Temat: Koniec

Byłam 3,5 roku z chłopakiem. Od zeszłych wakacji oddalaliśmy się od siebie spędzając w sumie wolny czas osobno, bo każdy preferował inną formę, z innymi ludźmi. On nie chciał iść do moich znajomych ani zabrać mnie do swoich i jakoś od dwóch miesięcy się posypało zupełnie.Zrywaliśmy, wracaliśmy już chyba z 5 razy (najdłużej się rozstaliśmy na tydzien), ale mieszkaliśmy ze sobą. Raz ja prosiłam raz on;/ no ale nic się jakoś nie zmieniało. W tą sobotę będąc na ognisku- z bratem siostrą, znajomymi ich, że nic się nie zmieniło. I nie zmieni. I hmm, że ja podchodzę do niego jak do przyjaciela. Gadałam z siostrą, on jest odbrym człowiekiem, czułym oddanym, odpowiedzialnym, naprawdę. Tylko chyba nie pasujemy do siebie. Poza tym, ja sobie uświadomiłam, że chyba ktoś mi się podoba- w sumie w tą sobotę  - wcześniej jakoś nie zdawałam sobie z tego sprawy, dopóki się nie ucieszyłam jak przyszedł  - związek z tym gościem nie wchodzi w grę, po prostu, ale chodzi o sam fakt, że podoba mi się ktoś inny. I mój chłopak prosi o ostatnią szansę, kolejną, że chce zmienić życie i w ogóle. I ja tego nie traktuje z politowaniem, ciężko mi samej się rozstać, a jka go słucham to myślę, że jestem kretynką. Ale ja nie mogę do niego wrócić. I tak się powstrzymuję, żeby go przytulić i powiedzieć, że ok, że spróbujemy, ale to nie byłoby uczciwe, ani wobec niego ani wobec mnie samej. 
I nie wiem, po prostu myślę, że jest przerażony, ja też. Myślę, że nigdy nie spotkam kogoś kto byłby tak dobry, ale co z tego, że dobry kiedy zawsze byliśmy osobno. I jeszcze w sobote powiedział że nie będzie mnie trzymał. Myślałam, że oboje tak postanawiamy, że to będzie wtedy łatwiejsze. Nie wiem czego oczekuję. Chciałam się wygadać i może jakiegoś pocieszenia, że są jeszcze jacyś inni dobrzy chłopacy, nie wiem, tak długo nie byłam sama, że to mnie przeraża. 
sama widzisz, że wracanie do siebie na siłę nie ma sensu, bo tylko się blokujesz przed spotkaniami z innymi facetami.

lenislawa napisał(a):

anecznik napisał(a):

Nie rób nic wbrew sobie. Kiedys przed laty (oj bardzo dawno) byłam ze wspaniałym mężczyzną. Bardzo mnie kochał i bardzo o mnie dbał. Był zapatrzony we mnie jak nikt inny dotąd, ale bez nachalności. Nie wyobrażałam sobie dnia bez niego. Z czasem jednak zrozumiałam, że z mojej strony brakuje miłości, nie kochałam go. Traktowałam jak przyjaciela i nawet takie były relacje między nami, intymność dośc "skromna", że tak to ujmę. Skończyłam to, oczywiście starałam się go nie urazić. Wytrzymałam bez niego tydzień, do tego wszyscy dookoła pukali się w głowę mówiąc, że zrobiłam ogromny błąd. Po tygodniu wróciliśmy do siebie, przyjął mnie z otwartymi rekami. I to był błąd bo z czasem bardzo go zraniłam a on na to nie zasługiwał. Do dzisiaj czekam na moment kiedy się spotkamy i porozmawiamy. Tak więc...zastanów sie jeszcze raz co jest dla Ciebie, dla Niego dla Was dobre. Nie zgodzę się żeby patrzeć tylko na swoje potrzeby bo sama napisałaś, że ten chłopak jest naprawdę wartościowym człowiekiem. Nie rób nic wbrew sobie, ale też pomyśl jak to rozwiązać bez nadmiernego ranienia sie na wzajem. Samotność jest przerażająca, ale przypuszczam, że jesteś młoda i szybko wypełnisz sobie wolny czas a być może niedługo ktoś wartościowy, kogo pokochasz na zabój stanie na Twojej drodze ;). Powodzenia.
Z jednej strony wiem o czym mówisz, a z drugiej zakreślony fragment mnie przeraża. Nie wiem, wbiłam sobie do głowy, że ludzie jak dojrzeją tak naprawdę kochają tak prawdziwie raz - wiem, że to głupie, i nie mówię, że nie kochają później, ale są ostrożniejsi, trochę bardziej egoistyczni? Pewnie sobie wkręcam. 

też mi się tak wydaje, ale to w sumie dobry mechanizm obronny, a jak ktoś Cię naprawdę kocha to przechodzi z czasem:P
Nie przymuszaj się do czegoś czego nie chcesz ;)
Wytłumacz mu,że może mieć inną a czas leczy rany ;-)
Pasek wagi

lenislawa napisał(a):

anecznik napisał(a):

Nie rób nic wbrew sobie. Kiedys przed laty (oj bardzo dawno) byłam ze wspaniałym mężczyzną. Bardzo mnie kochał i bardzo o mnie dbał. Był zapatrzony we mnie jak nikt inny dotąd, ale bez nachalności. Nie wyobrażałam sobie dnia bez niego. Z czasem jednak zrozumiałam, że z mojej strony brakuje miłości, nie kochałam go. Traktowałam jak przyjaciela i nawet takie były relacje między nami, intymność dośc "skromna", że tak to ujmę. Skończyłam to, oczywiście starałam się go nie urazić. Wytrzymałam bez niego tydzień, do tego wszyscy dookoła pukali się w głowę mówiąc, że zrobiłam ogromny błąd. Po tygodniu wróciliśmy do siebie, przyjął mnie z otwartymi rekami. I to był błąd bo z czasem bardzo go zraniłam a on na to nie zasługiwał. Do dzisiaj czekam na moment kiedy się spotkamy i porozmawiamy. Tak więc...zastanów sie jeszcze raz co jest dla Ciebie, dla Niego dla Was dobre. Nie zgodzę się żeby patrzeć tylko na swoje potrzeby bo sama napisałaś, że ten chłopak jest naprawdę wartościowym człowiekiem. Nie rób nic wbrew sobie, ale też pomyśl jak to rozwiązać bez nadmiernego ranienia sie na wzajem. Samotność jest przerażająca, ale przypuszczam, że jesteś młoda i szybko wypełnisz sobie wolny czas a być może niedługo ktoś wartościowy, kogo pokochasz na zabój stanie na Twojej drodze ;). Powodzenia.
Z jednej strony wiem o czym mówisz, a z drugiej zakreślony fragment mnie przeraża. Nie wiem, wbiłam sobie do głowy, że ludzie jak dojrzeją tak naprawdę kochają tak prawdziwie raz - wiem, że to głupie, i nie mówię, że nie kochają później, ale są ostrożniejsi, trochę bardziej egoistyczni? Pewnie sobie wkręcam. 


Pewnie i tak, ale jest to wynikiem doświadczeń życiowych. Zdrowy egoizm nie jest niczym złym. Kto inny zadba o nas lepiej jak my sami? Tylko my znamy siebie najlepiej i wiemy co nas uszczęśliwia. Ta młodzieńcza miłość jest zazwyczaj dość infantylna w działaniu, nie mówię, że to źle pewnie i piękne, ale z braku doświadczenia wydaje się taka czysta ale jednocześnie burzliwa i pełna bezustannych rewolucji. Z czasem dojrzewamy, świadomość miłości wyostrza sie na tyle, że nie kręcą nas już romantyczne chwile (no może od czasu do czasu), ale zależy nam raczej na wzajemnym szacunku, porozumieniu w życiu codziennym etc. Bo która dziewczyna w wieku np 16-stu lat patrzy na młodego chłopaka jak na ewentualnego ojca swoich dzieci? Raczej mały procent. Po prostu kocha i chce być kochana, ewentualnie pojawiają się myśli, ze chciałaby być z nim do końca życia. My dojrzewamy i nasze uczucia również, zmienia się nasz pogląd na każdą dziedzine życia. Jedno jest pewne, kiedy będziemy trwać w niewygodnej dla nas relacji "miłości na przymus" szczęścia nie odczujemy. Więc pytanie "czy życie będzie dla nas bajka?". Z pewnością nie, raczej horrorem do końca naszych dni.
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.