mycha300 napisał(a):
az mnie nosi jak to czytam.i wy jestesie kobietami? same bedziecie lub jestescie mami ,nieraz jest potrzebna pomoc innych,niestety to juz nie czasy ze tatus zarabia na dom a mamusia siedzi z dziecmi.ludzie charuja jak moga by wiazac koniec z koncem na kilku etatach,nie kazdego stac na obsluge niani.jakim ty bedziesz pedagogiem czy matka skoro tak podchodzisz do sprawy.jak twoje dziecko bedzie plakalo czy czasem bedzie upierdliwe a to cie nie ominie to co mu powiesz?ze sobie idziesz?wkurza mnie podejscie ludzi myslacych jedynie o wlasnych 4 literach.glowe ma sie po to ,zeby nia myslec,skoro juz nie robisz tego z dobrej woli czy checi pomocy innym to pomysl, ze kiedys sama bedziesz potrzebowala ,zeby ktos sie zajal twoim dzieckiem czy tez toba jak bedziesz stara i nieredna.nie dziwic sie pozniej, ze sa takie patologie czy niechciane dzieci
Ale pojechałaś po bandzie :D można liczyć na cudzą pomoc, ale za zgodą tej osoby, a nie wciskając bezczelnie. Wiem co mówię, bo mam dużą rodzinę i mieszkamy z babcia. Moja wspaniałe kuzynki odwiedzały ją co drugi dzień jak dzieci były malutkie. Zamykały się z babcią w pokoju a dzici wywalały za drzwi, albo gadały "idź do ciaoci / wujka" i mój brat albo ja musieliśmy się zajmować bachorkami, tak bachorkami, bo nie sztuka rozpuścić dziecko, a potem inna osoba musi ją stale za rączkę odganiać, bo wali zabawką (dodam, że nie pluszakiem), po telewizorze. Córka kzynki zepsuła nam sprzęt grający, a gdzie tam żeby matka odkupiła. Albo dadzą pomadkę córeczce a potem uwalony w czkoladzie cały dom bo dziecko nie zje a czekolada się roztapia.
Nieraz to dziecko spowrotem za drzwi wypychałam, ale chwila nie minęła, zaś je wypuszczały i dziecko łaziło po domu i waliło po meblach albo naciskało wszystkie guziki jakie były do naciśnięcia to chodziłam i pilnowałam brzdąca.
Tak, lubię dzieci, z drugiej strony rodziny są na prawdę ułożone te dzieciaki i aż miło pobawić się/ pogadać (wiadomo, rosną, to potem zamiana zabaw na rozmowy) a z tej pierwszej to dzieci bardzo niegrzeczne, szperają nawet po pułkach, a moje kuzynki potrafiły nie zwracać uwagi. Te dzieci (również z tej "nieułożonej strony"), które były grzeczne zawsze miały jakąś zaawę, samoloty, karuzele, dobra ciocia dbała :P albo goniliśmy się po domu i nie wiem kto ostatecznie był bardziej zmęczony ja czy one ;) więc nie mam awersji do dzieci, śmiem twierdzić że mam podejście i mnie lubią, ale nienawidzę wciskania takich wrednych rozpuszczonych łeboni, a było ich aż nadto.
Dodam, że kiedyś jedna z pociech uwaliła babci kremową sofę, a babcia do mnie zęby wbijała że nie pilnowałam (cudzego) dziecka
Oczywiście teraz już kuzynki nie przybiegają co drugi dzień.
Także mam bardzo niemiłe wspomnienia. Można pomóc rodzicom, ale wiele z nich po prostu się wysługuje w bardzo nietaktowny sposób.