Temat: Żona jako stereotypowa opiekunka dla męża.


    Obserwuję małzeństwo moich rodziców i rodziców męża. Kobieta to ta która lata ze ścierą , zmywa gary , gotuje i dba o męża. Próbowałam ale nie mam nerwów na to, widocznie nie dojrzałam do małżeństwa. Starałam się nauczyć męża pewnych rzeczy ale nie mam już siły. Moja mama ma mi za złe że skoro mój mąż jest "domowym" nieukiem to wszystko spada na mnie. Nie zgadzam się z tym że to ja mam dbać o dom zbierać porozrzucane za męża śmieci i skarpetki. Robić porzadki w jego szafie dbać żeby codziennie zakładał czyste rzeczy a jego brudne ciuchy wrzucać do specjalnego kosza potem prac i skladac. Nie zgadzam się z tym że to ja mam gotowac te cholerne obiady ze to tylko mnie powinno obchodzic czy posciel jest czysta czy jest w czym zrobic kawę itd. 

Maż nawet jak cos zrobi i niby sie stara to wszytko trzeba poprawiac. Telerze garki musze myc drugi raz bo on tylko przepluka pod woda  wszystko tluste burdne itd. sprzatac musze drugi raz bo robi to byle jak i w ogole wszystko tlyko robi zeby zrobic  , odbebnic  i miec spokoj.

Od dłuższego czasu strajkuje stwierdziłam ze skoro maz prawie niczego sie nie uczy to ja będę postępowac tak jak on bo za duzo nerwow kosztuje mnie zaprowadzenie ladu i porzadku i tylko wiecznie slysze ze marudze i jestem niedobra bo sie czepiam. 
Codziennie odbieram telefony od mamy ze tak nei moze byc ja wygladam jak lala z okladki a moj maz jak jakis lachmaniarz w starych brudnych potarganych ciuchach i ze w koncu trzeba mieszkanie kiedys posprzatac skoro maz sie nie garnie. Powinnam pojsc do sklepu zakupic mu co trzeba potem najlepiej  mu to wyprasowac i go ubrac. I co to ma byc za rodzina jak gotuje obiady tylko dla siebie (dieteyczne ktorych maz nie ruszy a jemu osobno nie mam zamiaru gotowac skoro on ma wszystko gdzies) Tesciowa nigdy nic nie powiedziala ale widze jak nie raz patrzy na mnie z taka dziwna mina jakby chciala powiedziec ze nie dbam o jej syna tak jak o siebie. 

Męczy mnie matkowanie męzowi przeciez to mial byc moj zyciowy parnter a nie maly chlopiec ktorym nalezy sie opiekowac. Pożadanie spadlo bo jak moge pozadac kogos dla kogo mam byc mama i kogos kto nawet podstawowych kosmetykow nie uzywa np dezodorantu. Rozmawialam z nim o tym, ciagle obiecuje ze bedzie dbal o porzadek i o siebie i ciagle to samo . 

Jacy sa wasi faceci? Jak wy rozwiazujecie taki problem ?

LadydeWinter napisał(a):

.morena napisał(a):

U mnie to tata latał ze ścierą i gotował, mama nie musiała nic robić , co nie znaczy, że nie robiła :) ja też szukam takich, którzy umieją coś w domu zrobić, potrafią ugotować czy wyprać i nie wymagają tego od kobiety (co nie znaczy, że ja nie mam zamiaru nic robić bo sprzątanie to jedno z moich ulubionych zajęć jak kolwiek beznadziejnie to brzmi) na takich trafiam na całe szczęście :) w innym wypadku facet jest skreślony. 
Mój mąz przed ślubem wszystko robil. Psikal sie perfumami  chodzil w koszulach ktore sam prasowal, robil sobie pranie, gotowal,  zmywal nawet niekiedy posprztal a po slubie mu odbilo. 


Moze to depresja?
Sprzątajcie razem, to go przypilnujesz ;p Dzieci trzeba mieć na oku.

faulty - Powiem tak: widziały gały, co brały. Nigdy, NIGDY osobiście nie wyszłabym za faceta, który nie potrafi sam sobie czegoś ugotować, posprzątać i pozmwać. Nie zamierzam wychodzić za mąż, żeby robić drugi etat na stanowisku sprzątaczki. W ogóle nie wyobrażam sobie życia z kimś takim. Wieczne kłótnie i strajki by były.
Twój facet nie stał się taki z dnia na dzień, już od dawna pewnie wiesz, ze jest flejtuchem, u którego czynnością wykonywaną samodzielnie jest robienie kupki, więc nie rozumiem oburzenia.

 

No prosze kolejna feministka..prosze wiecej takich to napewno wspolczesni faceci beda facetami...

Wspolczuje autorce bo jej facet nawet zarowki nie wkreci ale to wina mamusi ktora go nie przygotowala do roli mezczyzny...i zgadzam sie po czesci powyzej widzialy galy co braly...ale bez przesday....nie odwracajmy rol..zaraz co niekotre zaczna wyrzucac ze jedynym ich obowiazkiem jest urodzenie dzieci i do konca zycia sa juz zmeczone....

Pasek wagi

.morena napisał(a):

LadydeWinter napisał(a):

.morena napisał(a):

U mnie to tata latał ze ścierą i gotował, mama nie musiała nic robić , co nie znaczy, że nie robiła :) ja też szukam takich, którzy umieją coś w domu zrobić, potrafią ugotować czy wyprać i nie wymagają tego od kobiety (co nie znaczy, że ja nie mam zamiaru nic robić bo sprzątanie to jedno z moich ulubionych zajęć jak kolwiek beznadziejnie to brzmi) na takich trafiam na całe szczęście :) w innym wypadku facet jest skreślony. 
mój mąz przed śłubem wszystko robil. Psikal sie perfumami  chodzil w koszulach ktore sam prasowal, robil sobie pranie gotowal  zmywal nawet niekiedy posprztal a po slubie mu odbilo. 
a często widziałaś go jak sprząta czy prasuje sobie rzeczy? Jaki miał stosunek do porządku w rozmowach? 

Często . Przed śłubem znaliśmy się trzy lata. Pomieszkiwalismy razem  a to moi rodzice wyjechali a to potem jego i tak przeprowadzalismy sie z jednego mieszkania do drugiego. Wszystko razem robilismy gotowanie sprzatanie . On dbal o siebie byl pachnacy czysty koszul mi nawet nie pozwala prasowac bo mowil ze on to robi najlepiej a dzisiaj ma do mnie pretensje ze wyglada jak wyglada bo mu koszuli nie wyprasowalam. 

Jak nie pomieszkiwalismy razem spotykalismy sie codziennie. Bywalam czesto u niego w domu. sam z siebie dbal o porzadek nikt go nie musial prosic zeby to czy tamto poukladal wyrzucil Nawet na brata sie zloscil ze taki flejtuch  po ktorym trzeba wszystko robic. WPomagal mamie gotowac  swoje pranie tez pral osobno ubrania sam prasowal. 


P.S.

Często przyjezdzal do mnie godzine albo dwie przed umowionym spotkaniem wiedzac ze nie jestem gotowa bo zjamuje sie domem i zwyczajnie w swiecie  mi pomagal cos zrobic  w moim rodzinnym domu. 
Obydwoje z mężem pracujemy, więc domowe obowiązki i wszystko inne dzielimy na pół... najlepsze są rozmowy, a jak nie poskutkują, to olać wszystko i niech sam myje naczynia i je na brudnych a Ty myj talerz tylko dla siebie..
Ja mam troche inna sytuacje, bo Luby przez ostatnie 8 lat mieszkal z dala od mamy (najpierw sam, potem z siostra, potem ze mna) i chcac-nie chcac musial nauczyc sie samodzielnosci.
Ale tez mnie czasem wkurza, ze musze narzekac, narzekac i narzekac, zeby on posprzatal... Sam z siebie umyje naczynia (to akurat robi dobrze, jego mama za to przypomina mi meza autorki tematu - tylko splukac i gotowe, ale to tak nawiasem mowiac...). Pranie robimy osobno z paru wzgledow - co nie podoba sie mojej mamie, bo jak tak mozna? Ano mozna, u nas taki uklad dziala.

Co zrobic?
Szczerze mowiac, nie wiem jak postepowac z mezem, bo nie chcesz przeciez byc jedza, co tylko narzeka caly czas.
A tesciowa i mame olej :)

lwica1982 napisał(a):

No prosze kolejna feministka..prosze wiecej takich to napewno wspolczesni faceci beda facetami... Wspolczuje autorce bo jej facet nawet zarowki nie wkreci ale to wina mamusi ktora go nie przygotowala do roli mezczyzny...i zgadzam sie po czesci powyzej widzialy galy co braly...ale bez przesday....nie odwracajmy rol..zaraz co niekotre zaczna wyrzucac ze jedynym ich obowiazkiem jest urodzenie dzieci i do konca zycia sa juz zmeczone....

No proszę, kolejna wróżka. Na potęgę Was teraz jest... super się dowiedzieć od obcego, że jestem feministką. Może znasz przy okazji datę mojej śmierci?
Nie usprawiedliwiam ani trochę jej męża, że jest fleją. Tu sprawa jest ciężka, bo się po jakimś czasie zmienił. Ale jak laska od początku widzi, że chłopak niemota jest, to nie rozumiem zwyczajnie późniejszego oburzenia. No ale wpieraj mi dalej, że jestem feministką, śmieszą mnie doprawdy takie internetowe diagnozy, więc mi humor poprawisz.
Swoją drogą... interpunkcja leży i kwiczy u Ciebie.

Ja jeszcze nie mieszkam z moim facetem ale przeprowadzam już 'rozmowy badawcze' 
Czasami gadamy o tym, jak będziemy prowadzić swój przyszły dom. Ja mówię, że nienawidzę zmywać i odkurzać - za to wolę poprasować, pościerać kurze. On mi odpowiada, że odwrotnie, więc mu mówię, że będziemy się dzielić obowiązkami. Póki co się ochoczo zgadza - jestem ciekawa jak to wyjdzie w praktyce ;p

A Tobie Autorko, mogę tylko współczuć męża... Ciężko 'wyplenić' stare przyzwyczajenia, aczkolwiek się nie poddawaj i nie ulegaj.

Faulty napisał(a):

No proszę, kolejna wróżka. Na potęgę Was teraz jest... super się dowiedzieć od obcego, że jestem feministką. Może znasz przy okazji datę mojej śmierci?
Nie usprawiedliwiam ani trochę jej męża, że jest fleją. Tu sprawa jest ciężka, bo się po jakimś czasie zmienił. Ale jak laska od początku widzi, że chłopak niemota jest, to nie rozumiem zwyczajnie późniejszego oburzenia. No ale wpieraj mi dalej, że jestem feministką, śmieszą mnie doprawdy takie internetowe diagnozy, więc mi humor poprawisz.
Swoją drogą... interpunkcja leży i kwiczy u Ciebie.

Dobre usmialam sie..dobrze ze moj komentarz ruszyl twoje komorki.....uwielbiam takie internetowe pogaduchy bo w pracy nuda jak cholera...napisz cos wiecej to sie posmieje...Ps. nie mam polskiej klawiatury ...dobrze ze z ortografia u mnie ok heheh:)))

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.