Temat: Upierdliwcy

Chciałabym się Waz zapytać o to jak wy byście postępowały w mojej sytuacji, bo może ja jestem małpą, że tak robię. Mieszkam u mojego narzeczonego wraz z jego rodziną (rodzice, brat, dziadkowie). W niedalekim sąsiedztwie mieszka jego dalsza rodzinka (ciocia, rodzeństwo cioteczne). Bardzo często się zdarza, że nie ma kto zająć się ich najmłodszym dzieckiem (tej ciotki) i podrzucają mi go, tzn oczywiście nie mi, tylko babci, bo mnie oczywiście było trzeba by się zapytać czy posiedzę, ale wiem, że mały tak naprawdę jest podsyłany do mnie. Na dodatek dzieciak jest uzależniony od kompa i strasznie upierdliwy, tak że często się wcina w rozmowy, obraża się jak nie daję mu grać. Znalazłam na niego taki sposób, że jak się długo nim nie interesuję, to on się obraża i idzie na dół do dziadków. Nie chodzi o to, że ja mam wielki problem z tym, żeby czasem z nim posiedzieć, ale miło by było żeby się mnie czasem ktoś zapytał, czy mam na to czas i ochotę. Co wy myślicie o całej tej sytuacji? Bo mnie doprowadza do białej gorączki, a nie wyskoczę z pretensjami do rodziny mojego ukochanego?

mycha300 napisał(a):

az mnie nosi jak to czytam.i wy jestesie kobietami? same bedziecie lub jestescie mami ,nieraz jest potrzebna pomoc innych,niestety to juz nie czasy ze tatus zarabia na dom a mamusia siedzi z dziecmi.ludzie charuja jak moga by wiazac koniec z koncem na kilku etatach,nie kazdego stac na obsluge niani.jakim ty bedziesz pedagogiem czy matka skoro tak podchodzisz do sprawy.jak twoje dziecko bedzie plakalo czy czasem bedzie upierdliwe a to cie nie ominie to co mu powiesz?ze sobie idziesz?wkurza mnie podejscie ludzi myslacych jedynie o wlasnych 4 literach.glowe ma sie po to ,zeby nia myslec,skoro juz nie robisz tego z dobrej woli czy checi pomocy innym to pomysl, ze kiedys sama bedziesz potrzebowala ,zeby ktos sie zajal twoim dzieckiem czy tez toba jak bedziesz stara i nieredna.nie dziwic sie pozniej, ze sa takie patologie czy niechciane dzieci


Ale pojechałaś po bandzie :D można liczyć na cudzą pomoc, ale za zgodą tej osoby, a nie wciskając bezczelnie. Wiem co mówię, bo mam dużą rodzinę i mieszkamy z babcia. Moja wspaniałe kuzynki odwiedzały ją co drugi dzień jak dzieci były malutkie. Zamykały się z babcią w pokoju a dzici wywalały za drzwi, albo gadały "idź do ciaoci / wujka" i mój brat albo ja musieliśmy się zajmować bachorkami, tak bachorkami, bo nie sztuka rozpuścić dziecko, a potem inna osoba musi ją stale za rączkę odganiać, bo wali zabawką (dodam, że nie pluszakiem), po telewizorze. Córka kzynki zepsuła nam sprzęt grający, a gdzie tam żeby matka odkupiła. Albo dadzą pomadkę córeczce a potem uwalony w czkoladzie cały dom bo dziecko nie zje a czekolada się roztapia.

Nieraz to dziecko spowrotem za drzwi wypychałam, ale chwila nie minęła, zaś je wypuszczały i dziecko łaziło po domu i waliło po meblach albo naciskało wszystkie guziki jakie były do naciśnięcia to chodziłam i pilnowałam brzdąca.

Tak, lubię dzieci, z drugiej strony rodziny są na prawdę ułożone te dzieciaki i aż miło pobawić się/ pogadać (wiadomo, rosną, to potem zamiana zabaw na rozmowy) a z tej pierwszej to dzieci bardzo niegrzeczne, szperają nawet po pułkach, a moje kuzynki potrafiły nie zwracać uwagi. Te dzieci (również z tej "nieułożonej strony"), które były grzeczne  zawsze miały jakąś zaawę, samoloty, karuzele, dobra ciocia dbała :P albo goniliśmy się po domu i nie wiem kto ostatecznie był bardziej zmęczony ja czy one ;) więc nie mam awersji do dzieci, śmiem twierdzić że mam podejście i mnie lubią, ale nienawidzę wciskania takich wrednych rozpuszczonych łeboni, a było ich aż nadto.

Dodam, że kiedyś jedna z pociech uwaliła babci kremową sofę, a babcia do mnie zęby wbijała że nie pilnowałam (cudzego) dziecka
Oczywiście teraz już kuzynki nie przybiegają co drugi dzień.

Także mam bardzo niemiłe wspomnienia. Można pomóc rodzicom, ale wiele z nich po prostu się wysługuje w bardzo nietaktowny sposób.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.