Temat: Mąż sknera - jak żyć żeby nie zwariować...

Ostatnimi czasy coraz częściej spotykam się z sytuacją gdy mój małż skrupulatnie zbiera cały tydzień paragoniki i zarzuca mnie nimi abym oddała mu połowę pieniędzy z nich.Trochę to dla mnie dziwna sytuacja - fakt - wszytsko płacimy na pół,mieszkanie,samochód,rachunki ale nikt nie mówił o jogurcie czy butelce wody,która ma też być na pół :/ To chore!Po porstu nie przepuści jednego grosza!Ja kiedy robię zakupy do domu to chwilę później albo paragon wyrzucam albo nawet go nie biorę ze sklepu.On za to każdą złotóweczkę sobie naprzykład notuje.Nie wiem o co mu chodzi,przecież dobrze zarabia,mamy odłożone oszczędności - a on zachowuje się jakby te 5 złotych miało uratować jego budżet.To dla mnie trochę dziwne ponieważ to chyba ja powinnam być taką "sknerą spożywczą" ponieważ to ja co dzień robię obiady i to ja co dzień kupuję składniki na obiad.No jestem w szoku - od tej strony nie znałam mojego mąża O_o No jasny gwint!Czy Wy może spotakłyście się z taką sytuacją,czy może doświadczyłyście jej?Bo ja szczerzę powiedziawszy czuję się co najmniej dziwnie zażenowana i nie mam pojęcia jak zachować się w tej sytuacji???

jestes chyba zbyt ulegla, ja bym takiego z miejsca wysmIala i widzialby jakiekolwiek pieniadze jak swinia niebo, powinnas wniesc sprawe do sadu o alimenty, ps duzo wiecej od ciebie facet zarabia? moze pogadaj jeszcze z tesciowa?
A co on powie jak Ty będzie go tak skrupulatnie rozliczać ??

Cheeyenne napisał(a):

mmMalgorzatka napisał(a):

Cheeyenne napisał(a):

Agaszek napisał(a):

A rozmawiałaś z nim o tym, ze to chore i nie do zaakceptowania ? Ze to nie jest sprawiedliwe ? Jakie miał argumenty "za" ?
Oczywiście - jeśli chodzi o dług to stwierdził,że nie mam prawa do pieniądzy które miał na koncie oszczędnościowym a którymi płacił gdy ja nie miałam pracy,ponieważ uzbierał je sobie zanim wzięliśmy ślub i mam mu je oddac bo to jego zabezpieczenie finansowe...A jesli chodzi o 'wszystko na pół' to twierdzi,że to po prostu musi być sprawiedliwe i on nie będzie "robił" na mnie tylko każde z nas ma być niezależne i samodzielne :(...
A jak wygląda z obowiązkami domowymi? Czy on samodzielnie i niezależnie sprząta, pierze, prasuje, gotuje, zajmuje się córką?
Sprząta jak się na niego wydrę albo jak mu się zachce cudownym sposobem w weekend,piorę ja wszystko razem,gotuje jak ja nie mam pieniędzy i nie mam za co ugotować - wtedy mówię np,że mi się nie chce i żeby on ugotował obiad - no i gotuję 50/50 :( córką zajmuję się ja bo ona nie przepada za nim :/ woli ze mną spędzać czas a jego traktuje czasami jak wujka,który przyszedł do mamy - masakra...

przeczytałam wątek, nie sądziłam że Twoja sytuacja jest tak dramatyczna. Czytając Twoją wypowiedź mogę powiedzieć jedno ratuj dziecko!!! Wychowujesz córkę i myślisz że ona tego nie widzi, widzi wszystko doskonale. Napisałaś później że ojciec wpędził Cię w DDA. On musi iść na terapie, musisz powiedzieć bliskim co się z Wami dzieje, jeśli to nie pomoże ostateczność - odejdź, chyba nie chcesz wychować córkę na DDD? Przykro mi że coś takiego Cię spotyka ale on widzi jak Ty się męczysz, uzależnia Cię od siebie. Poza tym napisałaś że zagroziłaś mu że odejdziesz, a on na to że Ok ale oddaj kase. Jeśli nie pójdzie na terapie wiej kobieto. I żadnych pieniędzy mu już nie oddawaj! 
Najpierw zacznij to samo robic, zmuś go do dzielenia wydatkow na dziecko! jak to nic nie da zostaw go. Niech sobie jedzie w gory a ty wymień zamki. Nigdy nie ma tak żeby sie nie dało rozwiązac sytuacji, ja odeszłam od męża z dwulatką pod pachą, mając 1000 zł dochodów i jeżdżąc na wózku inwalidzkim. I wyszłam na tym genialnie, nie było łatwo na początku ale to było o wiele lepsze od chorej sytuacji w domu. ja nie wierze że on cie kocha, jak sie kocha to sie tak nie traktuje. A twoja córka kiedyś załapie jak jest źle, może dla niej warto by jednak coś zmienic...
O Boże!! Nie jestem jeszcze żoną, nie wiem jak jest w małżeństwie ale to co dzieje się u Was to jest jakiś horror!
Nie jesteśmy z moim chłopakiem narzeczeństwem, a szczerze mówiąc rzadko płacimy "na pół". Często on stawia jedzenie, kolacje, kino itp. oczywiście się odwdzięczam, też robię mu kolacje, kupuje upominki i płacę za całość gdy gdzieś idziemy. Ale często jest tak, że powiem, że coś mi się podoba, a on bezinteresownie mi to daje...
Nie wyobrażam sobie takiego małżeństwa!
Jak człowiek z którym żyjesz pod jednym dachem, masz córkę może upominać się o pieniądze, jak możesz u niego mieć jakiś dług! Przecież to się w głowie nie mieści. Nie wiem jak możesz być z takim człowiekiem... jak wyobrażasz sobie Wasze dalsze życie? Nie ma, że nie masz gdzie iść... niech płaci alimenty, poradzisz sobie na pewno! Nawet jeśli miałabym się tułać nie siedziałabym z takim facetem.
Mówisz, że jesteś kobietą honorową, no jakoś tego nie widzę... Miej właśnie swój honor!
dziwne....
U nas na szczęście jest inaczej jeszcze nigdy nie poróżniły nas pieniądze. Pozatym jestem z męzem już 10 lat ( 4 lata w małżeństwie) wieć wiedziałąm że nei ma węza w kieszeni.
Ja na razie nie pracuje i jestem na garnuszku męża. Ale pracuje cięzkow domu aby dzieci były ogarnięte , dom  i było poprasowane ugotowane i takie tam. Ale zawsze  jak chce sobie coś kupić to nie dostaje kieszonkowego tylko biorę nasza wspłna kartę i robię zakupy.
nie wierzę, że na Vitalii są dziewuchy które popierają męża autorki.
paranoja

Cheeyenne napisał(a):

Ostatnimi czasy coraz częściej spotykam się z sytuacją gdy mój małż skrupulatnie zbiera cały tydzień paragoniki i zarzuca mnie nimi abym oddała mu połowę pieniędzy z nich.Trochę to dla mnie dziwna sytuacja - fakt - wszytsko płacimy na pół,mieszkanie,samochód,rachunki ale nikt nie mówił o jogurcie czy butelce wody,która ma też być na pół :/ To chore!Po porstu nie przepuści jednego grosza!Ja kiedy robię zakupy do domu to chwilę później albo paragon wyrzucam albo nawet go nie biorę ze sklepu.On za to każdą złotóweczkę sobie naprzykład notuje.Nie wiem o co mu chodzi,przecież dobrze zarabia,mamy odłożone oszczędności - a on zachowuje się jakby te 5 złotych miało uratować jego budżet.To dla mnie trochę dziwne ponieważ to chyba ja powinnam być taką "sknerą spożywczą" ponieważ to ja co dzień robię obiady i to ja co dzień kupuję składniki na obiad.No jestem w szoku - od tej strony nie znałam mojego mąża O_o No jasny gwint!Czy Wy może spotakłyście się z taką sytuacją,czy może doświadczyłyście jej?Bo ja szczerzę powiedziawszy czuję się co najmniej dziwnie zażenowana i nie mam pojęcia jak zachować się w tej sytuacji???


Rób to co on. Zbieraj każdy paragon i dziel na pół. A i dolicz sobie zapłatę za robienie i tachanie zakupów , gotowanie, sprzatanie. Skoro on tego nie robi, a wszystko na pół to niech płąci ci połowę za obsługę.
A dlaczego ty wyrzucasz pragony? Nie wyliczasz wydatków na dziecko, szkołę itp???  Nie rozumiem tego! Twojego męża juz w ogóle nie ogarniam!
Wystaw my rachunek za Twój czas poświęcony domowi, za pranie, sprzątanie, prasowanie, gotowanie, opiekę nad dzieckiem. I za seks mu też wystaw rachunek - przyjemność kosztuje.
A prezenty? Sam sobie kupuje??? A Ty sobie?
Pasek wagi
Aha - dla DDA są świetne terapie :)
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.