- Dołączył: 2007-05-01
- Miasto:
- Liczba postów: 36
31 lipca 2013, 20:57
Mam 23 lata (niedawno skończone). Za sobą jeden poważny burzliwy związek, drugi w czasie, gdy miałam 16 lat więc w sumie go nie liczę. Zaczynam się bać, że będę sama do końca życia... Może i głupie, ale coś w tym jest. Co prawda ciągle jest ktoś, kto się o mnie stara, ale mi te osoby zwyczajnie nie odpowiadają... Nie chcę być z kimś na siłę;/ Do tych, którzy mi się podobają nawet nie podchodzę, bo boję się, że potraktują mnie jak mój były... czyli nieciekawie... po rozstaniu poznam także fajnego, przystojnego chłopaka, dał mi jednak kosza...w mojej głowie chyba mam więc zakodowane : Brzydszy= uczciwszy? lepszy do dogadania? A już nie daj Boże dowiem się, że mają mnóstwo koleżanek (ci, którzy mi się podobają) to od razu odpuszczam, bo uważam, że nie mam szans... Co Wy o tym myślicie? Być z kimś, kto mi się nie podoba? Czekać? A może właśnie walczyć o tych przystojniaków, co mi się podobają? Choć obawiam się, że kolejny kopniak może być nie do zniesienia.
- Dołączył: 2007-05-01
- Miasto:
- Liczba postów: 36
31 lipca 2013, 21:34
Wyleczona jestem od dawna (z poprzedniego związku). Siłę myślę, że każdy znajdzie jeśli tylko chce... Porażka to inna kwestia. Nawet jeśli wydaje mi się, że i ja podobam się komuś, kto mnie się podoba nie mam pewności, że podrywając go nie dostanę kosza... A ja mam chyba już takie szczęście, że mimo, że jestem sama, gdy tylko ktoś mi się spodoba zaraz jakaś moja koleżanka " w związku" zacznie podrywać właśnie mój obiekt i ja wtedy odpuszczam...
31 lipca 2013, 21:36
ja 21 i nikogo nie miałam i przez to wielkie kompleksy :(
Edytowany przez shanteel15 31 lipca 2013, 21:36
- Dołączył: 2013-01-08
- Miasto: Rzeszów
- Liczba postów: 534
1 sierpnia 2013, 09:35
Też tak mam. Jakiś życiowy pech u mnie :(