28 lutego 2013, 16:56
Dzisiejszy model małżeństwa , związku czy rodzinny jest zupełnie inny niż ten który był do niedawna. Tak obserwuje znajomych , swoje małżeństwo i jakis smutek rysuje się na mojej twarzy. Każdy zabiegany to ktoś robi kolejne studia albo kolejną podyplomówke, to ktoś jest na aplikacji albo na doktoracie i tak weekendy przemijaja im na zajeciach a dni powszednie na nauce. Pomiędzy tym praca niejednokrotnie wielu z nich zostaje na nadgodziny za darmo zeby chociaz utrzymac prace albo dorabiają żeby spłacić kredyt za mieszkanie a gdzie jest małzeństwo?? Ile tego czasu wspólnego ?? Ile rozmów, spacerów i wiele wiele innych ??
Widze tez jeszcze inne zjawisko. Ci ktorzy są już ustawieni maja w/w etap za soba nie potrafia byc razem . Przez lata mijali sie a dzisiaj kiedy maja czas kazdy spedza go osobno twierdzac ze sa nowoczeni i nie chca sie ograniczac tylko realizowac. A to kolezanka jedzie w gory z przyjaciolkami a maz zostaje w domu , a to maz znowu jedzie na jakies sportowe zawody a kolezanka sama odwiedza rodzine a to znowu ktoremus juz w nawyk weszlo zostawanie w pracy mimo ze sytuacja tego nie wymaga itd.
Ja wrociłam na studia niby to końcówka ale widzę jak to się odbija na naszym małżeństwie. Mamy tylko tyle czasu aby zapytac co w pracy dac sobie zdawkowego buziaka i pojsc spac. Namietny częsty sex to juz zadkosc ja jestem tak zmeczona ze w momencie zasypiam a maz widzac moje napiecie zdenerwowanie i zabieganie woli zebym poprostu wstala rano wypoczeta a nie z zapuchnietymi oczami bo niewiele spalam. Oboje czujemy sie samotni ... takie czasy ...
Jak wy to odbieracie ?? Jakie sa wasze doświadczenia ?
Edytowany przez Morska.Bryza 28 lutego 2013, 16:56
- Dołączył: 2012-02-20
- Miasto: Częstochowa
- Liczba postów: 3657
28 lutego 2013, 17:31
no to masz dobrze... moj to mowi ze zycie to nie bajka... no jak słysze takie cos to wszystkiego sie odechciewa. Jest mu głupio ze tak powiedzial (wczoraj) ale niestety ja nie chce tak jak w bajce ja chce NAS w NASZYM zyciu w pracy, szkole i innych obowiazkach!
- Dołączył: 2012-01-29
- Miasto: Trójkąt Bermudzki
- Liczba postów: 606
28 lutego 2013, 17:36
My jesteśmy małżeństwem półtora roku, ale razem o wiele dłużej. Był moment, że oboje studiowaliśmy i pracowaliśmy i rzeczywiście czasem zdarzało się nam mijać. Ale zawsze staraliśmy się wysłać sobie chociaż w ciągu dnia kilka czułych smsów, czy namalować na lustrze serducho dla tej drugiej osoby. Może banalne, ale moim zdaniem bardzo ważne. Teraz jesteśmy już "ustawieni" - mamy mieszkanie, pracujemy, spodziewamy się dziecka. Nasz wspólny dzień zazwyczaj zaczyna się o 18 (zazwyczaj, bo teraz jestem na zwolnieniu, więc widuję męża rano przed jego wyjściem do pracy) i staramy się ten czas w pełni wykorzystać - spacer, kino, kolacja albo po prostu leżenie na kanapie. Ale wszystko to robimy razem, nie wyobrażam sobie wyjechać gdzieś bez niego, nawet na 2 dni. I nadal zostało nam przyzwyczajenie do takiego drobnego wyrażania swoich uczuć - dziś np. znalazłam rano w kuchni kanapki w kształcie serduszek przygotowane przez mojego męża. Niby mała rzecz - a cieszy i powoduje uśmiech na cały dzień :-)
- Dołączył: 2012-05-14
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 2239
28 lutego 2013, 23:54
Coś w tym jest, ale z autopsji nie powiem. Myśmy zawsze robili absolutne maksimum, żeby się spotkać, choć na 5 minut. Przechodził koło mojego domu, wstąpił na buziaka, itd. Na szczęście super umiał matmę, więc mnie uczyłw liceum, nie traciłam czasu na korki. Pracował na 3 zminy (ja byłam w liceum), po szkole rura na studia, wracał niejednokrotnie po 23, przychodził, wywalał się u mnie w domu na dywanie, przytulałam go i zasypiał mi w ramionach,ale tylko na chilkę, bo musiał iść do domu spać, by za parę godzin znów jechać, bo jeszcze drugi dzień zajęć.
Nigdy nie dał mi odczuć, że cokolwiek jest ważniejsze. Nawet w pracy ukradkiem pisał smsy. Jezusicku, łezka mi się w oku zakręciła.
Gorzej jest teraz, nieraz z nadmiaru czasu nie docenia się tych paru krótkich, intymnych chwil, zostaję sama ze sobą, bo ona ma coś ciekawszego do roboty, typu granie. Dobrze mieć wyważony czas, zatęsknić za sobą, ale i dbać by w ciągu dnia poświęcić sobie tą krótką czy dłuższą chwilę, ale na prawdziwą rozmowę, a nie o byle czym, bez entyznazmu, bez uwagi.
- Dołączył: 2012-02-20
- Miasto: Częstochowa
- Liczba postów: 3657
1 marca 2013, 10:12
Megalomanka napisał(a):
My jesteśmy małżeństwem półtora roku, ale razem o wiele dłużej. Był moment, że oboje studiowaliśmy i pracowaliśmy i rzeczywiście czasem zdarzało się nam mijać. Ale zawsze staraliśmy się wysłać sobie chociaż w ciągu dnia kilka czułych smsów, czy namalować na lustrze serducho dla tej drugiej osoby. Może banalne, ale moim zdaniem bardzo ważne. Teraz jesteśmy już "ustawieni" - mamy mieszkanie, pracujemy, spodziewamy się dziecka. Nasz wspólny dzień zazwyczaj zaczyna się o 18 (zazwyczaj, bo teraz jestem na zwolnieniu, więc widuję męża rano przed jego wyjściem do pracy) i staramy się ten czas w pełni wykorzystać - spacer, kino, kolacja albo po prostu leżenie na kanapie. Ale wszystko to robimy razem, nie wyobrażam sobie wyjechać gdzieś bez niego, nawet na 2 dni.
ja mam tak samo. Ja sobie ustawiam spotkania z przyjaciółmi wtedy kiedy on musi pracować np. ma na noc do pracy więc popołudnie mam dla przyjacioł bo dla niego neistety nie.... też nasz wspólny dzien zaczyna sie o 18 bo ja wracam tak z pracy. Zimą niestety tego czasu jest mało bo wracam jest ciemno, pare godzin i spanie... bezsensu...
niby zawsze wszystko jest robione razem ale czuje ze cos nam ucieka ze my uciekamy..., oglądamy telewizje, wygłupiamy sie ale gdzies jest nas za mało. Moze to moje głupie myslenie bo wczoraj Kochany powiedział mi ze on nie odczuwa braku NAS w naszym zyciu, ze jest mu dobrze i nie rozumie tego dlaczego mi smutno skoro wszystko jest tak jak było... nie wiem, moze ja naprawde wydziwiam...
2 marca 2013, 09:47
A my czesto wyjeżdżamy osobno, uprawiamy inny sport, mamy inne hobby i zadne z nas nie czuje sie samotne i oddalone od drugiego. Ale jestesmy jednostkami o duzej potrzebie niezależności i pewnie w innym układzie byśmy sie udusili.