Helloooo
To znowu ja
![Język :P](http://psychologia.apl.pl/forum/images/smilies/icon_jezyk1.GIF)
z mętlikiem w głowie i potrzeba wygadania się.
Jakoś tak już 3 tydzień po rozstaniu leci, niby jest OK, ale czasem przychodzi załamka. w tym czasie spotkaliśmy się raz, by wymienić pewne rzeczy, wszedł posiedział z 2 godziny - pogadaliśmy o tym co u nas i takie tam. Jako, że cholernie padało to odwiozłam go do domu, wysiadając z auta dał buziaka w policzek w podziękowaniu, wziął swoje manatki i obiecał, że zadzwoni (szedł na rozmowe kwalifikacyjną i rzuciłam "daj znac jak ci poszło").
Na nastepnyd zień wychodząc z rozmowy od razu do mnie zadzwonił, gadaliśmy może z 10 minut przez telefon.
Spłynęło to wszystko po mnie.
Jednak kryzys przyszedł w sobotę. Z przyjaciółką (cóż wspólną) poszłyśmy na impezę, ona wcześniej dała mu znać, gdzie będziemy, bardziej chyba, żeby wiedział gdzie nie przychodzić.
Imprezka przednia, pełno znajomych, parkiet był mój, poznałam jakiegoś przystojniaczka - udana impreza. Gdyby nie to, że każda jedna osoba osoba powtarzała mi "Spokojnie wróci, zatęksni i wróci" Co gorsza mówiły to osoby, które go znają i przyjaźnią się z nim od wielu, wielu lat.
A potem było jeszcze gorzej - przyszedł ON. Co prawda starałam się udawać, że wszystko jest dalej OK, dalej sie bawiłam z znajomymi, tańczyłam z owym przystojniakiem. Jednakże nie potrafiłam kątem oka nie patrzeć co on porabia i pozbyć się uczucia, że jestem obserwowana.
Pomijam fakt, że ostatecznie skończyliśmy w innej knajpie, ja ON i nasza przyjacióła. Oni siedzili pili piwo, ja tam sobie z kimś tańczyłam, potem razem wyszliśmy i każdy poszedł w swoim kierunku.
Moja druga psiapsióła, dziewczyna którąaz jakieś 8 lat temu z nim była namieszłą mi tak samo w głowie "Teraz mu niby tak fajnie, ale też cierpi, zobaczysz zatęskni, zawyje i będzie chciał wrócić. Daj sobie na razie luz, a sam przyjdzie. Zobaczysz".
Dodatkowo wczoraj to samo usłysząłam od mojej przyrodniej siostry "Rozkwitasz znowu, a jak już nowu będziesz tym pięknym motylem którego pokochał zechce wrócić".
I tak jak już powoli zaczynało do mnie docierać, że to koniec forever and ever to wszyscy zrobili mi mętlik.
A teraz mam burdel. Wiem, że to absurdalne, głupie i niedorzeczne, że jak facet bił się z myślami o zerwaniu tak długo, żeby teraz zmienił zdanie. To nie było pod wpływem emocji, nagłe i nieprzemyślane, to była długo analizowana decyzja, więc nie ma opcji aby zmienił zdanie, ale ... serce znowu zaczęło swoje, płomień nadziei znowu pali sie mocniej.
Jakby nie patrzeć nadal kocham i pewnie przez jakiś czas jeszcze będę, ale to w głowie chciałabym uspokoić i uciszyć. Aaaaaa, kurde uporządkować, ułożyć, czemu tak sie nie da?