- Dołączył: 2010-01-07
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 359
23 lipca 2013, 16:21
Witam. Postanowilam poradzić się Was moje drogie, ponieważ potrzebuję obiektywnej oceny , co dalej robić. Otóż chodzi o rodzinę mojego męża, ktora jest dla mnie dość problematyczna. Jesteśmy małzenstwem 4 lata , mamy 8 miesieczna córke, brat męza ma w tym samym wieku dziecko (syna) i tutaj pojawia sie chora wg mnie sytuacja stwarzana przez moich tesciow. Sa to ich pierwsze wnuczeta, natomiast tylko wnuk jest ubóstwiany że tak powiem przez nich tylko dlatego ze to chlopiec, moja córka w ogole ich nie interesuje, z czego jest mi bardzo przykro. Podam parę przykładów: jedziemy do teściów a oni na dzien dobry opowiadaja jaki to Tomasz jest cudowny jak to on wszystko potrafi bla bla bla.... moja córcia nie jest przez nich nawet noszona, w ogole jej nie chca pobawić, tylko cały czas zajmują sie tym wnukiem. Tak jest za kazdym razem gdy tam pojedziemy, wszyscy rozplywaja sie nad nim, a o mojej malej nikt nie wspomni. Dodam że malego maja na codzien bo razem mieszkaja, my przyjezdzamy raz na jakis czas i slyszymy tylko o Tomku. Bylismy teraz w sobote na grillu u nich i moj maz chcial opowiedziec jakie mala robi postepy co juz umie , to nawet słuchac nie chcieli tylko zaraz bylo : "a Tomek to robi juz tak..." doslownie przerywali mu wpol zdania lub w ogole ignorowali co on mowi. Naprawde jest mi z tego powodu przykro, choc kocham mego meza to ten temat jest czestym powodem naszych klotni, bo mimo iz on widzi co sie dzieje, rozumie to i sam jest na nich zły, to i tak caly czas ich broni. Nie wiem juz co mam robic? dodam ze moj tesc ma "jazdy" i jak mu sie podoba to sie do mnie odzywa a jak nie to strzela focha i nie rozmawia ze mna wcale. Tak było teraz na sobotnim grillu, w koncu sie wkurzylam i odjechalam bo juz nie moglam tej glupiej atmosfery zniesc. Rozstalam sie z tescmi w wielkim gniewie i stwierdzialam na odchodne że: "najlepiej nie bede nic komentowac" -(tesc sie laskawie spytal jak odjezdzalam , dlaczego sie obrazilam, to mu odpowiedzialam w ten sposob). Na drugi dzien on dzwoni do mojego meza i pyta co sie stalo dlaczego jestem zla na nich? moj im w koncu mowi ze dlatego ze sie do niej nie odzywasz caly dzien, a szanowny tesc na to : "ja nie mam z nia o czym gadac to sie nie odzywam do niej" . Co byscie zrobily na moim miejscu? czy ja naprawde przesadzam ze sie o takie sytuacje wkurzam? olac to czy jednak zaprzestac tam jezdzic i nie utrzymywac kontaktow ? prosze o rade. Przepraszam ze pisze bez polskich znakow i dosc chaotycznie, mam nadzieje ze zrozumiecie o co chodzi.
Edytowany przez daisy.lilla 23 lipca 2013, 16:24
- Dołączył: 2010-11-24
- Miasto: Dolina Słoni
- Liczba postów: 14535
23 lipca 2013, 16:53
Ludzi nie zmienisz !
I chodź byś miała padać na kolana to nie zmusisz teściów by kochali i rozczulali się nad Twoim dzieckiem.
Musisz to przyjąć z godnością .
To nie jest warte rozwodu...Tak kochana,chłop kiedyś może takich akcji nie wytrzymać....albo Ty .
Więc skoncentruj się na mężu,sobie i dziecku.
Wiem co piszę.
Moja teściowa też tak "kocha" swojego wnuka....jak Twoja :P
- Dołączył: 2010-01-07
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 359
23 lipca 2013, 17:06
wielkie dzieki dziewczyny za słowa otuchy, mi jest szkoda tez meza bo on jest miedzy mlotem a kowadlem i bede musiala zmienic nastawienie do niego, niech biedny nie czuje się osaczony :) a teściowie no cóz.... raczej nie bedziemy sie kochać :) na ich wlasne zyczenie....
- Dołączył: 2010-11-24
- Miasto: Dolina Słoni
- Liczba postów: 14535
23 lipca 2013, 17:32
Zresztą pomyśl - w czym mąż jest "winny" że ma takich rodziców ?
W niczym.
Zobaczysz teście jeszcze zostaną z ręką w nocniku.
Ja tez tak przeżywałam jak Ty.Ale teraz mineło już tyle lat i już na mnie to nie robi wrażenia.
Trzymaj się !
- Dołączył: 2010-01-07
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 359
23 lipca 2013, 18:53
pyzia1980 napisał(a):
Zresztą pomyśl - w czym mąż jest "winny" że ma takich rodziców ?W niczym.Zobaczysz teście jeszcze zostaną z ręką w nocniku.Ja tez tak przeżywałam jak Ty.Ale teraz mineło już tyle lat i już na mnie to nie robi wrażenia.Trzymaj się !
mam nadzieje ze tak bedzie , dzieki :)
- Dołączył: 2012-01-10
- Miasto: Piekło
- Liczba postów: 208
23 lipca 2013, 19:00
Miałam to samo niestety
![]()
Wierz mi, mama usiłowała im wytłumaczyć, że mają też inne wnuki, ale do nich na prawdę to nie docierało. Taki typ ludzi. :)
Ojciec nas woził na siłę - "bo to rodzina", "bo tak wypada" , "bo przesadzasz i wydziwiasz".
To były najgorsze wizyty jakie może sobie wyobrazić dziecko - kompletny brak zainteresowania - co przeżywałam strasznie ja i moja mama. W końcu się padła propozycja mojej mamy "Chcesz wozić im wnuki? Zapytaj dzieci, czy chcą". W efekcie bywałam tam bardzo rzadko, ale przynajmniej jechałam tam z własnej decyzji i przygotowana na to jak będzie ta wizyta wyglądać.
Jeżeli dziadkom nie zależy, to nie ma sensu katować dzieci, mówię to z doświadczenia takiego dziecka. I nie jest to wina tego, że masz córeczkę. Potem urodzili się moi bracia i nie było lepiej.
Kłótnie z mężem też nie pomogą - etap przerabiany przez moich rodziców.
Po prostu odpuść sobie te wizyty i przestań zabiegać o uwagę dziadków, tak jak radzą to wyżej. Szkoda twoich nerwów ;)
Edytowany przez Neride 23 lipca 2013, 19:01
- Dołączył: 2012-02-06
- Miasto: Chełm
- Liczba postów: 9990
23 lipca 2013, 19:02
A ja Cię rozumiem, też by mi było przykro. I nie będę Ci radziła olać, bo tak się nie da. To ludzie, z którymi będziesz prawdopodobnie związana całe życie, ktoś ważny, zwłaszcza dla Twojego męża i dziecka. Zapewne chciałabyś miec z nimi jak najlepsze relacje. Niestety muszą chcieć tego obie strony, a w tym przypadku tak nie jest. Nic na to nie poradzisz. Z tego co piszesz oni są typowymi ignorantami. Jestem przekonana, że zdają sobie sprawę z tego, ze zachowują się niewłaściwie, ale w życiu się do tego nie przyznają. Dlatego odradzam jakieś szczere rozmowy, wątpię, że to coś da. Ja na Twoim miejscu starałabym się ograniczyć z nimi kontakty do koniecznego minimum typu święta, chrzciny, wesela i inne ważne uroczystości. Zachowywać się stosownie ale też trochę ozięble i nie pokazywać, że mi przykro ani nie strzelać fochów. Jakbym już musiała u nich być to namawiałabym męża żeby ta wizyta trwała jak najkrócej - godzinkę, dwie. Pamiętaj, że to nie Twoja wina że jest jak jest. Myślę, że z czasem przywykniesz do tego. Najważniejsze, że nie mieszkasz z nimi i nie musisz tego przeżywać codziennie, a to duży plus. Wiele kobiet ma taką sytuację jak Ty na co dzień, bo są zmuszone mieszkać z rodziną męża. Tak więc głowa do góry :)
Edytowany przez minutka3 23 lipca 2013, 19:04
- Dołączył: 2010-01-07
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 359
23 lipca 2013, 19:54
jej, dziewczyny ja myslalam ze wyolbrzymiam problem ale widze jednak że sa takie ktore tez tego doswiadczaja.... smutne to troche ze tak jest i nie da sie tego zmienic.
- Dołączył: 2011-07-15
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 424
23 lipca 2013, 21:54
Jestem jeszcze młoda i się na tym nie znam, ale pomyśl co będzie myślała Twoja córeczka przy każdej wizycie tam. Jeszcze nie teraz, bo jest za mała, ale jak zacznie rozumieć co się dzieje wkoło to myslę, że moze nabawić się sporych kompleksów a w przyszłości nawet mieć problemy z samooceną. Ale spróbuj też porozmawiać z teściami, może oni nie wiedzą, że robią coś źle. Albo dogadaj się, że będziesz z mężem przyjeżdżać, ale żeby oni nie robili takich akcji chociaz przy corce Twojej jak urosnie.
- Dołączył: 2009-08-15
- Miasto: Daleko
- Liczba postów: 1855
23 lipca 2013, 22:20
kochana nie przesadzasz, wiem o czym mówisz, bo mam to samo.3 wnuczki są boskie, a mój syn- wnuk to do niczego.....
z teściami nie kontaktuje się, mówie im tylko dzien dobry i omijam łukiem...
- Dołączył: 2013-06-15
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 1111
23 lipca 2013, 22:21
ja własnie jestem taką typową wnuczką jak Twoja córcia. Moi dziadkowie nigdy się mną nie chwalili ani nie chwalili mnie . Jestem najstarszą wnuczką ,teraz mam już młodsze kuzynostwo (6 i 3 lat) i w sumie nic się nei zmieniło. To dzieci mojej ciotki są te "naj" a ja jestem ta najgorsza ,najwstrętniejsza i najgrubsza ;) Gdy dorosłam to zaczęto mnie krytykować ,dosłownie wszystko źle robiłam więc skończyło się na tym ,że nie jeżdże do dziadków, nie dzwonie a jak jest jakaś uroczystość to mówię oschłe "wszystkiego dobrego " i na tym rozmowa się kończy. Wcale nie przesadzasz bo moi rodzice przechodzili przez to samo, tak samo się kłócili,az w końcu zrozumieli ,że nie ma sensu. Stwierdzili ,że najbliższa rodzina to moi rodzice i ja ,a teściowe ,ciotki itp to dalsza rodzina. Że najpierw liczy się nasze szczęście a później reszty, od tamtej pory jest dobrze. Nikt nikogo do niczego nie namawia, nie ma nakazów jeżdżenia ,dzwonienia. Też tak zrób;)