10 marca 2013, 14:51
Kocham B i jestem w 100% pewna, że on kocha mnie. Szanujemy siebie, dbamy o siebie, wspieramy w trudnych postanowieniach (np. on mnie w tym, że chcę schudnąć). Ja mam prawie 20 lat on prawie 26. On jest po studiach graficznych, ja zaczynam w tym roku kierunek Fashion w Londynie. Mieszkaliśmy ze sobą już za nim pojechaliśmy do Anglii. Nie było żadnych problemów. Spotykaliśmy się dodatkowo ze swoimi znajomymi, rozwijaliśmy swoje zainteresowania, imprezowaliśmy... ale było nam ciężko. Nasze zainteresowania wymagają drogiego sprzętu, postanowiliśmy że chcemy coś zmienić w naszym życiu i wyjechaliśmy do Anglii. Ja zdecydowałam się na studiowanie tutaj, on chcę się uczyć angielskiego żeby wyrwać się z fizycznej roboty i zacząć zarabiać w zawodzie.
Tylko że... Ostatnio coraz częściej szukasz przestrzeni. Co raz częściej myślę, że nie powinniśmy mieszkać razem. Nie dlatego bo mi jego obecność przeszkadza, tylko dlatego że nie mam wolnej przestrzeni, nie mogę być sama...
Wczoraj wybeczałam chyba z wiadro łez. Zmusiłam się do szczerej rozmowy. Powiedziałam mu o wszystkim co czuje i że nie chcę by nasz związek się rozpadł. Że nie rozumiem dlaczego tak jest że czasem mam go po postu dosyć, że czuje sie jak ktoś chory na klaustrofobię...
Gadaliśmy, gadaliśmy. Ja płakałam, on czasami głubił się... panikowaliśmy razem, w końcu się uspokoiliśmy, zaczęliśmy rozmawiać. Zastanawiać się co jest nie tak.
B. doszedl do wniosku ze to dlatego iz jestesmy na siebie skazani. Mamy jeden laptop, jeden pokoj i tylko siebie (w anglii nie mam zadnych znajomych). Doszlismy do wnisoku ze to dlatego, że wszystko robimy razem, ciagle jestesmy razem i ze nie zajmujemy sie tym cokochamy bo po prostu nie mamy jak tutaj tego robic. Przynajmniej narazie. No i doszlismy do wniosku ze trzeba kupic drugi laptop, że musimy kupic aparat, że on angielskiego bedzie sluchal na telefonie. Mam mu zgrać mp3. Że bede miala wtedy dostep do komputera zeby sie uczyc.... A co do znajomych to powiedzial, ze nie wiem sam co robic. Powiedzial ze potrzebny jest czas.
I tak wszystko wróciło do normy a ja się zastanawiam czy to nie jest bardzo zle ze sie tak dusimy ze sobą. Przecież się kochamy. Czy to nie jest jakis zly znak?
Co powinnam zrobic?
Moze to brzmi chaotycznie ale to dlatego, że bardzo zalezy mi na związku. B jest moim najlepszym przyjacielem i cudownym chlopakiem. Nie chcialabym zeby nasz zwiazek sie rozpadl bo ja mam "za malo przestrzeni dla siebie".
Edytowany przez letsgetskinny 10 marca 2013, 14:51
- Dołączył: 2011-05-26
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 1185
10 marca 2013, 15:07
po prostu wyluzuj i daj sobie czas ;) ja nie wierzę w idealne związki, każda silna osobowość która chce się rozwijać ma czasem uczucie, że coś ją ogranicza. wązne żebyście się wspierali w dążeniu do celu, a nie sobie przeszkadzali.
mój mąż bardzo mnie motywuje, żebym dawała z siebie jak najwięcej w pracy, bo wie ze mam potencjał dam sobie radę i nie chce żebym się zamknęła w domu.
ja z kolei nie chcę ogfraniczać jego rozwoju zawodowego, niedługo wyjeżdża do szwecji na miesiąc. i mimo, że wiem że będzie mi ciężko, to cieszę się ze go docenili, i że będziemy mieć okazję za sobą zatęsknić :)
nie rozkminiaj za dużo, jeśli jest dobrze. nie wolno za dużo myśleć :) zzacznij gotować albo coś, po co psuć coś co dobrze działa?
- Dołączył: 2012-07-19
- Miasto:
- Liczba postów: 1751
10 marca 2013, 15:07
I nie przejmuj się, bo to normalne jak się czujesz, to nie świadczy o tym, ze go nie kochasz ! ; )
- Dołączył: 2011-12-27
- Miasto: Suwałki
- Liczba postów: 788
10 marca 2013, 15:08
letsgetskinny napisał(a):
moze macie racje. bez sensu. ja mam głupi łeb wiec mnie sie nie da zrozumiem =='
Oj tam, już od razu głupi łeb :) pewnie to tylko chwilowe, może jak zaczniesz studia, poznasz innych ludzi, może wtedy poczujesz się inaczej :)
- Dołączył: 2012-11-26
- Miasto: Nysa
- Liczba postów: 347
10 marca 2013, 15:10
Wiem co czujesz,bo na poczatku też tak miałam,nie znaczy to ze nie kochasz swojego chłopaka tylko po prostu brakuje Ci niezaleznosci,braku czasu i miejsca zeby sie wyciszyc sama ze soba.Sa ludzie ktorzy chca spedzac ze soba kazda wolna chwile ale tez sa i tacy ktorzy musza pobyc sami ze soba .Czasem pojawia sie mysl ze ktos nas jakby ogranicza.wazne to sobie wszystko wyjasnic i dac sobie od czasu do czasu kilka chwil wytchnienia
- Dołączył: 2012-09-17
- Miasto: Daleko
- Liczba postów: 1615
10 marca 2013, 15:10
A ja Cię rozumiem!!!!
Potrzebujesz troszkę SWOJEGO życia, bo tam w Anglii to ON jest Twoim światem ,
On chłopakiem a kiedy trzeba to' przyjaciółką'
Myślę, że jak poznasz trochę nowych ludzi, w waszym życiu nie będziecie "skazani' na siebie, tylko na swoją obecność.
Będziecie mieć prawo wyboru np. pójść na piwo z kumpelą czy posieedzieć z B i obejrzeć film..
I wtedy nie pomyślisz "znowu nudny wieczór z B taki sam jak codzień" tylko " wreszcie chwila tylko dla nas"
- Dołączył: 2013-03-03
- Miasto: Olesno
- Liczba postów: 20
10 marca 2013, 15:16
Myśle, że nie ma nic nienormalnego w tym co czujesz.
Faktycznie powinnaś znaleźć jakichś nowych znajomych, na pewno będzie lepiej :)
i dobrze, że o tym rozmawiacie.
Sama niedługo wyjeżdżam na studia z chłopakiem i myśle, że trzeba jakoś starać się pracować nad związkiem i się nie poddawać ;)
czyli będzie dobrze ;)
10 marca 2013, 15:19
Ja mam ten sam problem więc akurat rozumiem. To nie chodzi o niego, po prostu jest Ci ciężko bo nie masz znajomych i boisz się że będziecie na siebie skazani na zawsze, ja już sobie dałam z tym spokój. Wiem że nie umiem nawiązywać dobrze znajomości, a z nim najlepiej się dogaduje.. Też chcemy kupić laptop bo bijemy się o komputer. On teraz zaczął częściej wychodzić do pracy więc mam więcej czasu dla siebie i jest lepiej.. Może zapisz się na jakieś zajęcia, np fitness czy coś? żebyście całego czasu razem nie spędzali.
10 marca 2013, 15:42
dziękuje dziewczyny jesteście niezastąpione.
Ja sobie nie wyobrażam, żeby jego nie było. Po prostu ja już taka jestem. Jestem trochę samotniczką, jestem niezależna, mam swoje cele i ambicje.
On też taki jest. Jest samotnikiem. Jest niezależny. Ma swoją pasję.
Dlatego jesteśmy razem. tylko on jest w stanie zrozumieć sposob w jaki zyje i chce zyc i w drugą stronę jest tak samo.
Kochamy się tylko po prostu ja wiem, ze czasem on chcialaby pobyc sam albo wyjsc gdzies z kims na piwo, mecz... Ja tak samo. Chcialabym wyjsc z koleżanką, poplotkować, pobyć dziewczyną... wrocic do domu i mieć o czym opowiadac B.
Narazie nie mam mu o czym opowiadac ani on mi...! Bo ciągle jestesmy razem.
- Dołączył: 2010-09-27
- Miasto: Brussel
- Liczba postów: 13213
10 marca 2013, 18:22
na studiach poznasz mase ludzi to tylko stan przejsciowy
- Dołączył: 2011-09-19
- Miasto: Londyn
- Liczba postów: 526
10 marca 2013, 18:29
Doskonale Cię rozumiem i Twoje rozterki. Też jestem zagranicą, z chlopakiem, praktycznie bez znajomych (raz na parę miesięcy sie widujemy, bo mieszkają w innym mieście).
Nieważne jak bardzo ludzie się kochają. Zawsze potrzeba trochę czasu tylko w swoim towarzystwie. Inaczej można zwariować. Ja przywiozlam z Polski swojego laptopa i urządzilam sobie swój pokój dzienny (mój pracuje w nocy, w dzień odsypia). Nasze relacje się poprawiły, a było już na skraju...załamania nerwowego ;)
U Was nie jest źle. Ważne, że rozmawiacie ze sobą o tym co się między Wami dzieje i chodzicie na ustępstwa. Czego wiele par nie potrafi. Dobrze to wróży. Głowa do góry :)