- Dołączył: 2009-04-19
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 2556
13 grudnia 2012, 10:17
Mam
wspaniałego faceta. Przystojny, dobry, zrobi dla mnie wszystko. Typ
jak z komedii romantycznej. Znamy się 6 lat. Razem jesteśmy 2 i
pół. Od 4 miesięcy zastanawiam się czy powinniśmy się rozstać.
On
niemal ideał. Cierpliwy, kochający, akceptujący wszystkie moje
wady. Ja choleryczka, szukająca miliona zajęć na minutę. Szybko
się złoszczę ale i szybko mi przechodzi.
Para
niemal perfekcyjnie dobrana na zasadzie przeciwieństw. Ale obecnie
nie wyobrażam sobie jak miałby wyglądać nasz związek za kilka
lat. Nie wiem czy to nadal miłość czy już tylko przyjaźń i
przyzwyczajenie.
Wiem,
że on akceptuje mnie taką jaką jestem, ale nie wiem czy ja
potrafię zaakceptować to, że mamy inne podejście do życia- ja
biorę byka za rogi, on raczej nie wierzy we własne siły. Ja
skończyłam studia, robię podyplomówkę, mam tymczasowa prace,
zaczynam wymarzony staż. On po raz kolejny powtarza rok,
bezskutecznie szuka pracy, nie może skończyć kursu który
rozpoczął na początku maja. Mimo że spędzamy ze sobą dużo
czasu, niby rozumiemy się bez słów, nie mamy żadnej wspólnej
pasji. Mamy nieco inne poglądy dotyczące religii. Ja nie trawię
jego znajomych.
Próbowałam
z nim rozmawiać na temat naszego związku i obecnej sytuacji
życiowej, motywować go, podsyłać szkolenia o samorozwoju, ale on
jest introwertykiem, nie potrafi się uzewnętrzniać i rozmawiać o
problemach. Wspieram go finansowo i wiem że nie mogę w takiej
sytuacji zostawić. Boję się, że jeśli się rozstaniemy on będzie
jeszcze bardziej niedowartościowany. Z drugiej strony nie mogę być
zawsze motywatorem w związku. A z trzeciej boję się że nie
spotkam już tak dobrego faceta a wszystko to jakieś moje
widzimisię.
Wiem
tez, że nie umiem zrezygnować z rozwijania siebie, choć przez czas
trwania związku mocno to zaniedbałam.
Czy
warto jeszcze próbować tez związek? Jeśli tak to w jaki sposób?
- Dołączył: 2012-06-06
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 206
13 grudnia 2012, 12:36
Sądzę, że ten związek nie ma przyszłości. Masz zbyt wiele wątpliwości, zbyt wiele Was dzieli. Czym wcześniej go zakończysz, tym lepiej dla Ciebie. Jesteś w związku matką, opiekunką i ...facetem. Ty jesteś aktywna, twórcza, motywująca. A z drugiej strony totalna bierność. Na dodatek to wszystko wydaje się takie ledwo ciepłe. Bez sensu. Nie kieruj się litością. Bycie kobietą w związku, bez konieczności rezygnowania z siebie, jest naprawdę wspaniałe. Chcesz się tego pozbawić, zyskując w zamian rozczarowanie, frustrację?
- Dołączył: 2009-04-19
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 2556
13 grudnia 2012, 12:40
sen.nocy.letniej napisał(a):
Sądzę, że ten związek nie ma przyszłości. Masz zbyt wiele wątpliwości, zbyt wiele Was dzieli. Czym wcześniej go zakończysz, tym lepiej dla Ciebie. Jesteś w związku matką, opiekunką i ...facetem. Ty jesteś aktywna, twórcza, motywująca. A z drugiej strony totalna bierność. Na dodatek to wszystko wydaje się takie ledwo ciepłe. Bez sensu. Nie kieruj się litością. Bycie kobietą w związku, bez konieczności rezygnowania z siebie, jest naprawdę wspaniałe. Chcesz się tego pozbawić, zyskując w zamian rozczarowanie, frustrację?
nie jest to totalna biernosć, ale faktycznie to ja mam parcie na rozwój. Myslalam że da się jednak to jeszcze jakoś poskladać...
- Dołączył: 2011-12-14
- Miasto: Warszawka
- Liczba postów: 325
13 grudnia 2012, 12:45
Moja koleżanka miała niemal identyczną sytuację: ona przebojowa, ciągle się rozwijała, zmieniała pracę; on: oddałby dla niej wszystko, ale nie chciał studiować, zmienić pracy, wystarczało mu minimum. Skończyło się to tak, że ona miała dosyć tej stagnacji, poznała innego (podobnego do siebie), zaczęła z nim romansować i... mają bardzo uroczą córeczkę, a z tego co widać są szczęśliwi. Za to ten pierwszy chłopak najpierw bardzo się załamał, ale w końcu doszedł do siebie.
- Dołączył: 2009-04-19
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 2556
13 grudnia 2012, 12:48
MizEatAlot napisał(a):
Moja koleżanka miała niemal identyczną sytuację: ona przebojowa, ciągle się rozwijała, zmieniała pracę; on: oddałby dla niej wszystko, ale nie chciał studiować, zmienić pracy, wystarczało mu minimum. Skończyło się to tak, że ona miała dosyć tej stagnacji, poznała innego (podobnego do siebie), zaczęła z nim romansować i... mają bardzo uroczą córeczkę, a z tego co widać są szczęśliwi. Za to ten pierwszy chłopak najpierw bardzo się załamał, ale w końcu doszedł do siebie.
pocieszjące w pewien sposób, ja wciaż się łudzę, że nam się uda, nie wiem tylko czy to nie jest oszukiwanie samej siebie
- Dołączył: 2012-06-08
- Miasto: Saint Petersburg
- Liczba postów: 1164
13 grudnia 2012, 12:59
mam chyba podobnie .. Tylko ,ze moj facet jest zabezpieczony finansowo bo odziedziczyl pokazny spadek po dziadku i udzialu w firmie ktora przynosi naprawde duze dochody ,a to ze nie studiuje i sie nie rozwija i nie wiele w tej firmie robi poza czerpaniem korzysci wynika raczej z ciaglych problemow zdrowotnych , jednak czasem mam podobne wrazenie jak Ty .. W tym roku zdaje mature chce sie dostac na prawo a jesli mi sie uda to na 2 roku dobraz jeszcze jeden fakultet -Iberystyke , chce sie rozwijac , dostac na dobra uczelnie , On tez ma mozliwosci gdyz mature ma zdana rewelacyjnie , nie sadze nawet by mi sie udalo tak zdac , zawsze marzyl o medycynie i nawet teraz mowi ze jak by mial isc na jakies studia to byla by to medycyna ,jednak odpuscil chyba ta wizje . Jest ode mnie 2 lata starszy , czekal na mnie ze studiami bysmy zaczeli je razem jednak teraz jest raczej jego natawienie bym poszla sama , do tego pracowac nie chce i nie bedzie , sam tak powiedzial bo kase ma ,dochody tez z czystego nicnierobienia i mu nie jest potrzebna ani praca ani studia .. czuje tez ze sie rozmijamy w tej kwestii , tlumaczylam mu ze w przyszlosci chce miec normalnie funkcjonujaca rodzine a nie meza nieroba .. jednak zamierzam wypchnac go jednak na ta medycyne a jak nie to na jakas filologie , gdyz zna 3 jezyki w tym 2 biegle ,jednak o rozstaniu nie mysle . Sadze ,ze w Twojej kwestii to jest jednak chyba problem w tym ,ze milosc wygasa .. moj chlopak tez jest uwazany za ideal wsrod wielu dziewczyn ( wiele razy musialam byc zazdrosna , moja kolezanki do niego podbijaly i potrafily mi powiedziec prosto w twarz ,ze sie w nim zakochaly , gdzie nie poszedl tam jakas sie do niego przyczepiala ) jednak sam w sobie tez jest troche niedowartosciowany i raczej nie wierzy w to co moglby miec i jaki moglby byc . Ja juz to zaakceptowalam , jestem z nim niezmiernie szczesliwa , kocha mnie jak nikt i uszczesliwa kazdego dnia swoja obecnoscia i to jest najwazniejsze , jesli tego szczescia nie czujesz , nie masz sie co meczyc ..
- Dołączył: 2012-06-08
- Miasto: Saint Petersburg
- Liczba postów: 1164
13 grudnia 2012, 13:00
dobrać jeszcze jeden fakultet *
- Dołączył: 2005-07-28
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 1146
13 grudnia 2012, 13:06
Zaczęłam czytać Twój pierwszy post i stwierdziłam, że muszę przeczytać wszystkie opinie, bo czułam się tak jak bym czytała o moich własnych przemyśleniach, i bardzo byłam ciekawa co dziewczyny Ci doradzą. Cóż, stwierdziłam, że nasze sytuacje jednak się różnią - Ty nie jesteś pewna czy kochasz swojego faceta, a ja jestem pewna w stu procentach, że mojego kocham. Dodatkowo widzę, że Ty już od 4 miesięcy zastanawiasz się czy być dalej z Twoim chłopakiem. U mnie wygląda to tak, że raz za czas, gdy coś mi odbije, zastanawiam się czy mój związek ma w ogóle jakiś sens. Ale tak czytając wszystkie wypowiedzi stwierdziłam, że kocham mojego faceta, jak najbardziej wyobrażam sobie naszą przyszłość razem, a jego wady - no cóż, każdy je ma, on z mojej strony musi znosić nieraz bardzo dużo (wahania nastrojów, humorki, opryskliwość), więc, że tak powiem, "jesteśmy kwita" ;) nieraz wkurza mnie jego zachowanie, boję się jak to będzie jak zamieszkamy razem, czy będzie mi pomagał, czy będziemy aktywnie spędzać czas (bo teraz kiedy przyjeżdża raz na miesiąc to rzadko wychodzimy, prawie ciągle siedzimy w mieszkaniu), czy będzie ambitny itp itd. Z racji tego, że jest ode mnie młodszy (niedługo skończy 21 lat), zdaję sobie sprawę, że dopiero niejako musi dorosnąć do pewnych decyzji, że będzie chciał się wyszumieć kiedy wyprowadzi się z domu. Ale znam i kocham go na tyle, że jednak wierzę, że nam się uda, zwłaszcza, że już nie raz prowadziliśmy rozmowy na temat naszej przyszłości.
Jeśli nie wyobrażasz sobie z Twoim facetem przyszłości i już dosyć długo zastanawiasz się nad tym czy z nim być - może jednak lepiej się rozstańcie, bo po co masz oszukiwać i siebie i jego. Jeśli już teraz nie odpowiada Ci to jaki on jest, to na pewno z czasem się to nie zmieni, a pogłębi, zwłaszcza, ze z tego co piszesz, on nie jest skory do zmian.
- Dołączył: 2012-06-06
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 206
13 grudnia 2012, 13:10
milkcoffe napisał(a):
/quote] nie jest to totalna biernosć, ale faktycznie to ja mam parcie na rozwój. Myslalam że da się jednak to jeszcze jakoś poskladać...
Może i da. Ale po co? Ach, jak my (kobiety) lubimy się poświęcać, tylko często nie wiadomo po co.
- Dołączył: 2009-04-19
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 2556
13 grudnia 2012, 13:13
ja też mam mnóstwo wad i on je wszystkie akceptuje, dlatego ja mam wyrzuty sumienia bo nie mogę sie pogodzić z jego wadami. Trudno mi na pewno będzie znaleźć osobę która będzie tak tolerancyjna jeśli chodzi o mój trudny, choleryczny i despotyczny charakter. Może źle do tego podchodzę, a może sobie nawkręcałam takich bredni i stad to wszystko, sama nie wiem, gdzie szukać przyczyny takiego stanu rzeczy...
- Dołączył: 2009-04-19
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 2556
13 grudnia 2012, 13:15
sen.nocy.letniej napisał(a):
milkcoffe napisał(a):
/quote] nie jest to totalna biernosć, ale faktycznie to ja mam parcie na rozwój. Myslalam że da się jednak to jeszcze jakoś poskladać...
Może i da. Ale po co? Ach, jak my (kobiety) lubimy się poświęcać, tylko często nie wiadomo po co.
Po co? Nie wiem,żeby być szczęśliwą u jego boku, z szczęsliwym nim. Dlaczego,? Bo uwazam że jest wartościową osoba i byc może jest o co walczyć?
Edytowany przez milkcoffe 13 grudnia 2012, 13:18