Nie wiem czy to normalne dla Twojego wieku (czy te wątpliwości wynikają z tego iż jesteście bardzo młodzi)..
Myślę, że bardzo racjonalizujesz swój związek, jesteś osobą poukładaną i rozsądną (tak mi się wydaje po Twoim poście) i myśli, które się pojawiają nie mają dla Ciebie logicznego wytłumaczenia - może stąd to rozdarcie i wątpliwości...
Nikt Ci tutaj nie odpowie na te pytania, czy to tylko "myśli kosmate" czy coś więcej - przeczucie, może zmiana w Tobie, może dojrzewanie osobowości..
Najlepszą odpowiedzią będzie czas. Nie martw się ty, że masz takie myśli, tylko obserwuj siebie. Nie wiń jego czy siebie, nie karaj za to co pojawia się w Twojej głowie.. ale też ufaj swojej intuicji...
Ja kiedyś miałam taką sytuację, że byłam w związku (wprawdzie kilka miesięcy, więc wtedy nie zdążyliśmy się jeszcze dobrze poznać.. Wszyscy nam mówili, że pasujemy do siebie, że to zrządzenie losu (facetowi umarła wtedy narzeczona parę miesięcy wcześniej, z którą był w długim związku i ślub miał się odbyć lada chwila)... Na początku była euforia, wielka miłość między nami i wszystko super! Nie miałam wtedy żadnych zdrowo-rozsądkowych powodów, żeby myśleć, że coś jest nie tak.. Nasz związek coraz bardziej się zacieśniał, mieszkaliśmy ze sobą przez większość czasu, facet chciał ślubu i powtarzał jaki to jest szczęśliwy...
A ja?
U mnie wtedy pojawiły się właśnie takie kosmate myśli. Że to nie to. Że nie wiem co powinno być to to, ale to nie to. Czułam się przy nim mega nieatrakcyjna, co więcej, on z początku jak go poznałam był atrakcyjny dla mnie, a z każdym dniem coraz mniej. Patrzyłam na nasze zdjęcia wspólne i do głowy tłukły mi się myśli: "jak my razem brzydko wyglądamy" (chociaż nie byliśmy brzydoty żadne, ale to razem mnie bolało nie wiadomo dlaczego).. Nie dzieliłam się z nikim swoimi wielkimi wątpliwościami, żyłam z nim, uśmiechałam się i .... wysychałam od środka.. Nie wiem dlaczego. Na zewnątrz nie okazywałam tego, starałam się wymyślać wspólnie czas razem, on też. On chciał się ze mną ożenić, planował ślub, skromny, cywilny, a mnie ta wizja dobijała jeszcze bardziej. Nic nie mówiłam, słuchałam i byłam coraz bardziej przygnębiona od środka..
Aż tu nagle, niespodzianie, po pracy, chciał ze mną porozmawiać. W parku o dziwo, nie w mieszkaniu. Powiedział, że bardzo mnie kocha, że nie wyobraża sobie żyć beze mnie itepe ite de ale żebyśmy się rozstali na jakiś czas, bo jemu przypomniała się teraz ta narzeczona zmarła i że to dzieje się za szybko. Byłam w szoku, totalnym... Nie odzywał się przez miesiąc, spakował tylko moje rzeczy i przyniósł mi pod dom. Czekałam i myślałam, skoro kocha, to wróci. Wrócił po miesiącu, dałam mu szansę, ale znowu zaczęłam wysychać od środka, umierać. Wtedy zadecydowałam, że odchodzę i on też, w tej samej chwili przyznał się, że też chce się rozstać..
Prawda okazała się po czasie, donieśli mi wspólni znajomi... Spotykał się z jakimś babskiem żonatym i dzieciatym. Gdy miał te chwile słabości, żałoby jak mi tłumaczył, to nocował u babska i go pocieszała.. Babsko miało już jednego bachora z mężem, ale odeszło i zaraz jak mnie spakował, to babsko wprowadziło się do niego.. Szybko urodziło się im wspólne dziecko..Okazało się, że nie jest wcale takim aniołem - że od dawna bierze narkotyki i jest alkoholikiem.. W pracy też pije, a cały jego zespół (praca na urzędowej posadzce, w małym urzędzie pod Wawą) urządzają biby alkoholowe..
Bogu dziękuję teraz, że tak się stało. Kosztowało mnie to mnóstwo nerwów, miałam żal do siebie, że nie słuchałam wystarczająco swojej intuicji, że go nie kontrolowałam bardziej, żeby dostrzec, że ma z kimś romans..
Nie twierdzę, że Twój mężczyzna ma kogoś innego.. Ale może warto przyjrzeć się swoim niepokojom. Moim zdaniem nigdy nie należy lekceważyć swojej intuicji.