Temat: Zaręczyny

Hej :) jakie macie zdanie na temat zaręczyn, dziewczyny? kiedy jest dobry moment? jestem z chłopakiem już ponad 2,5 roku, wszystko się układa dobrze i w sumie już bym chciała, żeby się zdeklarował. tzn. nie jest mi to niezbędne do życia, ale było by miło.

pozdrawiam :)

2hard4me napisał(a):

Salemka napisał(a):

Jak dla mnie nie ma nic gorszego niż przechodzone związki. 2,5 roku to nie dużo, ale to też zależy ile macie lat. I na ile jesteście dojrzali.
Haha co znaczy przechodzony związek? Jak nie oświadczy po 2 latach to nagle zaczyna się psuć i nie układać w związku czy jak?
hehe no dokładnie :) a jak będziesz z mężem 10 lat to już nie będzie przechodzony związek? Skąd Ty to bierzesz hehehe
U nas po 1.5 roku zaręczyny, a  po roku od zaręczyn ślub :)
Najlepiej być w wieku 28-30 lat, oczywiście po studiach (jak wszyscy dookoła-prawie jak tabletka w Equalibrium) Z kredytem i wielką super wykończoną chatą, dopiero można myśleć o ślubie-przed księdzem mimo ze co niedzielę do kościoła nie latamy, jesteśmy wobec innych chamami szczególnie w necie bo anonimowo..ale Bóg nie widzi.., izaczynamy myleć też o dzieciach dzieciach pod warunkiem że mamy babcię  lub stać nas na nianię odwali za nas całą robotę, bo bycie matką to nie kolorowe gazetki "Mam dziecko" itd...tylko hm myślę że Chylińska to opisała trafnie dawno temu KLIK  aczkolwiek kocha swojego syna najbardziej na świecie.
Tak myśli większość kobiet-nie wiem w której "bajce tak było..jednak nieliczne scenariusze kończą się "żyli długo i szczęśliwie"są rozwody, są rozbite rodziny-znikąd się to nie wzięło.
Ja byłam z chłopakiem ponad 5 lat, w tym przez 3 mieszkaliśmy razem i co? nic.
Zamiast się zdeklarować to w czerwcu ze mną zerwał. Nie ma reguły na to kiedy i po jakim czasie...

Avatarii napisał(a):

Najlepiej być w wieku 28-30 lat, oczywiście po studiach (jak wszyscy dookoła-prawie jak tabletka w Equalibrium) Z kredytem i wielką super wykończoną chatą, dopiero można myśleć o ślubie-przed księdzem mimo ze co niedzielę do kościoła nie latamy, jesteśmy wobec innych chamami szczególnie w necie bo anonimowo..ale Bóg nie widzi.., izaczynamy myleć też o dzieciach dzieciach pod warunkiem że mamy babcię  lub stać nas na nianię odwali za nas całą robotę, bo bycie matką to nie kolorowe gazetki "Mam dziecko" itd...tylko hm myślę że Chylińska to opisała trafnie dawno temu KLIK  aczkolwiek kocha swojego syna najbardziej na świecie.Tak myśli większość kobiet-nie wiem w której "bajce tak było..jednak nieliczne scenariusze kończą się "żyli długo i szczęśliwie"są rozwody, są rozbite rodziny-znikąd się to nie wzięło.

Ale czy lepiej brać ślub kiedy jest się na utrzymaniu rodzicó? Albo nie iść na studia tylko do roboty żeby tylko się hajtnąć? No zależy jakie kto ma priorytety. Ja uważam, że do szczęśliwego małżeństwa potrzeba dwoje kochających się i spełnionych ludzi. Bo niespełnieni i tak są nieszczęśliwi - problemy rosną, kłótnie się nasilają itp. 

Ja sobie nie wyobrażam brać ślubu nie mając ani gdzie mieszkać ani za co się utrzymać. I nie chodzi o jakąś wielką chatę. Nie popadaj w skrajności. Więc liczę, że właśnie jakoś 27-28 lat będę w ogóle to rozważać. O dzieciach nie wspomnę. Też trzeba mieć za co dziecko nakarmić, za coś ubrać. A i jakaś zabawka byłaby całkiem na miejscu. 

Ja uważam, że takie podejście jak opisałaś jest ZDROWE i świadczy o odpowiedzialności. 

A Bóg? Nie każdy wierzy. Ja do kościoła pchać się nie będę bo przysięgać, że dziecko w wierze katolickiej wychowam nie będę. 


Ale co kto lubi, ja oceniać nie będę. Zaręczyny i ślub to bardzo indywidualna kwestia. Gorzej tylko, że często jednej stronie zależy na tym zdecydowanie bardziej niż drugiej. 

aska2791 napisał(a):

2hard4me napisał(a):

Salemka napisał(a):

Jak dla mnie nie ma nic gorszego niż przechodzone związki. 2,5 roku to nie dużo, ale to też zależy ile macie lat. I na ile jesteście dojrzali.
Haha co znaczy przechodzony związek? Jak nie oświadczy po 2 latach to nagle zaczyna się psuć i nie układać w związku czy jak?
hehe no dokładnie :) a jak będziesz z mężem 10 lat to już nie będzie przechodzony związek? Skąd Ty to bierzesz hehehe

Oczywiście, że nie o to mi chodziło, o czym doskonale wiesz, tylko celowo podburzasz... Nie będę więc dalej komentować.

szprotkab napisał(a):

No tak glowny cel zycia wiekszosci kobiet to zaciagnac faceta do oltarza... troche mi was zal.

Po czym wnosisz? Po tym, że chcemy brać ślub? Ja tu nie widzę, żadnego wartościowania.


Cookie89 napisał(a):

Avatarii napisał(a):

Najlepiej być w wieku 28-30 lat, oczywiście po studiach (jak wszyscy dookoła-prawie jak tabletka w Equalibrium) Z kredytem i wielką super wykończoną chatą, dopiero można myśleć o ślubie-przed księdzem mimo ze co niedzielę do kościoła nie latamy, jesteśmy wobec innych chamami szczególnie w necie bo anonimowo..ale Bóg nie widzi.., izaczynamy myleć też o dzieciach dzieciach pod warunkiem że mamy babcię  lub stać nas na nianię odwali za nas całą robotę, bo bycie matką to nie kolorowe gazetki "Mam dziecko" itd...tylko hm myślę że Chylińska to opisała trafnie dawno temu KLIK  aczkolwiek kocha swojego syna najbardziej na świecie.Tak myśli większość kobiet-nie wiem w której "bajce tak było..jednak nieliczne scenariusze kończą się "żyli długo i szczęśliwie"są rozwody, są rozbite rodziny-znikąd się to nie wzięło.
Ale czy lepiej brać ślub kiedy jest się na utrzymaniu rodzicó? Albo nie iść na studia tylko do roboty żeby tylko się hajtnąć? No zależy jakie kto ma priorytety. Ja uważam, że do szczęśliwego małżeństwa potrzeba dwoje kochających się i spełnionych ludzi. Bo niespełnieni i tak są nieszczęśliwi - problemy rosną, kłótnie się nasilają itp. Ja sobie nie wyobrażam brać ślubu nie mając ani gdzie mieszkać ani za co się utrzymać. I nie chodzi o jakąś wielką chatę. Nie popadaj w skrajności. Więc liczę, że właśnie jakoś 27-28 lat będę w ogóle to rozważać. O dzieciach nie wspomnę. Też trzeba mieć za co dziecko nakarmić, za coś ubrać. A i jakaś zabawka byłaby całkiem na miejscu. Ja uważam, że takie podejście jak opisałaś jest ZDROWE i świadczy o odpowiedzialności. A Bóg? Nie każdy wierzy. Ja do kościoła pchać się nie będę bo przysięgać, że dziecko w wierze katolickiej wychowam nie będę. Ale co kto lubi, ja oceniać nie będę. Zaręczyny i ślub to bardzo indywidualna kwestia. Gorzej tylko, że często jednej stronie zależy na tym zdecydowanie bardziej niż drugiej. 


Oczywiście, masz rację, ja mam swoją też. Jednak założenie rodziny nie koliduje ze studiami..moja bratowa ma naprawdę bardzo dobrze płatną pracę, na wysokim stanowisku w Urzędzie, uwierz że studiowała najpierw z jednym brzuchem, a podyplomowe z drugą ciążą-jak ktoś chce to da radę. Moja przyjaciółka po socjoligii szuka roboty, rynek nasycony magistrami, tymczasem dziewczyna z wiochy obok zmienia auta jak rękawiczki, obwieszona złotem, sama dzieciaka wychowuje i świetnie daje radę-kim jest? jest fryzjerką, i to świetną. Każdy człowiek inna historia....inne oczekiwania, inne zarobki, styl życia i bycia...

To co opisałam wyżej jest mówiąc wprost nie odpowiedzialnością ale "bezpiecznym planem" a życia nie da się zaplanować w 100%

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.