- Dołączył: 2010-05-20
- Miasto: Koszalin
- Liczba postów: 708
7 czerwca 2010, 16:57
hej, czy jest tutaj któraś z Was która również żyje w związku z Marynarzem?:)
ciekawią mnie wasze opinie, jak sobie dajecie z tym radę.
Mój narzeczony pływa 4 miesiące, 3 m-ce siedzi na lądzie. Najgorsze są pierwsze dni, wyjęte z życiorysu gdy wyjeżdza, najpiękniejsze gdy wraca... :)
- Dołączył: 2009-07-29
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 39
7 czerwca 2010, 17:31
Mój dziadek był marynarzem:) najwidoczniej babci nie żyło się z nim źle skoro prztrwali 50 lat;))
- Dołączył: 2010-05-20
- Miasto: Koszalin
- Liczba postów: 708
7 czerwca 2010, 18:29
lidusia nie jest źle, zanim poznałam swojego marynarzyka, zarzekałam się że nigdy mój związek nie będzie na odległośc:) teraz kiedy moje uczucia ulokowane są w tym jedynym, musiałam się z tym pogodzic i jestem szcześliwa:) Oczywiście nigdy nie jestem happy kiedy jestem bez niego, ale cieszy mnie każdy mail, każda wiadomość.. ;)
7 czerwca 2010, 18:55
Ja też podziwiam.Moj facet też wyjeżdża,ale nigdy na dłużej niż te 6-7 tygodni.
Tak szczerze mowiąc nie wyobrażam sobie wychowywania dziecka w takim związku,jak 4 miesiące ojca nie widuje
- Dołączył: 2010-05-20
- Miasto: Koszalin
- Liczba postów: 708
7 czerwca 2010, 20:56
A niestety tacy również żyją na tym świecie i jakoś wychowują dzieci i dają radę.
7 czerwca 2010, 21:23
Rozumiem,ale ja bym nie wytrzymała.Albo niech zmienia pracę,albo nie ma dzieci.Ewentualnie niech weźmie urlop wychowawczy.Dla takiego malucha 4 misiące to bardzo dużo.Potem zapyta "co to za pan"
- Dołączył: 2010-05-20
- Miasto: Koszalin
- Liczba postów: 708
7 czerwca 2010, 22:13
Jeśli ciągle będzie mówiło się o tatusiu, będzie się pokazywało filmy i bedzie dużo zdjęc to przyzwyczai się od twarzy. Owszem to dużo, i dużo traci "ojciec" w wychowaniu dziecka, ale no w końcu dziecko zaczyna rozumiec, że tatuś taką ma pracę i dla takiego dziecka to będzie czyms normalnym.
- Dołączył: 2009-11-15
- Miasto: Odlegle
- Liczba postów: 7325
8 czerwca 2010, 11:01
Moi rodzice przyjaznia sie z malzenstwem, gdzie pan domu jest marynarzem walsnie. Przezyli juz w zgodzie przeszlo 30 lat i dorobili sie piatki naprawde fajnych dzieci:) Sa ojcowie, ktorzy maja prace od 8 do 16, a nic nie wiedza o swoich pociechach. Nie tyle ilosc czasu jest wazna, a to, jak sie ten czas wykorzysta.
Niemniej tak zwiazek wydaje mi sie szalenie trudny...
- Dołączył: 2010-05-08
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 415
8 czerwca 2010, 11:07
katherin - ja się odezwę jako córka marynarza :) jak byłam mała to tata wyjeżdżał czasem nawet na 8 miesięcy. Obecnie to są 4-5-6 miesięcy rejsu, a potem 5-6 miesięcy w kraju, no ale ja już nie mieszkam z rodzicami. Na czym pływa Twój mąż? :)