Temat: Zerwałam, a teraz cierpię

Spotykaliśmy się od listopada. Widziałam z początku, że mu zależy, ale podkreślał, że on nie ma czasu... zaakceptowałam to jednak. Widywaliśmy się raz w tygodniu, przeważnie z rana jak kończył nocną zmianę, potem jechał do domu ( poza miastem w którym studiuję i ma pierwszą pracę) wyspać się i na drugi etat- typ mężczyzny do wszystkiego doszedłem sam. Czasem robił mi spontaniczne niespodzianki i wpadał na chwilę na uczelnię, następnie jechał dalej.
      Potem zaczął dzwonić, ja osobiście nie przepadam za rozmowami przez telefon. Z czasem zaczęliśmy uprawiać sex, zresztą kochaliśmy się tylko dwa razy. Przed świętami bożego narodzenia i po nowym roku. Zaczął podkreślać żebym schudła (nie mam nadwagi) , początkowo myślałam , że chce mnie zmotywować, bo przez tarczycę przybrałam 5 kg, ale wiecznie to powtarzał, aż zaczęło to wpływać na moją samoocenę. Przestał dzwonić... wysłałam mu 2 tyg. temu sms,że jak nie chce dalej się spotykać, żeby powiedział mi wprost - oddzwonił, zdziwiony, że nie miał czasu przez 4 dni , bo był na studiach zaocznych. Unikał spotkań- nie miał na nie czasu, czasem dzwonił. Czułam się jak w związku na odległość, w walentynki spotkaliśmy się , ale nawet mnie nie przytulił- traktował jak koleżankę. Teraz nie odzywał się znów 4 dni, ja miałam dość wiecznie pisania pierwsza...wysłałam sms o podobnej treści jak poprzednio,a on odp "żyjesz?" i nic poza.
      Wysłałam mu sms, bo nie widzieliśmy się od 3 tyg. - nie chciałam uwierzyć, że zakochany facet nie ma chwili przez tyle czasu, napisałam , że to wszytko nie ma sensu i sama potrzebuję czasu, że przez niego spadła moja samoocena ( w przeszłości chorowałam na zaburzenia odżywiania )i że potrzebuje kontaktu.

     On początkowo odpisał, że jak chcę, do niczego nie będzie mnie przekonywać,że mu przykro, że go nie rozumiem (że jest zapracowany, a ja nie chcę czekać), że walczyć nie będzie, bo kiedyś już próbował o inną a jej było mało i że najlepiej jeżeli zapomnimy o sobie.

   Czuję się jak głupia nastolatka, a ten etap życia dawno za mną -mamy po 24 lata, gdyby chociaż pokazał że mu zależy. Sama już nie wiem czy to nie ja przesadziłam. Kocham go, ale on mnie rani.

SĄDZICIE ŻE TO MA JESZCZE SENS? WALCZYĆ( ALE DLACZEGO JA )?  NAPISAĆ DO NIEGO( I CO? )  cała ta sytuacja boli...
Lepiej uciekać, dopóki nie jest to jeszcze zaawansowany związek. Ja w moim związku też miałam miliony przesłanek, żeby go zakończyć, ale miłość mnie trzymała. Teraz to on zerwał ze mną po trzech latach i przechodzę moją małą osobistą tragedię i rozpacz. Wiem, że to mega trudne, ale lepiej odpuścić...
Nie rozumiem twojego postępowanie - musisz zacząć siebie samą szanować, by zaczęli to robić również inni.

A zakochany to on na pewno nie jest.
Właśnie dlatego nie jesteśmy razem, bo siebie szanuję i nie należę do typu dziewczyn, gdzie wszytko kręci się wokół faceta. Pytam , bo ciężko mi to ocenić obiektywnie, a nie chcę się łudzić.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.