- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
24 czerwca 2013, 13:09
Edytowany przez bunio69 24 czerwca 2013, 13:13
24 czerwca 2013, 22:16
Spoko, jak byłam studentką i młodą dziewczyną, to też mi wystarczyły 4 tymbarki. Teraz już nie. Mam inne priorytety, a na pewno nie są nimi pieniądze (których zresztą nie mamy w nadmiarze, a nawet brakuje nam ich). Jednak karteczki na ścianie, plecienie razem wianków, to nie moja bajeczka, ale cieszę się, że Ty się w tym odnajdujesz i nie wytykam Ci tego. Po prostu jestem rodziną, mam Małe dziecko i dla nas uśmiech i zdrowie Maluszka jest ponad te rzeczy, które wymieniłaś.Nie wiedziałam, że jedyny sposób na to, żeby traktować dziewczynę jak księżniczkę i żeby czuła się wyjątkowo to kupowanie jej perfum czy płacenie za nią wszędzie. No ale jakie kto ma priorytety w życiu. Wiesz kiedy ja się czuję jak księżniczka? Kiedy budzę się rano i znajduję pięknego maila od ukochanego. Albo kiedy przygotował mi śniadanie przed wyjściem na zajęcia. Albo kiedy przyczepił karteczkę na lustrze z dwoma prostymi słowami.Czuję się jak księżniczka kiedy napisze dla mnie piosenkę czy zrobi słonika z origami. Kiedy zabierze mnie na spacer w niesamowite miejsce. Albo nawet zwykłe miejsce tylko po to żeby posiedzieć ze mną i porozmawiać z dala od wszystkiego. Albo kiedy przyniesie mi 4 różne tymbarki bo nie jest pewien na jaki smak miałam ochotę. Albo kiedy przygotuje płytę ze składanką. Kiedy mam problem a on zawsze jest obok żeby pomóc rozwiązać. Kiedy budzi się w nocy tylko po to żeby zabić pająka, którego znalazłam w łazience ;]Bo w miłości nie chodzi o pieniądze. Chodzi o to żeby się starać i dbać o siebie - na co dzień, najmniejszymi głupotami. Kolację mogę sobie kupić sama ;) Sama jednak nie przytulę się i spojrzę na siebie w ten sposób w jaki on na mnie patrzy.Powiem Ci, że ja kiedyś, dawno temu, jak byłam panienką, wolnego stanu, spotykałam się z wieloma facetami (randki, zanim powstał jakiś poważniejszy związek) i ciągle trafiałam na takich kolesi, co mnie do parku ciągnęli, albo facet zaprosił (majętny, pracujący), a okazało się, że muszę sama za siebie płacić. Same skąpiradła, sknery...itd. Potem poznałam pewnego faceta przez znajomych i ten też jak sknera się zachowywał. Nie mogłam tego też ścierpieć i stwierdziłam, że nie mogę z kimś takim być (ale to akurat nie było powodem rozpadu związku). Moi znajomi pukali się w czoło, że ja tak wybrzydzam, bo mam już 30 lat, żadna ze mnie piękność itd...i sama zostanę. Że trzeba w życiu przecierpieć, żeby mieć męża, że trzeba być tolerancyjnym wobec picia wódki, ćpania, melanży, olewania mnie itd..Pomimo tego zerwałam i nie żałowałam nigdy. Po prostu moje poczucie wartości nie pozwalało mi być z kimś takim. Po prostu nie potrafię i już. Jak również z tamtymi od randek, koszmar jakiś i wieczne rozgoryczenie. Już się pogodziłam, że spędzę to życie w samotności, patrząc jak moje koleżanki się hajtają jedne przez drugą, pomimo iż narzekały na facetów i pomimo ich olewania...Jakoś los się uśmiechnął do mnie. Wyszłam za mąż mając 35 lat i poznając spokojnego faceta, który nie miał przede mną dziewczyny nigdy, ale potrafił zachować się jak dżentelmen. Jak Go odwiedziłam pierwszy raz (a mieszkaliśmy w innych krajach), to pierwsze co zrobił, to pojechał ze mną poznać mnie ze swoją rodziną, a potem z przyjaciółmi. Zawsze miał jakiś miły gest. (Zanim się z Nim związałam, a w związku byliśmy po 1,5 roku od poznania się na weselu, to wysyłał mi perfumy przez naszych wspólnych znajomych, żebym tylko o Nim nie zapomniała. A ja Go naprawdę ledwo pamiętałam po tym weselu). I teraz, chociaż mój Mąż ma wady jak każdy, ale nie jest sknerą, choćby nie miał kasy, ale zawsze wystara się tak, abym ja miala komfortowo. Zawsze pamięta o naszych mniejszych, większych rocznicach. Jest to też pierwszy facet jakiego mam, który nie jest dusigroszem, skąpiradłem i czuję się przy Nim jak kobieta. Uważam dziewczyny, że nie powinniśmy odpuszczać, łatwo się "sprzedawać", przymykać oczy na takich cwaniaków...Czasy się zmieniły, owszem, ale nie zwyczaje. I słusznie autorko tego postu - czujesz się niekomfortowo. I jeszcze Ci dziewczyny wytykają różne rzeczy, że książniczką jesteś. Bo jesteś! Bo jesteś Jego kobietą i powinien Cię tak traktować. Skoro ma na samochód, benzynę (podwiózł Cię do lasu autem), to mniemam, że i na drugi talerz w restauracji w Waszą rocznicę, też ma kasę. Tylko żałował.
najpierw piszesz, że facet powinien stawiac, kupowac i ofiarowywac kobiecie rzeczy materialne, a potem piszesz o tym jak wystarczy tylko spacer i usmiech dziecka.. cos to sie ze soba nie zgadza..
Poza tym aporpo tej pracy, nie ja napisałam tamten komenatrz ale sie zgadzam. Nie chodzi o licytowanie sie, ale pytanie było proste o prace, a ty dałas bardzo pomatyczna osoba jaka to ciezka praca jest wychowywanie dziecka... Bez przesady. Pytanie nie tego dotyczylo. A własnie sa kobiety, które wychowuja dzieci i ciezko pracuja, dlatego nie rozumiem dlaczego akurat piszesz o sobie jakbys dokonywała wielkich rzeczy.
25 czerwca 2013, 00:36
najpierw piszesz, że facet powinien stawiac, kupowac i ofiarowywac kobiecie rzeczy materialne, a potem piszesz o tym jak wystarczy tylko spacer i usmiech dziecka.. cos to sie ze soba nie zgadza.. Poza tym aporpo tej pracy, nie ja napisałam tamten komenatrz ale sie zgadzam. Nie chodzi o licytowanie sie, ale pytanie było proste o prace, a ty dałas bardzo pomatyczna osoba jaka to ciezka praca jest wychowywanie dziecka... Bez przesady. Pytanie nie tego dotyczylo. A własnie sa kobiety, które wychowuja dzieci i ciezko pracuja, dlatego nie rozumiem dlaczego akurat piszesz o sobie jakbys dokonywała wielkich rzeczy.Spoko, jak byłam studentką i młodą dziewczyną, to też mi wystarczyły 4 tymbarki. Teraz już nie. Mam inne priorytety, a na pewno nie są nimi pieniądze (których zresztą nie mamy w nadmiarze, a nawet brakuje nam ich). Jednak karteczki na ścianie, plecienie razem wianków, to nie moja bajeczka, ale cieszę się, że Ty się w tym odnajdujesz i nie wytykam Ci tego. Po prostu jestem rodziną, mam Małe dziecko i dla nas uśmiech i zdrowie Maluszka jest ponad te rzeczy, które wymieniłaś.Nie wiedziałam, że jedyny sposób na to, żeby traktować dziewczynę jak księżniczkę i żeby czuła się wyjątkowo to kupowanie jej perfum czy płacenie za nią wszędzie. No ale jakie kto ma priorytety w życiu. Wiesz kiedy ja się czuję jak księżniczka? Kiedy budzę się rano i znajduję pięknego maila od ukochanego. Albo kiedy przygotował mi śniadanie przed wyjściem na zajęcia. Albo kiedy przyczepił karteczkę na lustrze z dwoma prostymi słowami.Czuję się jak księżniczka kiedy napisze dla mnie piosenkę czy zrobi słonika z origami. Kiedy zabierze mnie na spacer w niesamowite miejsce. Albo nawet zwykłe miejsce tylko po to żeby posiedzieć ze mną i porozmawiać z dala od wszystkiego. Albo kiedy przyniesie mi 4 różne tymbarki bo nie jest pewien na jaki smak miałam ochotę. Albo kiedy przygotuje płytę ze składanką. Kiedy mam problem a on zawsze jest obok żeby pomóc rozwiązać. Kiedy budzi się w nocy tylko po to żeby zabić pająka, którego znalazłam w łazience ;]Bo w miłości nie chodzi o pieniądze. Chodzi o to żeby się starać i dbać o siebie - na co dzień, najmniejszymi głupotami. Kolację mogę sobie kupić sama ;) Sama jednak nie przytulę się i spojrzę na siebie w ten sposób w jaki on na mnie patrzy.Powiem Ci, że ja kiedyś, dawno temu, jak byłam panienką, wolnego stanu, spotykałam się z wieloma facetami (randki, zanim powstał jakiś poważniejszy związek) i ciągle trafiałam na takich kolesi, co mnie do parku ciągnęli, albo facet zaprosił (majętny, pracujący), a okazało się, że muszę sama za siebie płacić. Same skąpiradła, sknery...itd. Potem poznałam pewnego faceta przez znajomych i ten też jak sknera się zachowywał. Nie mogłam tego też ścierpieć i stwierdziłam, że nie mogę z kimś takim być (ale to akurat nie było powodem rozpadu związku). Moi znajomi pukali się w czoło, że ja tak wybrzydzam, bo mam już 30 lat, żadna ze mnie piękność itd...i sama zostanę. Że trzeba w życiu przecierpieć, żeby mieć męża, że trzeba być tolerancyjnym wobec picia wódki, ćpania, melanży, olewania mnie itd..Pomimo tego zerwałam i nie żałowałam nigdy. Po prostu moje poczucie wartości nie pozwalało mi być z kimś takim. Po prostu nie potrafię i już. Jak również z tamtymi od randek, koszmar jakiś i wieczne rozgoryczenie. Już się pogodziłam, że spędzę to życie w samotności, patrząc jak moje koleżanki się hajtają jedne przez drugą, pomimo iż narzekały na facetów i pomimo ich olewania...Jakoś los się uśmiechnął do mnie. Wyszłam za mąż mając 35 lat i poznając spokojnego faceta, który nie miał przede mną dziewczyny nigdy, ale potrafił zachować się jak dżentelmen. Jak Go odwiedziłam pierwszy raz (a mieszkaliśmy w innych krajach), to pierwsze co zrobił, to pojechał ze mną poznać mnie ze swoją rodziną, a potem z przyjaciółmi. Zawsze miał jakiś miły gest. (Zanim się z Nim związałam, a w związku byliśmy po 1,5 roku od poznania się na weselu, to wysyłał mi perfumy przez naszych wspólnych znajomych, żebym tylko o Nim nie zapomniała. A ja Go naprawdę ledwo pamiętałam po tym weselu). I teraz, chociaż mój Mąż ma wady jak każdy, ale nie jest sknerą, choćby nie miał kasy, ale zawsze wystara się tak, abym ja miala komfortowo. Zawsze pamięta o naszych mniejszych, większych rocznicach. Jest to też pierwszy facet jakiego mam, który nie jest dusigroszem, skąpiradłem i czuję się przy Nim jak kobieta. Uważam dziewczyny, że nie powinniśmy odpuszczać, łatwo się "sprzedawać", przymykać oczy na takich cwaniaków...Czasy się zmieniły, owszem, ale nie zwyczaje. I słusznie autorko tego postu - czujesz się niekomfortowo. I jeszcze Ci dziewczyny wytykają różne rzeczy, że książniczką jesteś. Bo jesteś! Bo jesteś Jego kobietą i powinien Cię tak traktować. Skoro ma na samochód, benzynę (podwiózł Cię do lasu autem), to mniemam, że i na drugi talerz w restauracji w Waszą rocznicę, też ma kasę. Tylko żałował.
25 czerwca 2013, 00:55
Ciężko pracuję z moim dzieckiem - czy nad moim dzieckiem. Oprócz tego, że karmię, sprzątam, piorę, to czytam Małej dużo, śpiewam, tańczę z Malutką, wygrywam Jej melodie na instrumencie, gimnastykuję Ją i rozmawia w trzech językach - Ona i tak będzie dwujęzyczna. Bawimy się razem, oglądamy książeczki, rozpoznajemy kolory i cały czas się śmiejemy. Dzięki tej pracy, dziecko mi się fajnie rozwija i to mi sprawia radość. Ato, że napisałam, że ciężko pracuję, to nie znaczy, że czuję się umęczona - wprost przeciwnie.Myślę też, że niektóre osoby koli w oczy to, że napisałam, że chodzimy sobie z mężem do restauracji. Owszem, chodzimy. Mieszkamy w innym kraju, gdzie takie rzezy są normalne i cenowo przystępne. Nie uważam się za lepszą..Uważam się za wartościową osobę.najpierw piszesz, że facet powinien stawiac, kupowac i ofiarowywac kobiecie rzeczy materialne, a potem piszesz o tym jak wystarczy tylko spacer i usmiech dziecka.. cos to sie ze soba nie zgadza.. Poza tym aporpo tej pracy, nie ja napisałam tamten komenatrz ale sie zgadzam. Nie chodzi o licytowanie sie, ale pytanie było proste o prace, a ty dałas bardzo pomatyczna osoba jaka to ciezka praca jest wychowywanie dziecka... Bez przesady. Pytanie nie tego dotyczylo. A własnie sa kobiety, które wychowuja dzieci i ciezko pracuja, dlatego nie rozumiem dlaczego akurat piszesz o sobie jakbys dokonywała wielkich rzeczy.Spoko, jak byłam studentką i młodą dziewczyną, to też mi wystarczyły 4 tymbarki. Teraz już nie. Mam inne priorytety, a na pewno nie są nimi pieniądze (których zresztą nie mamy w nadmiarze, a nawet brakuje nam ich). Jednak karteczki na ścianie, plecienie razem wianków, to nie moja bajeczka, ale cieszę się, że Ty się w tym odnajdujesz i nie wytykam Ci tego. Po prostu jestem rodziną, mam Małe dziecko i dla nas uśmiech i zdrowie Maluszka jest ponad te rzeczy, które wymieniłaś.Nie wiedziałam, że jedyny sposób na to, żeby traktować dziewczynę jak księżniczkę i żeby czuła się wyjątkowo to kupowanie jej perfum czy płacenie za nią wszędzie. No ale jakie kto ma priorytety w życiu. Wiesz kiedy ja się czuję jak księżniczka? Kiedy budzę się rano i znajduję pięknego maila od ukochanego. Albo kiedy przygotował mi śniadanie przed wyjściem na zajęcia. Albo kiedy przyczepił karteczkę na lustrze z dwoma prostymi słowami.Czuję się jak księżniczka kiedy napisze dla mnie piosenkę czy zrobi słonika z origami. Kiedy zabierze mnie na spacer w niesamowite miejsce. Albo nawet zwykłe miejsce tylko po to żeby posiedzieć ze mną i porozmawiać z dala od wszystkiego. Albo kiedy przyniesie mi 4 różne tymbarki bo nie jest pewien na jaki smak miałam ochotę. Albo kiedy przygotuje płytę ze składanką. Kiedy mam problem a on zawsze jest obok żeby pomóc rozwiązać. Kiedy budzi się w nocy tylko po to żeby zabić pająka, którego znalazłam w łazience ;]Bo w miłości nie chodzi o pieniądze. Chodzi o to żeby się starać i dbać o siebie - na co dzień, najmniejszymi głupotami. Kolację mogę sobie kupić sama ;) Sama jednak nie przytulę się i spojrzę na siebie w ten sposób w jaki on na mnie patrzy.Powiem Ci, że ja kiedyś, dawno temu, jak byłam panienką, wolnego stanu, spotykałam się z wieloma facetami (randki, zanim powstał jakiś poważniejszy związek) i ciągle trafiałam na takich kolesi, co mnie do parku ciągnęli, albo facet zaprosił (majętny, pracujący), a okazało się, że muszę sama za siebie płacić. Same skąpiradła, sknery...itd. Potem poznałam pewnego faceta przez znajomych i ten też jak sknera się zachowywał. Nie mogłam tego też ścierpieć i stwierdziłam, że nie mogę z kimś takim być (ale to akurat nie było powodem rozpadu związku). Moi znajomi pukali się w czoło, że ja tak wybrzydzam, bo mam już 30 lat, żadna ze mnie piękność itd...i sama zostanę. Że trzeba w życiu przecierpieć, żeby mieć męża, że trzeba być tolerancyjnym wobec picia wódki, ćpania, melanży, olewania mnie itd..Pomimo tego zerwałam i nie żałowałam nigdy. Po prostu moje poczucie wartości nie pozwalało mi być z kimś takim. Po prostu nie potrafię i już. Jak również z tamtymi od randek, koszmar jakiś i wieczne rozgoryczenie. Już się pogodziłam, że spędzę to życie w samotności, patrząc jak moje koleżanki się hajtają jedne przez drugą, pomimo iż narzekały na facetów i pomimo ich olewania...Jakoś los się uśmiechnął do mnie. Wyszłam za mąż mając 35 lat i poznając spokojnego faceta, który nie miał przede mną dziewczyny nigdy, ale potrafił zachować się jak dżentelmen. Jak Go odwiedziłam pierwszy raz (a mieszkaliśmy w innych krajach), to pierwsze co zrobił, to pojechał ze mną poznać mnie ze swoją rodziną, a potem z przyjaciółmi. Zawsze miał jakiś miły gest. (Zanim się z Nim związałam, a w związku byliśmy po 1,5 roku od poznania się na weselu, to wysyłał mi perfumy przez naszych wspólnych znajomych, żebym tylko o Nim nie zapomniała. A ja Go naprawdę ledwo pamiętałam po tym weselu). I teraz, chociaż mój Mąż ma wady jak każdy, ale nie jest sknerą, choćby nie miał kasy, ale zawsze wystara się tak, abym ja miala komfortowo. Zawsze pamięta o naszych mniejszych, większych rocznicach. Jest to też pierwszy facet jakiego mam, który nie jest dusigroszem, skąpiradłem i czuję się przy Nim jak kobieta. Uważam dziewczyny, że nie powinniśmy odpuszczać, łatwo się "sprzedawać", przymykać oczy na takich cwaniaków...Czasy się zmieniły, owszem, ale nie zwyczaje. I słusznie autorko tego postu - czujesz się niekomfortowo. I jeszcze Ci dziewczyny wytykają różne rzeczy, że książniczką jesteś. Bo jesteś! Bo jesteś Jego kobietą i powinien Cię tak traktować. Skoro ma na samochód, benzynę (podwiózł Cię do lasu autem), to mniemam, że i na drugi talerz w restauracji w Waszą rocznicę, też ma kasę. Tylko żałował.
Edytowany przez Lidia1993 25 czerwca 2013, 01:01
25 czerwca 2013, 11:23
25 czerwca 2013, 11:39
Rybka- chyba nie tylko ty chadzasz sobie do restauracji, bo to wcale nie jest jakiś wielki wyczyn.I nikogo raczej to nie boli- chodzi o to, że jesteś hipokrytką :) Raz mówisz jedno, raz drugie, a jak czytam Twój pamiętnik to śmiać mi się chce :)