- Dołączył: 2011-01-22
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 8544
7 kwietnia 2013, 16:56
Czy jeśli nie bolą nas kłótnie z drugą połówką to znaczy, że nie kochamy?
Kiedyś była wielka rozpacz przy każdej sprzeczce, zanim się skończyła to uryczana byłam jak głupia i już chciałam się godzić bo nie wyobrażałam sobie gniewania się na siebie.
Teraz kłócę się z nim i jakoś to na mnie żadnego wrażenia nie robi, bez emocji do tego podchodzę.
Nawet sama czasami wybieram tematy, które wiem, że burzliwie obgadamy i zakończy się to gniewem.
Nie mam tak, że tego nie zrobię albo tego czy tamtego nie powiem, bo wkurzy się na mnie - raczej myślę sobie 'niech się złości, kiedyś mu przejdzie i się odezwie'.
Mogę się do niego nie odzywać kilka dni i jakoś nie spieszy mi się do wyciągnięcia ręki jako pierwsza.
Myślę sobie: odezwie się to będzie dobrze, nie to sobie sama poradzę.
Czuję się tak, jakbym nie miała uczuć.
Nawet ludzie, którzy na to patrzą też mówią, że albo umiem zachować zimną krew albo mnie to w ogóle nie boli.
To znaczy, że nie kocham go?
Wiem, ze to ja powinnam wiedzieć czy kocham czy nie kocham, ale zastanawiam się czy według Was osoba, która kocha tak się zachowuje i takie ma podejście do drugiej osoby.
Edytowany przez rynkaa 7 kwietnia 2013, 16:57
- Dołączył: 2011-11-12
- Miasto: Szczecin
- Liczba postów: 3087
7 kwietnia 2013, 17:27
Może kiedyś się przejmowałaś za bardzo i teraz tak to się na Tobie odbiło ? Co do poruszania tematów burzliwych (ja na to mówię "szukanie zaczepki") to czasem też tak robię.Wiem, że to głupie, dziecinne i podchodzi pod manipulację, ale czasem kiedy mój chłopak okazuje mi brak zainteresowania, jestem rozdrażniona i BUM, masz sprzeczkę i od razu lepiej. Nie chodzi o czepianie się o pierdoły czy wywoływanie awantury, fochy itp. Po prostu o jakiś niedokończony wcześniej temat np z braku czasu.
- Dołączył: 2010-09-25
- Miasto: Wajdówka
- Liczba postów: 1775
7 kwietnia 2013, 17:35
nie wiem czy to jest kwetsia ze go nie kochesz, ale na pewno takie coś rani.
- Dołączył: 2011-07-07
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 1517
7 kwietnia 2013, 17:36
No nie wiem ... ja jestem ze swoim 11 lat razem a jakoś nadal czuję się wewnętrznie źle jeśli mamy konflikt ... owszem gdy racja jest po mojej stronie to się nie ugnę ... ale nie przychodzi mi to łatwo ... strasznie się męczę psychicznie ... najgorsze jest zasypianie ... zawsze zasypiamy przytuleni do siebie... Mamy duuże łóżko więc jak się pokłócimy to każde śpi po swojej stronie i jeszcze mamy "wolną dziurę" między plecami ... wtedy ciężko nam zasnąć ... choć teraz już ze zmęczenia usypiamy bo kiedyś potrafiliśmy tak całą noc leżeć udając, że nie śpimy .... to ciekawe ale to dotyczy i mnie i męża i mam szczerą nadzieję, że to się nie zmieni ... obojętność to moim zdaniem pierwszy krok do rozstania ... naprawdę ciężko jest potem znowu się do siebie zbliżyć ...
- Dołączył: 2012-07-10
- Miasto:
- Liczba postów: 1512
7 kwietnia 2013, 19:43
wg. mnie to nie świadczy o Twoim braku uczuć do niego