Temat: mieszkanie z chłopakiem i jego rodziną

Ojj dużo by pisać, w "skrócie" (już teraz duży ukłon dla tego kto poświęci czas na przeczytanie) wygląda to tak: mój chłopak chce przejąć kredyt siostry na dom, tym samym dom byłby na niego. Bo siostrze się "odwidziało" i domu już nie chce, postanowiła na stałe zostać za granicą, gdzie aktualnie mieszka z mężem i spodziewają się dziecka. Ponad 1/5 jest już spłacona (musiałby spłacić też siostrę). W tym domu mieszkają aktualnie ich rodzice, na dniach ma się przeprowadzić najmłodsza siostra z dwójką dzieci (nie ma męża), która nie pracuje a utrzymuje się z alimentów (póki co najmłodsza siostra mieszka w bloku w mieszkaniu rodziców, które chcą sprzedać, do tej pory mój chłopak opłacał czynsz w tym mieszkaniu).
Mój chłopak bardzo dobrze zarabia, miesiąc temu wyjechał za granicę bo dostał tam bardzo korzystną ofertę pracy. Po przeliczeniach miało być 2-3 lata, tyle by wystarczyło aby dorobić się na dobry start dla nas: jakieś wesele + dom (budowany bez kredytu, odkąd pamiętam to zawsze chciał się dorobić czegoś bez kredytu). Plany były takie, że ja zrezygnuję z pracy tutaj i dojadę do niego, nie chcemy tyle czasu być osobno, a tu moja praca to żadne kokosy, więc łatwo mi się poświęcić i zrezygnować z niej i szukać czegokolwiek tam.
Jednak jak się dowiedziałam o jego aktualnych planach, to zrobiło mi się bardzo przykro - nikt mnie o zdanie nie zapytał, czy chcę ten dom, czy chcę w przyszłości zamieszkać z całą jego rodziną. Niby twierdzi, że młodsza siostra potem się wyprowadzi jak sobie życie ułoży - wg mnie łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Żeby nie było - ja bardzo lubię jego rodzinę, tu nie o to chodzi że ich nie lubię czy się nie dogadujemy - co to, to nie. Wiadomo, drobne zgrzyty się pojawiają, ale to chyba w każdej, nawet najlepszej rodzinie. Ale od zawsze byłam zdania że dwie rodziny lub więcej w jednym domu to zbyt wiele. I zdania tego nie zmieniłam. Nawet ze swoją rodziną nie chciałabym mieszkać po ślubie, mimo że ich bardzo kocham. Co innego kilka lat, na czas budowy czy ustatkowania się, ale nie z perspektywą na zawsze. Tak więc nie chcę w przyszłości mieszkać z jego rodziną, tym bardziej w domu, który urządzała jego siostra, dla mnie po prostu on jest i zawsze będzie domem siostry i rodziców, wątpię żebym się poczuła tam jak u siebie.
Wiem, że to trudna sytuacja - mój chłopak czuje się odpowiedzialny za rodziców, nie chce żeby wracali do bloku, za siostrę która została sama z dziećmi też. W ten dom każdy z rodziny dużo swojej pracy włożył, czego pieniężnie nikt już nie zwróci (przy ewentualnej sprzedaży domy na poczet kredytu). Mojemu chłopakowi szkoda właśnie tego domu oddawać, osobiście zanim się poznaliśmy on też dużo siostrze tam pomagał przy budowie i wykończeniu. Mam żal do drugiej siostry że tak postąpiła, decydując się na kredyt i budowę domu powinna teraz konsekwentnie go spłacać. I to nie chodzi o to, że straciła pracę czy coś - nie nie. Ale twierdzi, że nie stać ją na niego, tym bardziej że jej się odwidziało i nie chce tu wracać.
Może i wyda się to egoistyczne z mojej strony. Bo to mój chłopak a nie ja dobrze zarabia, to on miał zapracować na nasz przyszły wspólny dom. A że jest on cudowny, kochany i dobry, to chce też teraz pomóc swojej rodzinie. Nie mam mu tego absolutnie za złe. Ale smutno mi, że czuję inaczej, po prostu nie chcę mieszkać z jego rodziną, chcę mieszkać z nim, i z naszymi dziećmi które w przyszłości chcemy mieć. Dodam, że mamy po 28 lat, myślimy już poważnie o zakładaniu swojej rodziny i o dziecku.
Nie wiem co robić, nie chcę go nastawiać przeciwko jego rodzinie, ale też nie chcę czuć się źle w tej rodzinie. A tak będzie jak zamieszkamy razem. Wolałabym już chyba mieszkać na wynajmie w bloku, mimo iż całe życie mieszkam z rodzicami w domu z podwórkiem. Dodam jeszcze, że u niego w rodzinie jest tak, że cała rodzina jest obarczona problemem jednej osoby - jak ktoś ma problem. I to generalnie z tego co widzę zawsze mój chłopak się poświęca. U mnie też jak moje rodzeństwo czy rodzice mają problem to staramy się pomóc, ale generalnie swoje problemy każdy sam rozwiązuje, a nie liczy na innych i bez skrupułów korzysta z ich dobrego serca.
Czy Wy (patrząc z boku na całą sprawę) uważacie, że przesadzam? Czy mam prawo czuć się źle w tej sytuacji, czy powinnam raczej się cieszyć, że będę mogła mieszkać w pięknym domku i nie powinnam narzekać?
Jak można rozwiązać ten problem? Chciałabym poznać Wasze zdanie, i z różnych perspektyw spojrzeć na tę sytuację.
ja cie popieram. i tobie i jemu ma byc dobrze a jakbys sie miala meczyc to nie ma sensu. bo predzej czy pozniej klotnie o to beda. ale w tej sytuacji gdy on juz tyle w ten dom wlozyl to ciezko zrezygnowac. tylko zastanawia mnie dlaczego jego rodzice sie tam sprowadzili i sprzedaja swoje mieszkanie. twoj chlopak wyraznie im zapowiedzial ze w tym domu bedziecie mieszkac wy i oni? a moze by zrobic tak zeby byly 2 osobne wejscia w tym domu. wasza czesc i ich czesc.
Pasek wagi
.
.
A ja odradzam - sama mieszkam od kilku lat z rodzicami męża (osobne piętra) i gdybym mogła cofnąć czas nigdy bym się na to nie zgodziła. Choć rodzina jest w porządku, są mili i mamy dobre stosunki, to ja nigdy nie będę czuła że to jest mój dom, zawsze będę się tu czuła jak w gościach. Dlatego nim się zgodzisz przemyśl to dokładnie...

malaja1989 napisał(a):

ja cie popieram. i tobie i jemu ma byc dobrze a jakbys sie miala meczyc to nie ma sensu. bo predzej czy pozniej klotnie o to beda. ale w tej sytuacji gdy on juz tyle w ten dom wlozyl to ciezko zrezygnowac. tylko zastanawia mnie dlaczego jego rodzice sie tam sprowadzili i sprzedaja swoje mieszkanie. twoj chlopak wyraznie im zapowiedzial ze w tym domu bedziecie mieszkac wy i oni? a moze by zrobic tak zeby byly 2 osobne wejscia w tym domu. wasza czesc i ich czesc.


Rodzice się tam sprowadzili już wcześniej, po wybudowaniu domu przez siostrę, oni z mężem tak chcieli, żeby rodzice zamieszkali z nimi. Na czas ich nieobecności póki oni są za granicą rodzice mieszkają tam sami, opiekują się domem i w miarę swoich możliwości też wykańczają dom i obejście (trawnik, ogrodzenie, ogród, bieżące rzeczy, naprawy itp.) Sprzedać mieszkanie chcą, bo najmłodszą siostrę nie stać nawet na opłacanie sobie czynszu, rodzice do domu się dokładają na bieżąco (sami niewiele zarabiają mimo iż oboje pracują) a mój chłopak biorąc kredyt na siebie nie chce spłacać kredytu + opłacać mieszkania siostrze, dlatego teraz ona tam ma się też wprowadzić. Nie zapowiedział rodzicom że będziemy my i oni tam mieszkać, bo oni już tam mieszkają. Teoretycznie to za ok. 3 lata my zamiast siostry z mężem zza granicy mielibyśmy się tam wprowadzić, oni zostają.
uuu...no ja bym sie nie zdziwiła jakby jeszcze ta siostra ktorej sie odwidziało zjechala za kilka lat do tego waszego rodzinnego dobytku. Jakos nie chce mi sie wierzyć że wiecznie za granicą bedzie. kazdemu się marzy własny kąt a tu i teściowie i rodzenstwo brata (siostra ) kiedys i ona przyprowadzi jakiegos swojego to juz całkiem. Nie wiem to zalezy od charakterów ale takie mieszkanie"na kupie" jest uciążliwe bo zawsze beda zgrzyty. O sprzatanie,koszeniae trawy o nocny tryb zycia a za wczesne wstawanie hałasowanie. Kazdy kazdemu bedzie w gary zaglądał. A z drugiej strony z braku laku...Chociaz teraz poki nie podjęliście się spłaty kredytu  a jak piszesz Twoj facet niexle zarabia warto rozejrzeć sie za jakims mieszkankiem w bloku. Tylko wy .
Czyli bedzie tak on splaci rodzice będą mieszkać mlodsza siostra założy rodzinę po latach i z wami zostanie do tego tamta wróci i super życie pewnie tylko czekają by dom był spłacony i wy będziecie opłacać bo to wasze a oni będą się czuć jak lokatorzy.ja bym się nie panowała w to bym wolała na pokoju być niż spłacać .ma dom niech płaci jej problem ze wyjechała a jak mama mieszka to ona niech płaci i tyle.szukaja tylko głupich znam juz taka sytuacje dlatego bym wolała być na wynajem i się sama dorobić niż spłacić i cale życie mieć kupę ludzi pod swoim dachem
Pasek wagi
No jeszcze jedno u mnie było tak przeprowadziłam się do narzeczonego jego siostra poszła na swoje a ze nie miała jak opłacać mój z matka jego jej pomagali ona była w ciąży .bylo fajnie aż pewnego dnia gdy mieliśmy salon sypialnie pokój i kuchnie skonczona rzucili hasło mloda do czasu porodu bedzie z nami mieszkać ,wiec zapytałam a po porodzie pójdzie na swoja wątpię i rak by było aż dziecko pójdzie do przedszkola potem do szkoły i tak cale życie bym miała ich na głowie ciekawe tylko dlaczego czekali aż remont zrobimy .wyszlo tak ze sobie mieszka bo on siostrzyczki nie zostawi a ja 3 tyg przed ślubem wszystko odwolalam bo nie bede smarkyli utrzymywać i jej dziecka cale życie
Pasek wagi
A może weź kredycik na mieszkanie i przestań rządzić sie kasa swojego goscia

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.