Temat: Źle mi.. jak wyleczyć się z paranoi? :(

Jestem w związku 8 miesięcy. Na początku było cudownie, pracował na ulotkach z bratem i jego dziewczyną, więc jak dostawali większe zlecenia to pracował, miał kasę, ale miał czas i dla mnie. Od września pracuje w firmie kurierskiej (w święta to nawet praca od 5 do 21, na co dzień wcześniej niż na 17 w domu nie jest). I tak trzy razy w tygodniu on idzie, dwa brat, a w kolejny tydzień odwrotnie.. I od nowa. W każdym razie studiuje, a więc teraz ma sesję. Dużo więcej słyszę ile ma zrobić i się nauczyć niż faktycznie robi. Przykład z wczoraj, wrócił wyjątkowo ledwo po 17 i do 21 poza zjedzeniem, kąpielą i odpoczynkiem nie zrobił nic i poszedł spać. Staram się zrozumieć, że zmęczony, że nauka, że blablabla. Naprawdę się staram, ale jak słyszę że nie opłaca mu się do mnie przyjechać na pół godziny (mieszka jakieś 6km dalej) to mnie po prostu krew zalewa i łzy napływają do oczu.Ma 23 lata od soboty, a nadal jest problemem, żeby mógł przyjechać na weekend do mnie kiedy jestem w domu sama, ma wracać na 22, w domu traktują go bardziej jak kogoś typu podaj, wynieś, pozamiataj, bo przecież jest na ich utrzymaniu (choć pracuje od 16 r.ż. i wszelkie koszty związane ze studiami, działalnością, leasingiem, utrzymaniem swojego samochodu ponosi sam z własnej kieszeni). W każdym razie psuje się, przynajmniej dla mnie, czuję się pominięta w tym wszystkim. Seks uprawiamy sporadycznie, choć do tej pory robiliśmy to regularnie i było naprawdę cudownie.A ostatnio choćby 2 tygodnie nic, to jak bolało to aż mi się wszystkiego odechciało. Brakuje mi z nim bliskości, więzi, czułości.. Bo co mi z tego, ze pięknie pisze, jak to mu mnie brakuje, ale przyjechać nie przyjedzie? W sobotę miał urodziny, spędziliśmy weekend u mnie, zrobiłam obiad, tort, było ogólnie słodko i uroczo. Teraz mam w piątek urodziny i na pytanie czy się zobaczymy odpowiedział, że nie wiem i że może lepiej, żebym wyszła z koleżankami. Zrobiło mi się strasznie przykro. Nie umiem nawet opanować łez, wpadam w jakieś stany histeryczno-paranoiczne i wiem, ze tym tylko pogarszam sprawę, bo nie dość że samą siebie wykańczam to i jego męczę. Sama się w tym zapętlam, mam jakieś chore myśli, nie wiem.. może świruję z braku seksu, bo dla mnie to było tym, co naprawdę nas zbliżało, co dawało mi poczucie bezpieczeństwa i tak dalej, a teraz jest to na dalszym jeśli nie ostatnim planie. Z jednej strony mam wrażenie, że powinnam mu odpuścić, wyluzować, dać odpocząć, zwłaszcza teraz, gdy ma sesję. A z drugiej czy naprawdę wymagam aż tak wiele? Czy to normalne przejmować się w klika dni na zapas? Błagam, nie linczujcie mnie :( Wiem, że zachowuję się głupio, ale pierwszy raz kogoś tak bardzo kocham, że aż chyba za bardzo :(
Jak ja byłam z moim facetem 8 miesięcy to była bajka! Potrafił, nie mając jeszcze prawka, podjeżdżać autobusem i piechotą przebyć jeszcze kilka ładnych km w zimie! [dowiedziałam się dopiero później]. Teraz jesteśmy z sobą 4 lata i nadal nie ma czegoś takiego jak 'nie opłaca mi się przyjeżdżać na pół h'. Moja rada: nie kontaktuj się pierwsza, nie proponuj niczego przez pewien czas i najważniejsze nie miej pretensji.

ryanx napisał(a):

Kenayaa napisał(a):

Powiedzieć ci coś? Kiedy mieszkałam w Rzeszowie (studia) mój facet przyjeżdżał do mnie prawie codziennie, a sam pracował wtedy na delegacji i miał do mnie 140 km w jedną stronę. Pracował zazwyczaj od 6 do 19, był u mnie o 22 a o 4 wstawał i jechał z powrotem. Myślę że Twój nie chce mieć czasu dla Ciebie. Pogadaj z nim, jak nie pomoże to odpuść, po co się masz męczyć?
to świadczy tylko o jego głupocie i o tym, że twoje potrzeby są dla ciebie najważniejsze. spać tylko po 6 godzin, wiecznie w drodze, tylko po to żeby spać razem? (mam na myśli tutaj czynność jako spanie, a nie seks)




sory bardzo, to nie świadczy o to, że ona jest jakąś księżniczką i każe mu jechać, żeby spali razem, że tylko jej potrzeby są najwazniejsze. Gdyby tak było to nie jeździłby, to świadczy o tym jak bardzo ją kocha i znajdzie jej chwilę mimo iż ma mnóstwo pracy. Stara się aby ją przynajmniej na chwilę zobaczyć.
Tylko przy jego trybie życia i obowiązków wątpię, że zrobi mu to różnic czy będę chciała się spotkać czy nie, bo coś do roboty zawsze mu się znajdzie..

MaryLynnette napisał(a):

Tylko przy jego trybie życia i obowiązków wątpię, że zrobi mu to różnic czy będę chciała się spotkać czy nie, bo coś do roboty zawsze mu się znajdzie..


.
Najpierw porozmawiaj z nim co czujesz i w czym tkwi problem, jeśli to zlekceważy olej go...z jego strony to ma być okazywanie milości?
Jak ja was rozumiem. Ja tez nadskakiwalam, czekalam, wkurzalam, plakalam... Powinnam juz kopnąc w doope ale cięzko jest tak z dnia na dzień. Narazie odnawiam kontakty, zajmuje sie swoimi sprawami i nie rozmyslam nad tym. 

ryanx napisał(a):

Kenayaa napisał(a):

Powiedzieć ci coś? Kiedy mieszkałam w Rzeszowie (studia) mój facet przyjeżdżał do mnie prawie codziennie, a sam pracował wtedy na delegacji i miał do mnie 140 km w jedną stronę. Pracował zazwyczaj od 6 do 19, był u mnie o 22 a o 4 wstawał i jechał z powrotem. Myślę że Twój nie chce mieć czasu dla Ciebie. Pogadaj z nim, jak nie pomoże to odpuść, po co się masz męczyć?
to świadczy tylko o jego głupocie i o tym, że twoje potrzeby są dla ciebie najważniejsze. spać tylko po 6 godzin, wiecznie w drodze, tylko po to żeby spać razem? (mam na myśli tutaj czynność jako spanie, a nie seks)

Nie każdy potrzebuje 12 godzin snu, i jak widać ktoś woli zasnąć obok ukochanej osoby i spać 6 godzin. Ja mu nie kazałam przyjeżdżać sam chciał, więc nie rozumiem skąd wytrzasnąłeś  że moje potrzeby są najważniejsze. I jak widać nigdy chyba nie kochałeś naprawdę skoro dla Ciebie to było "tylko spanie razem". Współczuję. Przede wszystkim Twojej dziewczynie, Ty byś pewnie nie przyjechał ani raz bo wolałbyś się wyspać.
zamieszkajcie razem....,
Rozmawiałam nieraz, kiedy się widzimy jest cudownie, pomijając tylko ten brak seksu, to naprawdę widzę, że mnie pragnie, że mu zależy, kiedy mnie całuje i dotyka... Problem się zaczyna kiedy się nie widzimy, bo sama kwestia tego przyjazdu za każdym razem stoi pod znakiem zapytania...

Kenayaa napisał(a):

Powiedzieć ci coś? Kiedy mieszkałam w Rzeszowie (studia) mój facet przyjeżdżał do mnie prawie codziennie, a sam pracował wtedy na delegacji i miał do mnie 140 km w jedną stronę. Pracował zazwyczaj od 6 do 19, był u mnie o 22 a o 4 wstawał i jechał z powrotem. Myślę że Twój nie chce mieć czasu dla Ciebie. Pogadaj z nim, jak nie pomoże to odpuść, po co się masz męczyć?



My miszkaliśmy na dwóch końcach miasta (odległość około 25km), a mimo wszystko mój facet (obecnie mąż) przyjeżdżał do mnie zawsze, jak tylko wiedział, że mam czas ;) A jak nie miałam czasu, to udawał, że załatwia coś w mojej okolicy, albo że jest tu u kumpla i czekał na mój znak w nadziei, że może jednak znajdę godzinkę.
 Potrafił nawet przyjechać w środku nocy (autobusem, w zimę) jak wiedział, że mam załamkę z powodu pracy. Tylko po to, żeby mnie przytulić i pocieszyć.
I dodam, że to nie jest tak, że nie miał żadnych zainteresowań i "zajęć dodatkowych" - ma więcej niż ja, ale widocznie "dla chcącego nic trudnego"
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.