W 2010r poznałam faceta.
Zaczęło się wszystko tak , że on chciał numer do mojej koleżanki ale , że ona miała chłopaka to zrezygnował i dowiedział się, że
podoba się mi ale nie wiedział dokładnie która to ja. Następnego dnia miał przyjechać pod szkołę i mnie zabrać .. ja niestety dowiedziałam się tylko o tym , że on ma przyjechać i zobaczyć która to ja , no i tylko przeszłam obok niego . Rozmawialiśmy później przez pośredników , on chciał żebym to ja pierwsza napisała do niego , więc to zrobiłam, wymieniliśmy się numerami i zaczęliśmy trochę pisać .
Pierwszego dnia pisania było idealnie , kolejnego nie odzywał się aż do momentu gdy go zobaczyłam na mieście i napisał do mnie 'widziałem Cie'. Któregoś tam dnia już się z nim pokłóciłam , jestem idiotką wiem. Zrobiłam mu awanturę o głupotę , on zaczął nie odpisywać i napisał aż wieczorem 'co tam' to mu napisałam , że lepiej będzie jak chyba nic więcej nie będę pisać. I tak się zakończyło nasze pisanie. Mijał czas, a ja jeszcze bardziej pogrążałam się w uczuciu do niego, w między czasie on spróbował popisać z moją koleżanką, która niby nic do niego a gdy tylko się pojawiał rozbierała się do granic możliwości (było to lato). Wyszło tak , że nie wyszło im .
Następnego roku przestałam mu odpowiadać 'cześć' . Codziennie rano się z nim mijałam i go po prostu ignorowałam , chciałam żeby zniknął z mojego życia, chciałam zapomnieć, odciąć się od tej paranoi. Nic to nie dało . Nadszedł czas półmetku , tak koleżanka , napisała do niego powiedźmy w moim imieniu , że zapraszam go na swój półmetek , on odmówił tłumacząc się tym , że nie mam odwagi napisać sama a co dopiero iść z nim - coś w tym stylu.
Czas mijał , ja się jeszcze bardziej odizolowywałam od niego , ciągle mi na nim zależało , chciałam go mieć ale starałam się to wszystko stłamsić . W Listopadzie tego roku wszystko wróciło z dwojoną siłą , chcę go i to bardzo, jak nigdy nikogo. Spotkałam go na mieście , patrzył się, prosto w oczy ale już nie mówił cześć (może dlatego, że przestałam mu odpowiadać) . Za każdym razem jak się widzimy ON się patrzy na mnie i to tak perfidnie, że nie może mi się zdawać.
Gdy mógł przejechać to zamiast to zrobić przepuścił mnie na ulicy ( nie na pasach ) a moje koleżanki były wtedy święcie przekonane, że zagada bo tak się patrzył..
Wczoraj spotkałam jego brata , chciał do mnie numer i w ogóle .. nie wie o tym wszystkim co czuje do jego brata bo mnie nie znał.
Jest szansa na związek z tego, da się to uratować? czy może mu zależeć? Co mam robic?
Nie umiem się od niego wyzwolić.
Edytowany przez Kwiatuszek. 23 grudnia 2012, 02:45