- Dołączył: 2012-06-04
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1802
1 września 2012, 01:17
Z góry przepraszam za ten temat ^^. Z gatunku tych paskudnych. Ale... Ciekawi mnie to.
Mówi się, że jest się z kimś zupełnie swobodnym, gdy można przy kimś bez skrępowania puścić bąka.
Czy przekroczyliście już tę "bąkową barierę" w związku? Jeśli tak, to ile czasu to trwało?
Bo ja nigdy jej nie przekroczyłam, a mój najdłuższy związek trwał 3 lata. Jakoś nie byłam w stanie...
- Dołączył: 2009-07-29
- Miasto: The End Of The World
- Liczba postów: 4420
1 września 2012, 01:31
Nie, no co Ty, przecież to brzydko pachnie.
1 września 2012, 01:39
mi się zdarzyło przy mężu ale zawsze przeprosiłam ..mam problem "kupę robię raz na tydzień" i dlatego mój żołądek w ten sposób odreagowuje
- Dołączył: 2009-07-29
- Miasto: The End Of The World
- Liczba postów: 4420
1 września 2012, 01:41
Jak mojemu facetowi zdarzy się chociażby cicho beknąć to od razu na niego syczę, że znów ma problemy ze swoją kanalizą, więc jakby zaczął bezpardonowo puszczać bąki to chyba bym go zamordowała :D
1 września 2012, 01:42
Nie wiem co za mędrzec to wymyślił, ale to strasznie głupie, szczególnie nazwa. Można jeszcze bekać bez skrępowania, dłubać uroczo w nosie, nie myć się i chodzić śmierdzącym - te rzeczy bym jeszcze dodał. Może to ja to źle interpretuję, chociaż wątpię. To zależy chyba czy szanujemy się nawzajem, czy też nie. Nikt normalny chyba nie lubi być katowany zapachami, albo odrażającym widokiem. Chyba każdy normalny człowiek dba o higienę regularnie się myjąc, jak i dba o to, aby mimo wszystko nie katować partnera takimi dość nieprzyjemnymi rzeczami. Oczywiście jeżeli jest to związek z długim stażem i się zdarzy to trudno, nie ma problemu, ale jeżeli ktoś zeżarł coś wyjątkowo gazo pędnego tak, że w danym pomieszczeniu wystarczy rzucić zapałkę i już pół chałupy nie ma ;p to już nie jest to zbyt fajne. Tak samo sprawa tyczy się włażenia komuś do kibla gdy ten załatwia różne czynności fizjologiczne i inna masa spraw, które mimo wszystko powinny pozostawać w sferze intymnej każdego człowieka i tyle. I tutaj nie chodzi o to, że partner złapie bulwersa, czy też mu to nigdy nie przeszkadza. Po prostu jestem zwolennikiem teorii, że są kwestie, gdzie powinno się zostawiać sobie swobodę i szanować prywatność, między innymi też nie czytają sms-ów partnera, gdy ten uda się do toalety itp. Ciągłe przebywanie ze sobą 24h na dobę i poznawanie się od tak niefajnych stron życia codziennego po prostu zabija związek i tyle, a na pewno w większości przypadków nic pozytywnego nie wnosi.
Edytowany przez 8c6e70ef167b9637d6096ba26922d724 1 września 2012, 01:43
- Dołączył: 2012-06-11
- Miasto: Opole
- Liczba postów: 1032
1 września 2012, 01:55
Dla mnie ludzie, którzy przekraczają tzw "bąkową barierę" są niewychowani i niekulturalni! Co to ma w ogóle być? Przed ślubem książę i księżniczka, a po ślubie dwie świnie?
- Dołączył: 2012-05-18
- Miasto: Wyspa
- Liczba postów: 2763
1 września 2012, 02:01
pierwszy raz słyszę taką nazwę ;bąkowa bariera; :D
- Dołączył: 2012-06-04
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1802
1 września 2012, 02:05
fatblackcat napisał(a):
Nie wiem co za mędrzec to wymyślił, ale to strasznie głupie, szczególnie nazwa. Można jeszcze bekać bez skrępowania, dłubać uroczo w nosie, nie myć się i chodzić śmierdzącym - te rzeczy bym jeszcze dodał. Może to ja to źle interpretuję, chociaż wątpię. To zależy chyba czy szanujemy się nawzajem, czy też nie. Nikt normalny chyba nie lubi być katowany zapachami, albo odrażającym widokiem. Chyba każdy normalny człowiek dba o higienę regularnie się myjąc, jak i dba o to, aby mimo wszystko nie katować partnera takimi dość nieprzyjemnymi rzeczami. Oczywiście jeżeli jest to związek z długim stażem i się zdarzy to trudno, nie ma problemu, ale jeżeli ktoś zeżarł coś wyjątkowo gazo pędnego tak, że w danym pomieszczeniu wystarczy rzucić zapałkę i już pół chałupy nie ma ;p to już nie jest to zbyt fajne. Tak samo sprawa tyczy się włażenia komuś do kibla gdy ten załatwia różne czynności fizjologiczne i inna masa spraw, które mimo wszystko powinny pozostawać w sferze intymnej każdego człowieka i tyle. I tutaj nie chodzi o to, że partner złapie bulwersa, czy też mu to nigdy nie przeszkadza. Po prostu jestem zwolennikiem teorii, że są kwestie, gdzie powinno się zostawiać sobie swobodę i szanować prywatność, między innymi też nie czytają sms-ów partnera, gdy ten uda się do toalety itp. Ciągłe przebywanie ze sobą 24h na dobę i poznawanie się od tak niefajnych stron życia codziennego po prostu zabija związek i tyle, a na pewno w większości przypadków nic pozytywnego nie wnosi.
Nie wiem, kto to wymyślił. Tak słyszałam kiedyś i chciałam się przekonać, czy rzeczywiście w starych związkach tak to wygląda. Osobiście nie mogę sobie tego zbytnio wyobrazić na tę chwilę. A co do nazwy - nie wiem, jaka byłaby lepsza.
Ale uważam, że jednak beknięcie, czy taki niemiły zapach to jednak trochę inna sprawa, niż brak higieny - to reakcje dla organizmu typowe, których raczej nie jesteśmy w stanie powstrzymać tak łatwo.
- Dołączył: 2010-03-30
- Miasto: Hondarribia
- Liczba postów: 691
1 września 2012, 02:54
haha Ja jej nie przekroczylam, ale moj partner tak :) Nie krepuje go nic ani nikt i szczerze to od samego poczatku taki byl wiec wiedzialam, ze "granice" ma baardzo szerokie :) A jestesmy razem ponad 7 lat i w zadnym wypadku mi to nie przeszkadza, nie robi mi tego na zlosc, zawsze mimo wszystko przeprasza itd. Poza tym jest to tak naturalna sprawa, ze ceizko by mi bylo sie gniewac za "baka".
- Dołączył: 2011-09-08
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 27068
1 września 2012, 07:06
mi kiedys kolega powiedzial,ze jak nie puszczamy przy sobie bakow to nie czujemy sie ze soba dobrze. i fakt, ta bariere przekroczylam z moim mezem jakies 3 miesiace od rozpoczecia zwiazku . zaznaczam,ze on byl pierwszy,a ja na to potrzebowalam z pol roku ;)