Temat: Pogubiłam się :(

Ojjj dziewczyny... jak w temacie... pogubiłam się kompletnie w związku... Najpierw pojawił się ON... facet który obiecywał mi że w końcu pokaże mi jak się kocha....Na początku było idealnie, randki, dobry zdrowy seks, rozmowy, przytulanie.. Fakt ON był odrobinę oschły, mało romantyczny.... Ale potrafił "coś" z siebie wykrzesać... "Coś" dzięki czemu głupia Klaudia czuła się potrzebna, kochana... No i klops... Zaczęłam się angażować... Coraz bardziej i bardziej... I on chyba w sumie też... Ale... Pojawił się kryzys... Ja miałam ciężki okres, obronę, nie było ze mną kontaktu, siedziałam non stop w książkach, męczyłam go, marudziłam... I pojawił się KRYZYS... Skończył się seks, randki, przytulanie... Za to przypadkiem razem zamieszkaliśmy... W między czasie doszłam do wniosku, że nie wyobrażam sobie życia bez niego i mimo wszystko chcę o to walczyć... I tak walczę.. Ponad miesiąc... może nawet dwa... On ma problem... Kiedyś bardzo kochał... Ale tak się złożyło, że każdy kogo kochał odchodził... Matka, ojciec, potem dziewczyna z którą  chciał się hajtać wystawiła go do wiatru... Może się po prostu boi...? Kiedy poczuł, że zaczyna się robić "gorąco" stwierdził, że nie chce się znowu przejechać i lepiej się zamknąć w skorupie? Potrafił mi powiedzieć, że bardzo mu na mnie zależaŁO, a teraz już nie wie... Że czekał aż się zakocha, a teraz to już NIE WIE... Yhh teraz niby jest lepiej, powoli dochodzimy do siebie, znów jest "jakiś" seks, "jakieś" wyjścia... Ale mi czegoś brakuje... Brakuje mi jego zaangażowania, brakuje mi uczuć.. bliskości... Jest zimno... Nie wiem może choroba i gorączka nakłaniają mnie do smucenia się... Ale... On mnie nie całuje, potrafi mnie odsunąć kiedy ja próbuje to zrobić.. żadne rozmowy nie przynoszą rezultatu, czasami mam wrażenie że wszystko jest na siłę... co prawda powoli zaczynamy znowu chodzić do łóżka, wychodzić razem, rozmawiać, czy daje mi się przytulić przed snem, ale...  Nie chcę go do siebie zmuszać, nie chcę też być w związku w którym czuje się nieatrakcyjna,niekochana, nie taka...W którym wyjeżdżam na kilka dni i nie dostaje buziaka na pożegnanie... Nie potrafimy się rozstać, za każdym razem gdy próbujemy, nic z tego nie wychodzi... Nie potrafimy też razem normalnie, ciepło być ze sobą... Moi znajomi, przyjaciele, rodzina podzielili się na dwa obozy... Jedni każą mi od niego uciekać jak najdalej.. Inni każą mi czekać, mówią ze mamy podobne charaktery, podobne marzenia, pragnienia, nawet "pierdolnięci" jesteśmy podobnie... Tylko on chyba "nie został nauczony miłości".... Pogubiłam się już :( Kompletnie... Nie wiem co robić, uciec, zostać, czekać.. Przepraszam ze Wam tu smucę :( Ale teraz to już ja nic nie wiem....

maharet17 napisał(a):

Baxmord napisał(a):

Dziwne ale przeczytałem Twój post i mam wrażenie jak by pisała to moja dziewczyna, z tą różnicą, że my nie mieszkamy ze sobą. U nas na początku było tak samo jak u was. Też jestem trochę oschły i mało romantyczny ale starałem się i nawet mi wychodziło. No musiało wychodzić, bo się zakochaliśmy w sobie.Moja dziewczyna też ma teraz ciężki okres, przez co ma dużo stresu. Odbija się do bardzo na mnie. Bardzo marudzi i narzeka, wszystko widzi w czarnych kolorach, zero optymizmu i nadziei, że będzie lepiej. Najbardziej mnie boli jak narzeka na mnie. Jest strasznie zła jak nie przyjadę do niej nawet 1 dzień. Jak coś zrobię nie tak to krytykuje mnie (wiem, że chce dobrze ale to boli)W efekcie czuję się nie akceptowany, nie mam ochoty na sex... Na zbliżenia, przytulanie itd.W takich sytuacjach facet zamyka się, idzie do jaskini w swojej głowie i myśli co zrobić, żeby było lepiej. Nie odzywam się, ciężko mi coś powiedzieć. Ona to odbiera, że przestaje mi na niej zależeć, więc jest jeszcze gorzej...Też już mniej mi zależy, bo nie czuję radości w tym związku, coś nie działa, coś jest nie tak. Nie mam pojęcia co zrobić, żeby było lepiej :/
Myślę, że to, co napisałeś, jest bardzo istotne, przynajmniej mnie pomogłeś spojrzeć na to od drugiej strony - dziękuję :)


Dokładnie... U X najwyraźniej było identycznie... Tylko teraz nie wiem co robić... Bo fakty są takie, że ja już dawno z obronionym inżynierem w garści, a między nami  dalej góra lodowa...
ja bym odeszła. Ty nie wiesz, czy chcesz, on tez nie wie. Jak się kocha, to się wie.
Ale to tylko moje zdanie.
Odejsc taka moja rada
Pasek wagi
Ojj to "odejść" nie jest takie proste.. Były już pakowane walizki, znalezione inne mieszkanie...  I ciagle nie wychodziło...

klaudia2104 napisał(a):

maharet17 napisał(a):

Baxmord napisał(a):

Dziwne ale przeczytałem Twój post i mam wrażenie jak by pisała to moja dziewczyna, z tą różnicą, że my nie mieszkamy ze sobą. U nas na początku było tak samo jak u was. Też jestem trochę oschły i mało romantyczny ale starałem się i nawet mi wychodziło. No musiało wychodzić, bo się zakochaliśmy w sobie.Moja dziewczyna też ma teraz ciężki okres, przez co ma dużo stresu. Odbija się do bardzo na mnie. Bardzo marudzi i narzeka, wszystko widzi w czarnych kolorach, zero optymizmu i nadziei, że będzie lepiej. Najbardziej mnie boli jak narzeka na mnie. Jest strasznie zła jak nie przyjadę do niej nawet 1 dzień. Jak coś zrobię nie tak to krytykuje mnie (wiem, że chce dobrze ale to boli)W efekcie czuję się nie akceptowany, nie mam ochoty na sex... Na zbliżenia, przytulanie itd.W takich sytuacjach facet zamyka się, idzie do jaskini w swojej głowie i myśli co zrobić, żeby było lepiej. Nie odzywam się, ciężko mi coś powiedzieć. Ona to odbiera, że przestaje mi na niej zależeć, więc jest jeszcze gorzej...Też już mniej mi zależy, bo nie czuję radości w tym związku, coś nie działa, coś jest nie tak. Nie mam pojęcia co zrobić, żeby było lepiej :/
Myślę, że to, co napisałeś, jest bardzo istotne, przynajmniej mnie pomogłeś spojrzeć na to od drugiej strony - dziękuję :)
Dokładnie... U X najwyraźniej było identycznie... Tylko teraz nie wiem co robić... Bo fakty są takie, że ja już dawno z obronionym inżynierem w garści, a między nami  dalej góra lodowa...

Wiesz ja bym najbardziej teraz chciał żeby zaczęła mnie chwalić za każdą drobnostkę jaką zrobię, no może nie za każdą ale powiedzmy, że regularnie. Trochę jak małe dziecko... Przykład? Wyrzucę śmiecie, pozmywam naczynia, kupię jakaś drobnostkę, posprzątam... Chodzi o to żebyś to zauważyła i doceniła jakimś krótkim naturalnym zdaniem.
Wtedy miałbym motywację, bo zrobiłem coś dobrze i TY poczułaś się dzięki temu lepiej, że jesteś zadowolona z tego. Miałbym wrażenie, że zrobiłem coś dobrze dla Ciebie, uszczęśliwiłem Cię i poczułbym się z tym sam bardzo dobrze :)

Baxmord napisał(a):

klaudia2104 napisał(a):

maharet17 napisał(a):

Baxmord napisał(a):

Dziwne ale przeczytałem Twój post i mam wrażenie jak by pisała to moja dziewczyna, z tą różnicą, że my nie mieszkamy ze sobą. U nas na początku było tak samo jak u was. Też jestem trochę oschły i mało romantyczny ale starałem się i nawet mi wychodziło. No musiało wychodzić, bo się zakochaliśmy w sobie.Moja dziewczyna też ma teraz ciężki okres, przez co ma dużo stresu. Odbija się do bardzo na mnie. Bardzo marudzi i narzeka, wszystko widzi w czarnych kolorach, zero optymizmu i nadziei, że będzie lepiej. Najbardziej mnie boli jak narzeka na mnie. Jest strasznie zła jak nie przyjadę do niej nawet 1 dzień. Jak coś zrobię nie tak to krytykuje mnie (wiem, że chce dobrze ale to boli)W efekcie czuję się nie akceptowany, nie mam ochoty na sex... Na zbliżenia, przytulanie itd.W takich sytuacjach facet zamyka się, idzie do jaskini w swojej głowie i myśli co zrobić, żeby było lepiej. Nie odzywam się, ciężko mi coś powiedzieć. Ona to odbiera, że przestaje mi na niej zależeć, więc jest jeszcze gorzej...Też już mniej mi zależy, bo nie czuję radości w tym związku, coś nie działa, coś jest nie tak. Nie mam pojęcia co zrobić, żeby było lepiej :/
Myślę, że to, co napisałeś, jest bardzo istotne, przynajmniej mnie pomogłeś spojrzeć na to od drugiej strony - dziękuję :)
Dokładnie... U X najwyraźniej było identycznie... Tylko teraz nie wiem co robić... Bo fakty są takie, że ja już dawno z obronionym inżynierem w garści, a między nami  dalej góra lodowa...
Wiesz ja bym najbardziej teraz chciał żeby zaczęła mnie chwalić za każdą drobnostkę jaką zrobię, no może nie za każdą ale powiedzmy, że regularnie. Trochę jak małe dziecko... Przykład? Wyrzucę śmiecie, pozmywam naczynia, kupię jakaś drobnostkę, posprzątam... Chodzi o to żebyś to zauważyła i doceniła jakimś krótkim naturalnym zdaniem.Wtedy miałbym motywację, bo zrobiłem coś dobrze i TY poczułaś się dzięki temu lepiej, że jesteś zadowolona z tego. Miałbym wrażenie, że zrobiłem coś dobrze dla Ciebie, uszczęśliwiłem Cię i poczułbym się z tym sam bardzo dobrze :)


Yhhh chyba możemy sobie robić za kółko wzajemnej adoracji - złotej rady xD
 jesteśmy dokłądnie po przeciwnych stronach... Z tym że Ty wiesz co czujesz... on mi potrafił powiedzieć ze nie wie... i to cholernie zabolało... dlatego teraz czuje się jak mała dziewczynka maksymalnie potrzebująca poczuć...
Może poczekaj jeszcze trochę, a potem zadecydujesz. Ale myślisz, że się zmieni? Co by musiało się stać, aby On się zmienił? Zapytaj Go! Moim zdaniem On Cię nie kocha (albo zbyt mało), skoro tak szybko sobie odpuścił. Sorry, ale obrona to ważna sprawa. Jakiś krok milowy w życiu. I zamiast Cię wspierać w tym (bo domyślam się, że nie było Ci łatwo), to On focha złapał...Po prostu - nie kocha Cię..(przykro mi).

RybkaArchitektka napisał(a):

Może poczekaj jeszcze trochę, a potem zadecydujesz. Ale myślisz, że się zmieni? Co by musiało się stać, aby On się zmienił? Zapytaj Go! Moim zdaniem On Cię nie kocha (albo zbyt mało), skoro tak szybko sobie odpuścił. Sorry, ale obrona to ważna sprawa. Jakiś krok milowy w życiu. I zamiast Cię wspierać w tym (bo domyślam się, że nie było Ci łatwo), to On focha złapał...Po prostu - nie kocha Cię..(przykro mi).


Wiesz, ja wiem ze on mnie nie kocha... ja też nie wiem co czuje... Poza tym on był tak poraniony że chyba faktycznie niedokońca kochać umie... I raczej nikt kto miał w życiu w miarę normalną sytuację tego nie zrozumie... Kwestia czy mu zależy na mnie, na zwiazku... Bo jak ktoś jednego dnia opieprza za to że mam za cienką kołdrę i łykam za mało leków, gania po lekarzach, gotuje obiadki itp, a drugiego odpycha jak próbujesz sie przytulić to już jest coś nie halo...

klaudia2104 napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

Może poczekaj jeszcze trochę, a potem zadecydujesz. Ale myślisz, że się zmieni? Co by musiało się stać, aby On się zmienił? Zapytaj Go! Moim zdaniem On Cię nie kocha (albo zbyt mało), skoro tak szybko sobie odpuścił. Sorry, ale obrona to ważna sprawa. Jakiś krok milowy w życiu. I zamiast Cię wspierać w tym (bo domyślam się, że nie było Ci łatwo), to On focha złapał...Po prostu - nie kocha Cię..(przykro mi).
Wiesz, ja wiem ze on mnie nie kocha... ja też nie wiem co czuje... Poza tym on był tak poraniony że chyba faktycznie niedokońca kochać umie... I raczej nikt kto miał w życiu w miarę normalną sytuację tego nie zrozumie... Kwestia czy mu zależy na mnie, na zwiazku... Bo jak ktoś jednego dnia opieprza za to że mam za cienką kołdrę i łykam za mało leków, gania po lekarzach, gotuje obiadki itp, a drugiego odpycha jak próbujesz sie przytulić to już jest coś nie halo...

Polecam świetną książkę, niestety nie można już Jej dostać w księgarniach, ale na necie tak. 
Ale właśnie znalazłam ją w necie jako pdf: 



Przeczytaj Ją koniecznie. Tam znajdziesz właściwą odpowiedź.Pozdrawiam Cię!
To może warto pomyśleć o tym, żeby mu zaproponować jakąś terapię? Coś, gdzie będzie mógł sobie poradzić ze swoimi demonami z przeszłości i otworzyć się na związki.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.