Temat: wspólne mieszkanie - przesadzam czy mamy problem?

3 tygodnie temu zamieszkałam ze swoim chłopakiem. Jesteśmy ze sobą ponad 1.5 roku, bardzo go kocham i myślałam, ze to wszystko trochę inaczej będzie wyglądać, a teraz chwilami mam ochotę uciekać...

Mam wrażenie, że żyję z dzieckiem, wszystkiego muszę sama przypilnować inaczej wszystko będzie źle zrobione  Włączanie zmywarki bez tabletki do mycia (bo nie wiedziałem, że trzeba), włączanie pralki z jedną koszulką w środku ( bo przeciez tak robią w reklamach).  Wszędzie rozrzuca ubrania i rozstawia brudne kubki po kawie. 

Stara się na wszystkim oszczędzać: idealna dieta według niego oparta jest na kanapkach z pasztetem, a kiedy zmuszam go do pójścia ze mną do sklepu ma bardzo skrzywdzony wyraz twarzy ( od jakiegoś czasu tylko ja płacę za zakupy, chociaz on pracuje ja nie i utrzymują mnie tylko rodzice). Według niego nie trzeba gotować ( bo po co?). 
Przez cały dzień chodzę i wszystko robię sama ( zaczął teraz pracować dorywczo i jedyną rzeczą, na którą ma siły to granie na komputerze i odpoczywanie przed pracą lub po pracy). Nie docierają do niego argumenty, ze w czasie, gdy sama wracałam po 12h nie siadałam przed komputerem,tylko zabierałam się do obowiązków domowych, a on znalazł sobie sprzątaczkę. Według niego zawsze jest czysto i nie widzi konieczności sprzątania. Często słyszę, ze zamiast bezsensownego odkurzania powinnam zając się czymś bardziej ambitnym i np. powinnam poczytać książkę lub się pouczyć 

Za to nie widzi niczego złego w marnowaniu wody i np.prysznicu, który trwa ponad 30 min 2 x dziennie ( 2x myje włosy i ciało, bo dopiero wtedy czuje się czysty). Nie potrafi oszczędzać wody ( twierdzi, że wyprowadził się od ojca, który kazał mu oszczędzać i teraz nie będzie tego robić). 

Wczoraj obiecał mi, że spędzimy cały dzien razem, a nie tylko obok siebie, ale po chwili okazało sie, że zapomniał o tym, że na 9 powinien być w pracy i wybiegł z mieszkania, a ja znowu zostałam z kolejną niespełnioną obietnicą ( cały tydzień planowaliśmy ten dzień, ale usłyszałam tylko " przecież nic się nie stało, mam teraz tyle na głowie, że mogłem chyba zapomnieć")

Powiedzcie mi czy ja przesadzam? Co powinnam zrobić? Już nie mam siły tłumaczyć mu tego wszystkiego i po 3 tygodniach mam ochotę uciekać :(

amelia1725 napisał(a):

nie przypuszczał, że jest mi z nim aż tak bardzo źle...
Powinien był się poprawić. Jeżeli po dalszych rozmowach się nie poprawi, zostaw go. 

Empiryczna napisał(a):

A jak to się stało, że zamieszkaliście razem?


Jesteśmy razem od ponad 1.5 roku i chcemy spędzić ze sobą cale życie, ale w tym czasie spotykaliśmy się zaledwie raz w tygodniu, bo nigdy nie mial czasu i musiał się uczyć ( studiuje dość ciężki kierunek). Tak rzadkie spotkania nigdy nam nie odpowiadały, więc zaproponował wspólne mieszkanie...

Bylam zachwycona, ale teraz widzę, że ma to także sporo negatywnych stron...
Mimo wszystko kocham go...

chociaż już powoli jestem tym wszystkim zmęczona

Postanowiłam odpocząć i pojechać na kilka dni do rodziców. Może coś zrozumie, gdy zostanie sam...
Dajcie spoko, facet ledwo co sie z domu wyprowadzil- Wasi od razu byli idealni jak pierwszy raz sami zamieszkali? Wydaje mi sie, ze tez trzeba bylo ich wszystkiego uczyc.

Z tego co opisujesz to sie wylania obraz zwyklego faceta. Nie wiem, nie widze w tym nic nadzwyczajnego szczerze mowiac. A obslugi sprzetu tez musi sie jakos nauczyc, jesli do tej pory robil to ktos za niego. Naprawde nie wiem czego sie spodziewalas...
Nie, nie przesadzasz. Długa i ciężka rozmowa przed Tobą. To on powinien się zmienić, bo "lekko" odstaje od normy.
Z drugiej strony jeśli już drgnie coś w dobrym kierunku to powinnaś to docenić i pochwałami motywować go dalej
do dalszego "ulepszania się".

cancri napisał(a):

Dajcie spoko, facet ledwo co sie z domu wyprowadzil- Wasi od razu byli idealni jak pierwszy raz sami zamieszkali? Wydaje mi sie, ze tez trzeba bylo ich wszystkiego uczyc.


już od blisko 4 lat nie mieszkał w rodzinnym domu, tylko w wynajmowanym mieszkaniu ( z kolegą, który według niego był okropnym bałaganiarzem i brudasem)

amelia1725 napisał(a):

cancri napisał(a):

Dajcie spoko, facet ledwo co sie z domu wyprowadzil- Wasi od razu byli idealni jak pierwszy raz sami zamieszkali? Wydaje mi sie, ze tez trzeba bylo ich wszystkiego uczyc.
już od blisko 4 lat nie mieszkał w rodzinnym domu, tylko w wynajmowanym mieszkaniu ( z kolegą, który według niego był okropnym bałaganiarzem i brudasem)

A, no to zmienia postac rzeczy. Ale jak sie mieszka z brudasem, to samemu tez sie wielu rzeczy odechciewa. Zrobcie sobie liste kto co kiedy sprzata, rozdziel obowiazki. Jednak bym sie nie zloscila na takie rzeczy jak brak znajomosci obslugi zmywarki.

amelia1725 napisał(a):

Empiryczna napisał(a):

A jak to się stało, że zamieszkaliście razem?
Jesteśmy razem od ponad 1.5 roku i chcemy spędzić ze sobą cale życie, ale w tym czasie spotykaliśmy się zaledwie raz w tygodniu, bo nigdy nie mial czasu i musiał się uczyć ( studiuje dość ciężki kierunek). Tak rzadkie spotkania nigdy nam nie odpowiadały, więc zaproponował wspólne mieszkanie... Bylam zachwycona, ale teraz widzę, że ma to także sporo negatywnych stron...


Z deszczu pod rynnę, że tak powiem. Tutaj źle, bo spotkania za rzadko i brak czasu, a tutaj źle, bo facet nie bardzo się do życia nadaje, bo się od niego wszystko odbija i jakoś tak wcale tego czasu razem nie spędzacie, tylko, jak rozumiem, mieszkacie ze sobą i tyle.
Spróbuj z nim porozmawiać, bądź dla niego okropna, nie gotuj, nie pierz, nie sprzątaj, jak to nie pomoże, to wyprowadź się. Skoro po dobroci się nie da, to siłą trzeba. Nie wiem czy chciałabym się związać z kimś, od kogo odbija się to, co mówię. Nie chciałabym faceta-dziecka, któremu nic nie odpowiada.

cancri napisał(a):

Dajcie spoko, facet ledwo co sie z domu wyprowadzil- Wasi od razu byli idealni jak pierwszy raz sami zamieszkali? Wydaje mi sie, ze tez trzeba bylo ich wszystkiego uczyc.
Ja jak się wyprowadziłam to jakoś dawałam sobie radę, zakupy, pranie..nikt za mnie niczego nie robił. Mężczyźni są chyba tak wychowywani...

Empiryczna napisał(a):

amelia1725 napisał(a):

Empiryczna napisał(a):

A jak to się stało, że zamieszkaliście razem?
Jesteśmy razem od ponad 1.5 roku i chcemy spędzić ze sobą cale życie, ale w tym czasie spotykaliśmy się zaledwie raz w tygodniu, bo nigdy nie mial czasu i musiał się uczyć ( studiuje dość ciężki kierunek). Tak rzadkie spotkania nigdy nam nie odpowiadały, więc zaproponował wspólne mieszkanie... Bylam zachwycona, ale teraz widzę, że ma to także sporo negatywnych stron...
Z deszczu pod rynnę, że tak powiem. Tutaj źle, bo spotkania za rzadko i brak czasu, a tutaj źle, bo facet nie bardzo się do życia nadaje, bo się od niego wszystko odbija i jakoś tak wcale tego czasu razem nie spędzacie, tylko, jak rozumiem, mieszkacie ze sobą i tyle. Spróbuj z nim porozmawiać, bądź dla niego okropna, nie gotuj, nie pierz, nie sprzątaj, jak to nie pomoże, to wyprowadź się. Skoro po dobroci się nie da, to siłą trzeba. Nie wiem czy chciałabym się związać z kimś, od kogo odbija się to, co mówię. Nie chciałabym faceta-dziecka, któremu nic nie odpowiada.


Dokładnie to czuję - wszystkie moje słowa odbijają się od niego! Powiedziałam mu wczoraj, że nie żyjemy razem, tylko obok siebie.
Próbując ustalić jakieś zasady zależało mu głownie na tym, aby mógł robić co chce czyli np. żeby mógł grać bez ograniczeń i bez mojego marudzenia, że moglby w tym czasie zrobić coś innego ( bo przecież jego kolega mu nie przeszkadzał)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.