Temat: komu się żalicie?

Komu płaczecie w rękaw? 
Komu opowiadacie o swoich problemach? 
Czy może różne osoby są od różnych problemów?
A może dusicie wszystko w sobie?
Ja jestem typem radzącym sobie ze wszystkim sama. 
Mam przyjaciółkę i choć jest bardzo lojalna od lat robię za jej psychologa, natomiast jak sięgnę pamięcią nigdy od niej porady nie uzyskałam (nawet jak między wierszami próbowałam się jej żalić). 
Mam męża, któremu mówię o wszystkim, ale o sobie konkretnie tylko, gdy..."przyciśnie do muru". O nim natomiast mam zasadę, że choćby niewiadomo jak mi było źle i smutno i nawet jeśli bym się z jego zdaniem nie zgadzała - źle nie powiem do innych, nawet najbliższych.
Mamie mówię wszystko, ale znowu nie na temat męża, czy swoich uczuć (tych gnębiących mnie), bo o reszcie paplam dużo (podobnie, jak wspomnianej przyjaciółce i mężowi). 
Innym nie mówię nic, nie opowiadam, nie skarżę się i choć jest mi czasem smutno i źle, to tego głośno nie powiem:
- bo osoba, która to usłyszy może pozostać "pod złym wrażeniem" osoby opisywanej, nawet jak mi już przyjdzie;
- bo nieraz koleżanki były i odchodziły z informacjami o mnie (na szczęście mało ważnymi);
- bo uważam, że większość osób z mojego otoczenia nie jest w stanie merytorycznie odpowiednio mi pomóc, a przytulenie czy pogłaskanie po głowie jest mi nie potrzebne. 
A jak jest w Waszym przypadku?

Ja się nie użalam nad sobą bo nie mam ku temu powodów.
Nie wyżalam się nikomu , bo nie mam z czego.
Jeśli już to wyrzucam z siebie złość przy narzeczonym.
Ja się żalę narzeczonemu, czasem koleżance, ale ta mnie i tak nie pociesza :P
Nie skarżę się nikomu poza mężem. On jest moim najlepszym przyjacielem i na nasze relacje nigdy się nikomu nie skarżę (rzadko są powody)- drugą osobą jest  moja mama (ale jej mówię o wszystkim tylko nie o moich osobistych relacjach). Co do innych ludzi- przekonałam się, że najlepsza jest zasada ograniczonego zaufania. Jak byłam młodsza miałam przyjaciół od szczerych rozmów ale z czasem przekonałam się, że albo to ich aż tak bardzo nie obchodzi albo Ci fałszywi mieli wręcz satysfakcję gdy u mnie było coś nie tak. Czyli mam podobnie jak Ty w sumie... Swego czasu to ja byłam taką przyjaciółką do wyżalania się i zawsze starałam się pomóc i doradzić jak najlepiej umiałam. Odkąd widzę, że świat ma mnie i moje problemy gdzieś radzę sobie sama z pomocą męża.
Nigdy nikomu się nie wyżalam, bo nikomu nie mogę ufać. Zresztą sama sobie też nie ufam  W sumie i tak nie mam z czego, każdy ma swoje problemy :)
Pasek wagi
Mamie zazwyczaj i koleżance mojemu partnerowi też ale wiadomo jak to facet..
Pasek wagi
Nikomu. Jestem typem, który dusi wszytsko w sobie. Mam jedną przyjaciółkę, której mogę zaufać, ale i tak się nie zwierzam. Czasami jak mam jakiś większy problem to płacze sobie w nocy i jest mi lepiej.
Pasek wagi
Nikomu się nie żalę... Czasem tu na forum jedynie ;)

Flames napisał(a):

Nikomu. Jestem typem, który dusi wszytsko w sobie. Mam jedną przyjaciółkę, której mogę zaufać, ale i tak się nie zwierzam. Czasami jak mam jakiś większy problem to płacze sobie w nocy i jest mi lepiej.

mam dokladnie tak samo , ale nie podoba mi sie ta opcja. Chcialabym miec kogos od wyzalania ...nawet bardzo bym chciala 
Pasek wagi
Mnie życie nauczyło się nie żalić, lepiej samemu coś przetrawić niż przypadkiem wygadać się fałszywej osobie. A jeśli coś naprawdę mi doskwiera to mówię chłopakowi ; )
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.