- Dołączył: 2013-01-02
- Miasto: Tamitu
- Liczba postów: 264
7 marca 2013, 13:05
Hej chcialabym sie Was zapytac jak to jest u Was z ta pierwsza miloscia? Oczywiscie nie chodzi mi o dziecinne zakochanie tylko o ta pierwsza prawdziwa milosc przez ktora nie moglyscie spac, jesc i normalnie funkcjonowac. Wspominacie to jeszcze, myslicie o tym? Moze chcialybyscie do tego wrocic i cos zmienic?
Ja odrazu opowiem ze moja pierwsza prawdziwa milosc mam gdzies na dnie w sercu do dzis (mimo ze mam meza ktorego kocham ponad zycie i nie oddam za zadne skarby). Tak wogole to do dzis sie kumplujemy, wiemy ze mozemy opowiedziec sobie o wszystkim, wyzalic itp :) Zakochalam sie w nim majac jakies 16lat ale on wtedy nie chcial nic powaznego. Pozniej mialam innych ale zawsze jakos moje mysli krazyly wokol niego. Teraz minelo 6 lat a rok temu jak sie spotkalismy on powiedzial ze tez mnie kochal ale ja bylam wtedy z innym i nie chcial rozwalac mi zwiazku. Powidzial tez ze jestem dla niego najlepsza przyjaciolka i zawsze bedzie mnie kochal. On teraz tez jest w szczesliwym zwiazku.
I oto moja historia, Jestem ciakawa Waszych.
- Dołączył: 2012-01-26
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 8496
7 marca 2013, 14:05
Prawdziwa pierwsza miłość tkwi przy mnie nieprzerwanie od prawie 5 lat.
Wcześniejsze związki - byłam, a nie kochałam.
7 marca 2013, 14:07
mój pierwszy poważny chłopak i pierwsza miłość....miałam 13 lat chyba...chodziliśmy ze sobą ok.2 lat.
kochałam go na zabój ;)
do tej pory jak go widzę,to coś tam czuję....takie ukłucie w sercu :) nie miłość...ale takie coś...
- Dołączył: 2010-06-18
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 3539
7 marca 2013, 23:37
Trochę mi przypominasz siebie samą :) Tylko, że u mnie minęło 9 lat. Ja z moją pierwszą miłością nie utrzymuje kontaktu, bardzo źle mnie potraktował, zdradził, wpadł, wziął ślub. Po czasie Mu wybaczyłam choć nie zapomniałam i też jest w moim sercu. Zawsze będzie, takich rzeczy się nie zapomina. Nie kocham Go, uczucie wygasło ale musiało upłynąć naprawdę wiele czasu abym stanęła na nogi. Miałam depresję, która kwalifikowała się do leczenia psychiatrycznego. Teraz na pewno jest szczęśliwy ale od Jego żony, po 4 latach od rozstania dowiedziałam się, że bardzo długo o mnie myślał i na tamten moment nadal tak było. Wspominała też, że wiele dla Niego znaczyłam, bardzo kłócili się o mnie, w końcu dała Mu ultimatum 'ja albo ona'... Nadal boli jak wspominam ale jest to bardziej na zasadzie przeżyć: upokorzenia, cierpienia, emocji, które były we mnie i zostawiły na długo blizny w moim sercu i głowie, a nie rozpamiętywaniu o cudownych chwilach i tęsknocie. Jednak nadal czuję pewne ukłucie w serduchu przy 'Naszej' piosence i wciąż pamiętam Jego słowa 'Zawsze tak będzie nawet jeśli kiedyś nie będziemy razem, nadal będę Cię kochał. Pamiętaj o tym!' Gadanie 'zakochanych' ;) Tak musiało być, nic nie dzieje się bez powodu :) Dziś, mam wspaniałego faceta, jestem z Nim ponad 4 lata, układa się różnie ale jestem szczęśliwa i również nie zamieniłabym Go na nikogo innego! Planuję z Nim przyszłość, mamy zamiar razem zamieszkać [po części już tak jest], wziąć ślub, założyć rodzinę [kolejność dwóch ostatnich nie gra roli ;)]. Jest kochany, naprawdę. Bardzo Go podziwiam, za wytrwałość i cierpliwość do mnie bo przez długi okres nie potrafiłam Mu zaufać ze względu na wcześniejszą sytuację. W 100% przekonałam się do Jego prawdomówności i uczuciwości dopiero po 2 latach... Teraz wiem, że to On był i jest mi pisany! Bardzo Go kocham! :)