Temat: Czy sprawdzacie swoich facetów?

Witam ;)

 

Pytanie nasunęło mi się dlatego, że ostatnio ja wpadłam na ten pomysł. Utworzyłam nowy numer gg i napisałam do mojego chłopaka jako inna dziewczyna. Zaproponowałam spotkanie, zgodził się. Troche popisałam z nim jako inna panna i zaproponowałam, żeby po spotkaniu na mieście pójść do dziewczyny za którą się podszywałam. Chodziło oczywiście o seks, ale nie napisałam tego wprost. Odpowiedział "pomyślimy". Już nie wytrzymałam dłużej tej rozmowy, powiedziałam, że to tak naprawdę ja. Pokłóciliśmy się na prawde bardzo ostro. Stwierdził, że użyłam najgorszego świństwa przeciw niemu, użył takiego porównania: Jak można dać głodnemu psu miske, a potem go skarcić za to, że chciał zjeść.

Spotykamy się ze sobą od roku (4 miesiące jako para) i nie uprawiamy seksu. Jestem dziewicą (z resztą sama nie wiem, bo jedną próbe już mieliśmy i wszedł we mnie, ale zrezygnowałam ponieważ bolało), a on nie jest już prawiczkiem i miał sporo partnerek seksualnych. Nie rozstaliśmy, ale jakoś teraz trudno mi będzie mu zaufać. Wiem, że moje zagranie też nie było w porządku. Podczas kłótni zadałam mu to pytanie... Czy zdradziłby mnie w tak łatwy sposób, nie dałam mu udzielić odpowiedzi, bo od razu z góry założyłam jakby się stało. W związku z tym mam do Was kilka pytań:

1. Dałybyście rade być ze swoim facetem po takim wydarzeniu?

2. Czy miałyście jakieś sytuacje podobne do mojej?

3. Czy podczas tej próby straciłam dziewictwo? (wiem, że pytanie głupie, ale bardzo mnie to zastanawia).

Ale dziecinada!
Pasek wagi
Według mnie też źle zrobiłaś, ale skoro się zgodził, to według mnie taki facet jest skończony. A poza tym te przysłowie to nawet głodny pies powinien umieć panować nad sobą skoro to nie jego miska. Nie byłabym już z nim, aczkolwiek sama jestem w 2,5 letnim związku i wiele się działo, jakoś to przeszliśmy i jesteśmy razem.
To od Ciebie zależy.

W życiu nie wpadłabym na pomysł sprawdzenia mojego chłopaka...

hoszi napisał(a):

tienna napisał(a):

Ja sobie w ogóle nie wyobrażam takiej sytuacji. Mam do mojego męża pełne zaufanie i on mi o wszystkim mówi. Nie muszę go sprawdzać i nie mam najmniejszych podstaw czy powodów do zazdrości. Rozumiem go jak sama siebie, jak nie lepiej. Jak mogłabym w takiej sytuacji go sprawdzać?
na pewno nie wiesz wszystkiego a on po prostu daje ci odczuć że wszystko wiesz;)

Oj, zdziwiłabyś się. Naprawdę. Ale nie będę tu pisać o szczegółach. Mówi mi absolutnie o wszystkim, co powinnam i co chcę wiedzieć.
Wiecie, czytając wypowiedzi w tematach związanych z miłością, mam ostatnio wrażenie, że facet stał się czymś w rodzaju "dobra luksusowego" (dla tych, które już kipią z oburzenia - to taka metafora).
80% wypowiedzi skupia się na perspektywie "rób tak i tak/nie rób tego i tego, bo w przeciwnym razie on od ciebie ucieknie". A przecież to facet - nieważne czy można mu zaufać, czy jest gnidą, czy kłamie, ściemnia, kombinuje czy kocha, zabiega, stara się. To facet - więc automatycznie: należy zmienić siebie (ile się da!), bo w przeciwnym razie facet od nas ucieknie. To zdanie powraca, niczym groźba sądu ostatecznego.
A jeśli ucieknie, to co?
To kobieta nie była go warta czy on nie był wart jej? Czy odpowiedź na to pytanie ma jakiekolwiek znaczenie? Nie było im ze sobą dobrze - tyle. Po cholerę straszyć ucieczkami, jak czarną wołgą...

Odnośnie całej sytuacji - dziewczyna ma 17 lat. Zgodziła się na seks, którego nie chciała. Mogła się nie zgadzać, trzymać zasad, bla bla bla - wiadomo. Facet - niczym tak lubiany przez niego - pies, chciał sobie poużywać, ale... ją bolało - przerwali.
I ja zrozumiałam, że tutaj pojawił się zgrzyt. Tutaj dziewczyna wyczuła (lub usłyszała) coś, przez co zrodziły się w niej wątpliwości, co do wierności partnera. Wybrała metodę dziecinną, która dojrzałym emocjonalnie osobom nie przychodzi do głowy. Ale bez przesady z osądzaniem i mówieniem o 'świństwie'.

Skoro w większości wypowiadają się mężatki ze 100% zaufaniem do męża, to spójrzcie na to inaczej. Bynajmniej nie z perspektywy "co by było, gdyby nagle się okazało, że mój nie jest fair". Spójrzcie na z perspektywy: czy gdyby dziewczyną w opisanej w wątku sytuacji była Wasza córka, naprawdę interesowałoby Was w głównej mierze to, że zachowała się dziecinnie i niedojrzale, a nie to, że dzięki temu dowiedziała się, że facet, z którym jest, potrzebuje 'pierwszej lepszej miski', żeby 'zaspokoić głód'?
Dla mnie to jednak niepojęte. Rozumiem, że trzeba dziewczynie uświadomić na czym polega dojrzałość emocjonalna, niezbędna do tego, by stworzyć zdrowy związek. Ale autentycznie powiedziałybyście swojej 17-letniej córce (przypominam: jest już PO fakcie, ona już to zrobiła, nie ma już szans na argumenty 'takich rzeczy się nie robi, jeśli masz wątpliwości to obserwuj"), coś w stylu: "Jesteście siebie warci!", "Ucieknie od Ciebie!", "On powinien Cię zostawić!" ?

Może będę dziwną matką, ale zaczęłabym od tego, że metoda co prawda do bani i zaraz to sobie wyjaśnimy, ale faktem pozostaje, że facet nie jest wart zachodu. Mało tego - on nawet się z tym nie kryje! Nie wiem czy do kogoś to dotarło, ale cytat: Jak można dać głodnemu psu miskę, a potem go skarcić za to, że chciał zjeść, wcale nie mówi: Boże, jak mogłaś mnie tak oszukać!, a jedynie: Jesteś wstrętna! Liczyłem na seks, nastawiłem się na niego, a teraz go nie dostanę!.

Nie róbmy, więc z tego faceta zbitego misia, który czuje się zraniony brakiem zaufania. On się czuje rozczarowany, bo nie będzie seksu.
Ewidentnie w dziewczynie rodzi się teraz wojna, w której przeciw sobie stają argumenty: "Zrobiłam źle" i "On chce seksu - z kimkolwiek".
Ergo - ona wie, że nie zachowała się fair. Więc czego od niej chcecie w tej materii?
Nie umniejszajmy natomiast tego, co wynikło z całej sytuacji. Facet nie nadaje się do związku, w którym nie ma zapewnionej określonej dawki seksu. Nie znaczy to oczywiście, że nie nadaje się w ogóle do związków. Absolutnie nie chodzi o to, żeby autorka zmuszała się do zbliżeń z obawy, że facet ją zostawi, a jedynie o to, by zrozumiała, że on nie jest wart jej uwagi. Ma 17 lat i znajdzie takiego, który będzie jej odpowiadał pod każdym względem, którego nie będzie chciała sprawdzać i przy którym będzie się czuła na tyle bezpiecznie, by iść z nim do łóżka.

Więc autorko - nie miażdż sama siebie i nie zastanawiaj się, 'co by było gdyby'. Stało się, byłaś nie fair, więcej tego nie zrobisz - tyle. Facet jest 100 razy bardziej nie fair w stosunku do Ciebie. Nie daj sobie wmówić, że związek się rozpada z Twojej winy. To on na Ciebie nie zasługuje.

Pasek wagi
Abracadabra1989  : ja uważam, że masz duzo racji ale troche nie rozumiem twojego apelu, bo przecież dużo dziewczyn skupiało sie tu własnie na fakcie, że facet jest do niczego.
Pasek wagi
paranormalsun - nie do końca wiem, co uznajesz za 'apel' i czego nie rozumiesz...
Oczywiście, wiele dziewczyn skupiło się na tym, że facet do kitu.
Ale wiele słów potępienia padło pod kierunkiem autorki. Według mnie - zbyt wiele i zbyt ostrych. Dlatego chciałam zasugerować vitalijkom żyjącym w długoterminowych związkach i myślącym: "W życiu bym nie sprawdziła swojego męża/chłopaka!", zmianę perspektywy patrzenia na tę sytuację. Nie "co ja bym zrobiła na miejscu autorki", ale "co bym powiedziała, jako matka, gdyby autorka była moją 17 letnią córką".
Pasek wagi
a może za tym "w życiu bym nie sprawdziła" kryje się "bo boję się, że mógłby zareagować tak samo jak chłopak z pierwszego postu"?

nie mogę uwierzyć, że kobiety są tak naiwne. rzeczywiście - za wszelką cenę utrzymać faceta przy sobie.
ja bym nie miała takich problemów, bo po większości opisanych tutaj na V sytuacji - facet by już mnie więcej nie zobaczył :) wybór należy do Was!


Abracadabra1989 napisał(a):

paranormalsun - nie do końca wiem, co uznajesz za 'apel' i czego nie rozumiesz... Oczywiście, wiele dziewczyn skupiło się na tym, że facet do kitu. Ale wiele słów potępienia padło pod kierunkiem autorki. Według mnie - zbyt wiele i zbyt ostrych. Dlatego chciałam zasugerować vitalijkom żyjącym w długoterminowych związkach i myślącym: "W życiu bym nie sprawdziła swojego męża/chłopaka!", zmianę perspektywy patrzenia na tę sytuację. Nie "co ja bym zrobiła na miejscu autorki", ale "co bym powiedziała, jako matka, gdyby autorka była moją 17 letnią córką".

według mnie twoja wypowiedź miała brzmieć jak apel (ten ton, te podkreslenia itp) do tych wszystkich ludzi, którzy tu odpowiadaja. A tak naprawde wiekszosc z nas tu mówiła dokładnie to samo co ty, mało kto bardziej krytykowął ja niz jego, a juz aboslutnie nikt nie robił z niego pokrzywdzoengo. Tylko to chciałam powiedziec. Nie rozumiałam twojego takiego jakby oburzenia. Poza tym mysle, ze jednak trudno mówić ci co bys zrobiła gdyby to była twoja 17 letnia córka jesli rok twojego urodzenia to 1989 (bez obrazy, ja jestem w podobnym wieku i uważam, że po prostu juz blizej nam do tych 17 latek niz do ich matek)

Pasek wagi

paranormalsun napisał(a):

według mnie twoja wypowiedź miała brzmieć jak apel (ten ton, te podkreslenia itp) do tych wszystkich ludzi, którzy tu odpowiadaja. A tak naprawde wiekszosc z nas tu mówiła dokładnie to samo co ty, mało kto bardziej krytykowął ja niz jego, a juz aboslutnie nikt nie robił z niego pokrzywdzoengo. Tylko to chciałam powiedziec. Nie rozumiałam twojego takiego jakby oburzenia. Poza tym mysle, ze jednak trudno mówić ci co bys zrobiła gdyby to była twoja 17 letnia córka jesli rok twojego urodzenia to 1989 (bez obrazy, ja jestem w podobnym wieku i uważam, że po prostu juz blizej nam do tych 17 latek niz do ich matek)

Wybacz, ale lepiej wiem, jak miała brzmieć moja wypowiedź i do kogo była skierowana. Zwłaszcza, że na jej początku padła informacja o mężatkach ze 100% zaufaniem. Wyjaśniłam Ci zresztą. 
Podkreślenia wynikają z faktu, że tekst opracowany graficznie lepiej się czyta. Zaznaczają też najważniejsze punkty wypowiedzi. Oburzenie (a raczej poirytowanie) wynika z faktu, że dorosłe kobiety krytykują 17-latkę używając swojej perspektywy, co mi nie leży. Nie rozumiesz go - trudno, masz prawo, tak samo, jak ja mam prawo do takich odczuć. 
Z Twojej perspektywy wygląda to inaczej - ok. Najwyraźniej inaczej rozumiemy też pojęcie 'mało kto'. Komentarze, w których z chłopaka została zrobiona ofiara były - przejrzyj wątek jeszcze raz. Przecież on jest biedny i pokrzywdzony, bo ona mu nie okazała zaufania. 

A co do wieku - niesamowicie infantylny argument.  Po pierwsze: istnieje coś takiego, jak empatia. A po drugie - bez różnicy, czy byłaby to 17-letnia córka, siostra czy koleżanka - moja odpowiedź byłaby taka sama. 
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.