23 grudnia 2012, 22:10
Mam 19 lat, i do tej pory nie miałam żadnego faceta. Nigdy, przenigdy się nikomu nie podobałam, aż do tej pory.
Pewnego dnia podszedł do mnie chłopak którego w ogóle nie znałam że widuje mnie od kilku tygodni i że mu się strasznie podobam(był potwornie zestresowany, jąkał się jakbym była niewiadomo kim-dał mi mały prezent). Na początku nie wiedziałam jak się zachować - w końcu dałam się wyciągnąć na obiad. Dał mi różę, zapłacił za mnie, wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Wcześniej pomógł mi w jakimś projekcie na studia.
On - niski(o wiele niższy ode mnie), niezbyt przystojny, taki trochę "kujon" którego wykorzystują koledzy, ma stypendium i marzy o zbudowaniu jakiejś maszyny
Problem w tym, że miło mi się z nim pisze, ma wielkie serce i jest strasznie sympatyczny, uwielbiam go jako człowieka ale.. nie czuje motylków, ja go po prostu baardzo lubię. Z drugiej strony jeszcze nikt o mnie tak nie dbał, zawsze wszyscy mnie ignorowali a moje potrzeby były mało ważne,
A może uczucie przyjdzie z czasem?
>>Przepraszam, moze dla kogoś może to być banalny problem- ale ja nigdy nie byłam w związku i nie znam się na tych sprawach<<
23 grudnia 2012, 23:22
Może daj mu szansę, przekonaj się jaki jest. Może się uczucie pojawi. Z miłością to różnie bywa:)
24 grudnia 2012, 03:44
Myślę, że sporo osób tu nie ma racji. Czy spotkaliście kiedyś osobę o której mieliście mylne wrażenie przez dłuższy czas, że nie jest fajna, a okazało się, że jednak po kilku rozmowach okazała całkiem sympatyczna i wasza ocena była idiotyczna? Czy zespół muzyczny do którego mieliście awersję okazał się potem jednym z ulubionych? Owszem, niektóre sytuacje nadchodzą od razu- Od razu za kimś przepadasz i wiesz, że będziecie umieli się fajnie dogadać bez żadnej krępacji. Ale zdarza się czasem inaczej, co nie znaczy, że gorzej, że coś musi zakiełkować i trzeba dać temu szansę. Miłość też może spaść jak grom z jasnego nieba, albo wykluć się z czasem.