Temat: Pierwszy partner, partnerem na całe życie?

W swoim życiu miałam tylko jednego partnera. To był mój pierwszy poważny związek i jak narazie jedyny. Miałam 18 lat zaczęliśmy być razem - już ponad 5 lat jesteśmy w związku. 

Od roku, może ponad roku mam wahania...wątpliwości i nie jest tak jak dawniej - ale pracujemy nad tym. Jednak coraz częściej wątpie w to i coraz bardziej oswajam się z myślą że kiedyś się rozstaniemy (kiedyś nawet przez myśl mi nie przeszło). 

Czy pierwsza miłość, związek może być też ostatnim? Czy to w ogóle dobre rozwiązanie? Nie spróbować z nikim innym? Co myślicie...jakieś doświadczenia?

monka1986 napisał(a):

nie znam takich związków...kolezanka chodzi z facetem juz 5 lat to jej 1 pierwszy ona jak mówi ostatniale mam watpliwosci,doszły mnie słuchy ,że swiety nie jestsama chodziłam z facetem 4lata ,myslałam ,ze to miłosc juz do grobowej dechy,ale sie roztalismy;(i jakos od tego czasu ,nie zakochałam się.Mineło 5latmoim zdaniem lepiej sie wyszalec za młodu ,a w powazne związki pakowac sie pozniej bo jednak z czasem człowiek,będzie się zastanawiał jakby to było z kims innymzresztą wiele par rozchodzi się po kilu latach ,bo sie soba nudzą(takie jest moje zdanie) nie ma tak jak na poczatku motyli itpi smieszy mnie jak ktos spotyka sie z kimś kilka miechów i mówi ,ze to wielka miłosc ten jedynywiadomo ,ze na poczatku zauroczenie ,namietnosc jest silne,nie znamy wad tego człowieka ,przeciez to wszystko wychodzi z czasem


byłam dokladnie w takiej samej sytuacji . bylam z facetem prawie 4 lata postawilam wszystko na jedna karte i roztalismy sie ....
teraz juz prawie po 2 latach nie mam nikogo   ale jakos mnie to nie przygnebia ja chyba po prostu lubie spedzac sama ze soba czas
a co do watku mysle ze zamiast od razu definitywnie zrywac moze zróbcie sobie przerwe ?? ...
pozdrawiam
jestem z moim 1rwszym juz 9 lat, mam 24 lata. w sobote bierzemy slub.
Pasek wagi
Ja z moim pierwszym partnerem po 7 latach związku wzięłam ślub. Dwa lata później się rozwiedliśmy. Nie ma reguły. Życzę Ci szczęścia :)
Pasek wagi
Nie znam się za bardzo na temacie związków ponieważ dopiero od pół roku mam chłopaka i jest on moim pierwszym w każdej dziedzinie życia :) Nie wiem czemu, aleee.. To dość dziwne uczucie, bo czuję "że to ten aż po grób"... Mam 17 lat on 20 więc myślę, że to raczej nie możliwe, ale na chwile obecną czuję "że to ten" i nie wyobrażam sobie siebie z innym mężczyzną... Poza tym spotykamy się nie długo, bo od roku (8 miesięcy zanim zostaliśmy parą) kłóciliśmy się, rozstawaliśmy i schodziliśmy (w przeciągu 8 miesięcy) a kiedy oficjalnie zaczęliśmy być razem sporo się zmieniło... Fakt faktem to takie pierwsze zauroczenie fascynacja drugą osobą więc za jakiś czas może się zmienić o 180 stopni w każdym bądź razie moja rada brzmi tak... Skoro byłaś z nim te kilka lat to myślę, że to jednak coś znaczy i zastanów się bardzo mocno i poważnie czy warto jest poświęcać taki długi związek tylko dlatego, że chwilowo dopadły Cię jakieś wątpliwości... Myślę, że to będzie najlepsze rozwiązanie, ponieważ potem możesz żałować... To nie jest decyzja którą podejmiesz ot tak, ale nie rób niczego pochopnie i zapytaj swojego faceta np. za co Cie kocha, może wtedy to pomoże Ci rozwiązać Twój problem... Sama też odpowiedz sobie na to pytanie :) Za co kochasz jego/ bądź za co kochałaś? To pomoże Ci podjąć decyzje! Tylko dobrze się zastanów, żebys potem nie żałowała :)

malutka322 napisał(a):

Elderezi napisał(a):

Jakiś czas temu rozstałam się z moim pierwszym chłopakiem, byliśmy za sobą prawie 4 lata od 17 roku życia. Z mojej strony to była wielka miłość, romantyczna, z jego myślę, że również ( oboje jesteśmy romantykami :P ). Bywała burzliwa, wielkie kłótnie i gorące godzenia się, ale głównie na początku, później dotarliśmy się i było między nami coraz lepie, stabilniej emocjonalnie. Oboje sądziliśmy, że pasujemy do siebie jak nikt inny na świecie, mieliśmy podobne poglądy, marzenia, spojrzenie na życie i przyszłość. Mogliśmy sobie o wszystkim powiedzieć, przyjaźniliśmy się, ale seks również był wspaniały i przez okres pierwszych 2 i pół roku naszego związku czułam słynne "motyle w brzuchu", byłam bardzo zakochana i czułam to samo z jego strony. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego, seksu z innym mężczyzną, idealizowałam go nie widząc wad. Oczywiście z czasem je dostrzegłam, ale przyjęłam "dojrzałą" postawę akceptowania ich a nie liczenia na zmiany. Dalej kochałam go nad życie. Jednak właśnie po okresie 2 i pół roku, mniej więcej, gdy porywy uczuciowe trochę opadły, gdy znaliśmy się już praktycznie na wylot, zaczęłam się zastanawiać czy czegoś nie tracę planując w tak młodym wieku resztę życia (w te wakacje chciał mi się oficjalnie oświadczyć a od października mieliśmy zamieszkać razem, ślub mieliśmy wziąć za rok). Zastanawiałam się czy jeśli faktycznie stanie się tak, że wszystkie nasze plany się urzeczywistnią to czy za parę lat nie będzie mnie kusiło, aby poznać innego faceta, który może nauczyć mnie czegoś innego, dać mi całkowicie inne emocje, rownież inny seks (choć ten jak pisałam wcześniej był zwykle bez zarzutu). I coraz częściej nie dawało mi to spokoju. Przy każdej większej kłótni zaczęłam zastanawiać się czy powinniśmy być razem, czy go jeszcze kocham, czy to już przyzwyczajenie i przywiązanie emocjonalne czy nadal miłość...ale nie zrywałam związku bo po pierwsze wielokrotnie obiecywaliśmy sobie, że na zawszę już będziemy razem więc zwyczajnie uważałam, że byłoby to nie fair zrywać obietnicę, że taka miłość jak nasza nie mogła się wypalić, że to chwilowe. Po drugie on jest dość słaby psychicznie i mógłby się załamać tak jak to było gdy rzuciła go pierwsza, o wiele bardziej platoniczna, miłość, kiedy było z nim naprawdę źle i popadł w depresję. Czułam się więc w jakimś sensie odpowiedzialna za niego i za jego uczucia, "za to co oswoiłam". Na seks od 1,5 roku mieliśmy o wiele mnie czasu niż na początku bo studiuję w innym mieście, jednak wracałam co weekend i każdą wolną chwilę skupiałam maksymalnie na moim chłopaku. Jednak tak od roku uprawialiśmy go coraz rzadziej. Ostatecznie to on zerwał ze mną gdyż jak się okazało miał przemyślenia podobne do moich z tym, że nie miał oporów zrywać obietnic i nie przejmował się jak ja to przeżyję, a kiedyś dałabym sobie za niego rękę uciąć :P Poza tym miał już na oku kogo innego więc o wiele łatwiej było mu podjąć taką decyzję z "zabezpieczeniem". Natomiast ja do końca byłam wobec niego uczciwa i nie żałuję. Nie żałuję też, że to się skończyło. Odczułam ulgę, odżyłam jako kobieta. Cudownie jest się przeglądać bez wyrzutów sumienia w oczach innych mężczyzn. Na razie nie wchodzę w żadną nową relację bo potrzebowałam odpoczynku i poznania siebie na nowo, po kilkuletnim związku myślę, że to konieczne. Choć powoli się to znów zmienia, a myślę, że dzięki temu, że już kogoś miałam moje kolejne związki mają szanse być bardziej udane, a ja nie będę się zastanawiać jak to by było z innym. Piszę "związki" bo już nie szukam tego jedynego, nie będę się zmuszać, myślę, że sama poczuję gdy spotkam tego jedynego do końca życia, mojego męża. Jeśli miałabym Ci coś doradzić autorko pytania to z moje doświadczenia wiem, że prawdą jest, że "W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze". Ale się rozpisałam, ups :D Mam nadzieję, że chociaż pomoże Ci to trochę uporządkować myśli.
Dziekuję Ci za tę wypowiedź. Cóż, nasze historie mają ze sobą wieele współnego. Tez się martwię o niego, jak sobie poradzi jeśli podejmę taką decyzję...



Na Twoim miejscu zastanowiłabym się dlaczego właściwie chcesz się z nim rozstać.... jest złym człowiekiem, robi Ci krzywdę, jest chorobliwie zazdrosny, ma nałogi, jest babiarzem, nie zalezy mu na Tobie, oszukuje Cię, jest zbyt nerwowy, bije Cię, ogranicza??????

Z mojego doświadczenia powiem Ci, że w każdym związku są wzloty i upadki, gorsze okresy i lepsze. Ja dokładnie tak samo czulam jak Ty, nie wiem... może chciałam jakiejś odmiany. Teraz jak sobie przypomnę, jak on cierpiał, jak go zostawiałam to łzy same mi lecą. On zawsze mnie bardzo kochał i kocha nadal, bardzo się zaangażował. Oczywiście ma wady ale kto ich nie ma???  nie rozumiem do tej pory o co mi chodziło, może to był jakiś kryzys... nie wiedziałam czy go kocham... Teraz nasz związek jakby zupełnie odżył. Ja przestałam być taka uparta i egoistyczna. Okazujemy sobie wiele czułości na co dzień. Kocham go najbardziej na świecie i wiem, ze on czuje to samo. A te wszystkie kryzysy najchętniej wymazałabym z pamięci.

Jeśli nie mozesz o nic tak naprawdę konkretnego przyczepić się do swojego chłopaka to czy warto się rozstawać? Porządnych teraz nie jest za wiele. W  każdym związku zawsze na początku jest wielka fascynacja, później trochę się to zmienia. Poznasz kolejnego, na początku może być super a później znowu będzie Ci się wydawać, że to zwykłe przyzwyczajenie....
Pasek wagi
Mówcie co chcecie, ale ja marzę o takiej miłosci jednej, jedynej.. 
Pasek wagi
A ja znam mnóstwo takich par i to z mojego najbliższego otoczenia. Związki mają to do siebie, że w tych najtrwalszych, czasem bywa gorzej, ale ludzie, chcąc być ze sobą, przezwyciężają trudności.

Inaczej jest, jeśli czujesz, ze po Twojej stronie coś się wypaliło. Ale wtedy już sama musisz się zastanowić i podjąć decyzję.
Wiesz co, ja mam 37 lat, znam jedną parę, ktoea jest ze sobą od początku świata. To jest od liceum. I mam na myśli rożne pokolenia, moich rodziców, ciotek, rówieśników i młodszych. Powiedzmy, jedna para na 200.
Pasek wagi
A ja jestem z moim pierwszym (i jedynym dotychczas) partnerem. 5 września minie 26-ta rocznica naszego ślubu.
Pasek wagi

migottka napisał(a):

mój obecny mąż jest jedynym partnerem jakiego miałam. Poznaliśmy się jak miałam 16 lat, on 23. Na początku super, później zaczęłam myśleć tak jak Ty, że to przyjaźń tylko, ze trzeba coś ze swoim życiem zrobić szalonego, wyjechać, spotykać nowych ludzi, zawiązywać przyjaźnie, bez żadnych ograniczeń, itd. bywało różnie, ja chciałam sie rozstać tak na poważnie chyba ze dwa czy trzy razy. Jednak nie doszło do ostatecznego rozstania, wzięliśmy ślub, kocham go najbardziej na  swiecie i nie wyobrażam sobie dalszego życia bez Niego:))))
u mnie tez tak bylo, jestesmy razem 9 lat, mamy dziecko i slubujemy za miesiac, po okolo 5 latach tez go mialam dosyc ale przeszlo mii ciesze sie, nie wyobrazam sobie bycia z kims innym

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.