chciała tego mama. Zwykle moje złe zachowanie było karane zakazem wyjścia na dwór, oglądaniem tv, czasami klapsem. Nikt mnie nie pytał o zdanie, połowicznie zmieniło się to w okresie dojrzewania, a faktycznie, gdy miałam około 20 lat ;)
U mnie zawsze był porządek i jasno określone zasady. Mogłam na dworze być do konkretnej godziny i ani minuty dłużej, sprzątałam swoje zabawki, po wieczorynce szłam spać, za każde wykroczenie dostawałam karę na bajki albo ulubioną zabawkę, a w późniejszych latach na wyjścia. Nawet w podstawówce nigdy nie mogłam robić rzeczy, które mogły moje koleżanki (np. oglądanie wszystkich możliwych seriali czy filmów). Ale z perspektywy czasu jestem wdzięczna rodzicom za to, jak mnie wychowali, choć wcześniej wiele rzeczy uważałam za niesprawiedliwe.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.