Temat: Traktują mnie jak dziecko.

Mam już prawie 20 lat. Mieszkam z tatą i od 4 lat z jego dziewczyną i jej córką.
Zawsze byłam z gatunku tych "grzecznych" dzieci. Nie lubię pyskować, dobrze się uczę, nigdy nie widzieli mnie pijanej (bo się dobrze kryję z tym). Taki rodzinny wzór cnót względem mojego kuzynostwa, które określano mianem "bachorów". Niby wszystko dobrze, ale minęło trochę czasu, ze mnie już niemal dorosła kobieta, a nadal jestem traktowana jak 12 latka. Pewnie za sprawą mojej "przyrodniej siostry", która dokładnie tyle lat ma.
Taki najbardziej sztandarowy i świeży przykład do tegoroczny Woodstock. Załatwiłam sobie zaoszczędzone na swoich potrzebach i dorobione pieniądze, miejsce w namiocie z koleżanką, a nawet miejsce w samochodzie (bo wiedziałam, że baliby się, gdybym jechała tak daleko pociągiem). Z ludźmi doświadczonymi, którzy już tam byli i obiecali "się mną zająć". Z ekipą, w której miała być moja koleżanka z liceum i chłopak, z którym mam studiować. Oboje to normalne, inteligentne i odpowiedzialne osoby, gotowe się za mną wstawić w tej sprawie.
 Coś tam tata z macochą mówili, że marnuję te wakacje w domu i pracy, więc postanowiłam wyjechać. Poinformowałam ich, że chcę wyjechać, wyjadę samochodem z dwójką przyjaciół w czwartek, wrócę w sobotę rano. Po zapytaniu dodałam, że chodzi o Woodstock. Usłyszałam, że to zły pomysł, że to za daleko, że niebezpiecznie, że będą się bać. Pomimo kilku minut odpierania argumentów (że jestem dorosła, że nie proszę ich o pieniądze, że znam tych ludzi, że nie wezmę nic wartościowego ze sobą, że będzie tam nawet prezydent, więc musi być bezpiecznie) twardo stali przy swoim. Efekt widzicie - gdyby się zgodzili, nie byłoby mnie tu z Wami : (.

Niby mogłam wyjechać, nie mogą mnie więzić. Ale wiem, jakie potrafią być domowe awantury. Nie tyle głośne, co strasznie długie - mogłabym się pożegnać z rozmowami, czy nawet obiadem. I tak byli źli, że w ogóle taki pomysł wpadł mi do głowy. W zamian zaproponowali mi wyjazd z 10 letnią kuzynką i jej rodzicami nad morze. Spasowałam.

Mój tata w moim wieku nie mógł sobie pozwolić na takie rozrywki - byłam już wtedy na świecie. Ale wiem, że nie był tak strasznie pilnowany, że niejednokrotnie wybierał się nawet z moją ciężarną 17 letnią wtedy mamą na koncerty (kiedyś, jak byłam mała, dorwałam ich stare listy do siebie, normalnie pewnie nigdy by się nie przyznał). I to nie jest tak, że jestem non stop pilnowana. Oni bardzo często wyjeżdżają - na ryby, czy też do rodziców macochy. Wtedy bywam sama całe tygodnie i spotykam się ze znajomymi, chodzę na imprezy, mogę robić co tylko chcę, bo jakoś przestają się wtedy interesować, co się dzieje w domu, gdy ich w nim nie ma.

Co mam zrobić, by uniknąć kłótni (kto ma macochę, ten wie, że te potrafią bywać naprawdę wredne i nie do zmiękczenia) i jednocześnie pokazać im, że nie jestem już małym dzieckiem?

ataanvarne napisał(a):

No widzisz, to jaki Ty masz obowiązek tłumaczyć się mu ze wszystkiego, skoro on się tak wobec Ciebie zachowywał? Ponadto, jesteś dorosła, masz prawo robić to, na co masz ochotę, tym bardziej,że nie prosisz go o kasę, tylko sama nazbieralaś. Staram się Ciebie zrozumieć, bo też nie miałam łatwo, ale nie dalam się - dla samej siebie. Teraz gdy na coś mam ochotę, po prostu informuję. Rodzice nie mówią mi : "nie możesz, nie pozwolę Ci", jedynie jak mają jakieś uwagi (chociaż też rzadko) to rozmawiamy. Warto nauczyć się asertywności, staraj się twardo stąpać po ziemi i stopniowo, nawet w takich codziennych sytuacjach jak mycie naczyń, posprzątanie itp. powiedzieć np. "Nie mogę, zbieram się, bo umówiłam się z koleżanką"postaw się raz, czy dwa. może poskutkuje?edit:Poza tym, zgadzam się z poprzedniczką, ze strony Twojej macochy to zwykły szantaż emocjonalny. Kto to widział, żeby odmawiać obiadu lub strzelać fochy jak małe dziecko? Ewidentnie sama zachowuje się jak dzieciak i Ciebie tak traktować usiłuje. A Ty sobie na to pozwalasz, weź się opamiętaj i zawalcz o siebie


Ona sama ma ledwie 32 lata, też nie jest w wieku, w którym mogłaby być moja matka. Dlatego nie traktuję jej jak matki, ale ona usilnie stara się nią być.
A co do naczyń i innych takich, to raczej nie jest tak, że coś "muszę" zrobić. Sama robię, prędzej, czy później. Raczej słyszę prośby, niż polecenia. I zazwyczaj też prośby spełniam.
To skończ z ich spełnianiem, bo ich nie uszczęśliwiasz, a siebie unieszczęśliwiasz, inaczej nie zadawałabyś pytan tutaj, na forum... Zachowanie Twojej macochy jest niedojrzałe i świadczy o tym, że to ona sobie ze sobą nie radzi, zapewne z  tym, że usilnie próbuje być dla Ciebie drugą mamuśką. Ale to już nie Twój problem. Skup się na sobie, ej, najdłuższe wakacje w życiu, dobiegające zresztą końca, bo jeszcze wrzesień i sierpień, a Ty nie możesz pojechać tam, gdzie chcesz z przyjaciółmi, tylko masz jechać nad morze z jakimiś gówniarzami? Sory, ale coś tu nie tak. Po prostu sama musisz zawalczyć o swoje i o siebie, tak jak mówiłam. Innej opcji nie widzę, no chyba, że chcesz się męczyć tak do usranej śmierci?
jesteś w takim wieku, ze możesz tupnąć co?
Kurcze, laska. Dobra uczennica, aniołek, młodzi rodzice i sprzeciw wobec Woodstock?
Ja chciałam jechać na Reggae Festival do Ostródy to miałam tak samo jak Ty, ale wtedy miałam 16 lat i niestety musiałam spasować po kilku awanturach, a uciekać nie chciałam tak daleko od nich, bo by Policję nawet postawili na nogi :P
hehe tak więc Ty jesteś już dorosła, powinnaś była pojechać zostawiając im list i dzwoniąc jak dotrzesz na miejsce. I tyle.
ee tam mogłaś jechać, wróciłabys za 2 dni, troche by się podarli, ale byliby szcześliwi, że wróciłaś cała i zdrowa:) wierzmi to najlepszy posób, nigdy nie postawisz na swoim to nigdy nie beda Cie traktować jak dorosłej,,, Ja tak robiłam:) Jak miałam z 16/18 lat juz:)
A ja nie wiem po co ty się o zgodę pytałaś... Jedziesz za swoje pieniądze, na swoją odpowiedzialność, jesteś dorosła. Co mają do gadania? Przecież to nie ma nic wspólnego ze wspólnym mieszkaniem a twoje wychowanie przez ojca się skończyło. Mogłaś po prostu oznajmić że jedziesz... A nie pojechałaś tylko dlatego, bo ojciec ci nie pozwolił? Chyba jesteś nie ułożona, a potulna. Zbyt potulna.

I.am.Sherlocked napisał(a):

A ja nie wiem po co ty się o zgodę pytałaś... Jedziesz za swoje pieniądze, na swoją odpowiedzialność, jesteś dorosła. Co mają do gadania? Przecież to nie ma nic wspólnego ze wspólnym mieszkaniem a twoje wychowanie przez ojca się skończyło. Mogłaś po prostu oznajmić że jedziesz... A nie pojechałaś tylko dlatego, bo ojciec ci nie pozwolił? Chyba jesteś nie ułożona, a potulna. Zbyt potulna.


Nie prosiłam o zgodę, jak wyjaśniłam w pytaniu. Tylko powiedziałam, że jadę i kiedy wrócę. Dopiero potem rozpoczęło się przesłuchanie. też sądziłam, że nie będą zbytnio się wtrącać, ale jednak się przeliczyłam.
A ja bym jednak zaryzykowała miesiące milczenia. Traktują Cię jak małe dziecko, bo  im na to pozwalasz. I tyle. Ja bym się postawiła. Nawet za cenę milczenia i godzin złości. Nie potrafisz się postawić - cierpisz. Dorośnij. Musisz w końcu się zbuntować. Bo do 50 będziesz pytała o zdanie. 

raspberrylips napisał(a):

I.am.Sherlocked napisał(a):

A ja nie wiem po co ty się o zgodę pytałaś... Jedziesz za swoje pieniądze, na swoją odpowiedzialność, jesteś dorosła. Co mają do gadania? Przecież to nie ma nic wspólnego ze wspólnym mieszkaniem a twoje wychowanie przez ojca się skończyło. Mogłaś po prostu oznajmić że jedziesz... A nie pojechałaś tylko dlatego, bo ojciec ci nie pozwolił? Chyba jesteś nie ułożona, a potulna. Zbyt potulna.
Nie prosiłam o zgodę, jak wyjaśniłam w pytaniu. Tylko powiedziałam, że jadę i kiedy wrócę. Dopiero potem rozpoczęło się przesłuchanie. też sądziłam, że nie będą zbytnio się wtrącać, ale jednak się przeliczyłam.

Następnym razem mów trzy minuty przed wyjazdem. Albo informuj telefonicznie. Jak wrócisz, udawaj, że nic się nie stało. W końcu jesteś dorosła. Ale pamiętaj, że to może być dla nich szok, więc na pewno będą walczyć o powrót dawnych czasów.
to powiedz mu o tym.Przypomnij mu ze jak on byl w twoim wieku to jego sytuacja wygladala "INACZEJ" a ty nic takiego nie robisz ani nie dalas mu powodu, ze twoja moze wygladac podobnie. Powinien ci dac jakis kredyt zaufania
Nie chce tu nikogo demoralizować. Ale ja sama jestem jedynaczką. Wychuchaną, wycackaną, z przysłowiowego dobrego domu. Ale co ja poradzę że nigdy grzeczna nie byłam. Do 16 roku życia dawałam sobą sterować, ok nie jestem pełnoletnia bla bla bla, z imprezy o 22 w domu. Jak już miałam 17 to zaczęłam przechodzić bunt (który w moim przypadku wyszedł tylko i wyłącznie na dobre), pyskowałam, wyłaziłam z domu oknem jak mi drzwi zamykali, doprowadziłam do tego że rodzice postawili na mnie krzyżyk, mówiąc że i tak nic dobrego ze mnie nie wyrośnie (m.in przez to że moimi najlepszymi kolegami był margines miasta, chłopaki po wyrokach). Heh teraz mam 21 lat, od roku mieszkam z narzeczonym, rodzice wspierają mnie finansowo, płacą za mieszkanie (bo studiuję w innym mieście), w październiku zaczynam 3 rok prawa (;p), mama jest moją najlepszą przyjaciółką, zresztą tak jak i tata. A jak babcia zaczyna "czy nie chodzę głodna, czy nie boję się tak po nocy po mieście" to mama z "głupim" uśmieszkiem mówi "a co się boisz? Ona sobie da radę nawet na Syberii". Czasem warto stoczyć długą wojnę, żeby było lepiej ;) Po prostu trzeba za wszelką cenę pokazać że damy sobie radę, że nie jesteśmy nieporadnymi bezbronnymi dziewczynkami. Wg mnie czasem warto stracić całkowicie zaufanie, żeby później odbudować je, większe i silniejsze.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.