- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
28 maja 2013, 22:23
29 maja 2013, 00:29
29 maja 2013, 00:37
29 maja 2013, 00:40
Ja się tylko zastanawiam kto jest bardziej ograniczony :D Ja czy Ty? Bo czy naprawdę brak ślubu w młodym wieku oznacza "dupczenie po krzakach?" albo "nabijanie licznika imprez"? Czy to znaczy, że nie ma się wstępu do muzeów? Albo, że ma się milion partnerów i łapie się choroby weneryczne? Czy trzeba być pijakiem albo dziewką lekkich obyczajów?No jedno wielkie: hellloooooo! To, ze uważam, że na wszystko w życiu jest czas nie znaczy, że co tydzień rzygam innemu facetowi do kibla. Bo tak się składa, że w związku jestem przeszło 4,5 roku, razem mieszkamy i razem żyjemy - kochamy się, dbamy o siebie, nie boimy się wpadki (bo odpowiedzialności też się nie zyskuje przy podpisaniu papiera)... I uważaj - dorabiamy się :DJa naprawdę nie neguję ślubów w takim wieku, choć za autorką wątku powtórzę - skąd tak wiele rozwodów po 2-3 latach małżeństwa? I jeśli mam być szczera na 16 małżeństw zawartych przez moich rówieśników (i rówieśników siostry) do tej pory (czyli kiedy mieli 20-22 lata) tylko trzy są szczęśliwe. Więc nie wątpię, że MOŻNA być szczęśliwym w takim wieku będąc żoną/mężem ale mam dziwne wrażenie, że większość moich rówieśników traktuje to jak zabawę, jakoś bezrefleksyjnie. Mówię na podstawie moich obserwacji, mojego otoczenia więc nie bierzcie tego personalnie bo wierzę Wam, że jesteście akurat szczęśliwe a moje otoczenie jest błędną (bo w końcu niewielką) próbą.Ale z drugiej strony nie rozumiem argumentów jak ten przytoczony przeze mnie wyżej, że albo ślub albo choroby weneryczne. Mówię stanowcze NIE takim argumentom.podpisuję się pod tym. Wyszłam za mąż w wieku 21, obecnie mam 25. Rozwodu nie planuję. Wyszłam, bo kochałam faceta za którego wyszłam, dalej go kocham. Bo chcemy razem się "dorobić", bo nie chcemy bać się "wpadki"... Bo wiemy, że jesteśmy dla siebie stworzeni, a związki się naprawia, a nie "zmienia"... Bo nie chcemy doświadczyć choroby wenerycznej :) Bo zabawa to dla nas zwiedzanie muzeów, a nie pijaństwo i kures&#^wo. Cieszenie się młodością ma wiele odmian i wcale nie trzeba dupcz@# po krzakach studentów/ki z roku lub nabijać licznika imprez by się dobrze bawić... ale do takich wniosków trzeba trochę dorosnąć...szczerze mówiąc autorka tematu mnie wkurzyła, stąd wulgaryzmy...a ja sobie myślężyj i daj żyć innymich sprawa, nie Tobie oceniać
29 maja 2013, 00:40
Ja się tylko zastanawiam kto jest bardziej ograniczony :D Ja czy Ty? Bo czy naprawdę brak ślubu w młodym wieku oznacza "dupczenie po krzakach?" albo "nabijanie licznika imprez"? Czy to znaczy, że nie ma się wstępu do muzeów? Albo, że ma się milion partnerów i łapie się choroby weneryczne? Czy trzeba być pijakiem albo dziewką lekkich obyczajów?No jedno wielkie: hellloooooo! To, ze uważam, że na wszystko w życiu jest czas nie znaczy, że co tydzień rzygam innemu facetowi do kibla. Bo tak się składa, że w związku jestem przeszło 4,5 roku, razem mieszkamy i razem żyjemy - kochamy się, dbamy o siebie, nie boimy się wpadki (bo odpowiedzialności też się nie zyskuje przy podpisaniu papiera)... I uważaj - dorabiamy się :DJa naprawdę nie neguję ślubów w takim wieku, choć za autorką wątku powtórzę - skąd tak wiele rozwodów po 2-3 latach małżeństwa? I jeśli mam być szczera na 16 małżeństw zawartych przez moich rówieśników (i rówieśników siostry) do tej pory (czyli kiedy mieli 20-22 lata) tylko trzy są szczęśliwe. Więc nie wątpię, że MOŻNA być szczęśliwym w takim wieku będąc żoną/mężem ale mam dziwne wrażenie, że większość moich rówieśników traktuje to jak zabawę, jakoś bezrefleksyjnie. Mówię na podstawie moich obserwacji, mojego otoczenia więc nie bierzcie tego personalnie bo wierzę Wam, że jesteście akurat szczęśliwe a moje otoczenie jest błędną (bo w końcu niewielką) próbą.Ale z drugiej strony nie rozumiem argumentów jak ten przytoczony przeze mnie wyżej, że albo ślub albo choroby weneryczne. Mówię stanowcze NIE takim argumentom.podpisuję się pod tym. Wyszłam za mąż w wieku 21, obecnie mam 25. Rozwodu nie planuję. Wyszłam, bo kochałam faceta za którego wyszłam, dalej go kocham. Bo chcemy razem się "dorobić", bo nie chcemy bać się "wpadki"... Bo wiemy, że jesteśmy dla siebie stworzeni, a związki się naprawia, a nie "zmienia"... Bo nie chcemy doświadczyć choroby wenerycznej :) Bo zabawa to dla nas zwiedzanie muzeów, a nie pijaństwo i kures&#^wo. Cieszenie się młodością ma wiele odmian i wcale nie trzeba dupcz@# po krzakach studentów/ki z roku lub nabijać licznika imprez by się dobrze bawić... ale do takich wniosków trzeba trochę dorosnąć...szczerze mówiąc autorka tematu mnie wkurzyła, stąd wulgaryzmy...a ja sobie myślężyj i daj żyć innymich sprawa, nie Tobie oceniać
29 maja 2013, 01:16
29 maja 2013, 06:45
a ja urodziłam pierwsza córke w wieku 18 lat,
druga w wieku 23 lat
w wieku 22 lat wyszłam za mąż,
jak teraz patrze na moje koleznki nie męzate lub nie dzieciate to ciesze się ze mam wszystko już za sobą, w wieku 30 lat bedę mogła wiecej niż kolezanki które dopiero co beda siedzieć w pielucach, zawsze sa pozytywy i negatywy ,
chociaż co do małzeństwa sie zgodze, wiekszośc moich koleżanek które się młodo pochajtały już sa po rozwodze, na szczeście mnie to omineło bo mam cudownego meża ...
29 maja 2013, 06:57
29 maja 2013, 06:59
Zastanawia mnie to że ktoś uważa, że skoro zdecydowałam się wcześnie na dziecko (mam dwójkę - każde planowane), są opinie że nie mam życia, jestem przegrana, z życia już absolutnie nie korzystam, klepię biedę, nie dogaduję się z mężem i całe moje życie to porażka. Takie uwagi są dla mnie nie powiem, ale przykre. Dlaczego niektórym trudno jest uwierzyć że naprawdę jestem spełnioną osobą? Że moje małżeństwo z dnia na dzień jest coraz lepsze? Że moje życie to nie pasmo udręk? Jestem zadbana, nawet codziennie się myję i maluję! Niebywałe! Mam czysto w domu, mało kiedy czuję jakąkolwiek frustrację czy złość, są to napawde skrajne przypadki a nie jestem flegmatykiemPowiedzcie mi czego matki nie dodają takich postów w stylu "dlaczego nie masz jeszcze dzieci?" "dlaczego straciłaś swoje życie na byciu singielką/bezdzietną? Naprawdę przykro mi się czyta posty gdzie ktoś generalizując ocenia mnie z góry że jestem przegraną osobą, mimo że czuje się naprawdę szczęśliwa. I na pewno nie jestem typową matką Polką. Umiem wydzielić granicę pomiędzy moim życiem a życiem rodzinnym.
29 maja 2013, 07:02
a ja sobie myślężyj i daj żyć innymich sprawa, nie Tobie oceniać