- Dołączył: 2012-06-06
- Miasto: Abc
- Liczba postów: 451
4 września 2013, 23:31
Hej pisze, bo potrzebuje się komuś wygadac. Może ktoś też jest w podobnej sytuacji, albo ma jakieś rady dla mnie.
Chodzi o to, że kompletnie nie panuje nad sobą. Złość za mnie, a wręcz doprowadzaja do szału nawet drobiazgi. Każde spotkanie z moim chłopakiem kończy się jedną wielką kłótnia. Ja zaraz płaczę, przeklinam itp. Np. Dzisiaj zrobiłam akcję o to, że mój chłopak wolał obejrzeć Kiepskich niż porozmawiać ze mną. Odnoszę wrażenie, że jemu już w ogóle na mnie nie zależy przez to jak się zachowuje. Ciągle tylko powtarza, że jestem wariatka i jeżeli się nie zmienie to mnie zostawi. Ja go na prawdę kocham, ale nie panuje nad sobą Ciągle jestem niezadowolona z siebie, swojego wygladu z tego ze nie mam kolezanek nie mam gdzie wyjsc. Do innych jestem normalna ale przy moim chłopaku coś we mnie trafia i nie panuje nad sobą Proszę pomóżcie mi uratowac moj związek i moje życie.
- Dołączył: 2008-04-28
- Miasto: Jamajka
- Liczba postów: 985
5 września 2013, 08:32
dzieki za ten post...mam dokladnie ten sam problem...dla wszystkich innych jestem zajebista, nikt nic nie widzi a dla mnie kazdy, najmniejsyz powod jest dobry do placzu ehhhh...bede sledzic ten watek, mam nadzieje, ze nie umrze.
- Dołączył: 2012-06-06
- Miasto: Abc
- Liczba postów: 451
5 września 2013, 09:46
Dziewczyny nawet nie wiecie jak mnie podniosłyście na duchu Już myślała, że na prawdę jest coś ze mną nie tak i tylko ja jedna się tak zachowuję w stosunku do swojego chłopaka.
Na prawdę nie wiem jak mam z tym skończyć. Kocham mojego M., ale może rzeczywiście ten cały problem jest przez niego? Wiadomo nikt nie jest ideałem... Ale ostatnio on widzi we mnie same wady, nasze spotkania już od dobrego kawałku czasu wyglądają tak samo. Rzadko gdzieś razem wychodzimy, bo najczęściej jest tak, że albo on jest chory, albo zmęczony. A ja jakoś w swojej miejscowości nie mam za bardzo już znajomych i siedzę całymi dniami w domu, bo nie mam z kim wyjść. On niestety tego nie rozumie...
Ale jak z tym wszystkim sobie radzić? Na prawdę wybrać się do psychologa? Nie chce brać żadnych antydepresantów, ale wiem, że sama sobie z tym nie poradzę. Wszyscy powtarzają weź wyluzuj, olej pewne sprawy, ale jak? To jest silniejsze ode mnie i nie kontroluje tego. Zawsze po takich akcjach mam wyrzuty sumienia, że po co mi to było i to jeszcze o taką pierdołę... Na prawdę już nie mam siły, dosłownie żyć się odechciewa...
- Dołączył: 2010-05-27
- Miasto: Paralia
- Liczba postów: 2966
5 września 2013, 10:08
też jestem straszna dla mojego faceta... chce żeby było dobrze a wszystko doprowadza mnie do szału... teraz jest w delegacjach i powiedział mi, ze musi zostać a ja już miałam ochote rzucic słuchawką... zdaje sobie jednak sprawę z tego, że nie mogę mu wejść na głowę z moimi humorkami bo po prostu ze mną skończy i staram się nad sobą panować, zacisnąć zęby i probować się opanować... też jestem pesymistką
- Dołączył: 2012-11-11
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 285
5 września 2013, 10:20
widzę, że to nie taki odosobniony problem... ciężko się nam z tym żyje, a co mają powiedzieć nasi partnerzy...
- Dołączył: 2012-06-06
- Miasto: Abc
- Liczba postów: 451
5 września 2013, 11:21
Dziewczyny może utwórzmy jakąś grupę wsparcia gdzie będziemy mogły przelać wszystkie swoje złości albo sposoby jak z tym walczyć Co Wy na to? W grupie zawsze raźniej niż samemu.
- Dołączył: 2011-02-19
- Miasto: Kuala Lumpur
- Liczba postów: 7564
5 września 2013, 12:40
unhappy1993 napisał(a):
Dziewczyny nawet nie wiecie jak mnie podniosłyście na duchu Już myślała, że na prawdę jest coś ze mną nie tak i tylko ja jedna się tak zachowuję w stosunku do swojego chłopaka. Na prawdę nie wiem jak mam z tym skończyć. Kocham mojego M., ale może rzeczywiście ten cały problem jest przez niego? Wiadomo nikt nie jest ideałem... Ale ostatnio on widzi we mnie same wady, nasze spotkania już od dobrego kawałku czasu wyglądają tak samo. Rzadko gdzieś razem wychodzimy, bo najczęściej jest tak, że albo on jest chory, albo zmęczony. A ja jakoś w swojej miejscowości nie mam za bardzo już znajomych i siedzę całymi dniami w domu, bo nie mam z kim wyjść. On niestety tego nie rozumie...Ale jak z tym wszystkim sobie radzić? Na prawdę wybrać się do psychologa? Nie chce brać żadnych antydepresantów, ale wiem, że sama sobie z tym nie poradzę. Wszyscy powtarzają weź wyluzuj, olej pewne sprawy, ale jak? To jest silniejsze ode mnie i nie kontroluje tego. Zawsze po takich akcjach mam wyrzuty sumienia, że po co mi to było i to jeszcze o taką pierdołę... Na prawdę już nie mam siły, dosłownie żyć się odechciewa...
....bo jest. Ludzie powinni panować nad swoimi emocjami, a nie buchać agresją o każdą głupotę. Sprawy, które Cię w nim tak denerwują, obgadujcie spokojnie. Wybuchy złości, agresji, niepanowanie nad sobą (nazywane przez Was "cosiem", które nakazuje krzyczeć) jest objawem chorobowym. Radzę wizytę u psychiatry a przynajmniej u psychologa.
- Dołączył: 2012-01-27
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 8101
5 września 2013, 12:45
Masz jakiś problem ze sobą, z podejśćiem do świata, z samoakceptacją. Psycholog by się przydał, trzeba dojść do właściwej przyczyny problemu. Związek, cóż, cieżko jest kochać osobę, która sama siebie nienawidzi. Myślę, że Twój facet się wycofa, jeśli sama czegoś nie zrobisz ze sobą.
- Dołączył: 2007-07-02
- Miasto: Wro
- Liczba postów: 8570
6 września 2013, 12:10
Przypominam sobie, ze kiedyś też tak miałam. Dziwne, bo zmieniłam chłopaka i mi przeszło :)