- Dołączył: 2013-01-22
- Miasto: Domek
- Liczba postów: 17
24 stycznia 2013, 02:28
Mam duży problem z dogadaniem się z mamą.
Odkąd pamiętam nigdy nie potrafiłam dogadać się z moją mamą. Zawsze był jeden a ten sam powód: SPRZĄTANIE. Nie chodzi o to że jakoś bałaganiłam, albo że wgole jej nie pomagałam. Chodzi o to, że zawsze mama musiała mieć jakieś ale... zawsze musiała się do czegoś doczepić. Przede wszystkim zawsze musiała mieć rację, nikt inny w domu nie ma racji tylko ona. Gdy przeginała np krzycząc po mnie to dodawała, że ona jest moją mamą i ona MA PRAWO. Jestem załamana bo ten stan trwa już od początków gimnazjum. I w tygodniu muszą być co najmniej trzy awantury a raz w miesiącu jedna poważna. Zawsze to ja pierwsza wyciągałam rękę, przepraszałam i słyszałam że ma tego pełną kieszeń.
Nie byłam osobą, która stwarzała problemy. Cały czas byłam grzeczna, stosowałam się do jej poleceń, nigdy nie robiłam tak jak ona nie chiała tylko zeby się jej nie narazic. Dostałam się na studia, na których naprawdę trzeba się uczyć i uczyć cały czas (osoby które są na prawie na pewno coś o tym wiedzą). Cały czas pomagałam opiekować się młodszym bratem ( teraz ma prawie 5 lat) i nadal się nim opiekuje, przyprowadzam z przedszkola. Przez wakacje nawet nie mogłam nigdzie wyjechać bo ona miała pracę - taką, że pielęgnowała ogródek........ Moja mama nigdzie nie pracuje zawodowo. I nie potrafi zrozumieć tego, że pracuję, studiuje. Do nauki nie dokłada mi ani złotówki. Tzn mój tata zarabia, ale to Ona dysponuje finansami. Nawet nie chodzi o to że mamy jakoś niski budzet, bo mamy kasy jak przeciętna rodzina, ale mama kupuje jedną paczkę papierosów na dzień czyli wychodzi 400zł/m. Sama kupuję podręczniki, kodeksy, opłacam czesne które wynosi ponad 800 zł, a pracuję na 3/4 etatu i dostaję na rękę niecałe 900.
I jakoś przyzwyczaiłam się do tych kłótni, wyzwisk od świń, i całego zoo. Jednak teraz nie mogę jej wybaczyć postępowania. Od tygodnia z sobą nie rozmawiamy. A wszystko dlatego, że nie posprzątałam domu w sobotę ponieważ jechałam na egzamin, i wygarnęla słowami piz^a pierd^lona, że ona nie ma dzieci etc.
Słowem wyjaśnienia: tata zawsze dla świętego spokoju przyznawał jej rację, nigdy na nas nie krzyczał, ani nie podniósł ręki. Zawsze potrafiłam się z nim dogadać. Jednak zawsze mama żąda żeby był po jej stronie i jej potakiwał, nawet jeśli ma odmienne zdanie.
Jeśli się jej sprzeciwi to u wygarnie ze jest po naszej stronie, że nigdy nie był wsparciem.
Jestem cholernie zdołowana całą tą sytuacją. Ponieważ odbija się ona na 5 letnim braciuszku, wszystkie przekleństwa, wyzwiska i ciągłe krzyczenie na nas. Dlaczego rodzice nie potrafią pewnych rzeczy docenić? Zawsze muszą zauważać nasze niedociągnięcia, nasze potknięcia, cały czas nas poniżać. Nawet nie wiecie jak zazdroszę co niektórym koleżanką co w mamie mają oparcie, mają ją jako przyjaciółkę. A ja? Tylko cały czas skakanie sobie do gardeł i wzajemne pyskowanie i nic więcej.
I drugie pytanie: Dzisiaj mama ma urodziny. Składałybyście jej życzenia na moim miejscu. Nie rozmawiamy z sobą, i raczej nie zanosi się na zgodę,ponieważ ja jej nie będę przepraszać, a ona ma za wysoką dumę by przyznać się do błędu. Bo zawsze będzie że to moja wina bo ją wyprowadziłam z równowagi.
Przez całe życie słyszę tylko że jestem leniem śmierdzącym, że nic nie robię, że jestem darmozjadem, że to wszystko moja wina jak coś się stanie. Czasami myślałam żeby odebrać sobie życie, ale to by było uniknięcie problemu niż go rozwiązanie. Ale może mama wtedy uświadomiła by sobie co straciła, że jednak jej pomagałam, a nia wyciągała tylko tych złych rzeczy ;-(
Edit: mieszkam w małym miasteczku gdzie cięzko o pracę bo jest duże bezrobocie, myślałam o wyprowadzce ale ze wzg na studia i moje zarobki nie jestem w stanie się sama utrzymać.
Edytowany przez aleksandra.91 24 stycznia 2013, 02:30
- Dołączył: 2013-01-22
- Miasto: Domek
- Liczba postów: 17
24 stycznia 2013, 10:24
Bardzo dziękuję za słowa otuchy. Jest to bardzo miłe i podnosi na duchu. Nawet się nie spodziewałam na taką reakcję. No cóż ma charakter taki jaki ma, i jak napisałaś FabriFibra moja mama tez zraziła już wszystkich wokół siebie. Nie tylko z mną nie potrafi się dogadać ale także z rodziną od mojego taty. No cóż z tatą rozmawiałam że mi podnieśli czesne ale cały czas był podprządkowany mamie i jak mama zagra tak on tańczy. Ma dobry charakter ale dużo razy mu wypomniałam że jest pantoflarzem.
Co do studii, jestem na Uniwerytecie i nie opłacalo by mi sie zaczynać od początku bo jestem na półmetku;-)
Jedyna szansa będzie dopiero pod koniec roku żeby jakimś cudem się wyprowadzić. Mój narzeczony na razie studiuje dziennie wiec nie pracuję, z resztą nie musi bo ma fantastycznych rodziców. Jak się w tym roku obroni to będziemy coś myśleć.
Edytowany przez aleksandra.91 24 stycznia 2013, 10:25
- Dołączył: 2006-03-18
- Miasto: Włoszczowa
- Liczba postów: 10057
24 stycznia 2013, 10:24
Moja tez ciągle ma jakiś problem, kiedyś mnie wkurzała mocno, bo nie potrafiła niczego docenić i wiecznie miała o coś pretensję.Teraz wyluzowałam, jednym uchem wpuszczam, drugim wypuszczam i jakoś jest ok.
- Dołączył: 2013-01-04
- Miasto: Lublin
- Liczba postów: 154
24 stycznia 2013, 15:45
Twoja mama jest definitywnie zazdrosna o Twoje ... sukcesy? Może, skoro jesteś na studiach, zarabiasz na siebie, dajesz w miarę dobrze radę i nie umywasz rąk od obowiązków. A ona nie miała takich rzeczy. Przykre, że ciągle się czepia. Z tego co napisałaś to wasze relacje nie są przyjacielskie, a takie być powinny. Próbowałaś z nią kiedykolwiek rozmawiać, spytać, skąd ta wrogość między wami i czy można to jakoś naprawić?
Powiem ci, że moja też ma fioła na punkcie sprzątania... Jak byłam mała i robiłam porządek w pokoju to zawsze potem miałam ochrzan, że źle i dalej jest brudno i mama po mnie sprzątała jeszcze raz. A serce waliło mi ze strachu, gdy tam wchodziła i darła się wniebogłosy o bałagan na biurku[dużo rysowałam]. Nie wiem, skąd u kobiet w tym wieku taka mania porządku :/ To wnerwiające, bo np ja nie przykładam do tego takiej wagi
Edytowany przez SummerSpiritt 24 stycznia 2013, 15:47
- Dołączył: 2012-04-28
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 8463
28 stycznia 2013, 08:38
Ragienka napisał(a):
Spróbuj nie dać się sprowokować. Na zło trzeba odpowiadać dobrem. Nie tłumacz się, przyznawaj rację i dalej rób tyle ile faktycznie możesz.
A co ona świętą ma zostać? Złóż jej życzenia, ale albo zadzwoń, albo wyślij smsem. Nie dodawaj niczego poza "wszystkiego najlepszego", bo każde "żebyś się zmieniła, była lepsza" itd. będą kolejnym powodem do kłótni. Spróbuj pogadać z tatą, powiedz, że Twój brat wszystko widzi i taka atmosfera nie wyjdzie mu na dobre. Ja staram się stosować taktykę "mów do ściany", tzn. ona gada, wyzywa, a ja nie słucham, nie patrzę na nią, nie odzywam się. Wiadomo czasami też wybucham, ale zauważyłam, że im mniej dyskusji tym lepiej. Życzę Ci powodzenia, bo sama wiem co znaczy mieć mamę z ciężkim charakterem