Temat: Czy to już czas na rozstanie?

Moje drogie,

niedawno założyłam wątek o braku ochoty na seks z moim partnerem i że powoduje to wiele problemów.

Poza tym doszło więcej zmartwień. Bez powodu się kłócimy, on mnie strasznie drażni (czasem nawet zwyczajnie tym, że jest), nie kochaliśmy się od prawie miesiąca - i ja nie odczuwam braku, potrzeby, nie chcę nawet, aby mnie całował. Przedostatnią noc spędził na kanapie, bo się obraził - nie miałam ochoty na zbliżenie, byliśmy po kłótnik (jedyne o czym marzyłam to pójść spać).

Jesteśmy razem prawie dwa lata, od 1,5 roku mieszkamy razem. Na początku było cudownie, ale z czasem zobaczyłam jak bardzo się różnimy. Nie wiem, czy go kocham, ale chyba się już wypaliłam...

Czy miałyście kiedyś podobną sytuację? Uważacie, że jest jeszcze sens walczyć?
Uważam że to czas na rozstanie - nie ma co na siłę uszczęśliwiać siebie i jego. Jeżeli sama czujesz wypalenie to nie ma sensu!!!
Jeżeli sama mówisz, że nie wiesz czy go kochasz to chyba nie ma sensu ciągnąć tego dalej. Nie masz ochoty na seks, na pocałunki, na jakiekolwiek zbliżenie z nim - sama sobie odpowiadasz na zadane pytanie. Nie ma co tkwić w związku, który Cię nie satysfakcjonuje. 
Patrząc rozsądkiem to tak ;) moim zdaniem to najwyższy czas tylko, że jeżeli chodzi o związek to są też również emocje...
Pasek wagi
No oczywiście, jesli nie masz ochoty na bliżenie ani pocałunki ktore sa najczulsza forma okazywania sobie milosci to ja nie widze sensu trwania w tym zwiazku :)
A chcesz tak nadal żyć? jeśli nie to odpowiedź jest prosta
Pasek wagi
Ja jestem w identycznej sytuacji,tylko że ja tkwię w niej od 6 lat, a tak od prawie roku mieszkamy razem. Też nie wiem czy kocham,ale z drugiej strony jak już prawie dochodzi do rozstania,to nie wyobrażam sobie życia bez niego...

selene91 napisał(a):

Ja jestem w identycznej sytuacji,tylko że ja tkwię w niej od 6 lat, a tak od prawie roku mieszkamy razem. Też nie wiem czy kocham,ale z drugiej strony jak już prawie dochodzi do rozstania,to nie wyobrażam sobie życia bez niego...


A ja sobie wyobrażam...
Strasznie mi ciężko, bo wiem, że on mnie kocha. I jest strasznym optymistą, że może być lepiej i tak dalej. Ale co za sens zmieniać siebie albo kogoś, tylko po to, aby związek był "udany"? Wiem, że strasznie go zranię... Chociaż tej nocy gdy spał na kanapie sam mi powiedział, że powinniśmy rozważyć rozstanie...
Też tak miałam....i zerwałam i nie żałuje :P

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.