- Dołączył: 2012-04-22
- Miasto: Mińsk Mazowiecki
- Liczba postów: 152
5 sierpnia 2012, 15:04
witam, jestem z chlopakiem ponad rok. wiem, że to głupie, ale musze gdzieś się wygadać.. dosyć często się kłócimy. w tygodniu pracuje, na weekend jezdzi do siebie żeby się nachlać albo mamusia Go ciagnie bo cos tam sie stalo. mieszka u mnie, bo wiem ze jakby byl u siebie to by sie zmarnował. moja mama zaproponowala zeby zamieszkal z nami bo poprostu jak wysluchala co on ma w domu to ja zatkalo. ale przez to ze on tam jezdzi rozpadl sie nasz zwiazek.. i mam w sobie jedna wielka bitwe, bo jest we mnie jakies uczucie do niego, ale wiem ze on sie nie zmieni, nie zacznie nic ze soba robic i to pier*olone przyzwyczajenie, nie daje mi spokoju. chcialabym sie rozstac, ale kurde nie moge. bo z jednej strony tez szkoda mi jego ze dac go mamusi na zmarnowanie, a z drugiej ja go nie zatrzymam w domu, nie powiem mu ze ma nie jezdzic do siebie. ale u niego jest jedna wielka impreza... i wiem ze jakby tam zostal na dluzej to by olal sobie wszytsko... a jeszcze z innej strony moje cierpienie i samotnosc. nie umiem sobie z tym poradzic, nie chce zebyscie mnie potepialy, ze jestem glupia itd. ja poprostu sie denerwuje jak on tam jest, bo wtedy sie klocimy i nie raz sie przez to rozstalismy, a ja glupia wrcalam... szkoda mi Go ale nie chcialabym juz wracac, tylko to przyzwyczajenie, to trudne...