- Dołączył: 2009-10-19
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 4921
18 sierpnia 2010, 20:27
Czesc dziewczyny.. Nie sadzilam ze kiedys bede wyzalac sie w sprawach sercowych.. w koncu sprawy sercowe to sprawy prywatne, ale nie mam juz sily dusic tego w sobie a nie mam z kim o tym porozmawiac. Zaczne od tego ze ze swoim chlopakiem jestem od 7lat, poznalismy sie przez internet.. Na poczatku byla to szczenieca milosc pozniej powazny zwiazek, wyjazdy do niego. On ze wzgledu na sytuacje w domu nie mogl czesto do mnie przyjezdzac- mial obowiazki. Byl u mnie tylko dwa razy.. za to ja jezdzilam do niego w kazdej wolnej chwili. Dlugo myslalam ze jest idealny.. Okolo 4 lat bylam zaslepiona i z glowa w chmurach.. On stal sie dla mnie najwazniejszy i wszystko robilam z mysla o nim. Kosztem szkoly, kosztem samorealizacji. W koncu zaczely wychodzic rozne rzeczy ktore przedemna ukrywal.. wady.. to ze czesto klamie.. doszly klotnie i caly moj piekny swiat sie zawalil.. na poczatku smucilam sie, plakalam.. pozniej to stalo sie przewleklym smutkiem, strachem.. Powiedzial mi ze w jego sercu jest inna dziewczyna, po pol roku zaprzeczyl ale dla mnie to pol roku bylo nasilona depresja, bezsennoscia, napadami lekow... zmienilam sie. Z osoby rozrywkowej, z najweselszej dziewczyny ze swojej paczki stalam sie szara mysza.. zaczelam izolowac, zalamalam sie.. Co do chlopaka wtedy zrobil cos co postawilo nieodwracalna sciane w naszym zwiazku.. taka ze nigdy nie poczuje sie do konca wyjatkowa... Pozniej byly kolejne odkrycia ze dosc bardzo interesuje sie innymi dziewczynami (oglada je przez internet wrecz nalogowo- sadze tak bo nie udalo mi sie skasowac calego tego materialu po 3 godzinach mimo ze wywalalam po kilka pozycji)... w klotni uslyszalam ze nie jestem szczupla i poszuka innej. Pozniej przepraszal mnie i wybaczylam.. ale pojawil sie kolejny problem.. brak akceptacji i jeszcze wiekszy strach, zazdrosc, zal.. przez rok cierpialam na bulimie.. na bezsennosc choruje od 4lat.. stoie w miejscu.. kocham go ale on mnie niszczy.. teraz mam sie do niego przeprowadzic ale tylko do jego miasta bo stwierdzil ze wczesniej nie mozemy mieszkac razem... ogolnie raz mowi ze mnie kocha ale gdy pojawia sie jakis maly problem mowi ze nic go nie cieszy i nie chce mu sie zyc.. Dodam ze ma w sobie dosc duzo egoizmu i sam tego nie ukrywa.. Nie wiem co czuje.. Boje sie ze to uczucie mnie zniszczy.. Ze nie bede z nim szczesliwa.. z drugiej strony ja naprawde go kocham i nie potrafie odejsc, uwolnic sie.. Kazdy mowi ze ladna ze mnie dziewczyna ze znajde innego, takiego co bedzie mnie na rekach nosil, szanowal i swiata poza mna nie widzial. Ale ja nawet o tym nie mysle.. nie potrafie.. Mysle tylko o moim chlopaku.. Marze o tym zeby sie zmienil ale wiem ze ludzie sie nie zmieniaja.. i coraz czesciej mysle ze zycie u jego boku (chociaz on nawet nie jest na to gotowy z tego co widze) bedzie dla mnie ciaglym ukrywaniem uczuc, trzymaniem w sobie tego smutku ze czesto mnie krzywdzi nie majac o tym pojecia.. jesli chodzi o to co teraz czuje i czego pragne od zycia to musze szczerze powiedziec ze zycie sie we mnie powoli wypala i nie widze w nim szczescia dla siebie.. nie wierze juz w to ze bede szczesliwa.. Nigdy nie mialam latwego dziecinstwa, zycia.. pozniej cukrzyca polekowa... i nagle on.. mial byc dla mnie takim duzym szczesciem.. jego slowa, obietnice.. okazalo sie ze to slowa.. a on trzyma mnie w niepewnosci ktora mnie paralizuje.. i nie wiem co dalej..
- Dołączył: 2009-10-19
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 4921
20 sierpnia 2010, 23:01
Pewnie wszystkie macie racje.. A ja glupia juz jestem w tym wszystkim... Gdyby bylo cos co wymazuje wszystko z pamieci... ale nie ma.. teraz mam zamiar jechac do niego na rok.. znaczy, bedziemy mieszkac osobno ale w jednym miescie.. jade tam na studia zaoczne.. nie wytrzymuje w domu i chce sie stad wyrwac bo nie daje sobie rady z moim ojcem-typ dyktatora grozacego palcem, dreczyciel. Chce zobaczyc jak to jest gdy bedziemy spotykac sie na codzien z moim chlopakiem... Co do tego ze moglabym znalezc kogos innego obawiam sie ze nie umiem nikomu ponownie zaufac.. I jesli chodzi o ta dojrzalosc: nie jest to cecha zalezna od wieku, to cecha indywidualna. Czasem ktos kto ma nawet 16 lat jest bardziej dojrzaly niz osoba 25letnia. Jesli chodzi o dojrzalosc mojego zwiazku.. z mojej strony jest powazny. Duzo w zyciu przeszlam.. moje dziecinstwo skonczylo sie wlasnie gdy mialam 12 lat, moze nawet 10- skonczylo sie wtedy pod wzgledem psychologicznym bo nie mialam latwego dziecinstwa i zawsze zylam problemami rodzicow a pozniej choroba ktora zgotowali mi lekarze- w szpitalach. Awantury mialam dzien w dzien praktycznie na okraglo i musialam nie raz rozdzielac rodzicow i stawac w obronie matki. Moj brat rozchorowal sie psychicznie co chyba jest dowodem na to ze w domu nigdy normalnie nie bylo.. Byl mi najblizsza osoba i odkad zachorowal wszystko stalo sie jeszcze bardziej trudne.. Kazdy dzwiga na barkach duzo.. Nawet gdy potykalam sie nie raz w zyciu i nie mialam sily wstac, wstawalam dla brata.. z mysla ze nie moge go zostawic, dla chlopaka z mysla ze mu zalezy ze to byl by cios dla niego.. Teraz czuje ze nie mam dla kogo wstawac, zwyczajnie wegetuje, bez planow na przyszlosc, z dnia na dzien zajmuje sie obowiazkami a poza tym moje zycie stalo sie puste.. Czasem sa lepsze dni, a czasem takie ze jest mi zupelnie obojetne to ze jestem, ze chodze, ze zyje.. Nie czuje sie nikomu potrzebna.. Mimo to nadal widze jakies swiatelko ktore nie pozwala mi sie do konca wypalic
Edytowany przez Angelofdeath 20 sierpnia 2010, 23:03
- Dołączył: 2010-06-09
- Miasto: -
- Liczba postów: 5619
21 sierpnia 2010, 11:48
Nie jedź do niego, proszę Cię. Moim zdaniem wrócisz już całkowicie psychicznie "złamana". Twoje posty są niesamowicie smutne. Zrób coś dla siebie! Pisałaś, że zrezygnowałaś z samorealizacji...to najgorsze, co może być! Walcz o siebie i nie poddawaj się!
- Dołączył: 2009-10-19
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 4921
28 sierpnia 2010, 14:35
Nie wiem co sie ze mna dzieje.. Zamiast na diecie to kg ida ciagle w gore.. zero ruchu, ciagle sie tylko denerwuje problemami w domu, kloce z chlopakiem.. i zajadam stresy.. zajadam, zajadam mimo ze nie jestem glodna nie moge przestac.. zajadam az robi mi sie niedobrze i wymiotuje :( dieta.. miala byc.. szkola tez.. Tylko po co, dla kogo.. z kim porozmawiac o tym ze nie daje sobie rady.. Z mama? Nie czuje zebym ja miala.. nie mam z matka kontaktu, nie obchodzie jej. Probowalam z nia kiedys rozmawiac.. olala moje problemy, nie raz zostawila mnie kiedy jej potrzebowalam. Z chlopakiem? Smieszne... Z ojcem? To juz wogole groteska.. A moze z chorym bratem.. Nie mam nikogo... i chyba nie chce juz miec.. za duzo bylo smutku w moim zyciu ze strony innych.. A teraz samotnosc.. taka skrajna.. strach.. do tego stopnia ze nie mam ochoty wstawac, wyjsc z domu.. Nie czuje potrzeby.. Dla kogo? Dla siebie? Tylko ze nawet juz nie wiem kim jestem.. i po co zyje.. nie mam sily sie ogarnac, czuje ze to mnie przeroslo
Edytowany przez Angelofdeath 28 sierpnia 2010, 14:38
28 sierpnia 2010, 14:46
Po pierwsze uciekaj z tego związku, po drugie - równie ważne - idź do psychologa. Samemu ciężko poradzić sobie w takiej sytuacji.
- Dołączył: 2010-08-26
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 317
29 sierpnia 2010, 20:15
Oj kochana strasznie Ci wspolczuje :( Mysle ze jestes bardzo silna dziewczyna i wiele jestes w stanie wytrzymac. Popadlas w stan totalnej beznadzieji i ciezko Ci z niej wyjsc, bo poprostu chyba juz sie z tym oswoilas .Szukasz pomocy , jednak naprawde brak Ci motywacji.Cala ta sytuacja sprawila , ze przyzwyczailas sie do cierpienia .Czujesz ze go kochasz , jednak jego zachowanie jest chore, ty go pewnie tlumaczysz i pocieszasz sama siebie ze to sie kiedys zmieni , ze bedzie lepiej.Ten zwiazek moze Cie naprawde zrujnowac psychicznie i fizycznie.Zastanow sie czy ta twoja milosc to nie przyzwyczajenie ?Czy Ty naprawde kochasz czlowieka, ktory Cie rani i sprawia Cie bol , ktory zmienil wtwoje zycie w koszmar ?! Pomysl - zycie masz tylko jedno ! Czy warto je zmarnowac na unieszczesliwianiu sie przy boku takiego chlopaka ?!! Jesli ciezko Ci sobie pomoc, ciezko ci cokolwiek z tym zrobic , zostawic go , poprostu odejsc .Porozmawiaj z nim SZCZERZE powiedz mu co czujesz jak jest Ci zle , powiedz mu o tym wszytkim o czym tu napisalas ! Nie dus tego w sobie niech zobaczy to jakiego stanu Cie doprowadzil i .......... wtedy zobaczysz jak zareaguje ,jesli obieca ci zmiane i przyzna do bledow , daj mu troche czasu , jesli Cie zlekcewazy i uzna ze wyolbrzymiasz sytuacje , ze przesadzasz itp itd DAJ SOBIE Z NIM SPOKOJ !SKONCZ TO I CIESZ SIE ZE TO JUZ ZA TOBA I CZEKAJ CIERPLIWIE NA PRAWDZIWA MILOSC BO TAKA NAPEWNO CIE SPOTKA ZA TO CALE CIERPIENIE .Szkoda twojego zycia na smutki , milosc ma uszczesliwiac i dodawac skrzydel , a nie je podcinac .Zycze Ci podjecia dobrej decyzji i trzymam kciuki :*:*
- Dołączył: 2009-10-19
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 4921
3 września 2010, 22:24
Edytowany przez Angelofdeath 12 czerwca 2020, 03:02