Temat: Problemy w moim związku idealnym. :( Pomóżcie.

Kocham B i jestem w 100% pewna, że on kocha mnie. Szanujemy siebie, dbamy o siebie, wspieramy w trudnych postanowieniach (np. on mnie w tym, że chcę schudnąć). Ja mam prawie 20 lat on prawie 26. On jest po studiach graficznych, ja zaczynam w tym roku kierunek Fashion w Londynie. Mieszkaliśmy ze sobą już za nim pojechaliśmy do Anglii. Nie było żadnych problemów. Spotykaliśmy się dodatkowo ze swoimi znajomymi, rozwijaliśmy swoje zainteresowania, imprezowaliśmy... ale było nam ciężko. Nasze zainteresowania wymagają drogiego sprzętu, postanowiliśmy że chcemy coś zmienić w naszym życiu i wyjechaliśmy do Anglii. Ja zdecydowałam się na studiowanie tutaj, on chcę się uczyć angielskiego żeby wyrwać się z fizycznej roboty i zacząć zarabiać w zawodzie.

Tylko że... Ostatnio coraz częściej szukasz przestrzeni. Co raz częściej myślę, że nie powinniśmy mieszkać razem. Nie dlatego bo mi jego obecność przeszkadza, tylko dlatego że nie mam wolnej przestrzeni, nie mogę być sama... 

Wczoraj wybeczałam chyba z wiadro łez. Zmusiłam się do szczerej rozmowy. Powiedziałam mu o wszystkim co czuje i że nie chcę by nasz związek się rozpadł. Że nie rozumiem dlaczego tak jest że czasem mam go po postu dosyć, że czuje sie jak ktoś chory na klaustrofobię... 

Gadaliśmy, gadaliśmy. Ja płakałam, on czasami głubił się... panikowaliśmy razem, w końcu się uspokoiliśmy, zaczęliśmy rozmawiać. Zastanawiać się co jest nie tak.

B. doszedl do wniosku ze to dlatego iz jestesmy na siebie skazani. Mamy jeden laptop, jeden pokoj i tylko siebie (w anglii nie mam zadnych znajomych). Doszlismy do wnisoku ze to dlatego, że wszystko robimy razem, ciagle jestesmy razem i ze nie zajmujemy sie tym cokochamy bo po prostu nie mamy jak tutaj tego robic. Przynajmniej narazie. No i doszlismy do wniosku ze trzeba kupic drugi laptop, że musimy kupic aparat, że on angielskiego bedzie sluchal na telefonie. Mam mu zgrać mp3. Że bede miala wtedy dostep do komputera zeby sie uczyc.... A co do znajomych to powiedzial, ze nie wiem sam co robic. Powiedzial ze potrzebny jest czas. 


I tak wszystko wróciło do normy a ja się zastanawiam czy to nie jest bardzo zle ze sie tak dusimy ze sobą. Przecież się kochamy. Czy to nie jest jakis zly znak? 

Co powinnam zrobic?

Moze to brzmi chaotycznie ale to dlatego, że bardzo zalezy mi na związku. B jest moim najlepszym przyjacielem i cudownym chlopakiem. Nie chcialabym zeby nasz zwiazek sie rozpadl bo ja mam "za malo przestrzeni dla siebie".

tojuzprzesada napisał(a):

Doskonale Cię rozumiem i Twoje rozterki. Też jestem zagranicą, z chlopakiem, praktycznie bez znajomych (raz na parę miesięcy sie widujemy, bo mieszkają w innym mieście).Nieważne jak bardzo ludzie się kochają. Zawsze potrzeba trochę czasu tylko w swoim towarzystwie. Inaczej można zwariować. Ja przywiozlam z Polski swojego laptopa i urządzilam sobie swój pokój dzienny (mój pracuje w nocy, w dzień odsypia). Nasze relacje się poprawiły, a było już na skraju...załamania nerwowego ;)U Was nie jest źle. Ważne, że rozmawiacie ze sobą o tym co się między Wami dzieje i chodzicie na ustępstwa. Czego wiele par nie potrafi. Dobrze to wróży. Głowa do góry :)

dzięki, dajnie jest wiedziec ze ktos oprocz mnie tez tak mial i ze nie jestem nienormalna.
i ze jakos sobie z tym poradzil, co oznacza ze i ja na pewno dam rade. :)
Doskonale Cię rozumiem! jak to czytałam to miałam wrażenie, że piszesz o mnie! tyle, że my mieszkamy w Polsce, a na dodatek pracujemy w jednej firmie, co prawda w innych działąch, ale jak mój jest w pracy, to przerwy obowiązkowo razem...;/
Jeśli ktoś Ci pisze, że masz się zastanowić czego chcesz to nawet tego nie czytaj, bo to totalna bzdura!
Ile ludzi, ile par i małżeństw widzi się tylko np w weekendy, albo tylko wieczorami, albo tylko rano - i im mało, ale jak kogoś widzisz, rano, w trakcie dnia, wieczorem, na zakupach, na spacerze, podczas robienia obiadu to można mieć czasem po prostu dość!
Ważne moim zdaniem jest też to jak zostałaś wychowana, ja mam 3 rodzeństwa, mieliśmy wszyscy jeden pokój, ale każdy miał swoje życie, nie robiliśmy cały czas razem wszystkiego, moi rodzice też bardzo uczyli samodzielności, szkoła zupełnie w obcym mieście, z nieznanymi ludźmi, studia, znów inne miasto i znów inni ludzie, po prostu nauczyłam się sama żyć, mój narzeczony z kolei odwrotnie-ma brata bliźniaka i bardzo, bardzo zintegrowany z rodzicami siostrą i bratem  - ich też już czasem mam dość...
Moim zdaniem skoro stać Was na drugi laptop to jak najbardziej, może też np zapisz się gdzieś na basen, siłownię czy fitness i wychodź jak już Twój wróci z pracy, a co do znajomych to przecież studiujesz, a Twój pracuje - i tam są ludzie, tylko musicie wyjść z inicjatywą - ja jak mam totalnie dość to po prostu jadę do domu, na caały weekend, albo ide do przyjaciółki, na zakupy - dasz radę, dobrze wiesz, jak i ja, że musimy włożyć trochę pracy, aby wszystko razem dobrze współgrało :)
nie ma związków idealnych...to po pierwsze...po drugie...jesli potrzebujesz przestrzeni to może nie jesteś gotowa jeszcze na poważny związek...

gosiuniaaa napisał(a):

nie ma związków idealnych...to po pierwsze...po drugie...jesli potrzebujesz przestrzeni to może nie jesteś gotowa jeszcze na poważny związek...

mysle ze zdecydowanie jestem. a jesli chodzi o ptrzebe przestrzeni to mysle ze kady ja posiada. nawet ludzie w powaznych zwiazkach.

no.more napisał(a):

Doskonale Cię rozumiem! jak to czytałam to miałam wrażenie, że piszesz o mnie! tyle, że my mieszkamy w Polsce, a na dodatek pracujemy w jednej firmie, co prawda w innych działąch, ale jak mój jest w pracy, to przerwy obowiązkowo razem...;/Jeśli ktoś Ci pisze, że masz się zastanowić czego chcesz to nawet tego nie czytaj, bo to totalna bzdura!Ile ludzi, ile par i małżeństw widzi się tylko np w weekendy, albo tylko wieczorami, albo tylko rano - i im mało, ale jak kogoś widzisz, rano, w trakcie dnia, wieczorem, na zakupach, na spacerze, podczas robienia obiadu to można mieć czasem po prostu dość!Ważne moim zdaniem jest też to jak zostałaś wychowana, ja mam 3 rodzeństwa, mieliśmy wszyscy jeden pokój, ale każdy miał swoje życie, nie robiliśmy cały czas razem wszystkiego, moi rodzice też bardzo uczyli samodzielności, szkoła zupełnie w obcym mieście, z nieznanymi ludźmi, studia, znów inne miasto i znów inni ludzie, po prostu nauczyłam się sama żyć, mój narzeczony z kolei odwrotnie-ma brata bliźniaka i bardzo, bardzo zintegrowany z rodzicami siostrą i bratem  - ich też już czasem mam dość...Moim zdaniem skoro stać Was na drugi laptop to jak najbardziej, może też np zapisz się gdzieś na basen, siłownię czy fitness i wychodź jak już Twój wróci z pracy, a co do znajomych to przecież studiujesz, a Twój pracuje - i tam są ludzie, tylko musicie wyjść z inicjatywą - ja jak mam totalnie dość to po prostu jadę do domu, na caały weekend, albo ide do przyjaciółki, na zakupy - dasz radę, dobrze wiesz, jak i ja, że musimy włożyć trochę pracy, aby wszystko razem dobrze współgrało :)

owszem. rozumiem teraz ze nie jestem jedyna z takim problemem. :) wiem teraz mniej wiecej co zmienic by bylo lepiej

przetrwamy to z b. bo tak trzeba. w koncu sie kochamy
Matko, miałam ostatnio identyczny problem! Nie dalej niż 2-3 tygodnie temu mój 5-letni związek przeszedł kryzys, właśnie dlatego, że czułam, że nie chcę mieszkać ze swoim facetem, a on bardzo chciał.

Mieszkaliśmy razem trochę ponad rok temu, kiedy przeprowadziłam się do innego miasta na studia - pojechał ze mną. Po jakimś czasie zaczęłam się dusić, ja jestem osobą, która potrzebuje samotności, czasu dla siebie. Potrzebuję często pobyć sama ze sobą, inaczej wariuję. Jemu też chyba nie było najlepiej - siedział na zasiłku, całymi dniami przed kompem itd. W końcu, po kilku miesiącach wrócił do starej pracy w rodzinnym mieście i zaczęliśmy widywać się 2-3 dni w tygodniu, plus wszelkie ferie i wakacje, które spędzam u rodziców.
Mi taki "układ" pasuje i dopóki nie poczuję, że potrafię inaczej, nie zamieszkam znowu z facetem.
On w końcu to zrozumiał i zaakceptował. Taka jestem i już :)
Pasek wagi
Każdy potrzebuje przestrzeni.
Ja ostatnio też mam dosyć mojego M. ale nie tylko dlatego, że często się widzimy, choć mieszkamy osobno, ale dlatego, że dawno ale to bardzo dawno nie byłam sama. Chodzi mi o pomieszczenie i nie tylko o jeden pokój. Czasami do szału mnie doprowadza jak słyszę rozmowy obok w pokoju, bo ja po prostu mam ochotę pobyć sama, w ciszy. Dlatego też czasami mam wrażenie, że to na mojego M jestem zła.
Tak nie jest. Po prostu potrzebuję jeden dzień wolnego. Od wszystkiego. Od ludzi, od pracy, od ukochanego.

Moim zdaniem wyszukujesz sobie czegoś na siłę... kocham go, ale mnie dusi jego obecność... sama sobie zaprzeczasz tym co piszesz... najpierw zrozum siebie i wiedz czego chcesz, a potem pytaj ewentualnie o o pinie innych, my ci nie powiemy co masz robić! :)

schocolate napisał(a):

Moim zdaniem wyszukujesz sobie czegoś na siłę... kocham go, ale mnie dusi jego obecność... sama sobie zaprzeczasz tym co piszesz... najpierw zrozum siebie i wiedz czego chcesz, a potem pytaj ewentualnie o o pinie innych, my ci nie powiemy co masz robić! :)
No to się mylisz, bo dużo dziewczyn już pomogło. Nie byłaś w takiej sytuacji to nie wiesz że to możliwe kochać ale dusić się razem.. Jak kiedyś tego doświadczysz to będziesz mogła się wypowiedzieć.
a ja tam rozumiem.moim zdaniem to nie jest zły znak... nawet z najlepszym najważniejszym przyjacielem nie da się spędzać 24godziny na dobe przez okrągły rok. Człowiek po prostu potrzebuje czasem pobyć sam lub z innymi ludzmi. Nie rozstawaj się z nim roń boże jesli faktycznie tak się kochacie (a tak to wygląda z tego że potrafcie porozmawiać o takich rzeczach) . Kupienie drugiego laptopa to podstawa. Moim zdaniem jak zaczniesz studia - bo rozumiem ze jeszcze nie zaczełaś - to poznasz parę osób, jakieś koleżanki, będziesz mogła z nimi gdzies wyjs raz na kiedys czy zwyczajnie porozmawiać i wszystko po mału wróci do normy... :) Nie łam się.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.